Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Nilla XIII
XIII
- obudź się – usłyszałam delikatny głos
- hmm…?- wymamrotałam z zamkniętymi powiekami
- jest południe musisz coś zjeść
- nie chce – odparłam strasznie zmęczona
- musisz
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam ten sam gabinet co wczoraj. Powoli obrazy docierały do mojej głowy, a w raz z nimi ten o duszeniu. Spanikowana szybko złapałam się odruchowo za szyję wstrzymując oddech.
- ogarnij się – powiedział oschle Alfa
Spojrzałam na swoją dłoń, która miała świeży bandaż oraz podpiętą kroplówkę. Przetarłam czoło i zatrzymałam się na zaklejonym łuku brwiowym. Zmarszczyłam twarz, jednak bólu nie czułam. Domyśliłam się, że lekarz dodał środki przeciwbólowe do NaCl. Wzięłam ciężki oddech czując poturbowane żebra i usiadłam na kanapie. Zauważyłam obok siebie tacę pełną jedzenia oraz parująca herbatę, niosąca boską woń maliny. Chwyciłam za kubek i duszkiem wypiłam od razu całość nie zważając na jej temperaturę. Alfa siedział przy mnie spoglądając spokojnym wzrokiem. W milczeniu zjadłam śniadanie nie zerkając na niego ani razu. Kończąc rogalika, nagle ostatni kęs stanął mi w gardle, gdy przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa: „za pięć dni rozłożysz dla mnie nogi!”. Zemdliło mnie i wyplułam to co miałam w buzi.
- co ci jest?!- zapytał zły
- przejadłam się
Na szczęście nie drążył tematu. Wstał i otworzył szafę.
-Tu są ubrania a także buty dla Ciebie, nie waż się wychodzić w tym na korytarz. – rozkazał władczo wskazując na moją zieloną sukienkę, którą w dalszym ciągu miałam na sobie. Odruchowo pociągnęłam głęboki dekolt do góry, który mimo szarpnięcia nie drgnął ani trochę. -W łazience masz wszystko co ci potrzeba.
- łazience?- powtórzyłam
Podszedł do okna i przesunął prawą zasłonę wskazując ukryte drzwi na ścianie.
„cholera”- pomyślałam- „taka okazja!”
-pójdę teraz cos załatwić, a ty zajmij się sobą. Wrócę za godzinę.
Kiwnęłam głową. Wyszedł zostawiając mi oczywistą opcje wyjścia przez okno. Właśnie się podnosiłam z zamiarem wcielenia mojego planu w życie, gdy nagle wychylił się zza drzwi i dodał:
- nawet o tym nie myśl, wykręciłem klamki. W łazience też.
Zamknął za sobą skrzydło zostawiając mnie sam na sam z moją frustracją . Odpięłam kroplówkę, która prawie się skończyła i ruszyłam do ukrytego pomieszczenia by się ogarnąć. Po 40 minutach byłam gotowa, ubrana w żółty top, zwykłe jeansy oraz trampki. Nie zamierzałam jednak siedzieć bezczynnie czekając na jaśnie księcia. Postanowiłam rozejrzeć się po gabinecie. Wzięłam do ręki jeden z czarnych segregatorów i zaczęłam przeglądać. Były w nim faktury na ogromne kwoty. Dotyczyły nieruchomości w Gdańsku. Odłożyłam. Sięgnęłam po następny. Tym razem była to dokumentacja spedycji z Turcji. Nudy. Włożyłam go z powrotem na miejsce. Usiadłam na skórzanym wielkim obrotowym fotelu. Podjechałam bliżej biurka. Zaczęłam szperać po szufladach, jednak nie było w nich nic ciekawego. Sięgnęłam do ostatniej ale była zamknięta. „Standardowo”- pomyślałam – „jak na brudne interesy przystało”. Zaczęłam szukać klucza. Palcami dotykałam każdy szczegół drewnianego mebla, jednak nic nie wyczułam.
- skończyłaś ?!- zapytał zirytowany głos w drzwiach gdy ja klęczałam na podłodze za biurkiem. Wychyliłam się i spojrzałam zaskoczona, jakim znowu cudem on się tu teleportował.
- Tak. I niestety stwierdzam, że gabinet masz do dupy.
Wstałam i otrzepałam ręce z niewidocznego brudu. Mijając go w drzwiach zatrzymałam się, mówiąc nad wyraz znudzona:
- idziemy?
Kąciki ust mu drgnęły. Ja natomiast twardo robiłam minę obojętnej dziewuchy, tak aby skutecznie zdusić w zalążku jego grzeszne myśli, które wypełzały- jedna po drugiej- na piekielnie przystojnych rysach. Ruszyłam w drogę powrotną. Słyszałam jak stąpa tuż za mną. Był niczym obronny rottweiler, napalony ogier i radosny jak pieprzony skowronek. Nie musiałam widzieć jego twarzy. Wystarczyło, że na plecach czułam gorący oddech.
„Boże dopomóż!” – pomyślałam -„ abym go zabiła szybko i po cichu”- dodałam w duchu. Zrównałam się z drzwiami, które jeszcze wczoraj były uchylone, a za którymi można było oglądać Sodomę i Gomorę. Teraz było tam cicho jak makiem zasiał. Naprzeciw nas nagle wyłonił się ochroniarz z wielkim karabinem. Miał podbite oko, siny nos, rozciętą wargę i wyglądał jak by go ktoś twarzą ciągnął po asfalcie. Z trudem poznałam faceta, którego wczoraj wychujałam aby się tu dostać.
- szefie- powiedział, dyskretnie spoglądając na mnie, jakby obleciał go strach
- mów ?- zapytał zza moich pleców Alfa
- przyjechał towar. Trzeba tylko pokwitować czystość
Alfa zerknął na zegarek, a ja dopiero teraz zauważyłam poobdzieraną skórę do krwi na jego knykciach.
- są przed czasem
- tak, ale bardzo im zależało żeby zdążyć- skinął tamten tłumacząc pokątnie dostawców
- dobra, pilnuj jej, zaraz wrócę
Kark kiwnął głową jak szkolony żołnierz. Spojrzał na mnie i poprawił karabin jakby podejrzewał, że w każdej chwili mogę rzucić się na niego lub zwiać. Gdy despota zniknął, od razu ruszyłam przed siebie.
- stój- rozkazał goryl
Olałam komendę i zrobiłam jeszcze dwa kroki. Poczułam szarpnięcie za ramie, aż mną okręciło
- powiedziałem stój!- krzyknął
- co ty taki zestresowany?- odburknęłam masując obolałe miejsce. W tym czasie mój rozum już zacierał ręce.
- masz tu czekać!- wydał polecenie jak psu
- no i będę, chciałam się tylko przywitać z dziewczynami- odparłam robiąc niewinną minę. Poza tym bolą mnie nogi i słabo się czuje - kłamałam jak z nut - musze usiąść, a tu nie widzę krzeseł- wskazałam na pusty korytarz. -Alfie nie spodobało by się gdyby usłyszał, żę mnie szarpiesz i karzesz stać mimo, że zaczyna mi się kręcić w głowie- dodałam łapiąc się za czoło, udając perfekcyjnie chorą męczennice.
Byk stał i rozważał co ma zrobić, zacisnął usta w wąską linie ponownie poprawiając uchwyt broni. W końcu skinął głową abym szła dalej przed siebie. Tak też zrobiłam, a na mojej twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech którego nie widział.
- na lewo – powiedział gdy zrównaliśmy się z dokładnie tymi drzwiami do których chciałam wejść. Otworzyłam je. Zobaczyłam skacowane dziewczyny, z rozmazanym makijażem, potarganymi włosami w podartych sukienkach. Niektóre spały na krzesłach przy wielkim blacie z lustrami, gdzie walały się kosmetyki, szczotki i coś czego potrzebowałam, inne pochrapywały na kanapie po przeciwnej stronie. Jedna paliła papierosa przy uchylonym oknie, a gdy się odwróciła w moja stronę zauważyłam, że ma podbite oko i złowieszczą minę skierowaną wprost na mnie. W tej właśnie chwili z prawej strony z łazienki wyszły dwie kolejne- nagie -prostytutki rozmawiając ochrypłym głosem. W momencie zamilkły i stanęły jak wryte na mój widok. Narzuciły niedbale na siebie ręcznik oraz króciutki satynowy szlafrok. Cisza która nastała zdecydowanie nie grała na moją korzyść.
- cześć dziewczyny – zaczęłam rozanielone przywitanie. Wiedziałam, że nie mogę za bardzo dać dojść im do słowa, wiec szybko kontynuowałam. - słuchajcie szłam korytarzem i pomyślałam że do was zajrzę, strasznie tu gorąco, a ja nie mam nic do picia. Dostanę szklankę wody?- uśmiechnęłam się sztucznie
Na moje słowa jedna ze śpiących przy blacie dziewczyn ocknęła się, zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem i podeszła do okna zapalić. „-Bingo! przebiegła Ado.. bingo!”- tańczył break dance’a mój rozum. Szybko usiadłam na jej miejscu. W miedzy czasie brunetka ubrana w szlafrok ruszyła z pustą szklanką do łazienki.
Kark stojący w drzwiach nie spuszczał ze mnie wzroku jakby dostał zeza. Macie może coś przeciwbólowego?- strasznie rozbolała mnie głowa- jęczałam, na co blondynka z podbitym okiem gwałtownie się odwróciła w moją stronę i zaczęła ciskać we mnie gromami. Rozumiałam aluzje ale ja ich tu nie sprowadziłam i nie kazałam się kurwić, więc to że ją pobili i łeb ją napierdala to nie moja broszka. Jedna z brunetek niechętnie wstała z kanapy i zaczęła grzebać w szafce tuż obok. Położyłam rękę na blat. Już chciała podać mi tabletki ale ją powstrzymałam gestem uniesionej dłoni.
-poczekaj- powiedziałam nagle, zaczynając najważniejszą scenę- nie wiem co to za pigułki, pokarz najpierw jemu. Wezmę je tylko wtedy jeśli on się zgodzi- wskazałam na karka, który stał niczym pieprzony taran w drzwiach. Dziewczyna bez zająknięcia podeszła do mężczyzny i podała mu blister. Goryl spojrzał na mnie podejrzliwie zanim schylił głowę w kierunku pigułek. „-Teraz!”- krzyknął rozum. Wsunęłam do kosmetyczki szybko i dyskretnie leżący na blacie telefon, który od razu rzucił mi się w oczy gdy tylko tu weszłam. Facet spojrzał na mnie, a ja pięknie się uśmiechnęłam. Kiwnął głową i w tej chwili dostałam szklankę do ręki.
- kranówka?- powiedziałam sztucznie zawiedziona. Dziewczyna uniosła brwi ze zdziwienia. Po jej minie odgadłam, ze gdyby nie ochroniarz stojący za jej plecami chlusnęła by mi tą woda w twarz. - Niestety nie mogę pić wody z kranu – ciągnęłam cyrk, udając rozczarowaną. -No cóż wypije w pokoju. Wstałam z krzesła, a wielkolud wyprostował się. – aaaa… dziewczyny…-udałam ze coś mi zaświtało- mogę pożyczyć kilka kosmetyków?
- bierz co chcesz.- odparła oschle blondynka gasząc papierosa. Wszystkie wiedziałyśmy, że to jej „bierz co chcesz” miało niedopowiedziane na końcu „ i wypierdalaj”
- dzięki!- słodko uradowana, wrzuciłam jak najwięcej drogich pierdół do sporej saszetki, ledwie ją domykając. – do zobaczenia- wyszczebiotałam.
Nie czekając na ich odpowiedz, podeszłam do goryla i wyjęłam mu blister z ręki
- wezmę to - odparłam, po czym gdy przesunął swoje dwumetrowe cielsko wyminęłam go i wpadłam na czyjś tors.
- co tu robisz?!- warknął od razu
Pomachałam mu przed nosem blistrem. Rzucił okiem i spojrzał zaraz na kosmetyczkę, którą trzymałam w ręce. Musiałam natychmiast zrobić pierwszy krok, bo zrobiło się niebezpiecznie.
- no co? to tylko kosmetyki- powiedziałam z udawanym oburzeniem i otworzyłam zamek. Wstrzymałam powietrze i obserwowałam twarz Alfy, który zerkał na niemal wypadające opakowania. Podniósł wzrok na karka, a ten skinął mu głową.
- idziemy – powiedział jak zwykle oschłym tonem. Po drodze, powoli i po cichu wypuszczałam nagromadzone powietrze w płucach. Ochroniarz został na swoim posterunku, a my w ciszy przemierzaliśmy korytarze. Tyle tylko, że nie miałam pojęcia dokąd zmierzaliśmy. Byłam pewna, że nie uciekałam tą drogą. Po jakiś 10 minutach stanęłam przed drzwiami, które znajdowały się z prawej strony. Alfa pchnął je i puścił mnie przodem. Mój mózg zakodował, że wróciliśmy od drugiej strony, co potwierdziło teorie, że ten budynek to istny labirynt. Owy pokój więzienny był jak zwykle nienaganny. Łózko perfekcyjnie zaścielone, na podłodze nie było śladu po połamanej suszarce, a na dywanie nie przebijała się żadna kropla krwi. Pomieszczenie wyglądało jakby nikt w nim nigdy nie mieszkał. Położyłam tabletki na komodzie i z kosmetyczką udałam się w stronę łazienki.
- poczekaj- zatrzymał mnie Alfa a ja zamarłam w duchu.
- co chcesz, muszę do łazienki- odparłam chamsko próbując nie wpaść w panikę
Alfa skrócił gwałtownie dystans chwycił za moja kosmetyczkę i poczułam jak czas się zatrzymał.
„Jak nic ubrudzi sobie dzisiaj ręce twoją krwią…”- wyszeptał przestraszony mózg kurcząc się w ciemnym kącie, zakrywając twarz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania