Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla XVII

XVII

- próbowałem po dobroci! …zostały ci trzy dni!- warknął nabuzowany do granic możliwości, schował pistolet po czym dziko ryknął - kurwa!!!

Nie wiem kiedy uderzył pięścią w wielką komodę, która od razu chrupnęła pod wpływem jego potężnego ciosu. Podszedł do drzwi, otworzył je pospiesznie wydając komendę:

- Borskiego !

Zatrzasnął z hukiem skrzydło, klapnął na łózko przecierając czerwoną twarz. Wreszcie głośno odetchnął wypuszczając resztki powietrza i nerwów z płuc. Po chwili do pokoju wszedł doktor w białym fartuchu ze swoją torba. Od razu skierował się w moja stronę nie zadając zbędnych pytań.

- Żebra- powiedział Alfa gapiąc się beznamiętnie w podłogę - i wytrzyj jej twarz.

 

Zanim się zorientowałam o co chodzi, na moim ręczniku dostrzegłam świeże krople krwi. Zaraz potem poczułam pieczenie na łuku brwiowym i wardze. Chciałam dotknąć rany palcami ale lekarz złapał za mój nadgarstek mówiąc spokojnie lecz stanowczo:

 

- zostaw, zakazisz.

 

Odpuściłam. Schyliłam wzrok w dół nie patrząc już na żadnego z mężczyzn. W głowie oprócz szumów miałam totalna pustkę. Cierpiałam fizycznie oraz psychicznie w milczeniu. Czy może być jeszcze gorzej? Człowiek w białym fartuchu przemył mi twarz i nakleił plaster na łuk brwiowy. Odwrócił się w stronę tego brutala.

 

- trzeba zrobić prześwietlenie klatki, obawiam się o złamania.

- rób co musisz- skwitował oprawca wyprany z sumienia.

- wstaniesz?- zwrócił się do mnie lekarz.

Kiwnęłam potwierdzająco. Ujął mnie pod ramię. Szliśmy korytarzem na prawo i skręciliśmy zdaje się w 5 lub 6 drzwi licząc od moich. Zapalił rażące mocne światło. Weszłam do pokoju, które przypominało gabinet zabiegowy. Na środku znajdowało się łózko, możliwe że do operacji. Nad nim wisiała wielka okrągła lapa. Pomieszczenie było spore i zostało od góry do dołu wyłożone śnieżnobiałymi płytkami. Mnóstwo jasnych blatów z szafkami okalających całe ściany oraz różnych sprzętów medycznych wskazywało, że to zdecydowanie tutaj trafiają te gorsze przypadki. A dziś jednym z nich jestem niewątpliwie ja. Skręciliśmy na lewo we wnękę. Lekarz otworzył tym razem białe metalowe drzwi.

-Stań tutaj przy rentgenie. – wskazał na płaskie urządzenie przy ścianie.

- odwróć się tyłem i zsuń ręcznik, owiń go wokół bioder.

Zrobiłam jak kazał. Przywarłam nagimi piersiami do nowoczesnego, zimnego urządzenia.

- a teraz postaraj się nie ruszyć i wstrzymaj oddech na chwilę.

- dobrze – odparłam ze stoickim spokojem, po mimo, że spod ziemi wykopywały się już ogromne pokłady mojego groźnego buntu.

Lekarz opuścił pomieszczenie zostawiając mnie samą. Szybki rzut oka na prawo, pozwolił mi dostrzec, że nie ma tu okna, przez które mogłabym wyskoczyć nie zważając jak długo bym spadała. W pobliżu nie leżało też nic co nadało by się za broń by zabić ich albo choćby siebie.

Procedura prześwietlenia, trwała dosłownie chwilę. Nim skończyłam rozmyślać o swojej śmierci, usłyszałam za plecami otwierające się drzwi

- już po wszystkim

- mam inne zdanie w tej kwestii- powiedziałam oschle z trudem podciągając ręcznik.

 

Mężczyzna puścił mimo uszu uwagę. Ujął mnie znów pod rękę wracając do pierwszego pomieszczenia. Zaprowadził w miejsce gdzie mogłam usiąść, a sam zajął fotel za biurkiem, stukając już coś na komputerze. Wziął głęboki oddech i jeszcze głośniej wypuścił powietrze.

- pęknięte trzy żebra- zakomunikował - dwa już były zagojone.

 

Słyszałam co do mnie mówi, ale nie słuchałam. Zapatrzyłam się właśnie na przyrządy chirurgiczne leżące na metalowym wózku, które krzyczały do mnie nieodpartą pokusą.

- nie wątpliwie jesteś jedną z nas, taka regeneracja nie była by możliwa dla przeciętnego człowieka, na pewno zdajesz sobie z tego sprawę.

- pęknięte?- zapytałam kierując wzrok na niego - Mówił pan wcześniej, że były potłuczone

- bo wcześniej nie mogłem być z tobą całkiem szczery

- a teraz pan może?

- nie jestem upoważniony

 

Ręka o nazwie bunt wydostała się na powierzchnie spod grobu, a zaraz za nią przerażająca trupia głowa, która w końcu zaczerpnęła głośnego oddechu. Zerwałam się na równe nogi przemierzając chwiejnie ale szybko pomieszczenie i stanęłam na przeciwległej ścianie. Po lewej stronie miałam doktora oraz jego biurko, po prawej srebrne cudo na kółkach. Na wprost mnie znajdowały się drzwi wyjściowe okute białym zdaje się metalem.

 

- mam gdzieś wasze upoważnienia! I mam tego dość! Chce stąd w końcu wyjść!- krzyczałam mimo rozdzierającego bólu w klatce

- uspokój się- powiedział niesamowicie wkurwiająco spokojnie.

- bo co mi zrobisz?!- krzyczałam jak opętana

- on nic ale ja już cos wymyślę!- warknął Alfa stojący w drzwiach

 

Lekarz gwałtownie wstał spoglądając na byka z przerażeniem.

 

- daj spokój, załatwię to- próbował przekonywać mówiąc spanikowanym tonem.

Uniósł przy tym jedną rękę w powietrze, by przystopować jego zapędy

 

- idźcie do diabła wszyscy!- krzyknęłam w momencie gdy rzuciłam się w stronę metalowego wózka, na którym leżały ostre i tępe narzędzia.

Chwyciłam jedno z nich nim Alfa do mnie dobiegł.

- nie zbliżaj się ty pojebany despoto!- huknęłam czując adrenalinę w żyłach i rozrywanie w klatce.

-Aido… - powiedział wydając stanowcze ostrzeżenie

-nie nazywaj mnie tak! – wrzasnęłam owładnięta obojętnością na własne życie.

 

Uniosłam w jego kierunku jeszcze wyżej coś, co przypominało śrubokręt. Próbował trzymać nerwy na wodzy, ale nie bardzo mu to wychodziło. Powieka mu drgała, a klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała.

 

-Alfa…-lekarz zwrócił się ostrożnie, do coraz bardziej rozjuszonego, potężnego mężczyzny. W jego tonie dało się słyszeć coś na znak ostrzeżenia ale przed czym...? przede mną czy przed nim? Despota spojrzał w zwolnionym tempie na doktora. Przechylił powoli głowę na bok, uśmiechając się jak by był niespełna rozumu.

 

- nie!- krzyknął lekarz.

 

Drgnęłam wytrącona ze skupienia kierując natychmiast wzrok w stronę przestraszonego mężczyzny. To był moment. Wielkolud rzucił się powalając mnie na podłogę, przygniatając swoim ciężarem. W Sali rozległ się wielki huk upadających ciał, łamanych kości oraz przewróconego wózka, z którego spadały stalowe narzędzia rozbryzgując się wokoło. Nie mogłam złapać oddechu. Wytrącono mi przedmiot z dłoni i natychmiast zaczęłam się zachłystywać bolesnym powietrzem. Oczy wyszły mi na wierzch i nie wiedziałam w tej chwili co się dzieje.

- coś ty zrobił…- usłyszałam rozpaczliwy głos lekarza ale nie wiedziałam skąd dobiega.

W momencie gdy olbrzym zszedł ze mnie zaciągnęłam się łapczywie tlenem. Ból jaki przeszył mi klatkę piersiową był potworny. Skuliłam się do pozycji embrionalnej próbując szukać od niego ucieczki. Trzęsłam się niekontrolowanie. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Paliło mnie tak bardzo, że miałam wrażenie iż za chwilę skonam w męczarniach, dusząc się. Na domiar złego zaczęłam kaszleć krwią opluwając całą podłogę wokół. Alfa kucnął nade mną i powiedział pełen pogardy:

 

- prędzej cię stąd wyniosą martwą niż dam ci odejść

 

Nagle pod ręką poczułam jakiś metalowy przedmiot przypominający nożyczki, chwyciłam go niepostrzeżenie. Adrenalina zabłysła na mikrosekundę w moich żyłach. Z jej pomocą spięłam resztkami sił konający organizm. Jednym gwałtownym ruchem poderwałam się do mojego oprawcy i wbiłam mu metal w klatkę, z której niemal od razu krew polała się po mojej dłoni.

- więc wyniosą nas razem! – krzyknęłam.

 

Upadłam, a świat stał się jednym ciemnym mrokiem, takim jak jego oczy i dusza.

Następne częściNIlla XVIII Nilla XIX Nilla XX

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania