Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla XI

XI

Zerwałam się na równe nogi. Wiedziałam, że nie mam dużo czasu, musiałam więc działać sprawnie. Był środek nocy, który zdecydowanie pomnażał moje szanse, na wydostanie się z tego koszmaru. Dobiegłam do drzwi, ostrożnie je otworzyłam wychylając głowę na korytarz. Szybki rzut oka za siebie. Widok jego nogi wystającej zza łóżka, upewnił mnie, że może mi się udać. Dosłownie przecisnęłam się przez ogromne skrzydło. Bezszelestnie zaczęłam biec na prawo. Korytarz spowijał cichy i ciężki mrok. Jedynie latarnie umieszone wysoko co kilka metrów blado oświetlały mi drogę. Przestrzeń przede mną zdawała się nie mieć końca. Nie wiedziałam czy smak wolności czy też kamienna podłoga, po której biegłam boso przyprawiały mnie o dreszcze. Co jakiś czas mijałam drzwi takie jak „moje” ale wszystkie były zamknięte. Wciąż łudziłam się, że któreś wyprowadzą mnie z tego budynku. Dostrzegłam schody prowadzące w górę i w dół, natychmiast wybrałam ten drugi kierunek. Schodziłam bezdźwięcznie, uważnie wypatrując czy nikt nie nadchodzi. Dotarłam do rozwidlenia i musiałam sprawnie podjąć kolejną decyzje: iść korytarzem na lewo, na prawo lub podążać wciąż stopniami w dół. Znów wybrałam schody. Ale to był błąd, bo naprzeciw wyrósł właśnie jakiś goryl i wyglądał jak by zobaczył ducha. Zamarłam. Wtem dało się słyszeć potworny ryk samego diabła z najgłębszego miejsca w piekle, który niósł się echem z oddali :

- Aidoooo!!!

Oboje na moment odwróciliśmy się w kierunku, z którego właśnie uciekałam. Strach, który oplótł wszystko dookoła wywołał natychmiastową reakcję. Kark w trymiga rzucił się, usiłując mnie pochwycić. Na szczęcie byłam szybsza unikając jego rąk. W zawrotnym tempie wykonałam silny- jak na wciąż poturbowaną kobietę- zamach nogą, celując idealnie w pierś wielkoluda. Zachwiał się i poleciał w tył przetaczając przez wiele stopni, nim rozpędzone cielsko wyhamowało. Biegłam za nim. Ominęłam nieprzytomnego stawiając ostrożnie stopy. Znowu korytarz i znowu cisza, która dźwięczała złowrogo w uszach. Nieprzychylny czas wlókł się, a ja miałam wrażenie ze trzyma za fraki moją dusze i ciągnie ją po posadzce w przeciwnym kierunku. Wreszcie z daleka dostrzegłam koniec muru po lewej stronie, a zamiast niego balustradę. Wypadłam na otwartą przestrzeń i natychmiast kucnęłam. Naprzeciw grubej bariery, tuż przed wyjściem słało dwóch uzbrojonych mężczyzn. Miałam nie lada farta, gdyż byli zajęci telefonami. Na klęczka posuwałam się do przodu w przeświadczeniu, że otaczają mnie mury, bezradność i dwumetrowi psychopaci.

 

- cholera…szepnęłam do siebie- myśl Ado, myśl…co zrobił by tata- analizowałam kucając przy końcu barierki

Co by zrobił ?-to wiedziałam doskonale. Rzuciłby się na nich bez zastanowienia, wytrącając im broń i tyle. A ja co ? odwróciłam się twarzą do ściany czekając na objawienie. Nagle po lewej stronie, tuż przy podłodze, ujrzałam wystający ze ściany płaski kamień. Miałam plan. Wyjmę go. Rzucę nim odwracając uwagę jednego z nich, z drugim jakoś sobie poradzę. Chwyciłam za niewpasowany element, który próbowałam wyciągnąć. Ani drgnął. Wcisnęłam go chcąc poluzować i wtedy stało się coś dziwnego. Część ściany przesunęła się niemo, ukazując wąski korytarz. Wyłożony był zdaje się czerwonym dywanem. W tym momencie usłyszałam ponownie ryk diabła, ale tym razem już bardzo blisko.

 

- nie uciekniesz przede mną!!!

 

Nie myśląc długo ruszyłam na kolanach przez wrota, doszukując się za nimi możliwości ponownego ich zamknięcia. W pośpiechu wodziłam palcami po zimnym murze. Wreszcie znalazłam podobnie wysunięty kamień, który sprawnie wcisnęłam. Drzwi zasunęły się w ostatniej chwili, łapiąc jeszcze echo diabolicznych kroków.

Ciemność. Tylko ona mi teraz towarzyszyła. Wyprostowałam się szukając jakiegoś włącznika. Przeczesałam obie ściany sunąc na przód, ale niczego takiego nie znalazłam. Korytarz zakręcił na lewo- tego byłam pewna. Nagle zabrakło mi gruntu pod nogami i poleciałam do przodu obijając ciałem o kilkanaście stopni w dół. W duchu dziękowałam, że te schody również wyłożono dywanem, bo chyba bym już nie wstała. Z cichym jękiem powoli wstałam, doliczając kolejne siniaki na jutro, plus potłuczone kości.

„O ile dożyjesz”- zaśpiewał wredny głos w mojej głowie.

Potrząsnęłam nią chcąc by dał mi spokój. Odwróciłam się do miejsca, gdzie tliła się lekka poświata. To były dwuskrzydłowe drzwi, standardowo drewniane z metalową klamką. Cokolwiek znajdowało się za nimi było oświetlone. Głosy i cicha muzyka dobiegająca zza wrót świadczyły, że tam na pewno nie pozostanę nie zauważona. Tym razem to się nie uda. Ale co miałam do stracenia? Jestem z tych, którzy się nie cofają, tylko prą na przód. Chwyciłam za klamkę i weszłam. Moim oczom ukazał się następny korytarz. Bardzo zdobiony i niesamowity. Na ścianach wyłożono imitację kamieni szlachetnych albo prawdziwe klejnoty warte tyle, że nie umiałam bym powtórzyć ich sumy. W miejscu gdzie ściany łączyły się z sufitem lub podłogą, po obu stronach rozciągały się rażące ledowe paski. Pod nogami natomiast rozpościerał się dywan w kolorze złota.

 

-Chryste… – szepnęłam zdumiona- czy to wejście dla cesarzy?

 

Ruszyłam na wprost. Gdy wychodziłam z kolejnego zakrętu moim oczom ukazało się kilka par drewnianych wielkich drzwi. Przyłożyłam ucho do pierwszych ale nic nie słyszałam, spróbowałam nacisnąć klamkę. O dziwo z powodzeniem. Skrzydło uchyliło się, a ja ujrzałam coś czego widzieć bym nigdy nie chciała. To była sala tortur. Zamknęłam ją ruszając do kolejnych, będących naprzeciwko. Nasłuchiwałam. Panowała cisza. Otworzyłam je powoli napierając na chłodną, metalową klamkę. Kolejna, jeszcze jedna taka sama sala, z tą różnicą, że na krześle siedziała kobieta. Głowa wisiała jej do piersi, a ręce i nogi przywiązano do krzesła. W jednej dłoni wbity miała pręt, a kapiąca z niej ciecz drążyła kałużę pod stopami. Druga dłoń była nie naturalnie wygięta, co świadczyło o złamaniach. Stało tam też wiadro i leżał brudny mop. Podłoga pomimo słabego światła lśniła w soczystych, czerwonych barwach. Tuż przed jeńcem, na wielkim drewnianym stole błyszczały gwoździe i dziwne stalowe przedmioty. Kobieta nieoczekiwanie podniosła głowę. Czarne skołtunione włosy odsłoniły potwornie zmasakrowaną twarz. Spojrzała na mnie tylko jednym okiem, gdyż drugiego nie była w stanie otworzyć ze względu na opuchliznę.

- i tak wam nic nie powiem –odezwała się zmęczonym głosem.

Niespodziewanie zaczęła się śmiać jak wariatka. Zakaszlała, a z jej ust wypłynęła świeża krew. Wypluła przy tym jeden ząb i zamilkła. Głowa opadła jej z powrotem na klatkę. Zamknęłam natychmiast sale. Rozchwiana pobiegłam w stronę skąd dochodziła coraz głośniejsza muzyka. Świadomie wykorzystałam ją aby oszukać aktualnie nawiedzone i jednocześnie zdruzgotane myśli oraz szok, który palił mnie od środka. Po kilku metrach, minąwszy zakręt zobaczyłam otwarte kilka par drzwi. Za pierwszymi po prawej wydobywały się śmiechy kobiet oraz głośne sprośne melodie. Nim zdążyłam tam dotrzeć, jedna z nich wyszła na korytarz od razu mnie dostrzegając. Była ubrana jak prostytutka ale za to ekskluzywna, droga prostytutka. Brązowe, idealnie proste włosy opadały na smukłe ramiona i spory biust. Ładną buzię przyozdabiał wyrazisty, elegancki makijaż podkreślający jej orzechowe oczy.

-Nowa tu czy nowa tam? -zapytała wskazując miejsce gdzieś za mną.

Nie miałam pojęcia co ma na myśli, toteż odparłam

- i tu i tam

Zaśmiała się jak by zrozumiała coś czego ja pojąć nie mogłam. Podeszła do mnie, a ja dopiero teraz zauważyłam, że pomimo bardzo wysokich szpilek była dobre 5 cm niższa ode mnie.

- jestem Anita, chodź- pociągnęła mnie za rękę, odstawimy cię tak, że pożałuje chwili kiedy tak cię stłukł. -Swoją drogą mocno musiałaś mu zajść za skórę- kontynuowała - ale wszystkie wiemy, że oni już tak mają. Przyzwyczaisz się- uśmiechnęła się pokrzepiająco. Wygięłam sztucznie usta wtórując jej.

 

- dziewczęta!- rzekła gdy wciągnęła mnie do wielkiego strojnego pokoju - to jest… jak masz na imię?- spytała przysuwając się do mnie.

 

- Maja- odparłam natychmiast

 

- to jest Maja. Zróbmy ją tak, żeby się poślinił!- krzyknęła

Mało nie podskoczyłam na te wiwaty, ochoczo biegnących do mnie kobiet.

 

Po kilkunastu minutach znęcania się nad moimi włosami, smarowania mnie toną pudrów oraz nakazów przymierzania coraz krótszych sukienek, z których moje kształty aż błagały o wydostanie się na powierzchnie, wreszcie gotową wypuściły mnie na korytarz.

Dziewczyny zdołały zakręcić mi loki, sięgające teraz za łopatki. W lustrze widziałam mocny, przydymiony makijaż, który wydobywał szarość moich tęczówek. Na usta nałożyły krwisto czerwoną pomadkę o słodkim zapachu. Do tego ubrały w obcisłą zieloną sukienkę, ledwo zasłaniającą majtki, piersi i całą resztę. Przez ten zbyt ciasny lateks niemal nie oddychałam. Pościągały też kilka plastrów z twarzy, a otarcia oraz niektóre rany przykryły grubą warstwą pudru. „W tym szaleństwie jest metoda”-pomyślałam, ciesząc się mimo wszystko z przykrywki, obrysowując w głowie kolejny plan ucieczki. W zbyt wysokich szpilkach szłam przed siebie, głowiąc się, dokąd prowadzi ten świetlisty korytarz. Nagle, niespodziewanie natknęłam się na goryla strzegącego podwójnych drzwi. Kark wyprostował się robiąc złowieszczą minę już z daleka. Udałam, że mnie to nie rusza zmierzając na przód w samotności, bo mój chochlik właśnie kopał zawzięcie łopatą tunel za moimi plecami żeby zwiać.

 

- czego?- zapytał pogardliwym tonem

- ja do szefa

- nie ma go

- wiem – powiedziałam, jestem niespodzianką od Amona – wyparowałam gdy przypomniała mi się pewna rozmowa.

Kark zmierzył mnie od góry do dołu. Widziałam jak miotały nim przez chwile wątpliwości i nie był pewien czy może mnie wpuścić. Musiałam więc dodać mu więcej odwagi do podjęcia właściwej dla mnie decyzji.

 

- jestem tu nowa. Amon kazał mi się bardzo postarać bo jak nie to znowu oberwę, zrozum nie chce mu podpaść kolejny raz- powiedziałam twardo

Byk kiwną głową. Odsunął się otwierając mi drzwi do kolejnego labiryntu, który nazywał się korytarz. Wyglądał podobnie do poprzedniego ale tym razem na ścianach widniały jedynie błękitne połyskujące kamienie. Zrobiłam trzy kroki mijając wielkoluda, po czym szybko odwróciłam się dodając:

 

- pamiętaj, że to niespodzianka!

Przyłożyłam palec do ust dając mu do myślenia by się nie wygadał

 

- które drzwi?

- ostatnie po prawej

Kiwną głową na zgodę i zamknął za sobą ciężkie wrota prowadzące do siedziby samego diabła. Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze z płuc. Szłam znowu przed siebie afirmując aby już żaden ochroniarz nie wyrósł mi na drodze. Idąc słyszałam coraz głośniejsze rozmowy oraz śmiechy zdaje się pijanych mężczyzn. Spostrzegłam uchylone drzwi po lewej stronie. Przez niewielką szparę zerknęłam do środka jak rasowy szpieg. Kilku kolesi grało w karty przy zielonym stole. Palili przy tym śmierdzące cygara i popijali bimber, który od razu uderzył w moje nozdrza. Dwaj mężczyźni w rogu kłócili się wyrywając sobie prostytutkę, ale ona zdawała się tym nie przejmować, wręcz była rozanielona. Trzech innych siedziało na podłodze przy szklanej ławie, na której układali biały proszek w proste linie. Jeszcze inni obserwowali tańczącą na róże pijaną półnagą blondynkę, wtórując jej „wdziękom”. Przełknęłam ślinę po czym ruszyłam dalej w poszukiwaniu ostatnich drzwi. Wreszcie je odnalazłam, wpadłam do środka rozglądając się nie wiem za czym. Wielkie, drewniane, lakierowane czarne biurko stało po lewej stronie tuż przy regałach, ciągnących się pod sam sufit. Półki uginały się niemal pod stosem dokumentów. Większość z nich umieszczona została w czarnych segregatorach. Grube, ciężkie zasłony wisiały od samego nieba, kładąc się na podłodze i nie dziwne, że również były w kolorze czerni. W prawym kącie tuz za drzwiami znajdował się błękitny narożnik. Obeszłam ekskluzywne biurko stając przed oknem. Z radością stwierdziłam, że gabinet jest na parterze. „Wystarczy tylko że otworze okno i…” Nagle usłyszałam znajomy krzyk i towarzyszące mu ciężkie kroki.

Następne częściNilla XII Nilla XIII Nilla XIV

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania