Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Nilla VIII a
VIII
W tej zadumie nie spostrzegłam nawet kiedy zjawił się doktor. Wziął mnie pod rękę abym wstała. Zrobiłam to bez namysłu gapiąc się na niego jak na obcego.
- Nie patrz tak na mnie- odrzekł, a ja oprzytomniałam.
- Co…? -wyjąkałam odrętwiała
- Widzę, że coś cię dręczy.
- Mówi pan o tym maratonie w mojej głowie?
- Niech będzie, maratonie. Usiądź w fotelu, Matylda zmieni posłanie -odparł i stanął przy białej firance
Po chwili patrzyłam jak pulchniejsza, niemal mojego wzrostu kobieta zmienia całą pościel, mimo, że nie było takiej konieczności. Wystarczyło by dać nową poduszkę i po sprawie.
- Czy wszyscy którzy tu mieszkają są tacy wysocy?- zadałam chyba głupie pytanie
- Oczywiście – odparł ku mojemu zaskoczeniu z powagą doktor, patrząc gdzieś za okno.
- Czy to przypadek?
- Na tym świecie nie ma przypadków moja droga, wszystko jest zapisane gdzieś tam na górze
- Jest pan wierzący?
- A ty nie ?- zapytał z uśmiechem
- Chyba jestem- odparłam z nuta niepewności nie wiedzieć dlaczego
- Bóg stworzył cały świat, nas jak i przyrodę. W przyrodzie musi być zachowana równowaga, a żeby tak było, każdy osobnik musi walczyć o przetrwanie.
Po tych słowach zapadła martwa cisza. Patrzyłam na doktora, który wypowiedział te oczywistości z takim przekonaniem jak by cytował samą Ewangelię. Mężczyzna był mocno przy tym zamyślony, a ja nie rozumiałam dlaczego. Co takiego ważnego dzieje się wokół mnie, że tego nie dostrzegam? O co im wszystkim chodzi? Jakie mają plany wobec mnie? Chcą okupu?- moja matka nic nie ma, a nawet jeśliby miała, to wątpię żeby chciała z powrotem taką córkę. Pewnie wolałaby żeby mnie odstrzelili jak kaczkę by niemieć ze mną już nic wspólnego- a szczególnie problemów. Patrzyłam na lekarza, który był mi nieznany. Niby obcy ale zajmuje się mną nadzwyczaj skrupulatnie. Dlaczego tak dba o mnie? Czy ja mam coś co należy do nich? To nie możliwe… bo nawet nie mam własnego mieszkania. Czego zatem chcą ode mnie i kim tak naprawdę są te wielkie bestie w ludzkiej skórze? Czy są gotowe na pozbycie się mnie w każdej chwili?
- Gotowe- odparła miłym, serdecznym głosem pielęgniarka.
Odwróciłam się gwałtownie w jej stronę kobiety, której jedno słowo wytrąciło mnie z zamyślenia. Pomimo serdecznego oddźwięku wychodzącego z jej ust, ja odebrałam je z lekką trwogą.
- Dziękuję - skinęłam uśmiechając się wymuszająco.
Doktor ujął mnie kurczowo pod rękę i pomógł dojść do łózka jakbym była kaleką, a może jego skarbem? Nasunął stetoskop na uszy po czym nasłuchiwał bicia mojego serca po raz kolejny dzisiaj. Gdy ściągnął słuchawki spytałam w żartach:
- Nadal bije?
Lekarz przyjął nieco zbyt poważną minę ale zaraz się rozpromienił i odrzekł:
- Bije i to mocno, a to wspaniała wiadomość. Jedna z lepszych jakie mogę usłyszeć. Połóż się, już zbyt długo zwlekamy z podłączeniem.
- Nie chce kroplówki
- Nie? -zdziwił się lekarz -cóż mogę dać ci przeciwbólowe, ale o nawodnie musisz sama zadbać. Jeśli obiecasz brać tabletki i wypijać właściwą ilość wody to mogę pójść na taki układ
- Dobrze -przytaknęłam, udając bezproblemową pacjętkę
Lekarz podłączył mi dwa kable od aparatury i wyszedł mówiąc, że za chwile wróci. Leżałam jak potulny baranek gapiąc się w bardzo wysoki sufit. W zasadzie wszystko tu było wielkie: ościeżnice na dwa i pół metra, przestronny prysznic, kolosalny materac. Wszystkie meble nie wątpliwie robione były na zamówienie. Na ogromnym łóżku zmieściło by się ze czterech chłopów ich rozmiarów. „To jakiś kult wielkich ludzi i rzeczy czy jak?”- pomyślałam po cichu parskając
- Co cię tak bawi?- usłyszałam
Podniosłam głowę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że musi mieć specjalny dar cichego poruszania się. Taki wielki, a nigdy nie słyszę gdy się zbliża. Jak on to robi? Zmrużyłam oczy w geście nie miłego przywitania.
- Dlaczego nazwałeś mnie Aido?
- Bo tak masz na imię
- Ada – tak mam na imię
- Aido – powtórzył jak zacięta płyta
Zmarszczyłam brwi. Byłam pewna, że robi to celowo by mnie sprowokować, więc odpuściłam. Na myśl o ojcu wpadło mi do głowy oczywiste pytanie
- Kto leży w trumnie mojego taty, skoro to nie on… twoim zdaniem?
- Moim i moich najlepszych genetyków- poprawił mnie natychmiast.
Milczałam czekając aż odpowie. Wielkolud stał zamyślony gapiąc się w podłogę, nie mrugnąwszy przy tym ani razu. Miał nieobecny wyraz twarzy, jakby filmy z przeszłości odtwarzały się w jego głowie, a on utkwiony w tym wehikule dokładnie je śledził. Po długiej nieobecności w końcu oprzytomniał. Uniósł wzrok spoglądając wprost na mnie.
- Nikt ważny- usłyszałam
- Czyli co? ktoś włożył tam bezdomnego?
Słysząc to pytanie Alfa spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a cała jego twarz napięła się.
- Nie. Ktoś włożył tam człowieka którego kiedyś znałem i wierz mi, nigdy nie był bezdomny!- odparł wpieniony
„Może ten człowiek był mu bliski…”-pomyślałam
„A może był to jego wróg?”- podpowiedziała zaraz druga półkula mózgu.
Alfa zadarł wysoko głowę patrząc na mnie wściekły. Tryskał jednocześnie pogardą, jakbym co najmniej to ja dopuściła się tej zbrodni.
- Nie ma to już znaczenia, teraz najważniejsze żebym dopadł tego skurwiela!- powiedział z odrazą w głosie
-Czego ty właściwie od niego chcesz?!- krzyknęłam oburzona, bo już nie wytrzymałam ponownego obrażania mojego ojca.
- Oprócz tego że mi wisi 5 baniek, okłamał mnie i wyprowadził nas wszystkich w pole, co groziło destrukcją rodu- chcę jego prawdziwej śmierci! - syknął wściekle – i tym razem dopilnuję, żeby to on leżał w trumnie!- walną otwartą dłonią w ścianę
-Jesteś pojebany! -wrzasnęłam, a monitor zaczął pikać
Na ten dźwięk wielki facet spojrzał jakby od niechcenia na wykres.
- W życiu każdy ma swoją role do odegrania, on swoją spierdolił. W moim klanie, każdy zna swoje miejsce, a ja skrupulatnie tego pilnuje. Raz mu się udało ale drugi raz się nie wywinie, skończę to co zacząłem 14 lat temu.
- Jaką role? Jakie miejsce? o czym ty pieprzysz?- zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Ty też dostaniesz swoją rolę i będziesz miała odpowiednią pozycję, ale najpierw trzeba cię nauczyć jak funkcjonuje ten system, jak funkcjonuje moja Rodzina. Wielkie wyzwanie przed tobą- powiedział niczym sam pierdolony król, dzierżąc tron nad całą Europą
- Wielkie to ty masz ego!
- Chcesz wiedzieć co jeszcze mam wielkie?- zapytał mrużąc przebiegle oczy
Wzdrygnęłam się i zapadłam głębiej w materac, nie odpowiadając już nic. Serce zaczęło bieg ale czy aby na pewno z przestrachu? Wielkolud spojrzał na monitor, uniósł kącik ust w pół uśmiechu zapewniając sobie tryumf. Leżąc modliłam się w duchu, żeby doktor już przyszedł bo zdecydowanie podejrzanie długo się spóźniał. Zamknęłam oczy z myślą, że gdy je otworze jego już nie będzie. Policzyłam do dziesięciu po czym otworzyłam szybko powieki. Stał nade mną wciskając się czarnym spojrzeniem, a ja miałam wrażenie, że właśnie wypala mi dziury w twarzy.
- Czemu się tak gapisz?- odburknęłam chcąc by sobie poszedł jak najszybciej
- Wiesz dlaczego…- powiedział ochryple
- Zaraz przyjdzie tu doktor
- Będzie kiedy ja o tym zadecyduje
- Nie wpuścisz do mnie lekarza? – spytałam oburzonym tonem
- A źle się czujesz?
- Patrząc na ciebie coraz gorzej
- Proszę , proszę… jaka wygadana, temperament z całą pewnością po tatusiu
- A ty taki wkurwiający po kim?!
Zaśmiał się głębokim głosem i odparł z nieskrywaną dumą:
- Z pewnością po przodkach
Podszedł bliżej. Nachylił się, a jego mina znów gwałtownie uległa zmianie. Zaczął bez pozwolenia przesuwać palcami po moich włosach. Milczałam nie chcąc go prowokować gdy był tak blisko. Nagle zaprzestał zabawy.
-Co dzisiaj jadłaś?
- A ty co ? moja matka?
- Nie zaczynaj!- zagroził
Próbowałam go ignorować wpatrując się w sufit ale szybko zasłonił mi ten jakże przejmujący widok, pochylając się na de mną.
- To co przyniosła Matylda!- burknęłam w nadziei że się odczepi.
- Czyli? konkretnie.
- Ty tak na poważnie?
- Aido ja zawsze jestem poważny
- Czasami mógłbyś odpuścić wiesz?
Wstał, podszedł do okna i zapatrzył się, a ja nawet nie miałam pojęcia co się znajduje się za tą szybą.
- wiem…- przyznał w końcu, - ale nie potrafię
Milczałam na ustach jednak nie w głowie, tam jedna myśl doganiała następną i tak kolejna i kolejna. Poczułam lekkie zawroty głowy oraz silną boleść w żebrach. Cicho jęknęłam łapiąc się za obolałe kości. Alfa podszedł do mnie wyciągając z kieszeni wielkie pigułki. Nie pytając co to za tabletki, szybko połknęłam jedną popijając wodą.
- czy ktoś cię szkolił?-wypalił nagle
Skrzywiłam się ponownie na ból, który coraz bardziej rozchodził się po moim ciele dając znać, że każda najmniejsza komórka jest w fatalnym stanie. „Chryste…jak to boli! Powinnam leżeć w szpitalu. Co oni mi zrobili? Potrzebuje pomocy specjalistów, nie ich podejrzanych metod” – pomyślałam skręcając się.
- tak, życie- burknęłam i głośno syknęłam
-pytam poważnie, przestań drwić!- upomniał mnie
- ojciec gdy byłam mała, później wpadłam w nieciekawe towarzystwo, które umiało się bić…w przeciwieństwie do twoich chłopców – dodałam kąśliwie
- jesteś bardzo odporna na ból – odparł lekceważąc moją docinkę
- no i? to jakaś wada? każdy ma inny organizm- znów syknęłam zamykając oczy
- zaraz zadziała
Wielka fala bólu przetaczała się przeze mnie uderzając z siłą huraganu najmocniej po żebrach, później w głowę, a na końcu po wszystkich mięśniach oraz kościach. Zacisnęłam pięści na kołdrze.
- twoja matka nie ma rudych włosów
- nie- przytaknęłam
- wiesz, że kobieta którą nazywasz matką nie urodziła cię
- wiem- odparłam i odwróciłam wzrok
- co wiesz o swojej biologicznej matce?
Odetchnęłam w końcu z ulgą, czując że leki zaczynają dziać. Tylko dlaczego tak szybko?? Co on mi podał? To raczej nie był zwykły ketonal... Zmarszczyłam brwi na nieme zapytania pojawiające się w mojej głowie. Alfa stał niewzruszony patrząc srogo, oczekując natychmiast mojej odpowiedzi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania