Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla X

X

Gdy przyszedł lekarz siedziałam na łóżku oparta o wezgłowie. Alfa natomiast mościł się na fotelu obserwując mnie. Spojrzałam na starszego pana, który w tym momencie pokręcił głową. Odwinęłam ręcznik i oboje zerknęliśmy na krwawiącą dłoń. Żadne z nas nie przejęło się tym widokiem ani też nic nie mówiło. W między czasie Matylda zdążyła przynieść jedzenie, a także posprzątać szkła z dywanu. Nie zadawała pytań tylko uwijała się jak mrówka. Doktor pod lampą wyciągał szkła pincetą chirurgiczną, grzebiąc w skórze bez znieczulenia. Kątem oka widziałam jak Alfa przygląda się. Byłam pewna, że tylko czeka aż zacznę piszczeć jak typowa baba. Nie ma mowy! Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym wyższości i pogardy, czym go widocznie rozbawiłam. Uśmiechnął się osłaniając zęby i ukrył twarz w dłoni udając że ot tak przejeżdża nią po szczęce. Irytujący drań!

Lekarz ponownie odkaził ranę zakładając łącznie 4 szwy. Gdy skończył odezwał się nie do końca spokojnym tonem:

 

- uważaj - po czym wziął torbę i wyszedł.

 

Odprowadzając go wzrokiem zachodziłam w głowę czy to było ostrzeżenie abym uważała na szwy czy na siebie. Zerknęłam w kierunku oprawcy, który najwidoczniej nadal dobrze się bawił. Zmrużyłam oczy wściekła i cisnęłam w niego małą poduszką. Wstał odłożył ją na brzeg łóżka i odezwał się srogo:

 

- jest późno, zjedz i kładź się

- w głowie ci się poprzewracało- odparłam słysząc kolejny nakaz

 

Podszedł i nagle położył silne ręce po obu stronach mojego ciała.

 

- żebym za chwile ciebie nie poprzewracał w tej pościeli- zagroził gardłowo

 

Widząc czarne oczy kipiące pożądaniem, skurczyłam się jakbym chciała być mniejsza

Gdy w końcu odpuścił, wrócił na fotel, ja zaś sięgnęłam po tace z jedzeniem. Nie miałam apetytu, tym bardziej, że każdy mój kęs był skrupulatnie śledzony.

 

- już nie mogę- odezwałam się po kilku minutach

- jedz

- najadłam się, nie zmieszczę więcej

-jedz!- wrzasnął

-Jezu nie jestem głucha!

- nie, ale jesteś niska

- słucham? - uniosłam brwi ze zdziwienia- czy wy macie jakieś dziwne kompleksy na punkcie wzrostu?

- zapamiętaj sobie - wskazał na mnie palcem- w tej rodzinie nigdy nie było i nie będzie niskich!

 

Zmarszczyłam brwi na ten absurd. Ponownie usiadł i oparł się wygodniej plecami na fotelu. Gapił się w sufit dobrych kilka chwil i wyglądał jakby się modlił. Milczał, jednak wiedziałam, że w głowie przewijają mu się dziesiątki myśli. Przetarł dłonią szczękę, a wciąż spoglądając w górę zwrócił się do mnie:

 

- jesteśmy nieco inni od przeciętnych zjadaczy chleba…- zaczął powoli- posiadamy gen, który nie tylko piętnuje pochodzenie znamieniem. Jesteśmy też silniejsi, bardziej odporni na ból i szybciej się regenerujemy. Ten gen odpowiada także za nasz wzrost, który jest w głównej mierze wyznacznikiem na pierwszy rzut oka czystości krwi. My mężczyźni posiadamy wzrost w przedziale metr dziewięćdziesiąt pięć- dwa dziesięć. Nasze kobiety nigdy nie miały, nie maja i nie będą miały mniej niż sto osiemdziesiąt cm wzrostu – spojrzał w końcu na mnie i dodał:

 

-to jest to co nas definiuje, a ty nie będziesz wyjątkiem.

 

Przełknęłam ślinę nie wiedząc czy mam się śmiać czy bać. Na usta cisnęły mi się obelgi, oskarżenia i pytania. Zaczęłam od tych ostatnich.

 

- a co jeżeli ktoś nie osiągnie wymaganego wzrostu?

- uznaje się, że jego krew została skażona przeciętną ludzką. Jest usuwany z rodu i nie ma tu wstępu.

- ale doktor…-zaczęłam

- doktor należy do podklanu

- pod czego…?

- podklanu. Jego prawa są inne, niższe. Zaliczany jest do pierwszego i jedynego w naszej rodzinie podklanu. W nim wzrost waha się między metr osiemdziesiąt pięć a metr dziewięćdziesiąt cztery. Stosownie kobiety też są niższe.

-A co z resztą ludzi? uznajecie ich w ogóle?

-Bardzo trafne pytanie – skinął

- uznajemy ale nie szanujemy. Są dla nas jak… -zastanowił się

- popychadła- dokończyłam za niego

- coś w tym stylu. Mamy swoich… nazwijmy to pracowników

- co robią?- pytałam z zaciekawieniem

- dużo rzeczy. Generalnie pracują na nas i dla nas

- w zamian za?

- ochronę

- czyli jesteście mafią?

 

Alfa roześmiał się odchylając głowę w tył

 

- najpierw sekta teraz mafia?

 

Spojrzałam na niego cała sztywna. Czułam w kościach jak atmosfera zgęstniała, natomiast w powietrzu ewidentnie krążyło coś niepokojącego. Nagle stracił humor jednak dziwnie się uśmiechnął.

 

- kim jesteś?

- kim jesteśmy

- mów!- podniosłam głos niecierpliwiąc się coraz bardziej

- w dużym stopniu ludźmi

- a w tym mniejszym?!

- Nosimy w sobie gen…

- czyj to gen?!- traciłam cierpliwość

-nasza księga mówi o genie z niebios

- kosmici?!- zamarłam

- mogli maczać w tym palce- przytaknął kiwając głową

 

Opadłam plecami, gapiąc się w nic nieznaczący punkt. Serce zaczęło mi bić szybciej, tłukąc się w klatce jak dzikie. Odruchowo otworzyłam usta próbując nabrać obcego powietrza. Czy ono jest realne? Czy to wszystko dzieje się naprawdę. Utknęłam w Matrixie? Nie, nie… to nie możliwe, to jakieś nieporozumienie, to jest sen. Najpewniej samochód mnie potrącił, leże teraz w śpiączce i śnią mi się takie głupoty. Myśli kłębiły się w mojej głowie niczym czarna chmura, a ja siedziałam wciąż sparaliżowana. W końcu poruszyłam wargami:

 

- pieprzeni wybrańcy… -wymamrotałam głośniej niż zamierzałam

-ładnie to ujęłaś – odparł po czym zaczął się śmiać

 

Raptem jego stan uległ zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Wstał, a oczy świeciły mu mrokiem. Patrzyły z wyższością wprost na mnie. Uniosłam powoli wzrok na despotę i przełknęłam ciężką ślinę. Wiedziałam, że to co teraz powie może wywrócić mój świat do góry nogami.

 

- jesteśmy Nilla, nasz gen to N 125’9, a ty jesteś jedną z nas.

 

Rozwarłam nieświadomie usta, trawiąc szok który mi zapewnił. Wgapiałam się w ten byt, nie wiedząc czym on do cholery jest. Czym MY-gdyby się okazało, że jestem również nosicielem tego paskudztwa -jesteśmy. Prześledziłam jego sylwetkę. Potężne ciało wyprostowane niczym struna, emanowało pewnością siebie oraz rozpierającą je dumą. Omiotłam niemal błędnym wzrokiem otoczenie, w którym się aktualnie znajdowałam. Wielki „pokój- więzienie” oraz wielka nadludzka „istota- człowiek”, stojąca na wprost mnie. Czy to jest faktyczny stan rzeczywistości czy też może śnię na jawie? W duchu obiecuje sobie więcej nie oglądać filmów science fiction i horrorów.

Zamrugałam wreszcie odpychając od siebie myśli, powracając do moich jednak niestety autentycznych realiów. Przygryzłam nieświadomie wnętrze policzka. W co ja się wpakowałam…? W co oni(!) mnie wpakowali? Zachodziłam w głowę, szukając jakiejkolwiek odpowiedzi.

Po jakimś czasie odważnie postanowiłam drążyć dalej:

 

- a co jeśli bym teraz poszła na policje i to wszystko opowiedziała?

- zginęła byś, to proste- odparł bez ogródek

- zabilibyście mnie?

- albo my albo policja. To zależy kto był by szybszy- roześmiał się

- to nie jest zabawne.

 

Usiadł naprzeciwko mnie.

 

- masz rację- nachylił się nad moją twarzą -bo musisz dać mi syna… – wyszeptał, a ja zamachnęłam się wywołując plaśnięcie dłonią na jego policzku, tylko że on nawet nie drgnął

- lubisz na ostro co…?- roześmiał się

- nie jestem twoją rzeczą!- krzyknęłam

- a miałaś być. Gdyby nie to, że przez przypadek odkryłem kim jesteś, już dawno obracał bym cię na tym łóżku, komodzie i pod prysznicem nie czekając na pozwolenie!- warknął niczym rottweiler, któremu właśnie zabierają kość.

Uniosłam dumnie głowę pokazując, że się go nie boje, a powieka drżała mi z frustracji. Tym czasem on kontynuował:

- ale nie ma tego złego…wszystko przed nami- uśmiechnął się z przebiegłością, poprawiając mi włosy za ucho.- Straciłem tylko kolejną zabawkę, a zyskałem dawno obiecaną kobietę.

 

Zbliżył się do moich ust. Jedynie taca z jedzeniem dzieliła nas od siebie. Serce obijało mi się w klatce jak oszalałe. Chciałam tego pocałunku i nie chciałam. Mętlik w głowie, złożony z podniecenia oraz nienawiści nie ułatwiał sprawy. Rozchyliłam usta na znak zaproszenia, a w lewą dłoń wzięłam dyskretnie nóż z tacy. Przybliżył się do mnie raptownie i złączył nas w pocałunku. Owładnięta jego zachłannością zapomniałam na kilka sekund co trzymam w ręce. Gdy oderwał wargi od moich, ujął moją twarz ciepłą dłonią. W jego oczach po raz pierwszy dostrzegłam coś dobrego. Uśmiechnęłam się na chwile. Zamknęłam oczy i przywarłam policzkiem jeszcze mocniej do wielkiej ręki, w której było mi tak dobrze. Po chwili otworzyłam je szybko czując przepełnienie dziką furią. Zamachnęłam się, po czym wbiłam mu nóż prosto w bok, na co wydał z siebie jedynie głuchy jęk. Spojrzał na miejsce gdzie tkwił metal po czym wrócił zdumionym wzrokiem do mnie.

 

- nigdy nie będę twoją kobietą!- wydusiłam przez zaciśnięte zęby zrzucając go z łózka.

Upadł na zielony dywan.

Następne częściNilla XI Nilla XII Nilla XIII

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Amnezja Wsteczna miesiąc temu
    Melduję, że przeczytałam nowe części. Dużo tu takiego nieproduktywnego słownego szamotania się między bohaterami, można by to skrócić. Oszczędzę uwag na temat techniki, skoro bardziej interesuje Cię opinia o fabule - zresztą nie miałabym nic nowego do dodania. Póki co nadal masz moje zainteresowanie, czekam na więcej.
  • Halszka miesiąc temu
    Ajaj Kapitanie! Bardzom rada z Twej posługi :)

    Zdecydowanie brakuje sensowniejszych dialogów. Gdyby się na tym pochylić, całość wybrzmiała by inaczej, może nawet miała by ręce i nogi :D
    Albo tak jak mówisz- ściąć je jak choinkę na święta, bez skrupułów.

    Mam dużo do nadrobienia jako laik, może kiedyś rozkwitnę w tym temacie;)

    Czy będzie miało to sens gdy opublikuje streszczenie? Czy jednak zostawić wielką niewiadomą ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania