Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla VI a

VI

Przyjemny powiew wiatru, musnął mój policzek. Uśmiechnęłam się na to doznanie. Czy to niebo? Bo jeśli tak to jest lepsze niż sobie wyobrażałam. Miękkość… euforia… spokój…

 

- dzień dobry- usłyszałam oschłe przywitanie. W mig się skrzywiłam gdy mój entuzjazm razem ze mną runął z obłoku wprost na błoto. Otworzyłam oczy, spojrzałam na otwarte okno, w którym powiewała piękna biała firana. Czułam, że na dworze musi być słoneczne i nadzwyczaj ciepło. Nawet stąd dało się słyszeć piękny, kojący śpiew ptaków. Tak bardzo bym chciała teraz tam być…łapać promienie słońca, które pomimo, że nie nadadzą mojej skórze opalenizny to cudnie ją ogrzeją. Wleją świeżą energie oraz radość, brakującej mi od tak dawna. Na wspomnienie o zwykłym słońcu już obiecuje sobie w duchu ten stan, bym go koniecznie poczuła przy najbliższej okazji.

- jak się czujesz?

- trochę lepiej niż zwłoki, czego chcesz?

- pogodzić się

 

Spojrzałam na niego jak na wariata.

 

- słuchaj, trochę kiepski mieliśmy początek…

- bierzesz pod uwagę samo porwanie, traktowanie mnie jak dziwkę, czy twoje groźby? A może wszystko naraz ?

- nie dramatyzuj

- nie mam podstaw czy jak?

-nie ironizuj

- i nie oddychać też?

Podskoczył do mnie jak oparzony, ujął mnie za rękę, która była zabandażowana, a ja dostrzegłam lekkie przerażenie w jego oczach oraz nadmierną bladość na twarzy.

- ani mi się waż przestać oddychać!- powiedział nazbyt surowym tonem

- To kolejna groźba czy już rozkaz?- spytałam powoli wysuwając dłoń z jego uścisku

 

Spojrzał niezadowolony, wyprostował się, a jego wyraz twarzy zmienił się w sekundzie.

- śniadanie czeka – wskazał jak gdyby nic na tacę stojącą przy łóżku

 

„śniadanie?”- pomyślałam. Chyba bufet obiadowy z kolacją razem wzięty, na dodatek z pięcioma gwiazdkami Michelin.

 

- kto ma to zjeść?

- to chyba oczywiste!- odparł oburzony i jednocześnie zdziwiony moim pytaniem.

- aha… gdzie moja malinowa herbata?

-będzie za 3 minuty…woda kończy się gotować

 

Wybiegł niemal z pokoju, a ja szepnęłam do siebie:

-i kto tu nie umie kłamać...

 

„Śniadanie… jedzenie…”-na te niewypowiedziane słowa mój brzuch wydał z siebie przeraźliwe jęki. Zaczęłam wcinać wielkie -moim zdaniem -ilości przepysznych rzeczy; świeże bułeczki, tosty, sery, szynki, owoce i mało nie pękłam. Gdy w końcu skończyłam, czułam się jak wieloryb wyrzucony na brzeg. Ciężko z ruchem, oddechem oraz na żołądku. To się nazywa obżarstwo pierwszego stopnia. Zamknęłam oczy by nie zużywać energii na podtrzymywanie powiek, ponieważ cała ona aktualnie trawiła olbrzymie ilości jedzenia pochłonięte przez mój brak umiarkowania.” Nigdy więcej takiej dawki”- powtarzałam w głowie. Chwile mi zajęło zanim skończyłam się ganić za brak niesubordynacji

 

- o czym tak myślisz?- spytał zjawiając się nie wiadomo kiedy

 

Otworzyłam oczy spoglądając na niego z powagą.

- w jaki sposób cię zamordować

- dowcipna jak zawsze…

Podszedł do okna. Stał tak dłuższą chwile w milczeniu. Miałam wrażenie, że jest obecny tylko ciałem, bo dusza jego wyskoczyła chyba przez tą ramę. Po nieznośnie długiej chwili w końcu raczył się odezwać.

- sprawdziłem twoje nazwisko

- no i sprawa się wyjaśniła! – radosna ulga wypełniła mój głos

- raczej skomplikowała

 

Zatkało mnie, a mina mi natychmiast zrzedła.

 

-nie nazywasz się Witkowska- powiedział nad wyraz spokojnym , opanowanym tonem

- oczywiście że się tak nazywam!- uniosłam się na tą niedorzeczną pomyłkę

- mam ludzi w najlepszych archiwach, laboratoriach, policji… i zapewniam cię tak jak tu stoję, Witkowska to nie jest twoje prawdziwe nazwisko

- nie chrzań… - zawahałam się- całe życie je nosiłam, w szkole, w pracy, załatwiając wszelkiego rodzaju formalności w urzędach…- mówiłam z zapałem lecz on stał wciąż nieruchomo

- więc niby jak się nazywam twoim zdaniem?!- obruszyłam się chcąc zwrócić w końcu na siebie uwagę

- mam podejrzenia ale…

- ale ?!

Okręcił się nagle na jednej pięcie, mówiąc śmiertelnie poważnym tonem:

-muszę pobrać ci krew do badań

- i co czekałeś aż się obudzę bo jesteś dżentelmenem i chciałeś zapytać czy się zgodzę?

Obrócił się plecami lekceważąc mnie, podczas gdy ja nadal kontynuowałam coraz bardziej rozwścieczona:

-Przecież mogłeś ją sobie pozbierać. Z auta, z parkingu, ze schodów, z twojego goryla, z więzienia w którym mnie zamknęliście albo jeszcze do niedawna Z MOJEJ TWARZY!- wybuchłam z ostatnim stwierdzeniem, a w głowie zaczęło mi na powrót pulsować,

 

Mężczyzna odwrócił się powoli. Spojrzał beznamiętnym wzrokiem w moje oczy milcząc.

- już to zrobiłeś…- powiedziałam do siebie, wyczytując to z jego znudzonej miny

- tak- odparł natychmiast - ale musze mieć pewność pobierając ją świeżą, nieskażoną, prosto z żyły… oraz twoją ślinę

 

Otworzyłam usta żeby coś dodać, jednak ubiegł mnie pierwszy.

- i uprzedzając - nie tę z mojego człowieka.

 

Zamknęłam buzię ale tylko na chwile. Skierowałam wzrok na komodę, jednakże tak naprawdę utkwił on w martwym punkcie świata i przestrzeni.

- to się nie dzieje na prawdę…- wydusiłam z siebie ściszonym głosem, czując, że za chwilę awansuje z ich zabawki na królika doświadczalnego.

- zrozum, że nie wolno mi tego zrobić bez twojej zgody, więc musisz…

 

Przekręciłam głowę pioruńsko szybko, patrząc gniewnie na wielkoluda. Nim zdążył dokończyć swoje zdanie wcięłam się ostro, dając upust fali nerwów. Przepłynęła ona przez cały pokój i wylała się oknem przy którym stał. Oczami wyobraźni widziałam jak pochłania go porywając ze sobą.

- nie!- krzyknęłam tak ostro jak tylko mogłam.

 

Jego reakcja była natychmiastowa. Cofnął się jakby został uderzony w twarz. Następnie zamrugał zdezorientowany. Przybrał złowieszczą minę rozszerzając nozdrza, a szyja mu poczerwieniała. Facet nie przywykł do tego by mu odmawiano, co więcej, z pewnością był kimś kto tego nie tolerował, ale miałam to gdzieś.

- dam ci czas do namysłu!- warknął, ledwie stojąc na spiętych kiwających się niemal nogach. Czym prędzej wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Ja natomiast osunęłam się po poduszce chowając głębiej pod kołdrę.” I co dalej?” – ta myśl przebiegła mi gdzieś obok.

Zamrugałam, a wtedy martwa przeszłość przyszła się przywitać.

*

- Daj jej jednego- powiedział blondyn stojący kilka metrów ode mnie.

- no nie wiem…- zawahał się sztucznie chłopak ze związaną ciemną kitką. – nie wygląda na pełnoletnią- dodał wypuszczając dym z ust.

Nie zwracałam na towarzyszy uwagi dopóki jeden z nich nie zasłonił mi widoku gdy niecierpliwie wypatrywałam autobusu.

- chyba miałaś ciężki dzień – odparł długowłosy wpatrując się we mnie. Podszedł bliżej, a uśmiech nie schodził mu z chudej twarzy- Ile masz lat?

Spojrzałam oburzona mierząc go gniewnie wzrokiem. Już na pierwszy rzut oka dostrzegłam, że był chuliganem. Ubrany w dresy i za duża kurtę, popalał skręta wielce zadowolony z siebie. Podjechał autobus sycząc w nadkolach. Właśnie wchodziła do niego nie reagująca na te zaczepki kobieta w średnim wieku , zostawiając mnie z nimi sam na sam. Odniosłam wrażenie, że wsiada nazbyt pospiesznie, a co gorsza z wyraźną ulgą. „Wielkie dzięki” -pomyślałam. Z za jego szczupłych wysokich ramion odprowadziłam ją wzrokiem żałując, że ten podmiejski nie był mój. Wróciłam niezadowolonym spojrzeniem do chłopaka i zacisnęłam pięści wbijając sobie paznokcie we wnętrze dłoni.

- wystarczająco dużo ,żeby ci przypierdolić jak się nie odsuniesz- odpyskowałam nie poruszywszy się na milimetr. Po mojej pierwszej i póki co jedynej bójce z Niną, wiedziałam, że muszę ukrywać swoją siłę, ale za każdym razem zastanawiałam się w takich sytuacjach jak długo wytrzymam, nim wybuchnę. Póki co przez trzy lata szło mi całkiem nieźle. Jednak Ci dwaj drażnili moją samokontrolę niesłychanie wytrwale.

Obaj wybuchli gromkim śmiechem przechylając się w tył. Gdy się uspokoili zaległa kilku sekundowa cisza.

- Peja- powiedział robiąc poważniejszą minę chłopak, który stał zdecydowanie zbyt blisko.

- jak ten artysta co śpiewa „głucha noc”?- zapytałam zdziwiona

Kiwnął potakująco, wpatrując się we mnie zbyt natarczywie

- to jest Romeo- wskazał głową na kolegę obok, nie spuszczając ze mnie wzroku

Prychnęłam.

- to się dobraliście- zakpiłam odważnie. -Romeo plus głucha noc. Raczej żadna Julia nie usłyszy waszych zalotów- wyparowałam, na powrót rozglądając się za autobusem stając na palcach

- a może ta głucha noc jest po to żeby nikt nie słyszał krzyków Julii…?- uniósł jedną brew i szybko dodał poważniejąc : - ładna jesteś.

Zaciągnął się mocno, pochylił na de mną po czym wypuścił mi dym prosto w twarz. Zmrużyłam oczy w maleńkie szparki grożąc gnojkowi niewerbalnie całym złem na tym świecie. Nie mrugnęłam, pomimo białej chmury wokoło głowy. Adorator nie dość, że się nie przestraszył to na dodatek nakręcił jeszcze bardziej. Oparł swoją rękę o przystanek, naruszając tym moją przestrzeń osobistą i blokując mi –zapewne jego zdaniem – możliwość ucieczki. Otworzyłam szerzej oczy prostując się jednocześnie

- masz racje. Z nas dwojga to ja wygrałam na loterii urodę. Na twoje nieszczęście też rozum.

Długowłosy uśmiechnął się cwaniacko, a jego kolega roześmiał głośno.

-uuuuu… chyba musisz się bardziej wysilić- zażartował blondyn obcięty na jeżyka

- morda!- warknął gapiąc się nazbyt obsesyjnie w moje oczy. Kątem oka dostrzegłam jak tamten unosi ręce w poddańczym geście robiąc minę niewiniątka

-gdzie mieszkasz?

- w domu

- wiesz o co pytam

- a ty wiesz przed czym ostrzegam

Chłopak zaciągnął się mocno i tym razem wypuścił dym na bok, jednak wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Myślałam, że miałam dosyć jego oscentacyjnego gapienia się na mnie, jednak nieoczekiwanie po chwili coś mnie w nim zaintrygowało.

- chcesz się rozładować za dzisiejszy chujowy dzień?- zapytał pochylając jeszcze bliżej swoją szczupłą twarz ku mojej. Ułożył przy tym blade usta w niegrzeczny uśmiech

- wątpię, że spełnisz moje oczekiwania- powiedziałam jakby od niechcenia

-przekonajmy się- Wręczył mi skręta, a ja patrząc mu w oczy wzięłam go niespiesznie. Zaciągnęłam się. Sądziłam, że za chwile zakaszle, ale nic takiego nie miało miejsca. Smakował dobrze, a nawet lepiej niż tylko dobrze. Gdy wypuszczałam dym przymknęłam oczy, niemal niewidocznie uśmiechając się. Nagle chłopak bez ostrzeżenia splótł nasze palce mocno i weszliśmy do autobusu, który nawet nie wiem kiedy przyjechał, a tym bardziej dokąd zmierzał. Wiedziałam jedynie, że to co mnie w nim zaintrygowało było wysoce złe.

Tego dnia nie dotarłam do domu. Dotarł tam jedynie mój kłamliwy sms: „dziś nocuje u koleżanki”. Tak o to obudziła się moja najgorsza natura. Piętnastolatka. Zbuntowana i zakochana po uszy w marginesie społecznym. Rzecz jasna, że nic dobrego z tego wyjść nie mogło. Mawiają: serce nie sługa. Moje jednak było na JEGO usługi. Ponadto, zaślepione zapewniło mi niegrzeczne wrażenia oraz doświadczenia, które nie powinny się wydarzyć nawet w myślach . I wszystko to u boku kogoś, kogo powinnam omijać szerokim łukiem. Tak więc gdy rozum oddalił się w najdalszy skrawek kosmosu, ja i mój nieodpowiedzialny, pojedynczy organ przypieczętowaliśmy swoją porypaną przyszłość, w momencie gdy weszłam do podmiejskiego. Później był już tylko dramat.

*

Utopiona w starych czasach nie spostrzegłam nawet kiedy jakaś kobieta przyniosła mi obiad.

Tuż po posiłku ponownie zawitał do mnie lekarz. Ubrany w biały idealnie wyprasowany fartuch, siwe włosy zaczesał do tyłu. Od progu dało się zauważyć, że jego spokój mąciły poważne rozterki, pogłębiając zmarszczkę między brwiami. Na szyi wisiał mu złoty stetoskop z jakimś napisem, którego niewyraźne maleńkie litery zacierały mi się nazbyt mocno.

- jestem Ada Witkowska- odezwałam się, aby przerwać wreszcie nieznośnie, długą ciszę gdy siedział przy mnie

- nie, nie jesteś Witkowska.- zaprzeczył ze spokojem

- jestem!- odparłam oburzonym tonem patrząc twardo na obcego.

 

Mężczyzna zaniechał na chwile opatrywania mojej głowy, po czym zaczął przyglądać mi się nad wyraz skrupulatnie. Miałam wrażenie ze śledzi na mojej twarzy każdą rysę, a jego wzrok wwierca się coraz głębiej w kolejne warstwy tkanek.

 

- tak…to możliwe… – wyszeptał sam do siebie pocierając dłońmi żuchwę.

- Czego ode mnie chcecie?- zapytałam licząc na uzyskanie wreszcie należytej odpowiedzi

 

Lekarz ponownie zajął się przemywaniem oraz smarowaniem ran na mojej twarzy. Milczał jak zaklęty, podczas gdy ja irytowałam się coraz bardziej. Miał zimne męskie dłonie, które mimo delikatności nie sprawiały, że czułam się lepiej.

 

- nie walcz, to nic nie da, pogorszysz swoją sytuacje i naszą- odezwał się nad wyraz spokojnym tonem, kiedy we mnie wręcz wszystko bulgotało.

- jak mam nie walczyć skoro trzymacie mnie tu bez mojej zgody? Co to za popaprane myślenie? Chcecie żebym oszalała tak?!- wzburzyłam się

- nie, nie tego chcemy- odrzekł wypuszczając powietrze z płuc

- więc czego ode mnie chcecie, co ja takiego zrobiłam, że musze tu być…? -Pytałam, a głos mało mi się nie załamał

Doktor znów przerwał swoje czynności przyglądając mi się chwile w milczeniu, po czym odwrócił się i zaczął zmieniać kroplówkę.

- to przeciwbólowe, a także od zawrotów głowy- powiedział zawieszając butelkę, zwracając się chyba bardziej do niej niż do mnie - jesteś wyjątkowa oraz bardzo silna moja mała

- mała? – od razu się oburzyłam wychwytując tylko to niedorzeczne słowo.

- tak mała – potwierdził abym dobrze usłyszała

- nie jestem mała- zaprzeczyłam poirytowana słysząc to drugi raz w życiu i to w przeciągu kilkudziesięciu jak mniemam godzin- sto siedemdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, to nie jest mało, szczególnie dla kobiety

- Jest, ale jesteś młoda. I mamy wielką nadzieje, że jeszcze urośniesz

- proszę?! – miałam wrażenie, że teraz to na pewno przesłyszałam się

- Jedz dużo. Ile masz lat dziecko?

- dwadzieścia sześć – odparłam, czekając co tym razem powie

- dobrze, jeszcze zdążymy, ale jest czasu coraz mniej, a ty musisz dojść do siebie. Jedz tyle ile zdołasz, to cię wzmocni. Dzięki temu nabierzesz szybko sił

Puściłam mimo uszu pierwszą część jego wypowiedzi, bo miałam wrażenie, że coś bełkocze z racji wieku.

- jeśli te siły przydadzą się do ucieczki to będę jadła- odparłam stanowczo

 

W tym momencie postanowiłam, że posiłki będą na pierwszym miejscu, gdyż pomogą mi w realizacji mojego planu.

Ucieczka. Tylko to słowo obijało mi się w głowie, rosnąc do wielkich rozmiarów. Dam sobie czas na podreperowanie zdrowia i jak tylko nadarzy się okazja zwieję z tego przeklętego miejsca. Natychmiast wyjadę za granicę by znaleźć się jak najdalej od sfiksowanego i niebezpiecznego towarzystwa. Jak tego dokonam?- jeszcze nie wiem, ale pewne jest to że to zrobię. A póki co, będę obserwować i czekać na właściwy moment…

 

- ucieczki ? – zapytał doktor zdziwiony- obyś nigdy nie musiała uciekać

 

„Zobaczymy…”- pomyślałam czując jak powieka mi drgnęła. Gdy tylko odzyskam w pełni energię spierdolę przy najbliższej okazji. Skinęłam przytakując myślom, niecierpliwie oczekując na realizację swoich zamiarów.

- ile ma pan lat? – zapytałam schodząc z tematu moich przyszłych planów

- 112 moja droga – odrzekł naturalnie

Następne częściNilla VI b Nilla VII Nilla VIII a

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Amnezja Wsteczna miesiąc temu
    Całe to opowiadanie to jakiś fever dream.

    Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to jest źle, ale ponoć zdajesz sobie z tego sprawę, Autorko, więc nie będę się rozpisywać na ten temat. Dlaczego jednak nie poświęcić chwili na poprawki, skoro wiesz, że tekst jest pełen błędów?

    Co do samej historii... Dużo można by o tym rozmawiać. Z jednej strony akcja pędzi do przodu, z drugiej ciągle dzieje się to samo. Z jednej strony mamy przeorany motyw porwania ładnej młodej kobiety, z drugiej ta kobieta nieźle radzi sobie sama, tudzież z jakąś paranormalną pomocą... a jednak nie radzi sobie na tyle, aby uciec, jakbyś chciała zachować ten wątpliwy motyw damulki w opałach. Z pozytywów, humor bywa wspaniale absurdalny i błyskotliwy zarazem. Znów z negatywów, flashbacki z przeszłości bohaterki są niezgrabnie wplecione w narrację.

    No i jak to ocenić? Po prostu fever dream. Dałam trzy gwiazdki, bo nie mogę dać dwóch i pół, aby zatrzymać się idealnie na środku skali. I tak mam wrażenie, że jak na liczbę problemów tego opowiadania jest to ocena zawyżona (zwykle rzeczy z taką interpunkcją nawet nie czytam), jednak mam słabość do dziwnych tekstów, a ten z pewnością taki jest. Ogółem widzę w nim materiał do oszlifowania, może nawet dałoby się zrobić z tego coś dobrego... Pisz dalej, będę zaglądać, pełna trwogi, co dalej wymyślisz.

    Pozdrowienia.
  • Halszka miesiąc temu
    Powiedziałabym, że kwestie techniczne nie są złe ale są dramatem:)
    Dlaczego nie poświęcić chwili na poprawki?- ponieważ nie mam aktualnie takiej wolnej chwili by poprawić 300 stron. Nie na tym się skupiam i nie na dialogach lecz na fabule. Właśnie tej opinii jestem najciekawsza.
    Może w przyszłości "zabawę" nad tekstem zlecę komuś doświadczonemu, a może kiedyś sama się za to uczciwie wezmę- nie wiem... wszak życie jest takie nieprzewidywalne:)

    Kobieta nie radzi sobie aby uciec - ciekawe dlaczego...może trafiła na swoich?
    Motyw damulki w opałach- coś w tym jest, dobrze kombinujesz Amnezja Wsteczna, ale co będzie później? Kto na prawdę będzie w opałach?

    Niezgrabne flashbacki są tak niezgrabne jak cały ten tekst. Zgadzam się :D

    Jeśli nie czytasz dobrze doszlifowanych rzeczy- tym bardziej mi miło, że zwróciłaś uwagę na mój strzępek zdań. Rosnę w piórka.

    Bardzo Ci dziękuję za obszerną wypowiedź i bój się dalej !

    Pozdrawiam i życzę szalenie radosnego dnia :)
  • Amnezja Wsteczna miesiąc temu
    Halszka Cieszę się, że moja krytyka nie wybrzmiała jako zbyt surowa. Rozumiem, że traktujesz ten tekst raczej jako zabawę niż coś poważnego, i to też jest okej. Zaskoczyłaś mnie, że masz napisane już tyle tekstu. Myślałam, że to będzie przeciętnej długości opowiadanie, które piszesz na bieżąco. No, skoro mamy przed sobą aż tyle, to tym bardziej jestem ciekawa, dokąd zmierzamy.
  • Halszka miesiąc temu
    Amnezja Wsteczna na pewno nie do Raju... :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania