Tkaczka - Część 15 Mroźnej nocy w lesie…

Ote biegła jak szalona.

Jakby goniła ją sama bogini śmierci z hordą fanatycznych wyznawczyń i usłużnych kochanek.

Fae podążał za nią w pewnej odległości. Zastanawiała się czy osłania tyły, czy po prostu planuje zniknąć niepostrzeżenie, gdy czarownice zaatakują. Nie, żeby jej zależało przesadnie na pomocy Ducha, ale nie wiedziała w gruncie rzeczy, jak się zachowa przy konfrontacji.

 

Najważniejsze teraz było dotarcie do granicy tych przeklętych borów. Czuła żal, że pokochała surowe, bezkresne krainy niczym własny dom, a teraz musiała uciekać. Przyzwyczaiła się do wolności, którą w nim zaznawała. Do pewności, że choć to pan wymagający i okrutny, to jednak dający wiele w zamian.

 

Odkąd ujrzała we śnie przebudzenie wiedźm, nie była pewna, czy może się czuć tu bezpiecznie. Bo choć wizje pochodziły od borów i widziała wszystko, co pozostawało ukryte przez ludźmi i Fae, to jednak wiedźmy rządziły lasami.

 

Zastanawiała się również czy powinna poinformować króla Atle o tym, że czas snu czarownic dobiegł końca. I czy to oznaczało z automatu, że wojna jest nieunikniona i czas zbrojeń oraz przygotowań już minął. Z drugiej jednak strony, to była wizja - nie posiadała żadnych fizycznych dowodów. Czy zresztą król Atle uwierzyłby komuś takiemu jak Ote - małej rozbijaki, z którą włóczył się jego krnąbrny syn. Pewnie posądziłby dziewczynę o zwidy pijackie, szerzenie histerii, może nawet skorzystałby z okazji i wrzucił do lochu. Dobrotliwy król Atle musiał mieć swoich szpiegów, pocieszała się Ote, którzy od razu zauważą ruch nawet głęboko w puszczy. Z tego, co wiedziała od Kaja, doskonale zdawał sobie sprawę, że dziwne rzeczy dzieją się w królestwie Fae i do czego są zdolni.

 

Kwadranse biegu zamieniały się w godziny, godziny w pory dnia.

Ote uzmysłowiła sobie, że z jej ciałem dzieje się coś, czego dotychczas nie zauważała. Nie tylko mrozy i śniegi nie stanowiły już problemu, a rany zasklepiały się w nienaturalnym tempie. Również sił przybywało jej coraz więcej. Może przebywanie w borach to sprawiło, a może coś się w niej przebudziło. Zaczęła mieć przez chwilę podejrzenie, co do gulaszu Tkaczki, który pożarła w całości i w tempie takim, że ciężko jej było stwierdzić, z czego był zrobiony. Roześmiała się jednak na myśl o nim jako o magicznej miksturze lub artefakcie, bo może to i był wiedźmi gulasz, ale z tego co się zorientowała do tej pory, wiedźmy raczej zwykłych zup nie używały do czarów. Żywiła tylko cichą nadzieję, że nie zjadła kawałka jakiegoś podróżnika albo innego nieszczęśnika zwabionego do głuszy.

 

Po dwóch dniach nieustannej gonitwy, Fae zaproponował odpoczynek.

Poprowadził ich do niewielkiej rozpadliny, która zdawała się być bezpieczna i osłonięta od wiatrów. Mogli rozpalić ognisko i przyrządzić już tradycyjnie króliki, które jak zawsze Fae dostarczył upolowane i gotowe do pieczenia. Gdy je zobaczyła, na chwilę zamarła. Dotarło do niej, że przecież cały czas biegli. A ciężko ustrzelić czy złapać w pułapkę zwierzynę w biegu. Jak więc takie rzeczy wciąż udawały się Fae, dumała Ote. Może i na niego las wpłynął w jakiś bliżej nieokreślony sposób? Może króliki same do niego przychodziły i patroszyły się na jego oczach, myślała z przekąsem Ote, w końcu to pan Fae we własnej osobie. Żadne jednak rozsądne rozwiązanie zagadki nie przychodziło do głowy, więc skupiła się na jedzeniu.

 

Gdy zległa poczuła wreszcie zmęczenie ostatnich dni. Wiedziała, że powinna odpocząć, bała się jednak zamknąć oczy. Nie panowała nas swoimi wizjami, nie miała pojęcia kiedy i co je wywołuje. Próbowała znaleźć element wspólny, jednak jedyne co przychodziło do głowy, była peleryna z kapturem, którą zawsze miała na sobie we śnie i las, gdzie przebywała. Czerwony płaszcz, myślała, mógł być zwiastunem przelania krwi i rozniecenia ognia. A może po prostu wspomnienie z dzieciństwa, gdy pierwszy raz pojawiła się w borze właśnie w krwistym nakryciu, przeplatało się z teraźniejszością.

 

Petra niegdyś powiadała, że ojciec pewnego dnia po prostu pojawił się z niemowlęciem na rękach. Dziecko było dziwaczne, rozdarte, z czerwonym meszkiem na głowie, do tego zawinięte w najpiękniejszy czerwony płaszcz, jaki w życiu dziewczynka widziała. Ojciec jednak ledwo wszedł do izby, wręczył dzieciaka Petrze i jakby sam diabeł go gonił zaczął palić czerwone odzienie w piecu. Tym niemowlęciem była oczywiście Ote. Cudaczne imię dla cudacznego dziecka, jak mawiała Petra, która choć starsza tylko o kilka lat, to jednak zastępowała jej matkę. Matkę, która tak namieszała, że teraz Ote musiała jeszcze uciekać przed stadem wściekniętych wiedźm, a przecież miała swoje problemy na głowie, pomyślała ze złością dziewczyna. I do tego ten Fae.

 

Trzymał się zwyczajowo z boku, lecz czuła cały czas jego czujny wzrok. Pewnie też zachodził w głowę, co się dzieje z jej ciałem. Na szczęście nie zadawał żadnych pytań. Gdy jednak spojrzała mu prosto w oczy, wyczytał z nich to, co chciała ukryć.

W odpowiedzi po prostu podszedł i przysiadł na tyle blisko, że stykali się prawie nogami. Zirytowało Ote, że tak łatwo przejrzał wzbierający w niej strach. Kaj, choć znali się dość długo, nigdy nie wiedział, co piszczy w trawie.

Na myśl o Kaju westchnęła. Zastanawiała się, czy jeszcze żyje, a jeśli tak to jak dużo czasu minie zanim popadnie w całkowite szaleństwo. Wiedziała, że porwani przez królową Fae nigdy nie wracali, a historie o jej królestwie były przerażające.

 

- Śpij. Będę cię pilnował - usłyszała niski, melodyjny głos.

Użył tonu jak do obłaskawiania dzikiego konia, zirytowała się jeszcze bardziej Ote, albo do płaczliwego dziecka. Zamknęła jednak oczy, oparła głowę o wystający korzeń drzewa i pomyślała, do czego to doszło, skoro skazana jest na pomoc ostatniej osoby, którą ma ochotę obdarować zaufaniem.

 

- Dlaczego szukasz Tkaczki? - zapytała cicho nie otwierając oczu. Pomyślała sobie, że i ona może trochę mu zagrać na nerwach, a przy okazji rozszyfrować kilka zagadek. Odpowiedziała jej cisza i szum drzew w lesie. Kiedy myślała już, że niczego się nie dowie, usłyszała.

 

- Ukradła coś, co należy do mnie i obdarowała kogoś czymś, czym nie powinna była.

 

- No tak - sapnęła Ote przewracając oczami - to w zasadzie już wszystko wiem. Doprawdy nie szczędzisz szczegółów.

 

Fae rzucił jej spojrzenie z ukosa.

 

- Muszą to być cenne rzeczy, skoro ryzykujesz życiem - drążyła dalej dziewczyna.

 

- Tak. Można tak powiedzieć - Fae zniecierpliwionym ruchem zacząć poprawiać gałązki w ognisku.

 

- Czy to dlatego podążasz ze mną? Myślisz, że Tkaczka mnie szuka i znajdziesz ją przeze mnie? - zapytała tym razem łagodnie patrząc na niego ze współczuciem.

 

Zacisnął szczęki i wstał.

 

Spodziewała się, że odejdzie i skryje się w ciemnościach, jak zawsze, jednak po krótkiej walce z samym sobą powiedział.

 

- Widzisz, Ote, jesteś dziecko. Nie wiesz jeszcze, że nie wszystko w życiu jest tym, na co wygląda.

 

- Zauważyłam to doskonale, gdy mnie związałeś w chacie Tkaczki - odcięła się Ote i urażona wydęła usta - Widzę też, że wy Fae, jesteście mistrzami zupełnie zbędnych sentencji. Pewnie tatuujecie sobie nimi ciała.

 

- Śpij. Bez snu długo nie pociągniesz - warknął w odpowiedzi Fae.

 

W Ote wybuchł niespodziewanie gniew. Nie był jej ojcem, opiekunem, nie był nawet przyjacielem. Owszem, pomógł dziewczynie dojść do siebie po ostatniej wizji, ale to przecież nie dawało mu żadnych praw. Skoczyła na nogi i wycedziła prosto w twarz mężczyźnie:

 

- Nie waż się mówić mi, co mam robić. Gdyby nie ty, nie byłoby całej tej historii.

 

Popatrzył z nagłym rozbawieniem w jej oczy, później na usta i uśmiechnął się tym swoim wilczym uśmiechem. Ote zmroziło. Wstrzymała oddech, gdy powoli zbliżył się i wyszeptał prosto do ucha:

- Jeśli nie potrzebujesz snu, możemy inaczej spędzić ten czas. Ale jeśli chcesz, bym Cię wpierw związał, musisz poprosić...

 

Ote złapała się na tym, że stoi nadal z otwartymi ustami, gdy on tymczasem rozsiada się wygodnie tuż obok jej prowizorycznego posłania i zamyka oczy z przyklejonym do twarzy uśmieszkiem. Zgrzytnęła zębami na swoją głupotę, rzuciła mściwe spojrzenie Fae i położyła się już bez słowa.

 

Po chwili uzmysłowiła sobie, że dzięki złości przestała się bać.

Może jednak Fae nie był taki podły, jak jej się wydawało z początku.

I może jednak miał rację mówiąc, że nie wszystko w życiu jest tym, na co wygląda.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Dekaos Dondi 07.02.2021
    Babo Szoro↔Póki co jeszcze zdążyłem z tego świata:)↔Czyta mnie–się–dobrze–za małym wyjątkiem raz po raz:))
    Gdybyś jeszcze podzieliła na krótsze kawałki...
    Ale oczywiście utyskiwać na treść nie mogę. Zachęca do czytania jak najbardziej. I z tymi królikami zagadka?
    Jest akcja, nawet jakby Ote i Fae, trochę no... i zakończenie ciekawe↔''że nie wszystko w życiu jest tym, na co wygląda''
    No fakt:)↔A zatem, pókim żyw, czytać będę:)↔Pozdrawiam:)↔5
  • Baba Szora 07.02.2021
    Mowisz - masz. Juz poszatkowane 'jak kapusta', by się lepiej czytało i bigos robilo :-)
    Dziękuję za wizytację i pozdrawiam ;-)
  • Dekaos Dondi 07.02.2021
    Baba Szora↔A zatem jutro jeszcze raz przeczytam ''kapustę" bo dzisiaj za chwilę usnę.O!
  • Dekaos Dondi 08.02.2021
    Baba Szora↔Melduję posłusznie, iż przeczytałem drugi raz. Łatwiej było i nie żałuję:))
  • Baba Szora 09.02.2021
    Dekaos Dondi W takim razie ponownie dziękuję za ponowną wizytację i ponownie pozdrawiam :-))
  • Bajkopisarz 07.02.2021
    „wolności, którą w nim zaznawała.”
    Wolności, której w niej (krainie) zaznawała. W nim odnosi się do domu, ale masz go tylko w porównaniu a kraina pozostaje punktem odniesienia
    „Atle o tym, że czas”
    O tym niekonieczne
    „było stwierdzić, z czego był zrobiony. Roześmiała się jednak na myśl o nim jako o magicznej miksturze lub artefakcie, bo może to i był”
    3 x był
    „takie rzeczy wciąż udawały się Fae, dumała Ote. Może i na niego las wpłynął w jakiś bliżej nieokreślony sposób? Może króliki same do niego przychodziły i patroszyły się na jego oczach, myślała z przekąsem Ote, w końcu to”
    Takie-niego-niego-jego-to = zaimkoza
    „Nie panowała nas”
    Nad
    „stadem wściekniętych wiedźm”
    Wściekłych / rozwścieczonych/rozjuszonych/rozeźlonych
    Wściekniętych – fajne słowo, ale raczej nie do użycia w narracji (zachowaj je na jakiś dialog)
    „pomyślała ze złością dziewczyna”
    Zupełnie zbędny cały zwrot
    „Będę Cię pilnował – usłyszała”
    Sama wskaż błąd ?
    „Użył tonu jak do obłaskawiania dzikiego konia, zirytowała się jeszcze bardziej Ote,”
    Tu albo przebuduj zdanie na narrację, albo zrób z tego wypowiedź/myśl. Teraz masz miks jednego i drugiego.
    „chcesz, bym Cię wpierw”
    Jest błąd ?

    Czyli decyzja o powrocie do Ote. W sumie to się cieszę, ta para Ci się udała, więc może nie ma im co robić konkurencji. Kolejna zagadka – co Tkaczka mogła ukraść Fae. Możliwości multum i bardzo dobrze. Także postać Tkaczki jest kompletnie niejednoznaczna, co mi się podoba.
  • Baba Szora 08.02.2021
    O litości! Ile znowu błędów...Nie mam już cierpliwości sama do siebie! :-)
    Dziękuję, że Ty ją jeszcze znajdujesz i jeszcze Ci się chce wypisywać wszystko :-)
    Pozdrawiam i miłego dzionka :-)
    PS Z tym "Będę Cię pilnował – usłyszała” to juz przeginka, po tylu razach...f***

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania