Tkaczka - Część 18 Nad bagniskiem...

Głęboko w dzikiej, nieskażonej ludzką stopą puszczy, tuż nad zamarzniętym bagniskiem lekka poświata okna odcinała się od mrocznej ciemności nocy.

Wokoło starej, nieco zapadniętej w gruncie chaty unosiły się zielonkawe, smrodliwe opary.

W środku rozczochrana starucha mieszała chochlą w kotle pełnym bulgocącej, gęstej cieczy. Wciągała głęboko raz za razem haczykowatym nosem zatrute magią powietrze, a z sinawych ust wydobywało się mamrotanie.

Czarne jak noc źrenice, falujące niczym wzburzona tafla jeziora uciekały pod pomarszczone powieki. Wąskie szpary białek błyskały nienaturalną poświatą.

Izba powoli wypełniały cienie. Niczym złodzieje skradały się nieśmiało, wypełzając z porosłych pajęczynami i hubami kątów. Porozciągane, dygoczące, zniekształcone sylwetki istot tłoczyły się w niewielkiej chatynce, a za nimi podążał szept. Dźwięk podobny do skrzeku przybierał na sile, to znowuż zamierał na moment przyczajony, by za chwile wezbrać niczym fala.

 

Starucha sięgnęła po czerwony płaszcz leżący na skrytym w oparach stole i podniosła w kierunku paleniska ukazując go cieniom.

Rozbrzmiał gniewny pomruk. Narastał gwizd przeobrażający się we wściekłe wycie. Silny podmuch wiatru szarpnął czerwoną peleryną i dzierżącą ją staruchą.

 

Cienie poczęły krążyć wokół kociołka, targając kobietą i płaszczem. Nabierały prędkości, grzmiąc i wyjąc niczym tornado, przetracając nieliczne, ubogie sprzęty, wyszarpując włosy staruchy i drąc jej odzienie. Próbowały wyrwać to, co trzymała w ręce, ona jednak stała bez strachu ze ściągniętymi brwiami i skrzeczała nieludzkie słowa grożąc im drewnianą chochlą niczym bronią.

Aż w złości kopnęła kociołek.

Wywar wylał się i wszystko zamarło, jak za cięciem brzytwy. Unoszone przez wir sprzęty opadły, cienie znikły. Pozostała tylko cisza i smrodliwa mgła.

Źrenice i włosy staruchy wróciły na miejsce.

Sapała zagniewana, zmełła przekleństwo na ustach i spojrzała na drzwi.

 

Chwilę potem rozległo się z tamtego kierunku ledwie słyszalne skrobanie.

 

- Wejdźta, Agrrrhs - warknęła Tkaczka.

 

Strzyga weszła posłusznie, próbując bezskutecznie zamknąć jak najciszej przeraźliwie skrzypiące drzwi. Rozejrzała się lękliwie po chatce, aż napotkała wzrok Tkaczki. Skuliła się jeszcze bardziej, ta zaś gładziła czerwony kształt spływający jej z dłoni.

 

- Zaniesies dziewcynie plasc. Zeslo mi się tym razem z syciem, bo ciągle jakieś pseskody... - sepleniąc ze złością zerknęła na przewrócony kocioł.

 

Strzyga zgięła się prawie w pół w pokornym pokłonie i ostrożnie zaczęła dobierać ludzkie słowa, wyginając przy tym nienawykły do mowy język:

 

- Kazera zbudzona, Tkacko. Jej siostry tyz, podobno.

 

- Ano, wim! Juści cuję psecies cisę psed buzą! - odparowała gniewnie starucha - Psiejuchy nie miały kiedy otfozyc łocek! Dlatego spiesyc się tsa, Agrrrhs.

 

Wręczyła szybko płaszcz strzydze, po czym zaczęła naprędce związywać włosy i chustkę nakładać na głowę. Wsadziła flaszkę oraz kawał sera do sakwy, którą przytroczyła do długiego kija i ponownie skupiła ostry, pajęczy wzrok na słudze.

 

- Słuchoj mnie teroz uwaznie, bo nie byde powtazac. - Tu zamachnęła przybylej kościstym palcem przed nosem dla podkreślenia wagi słów

 

- Wyźmies swo siostre, Agrrrhsz, na psespiegi, ale za tobą niech podąza, nie psed tobą. Niech bacy czy nikt cie nie śledzi. Ty zoś pójdzies psodem.

 

Podrapała się pazurem po głowie i kontynuowała:

 

- Robakiem się nie psejmuj, jak tsa to ubijes, jak nie, to niech pelza. Moze i psyda się jesce, choć ciągnie sie jak gnida na Burku za dziwuchą.

 

Zastanowiła się chwilę, po czym zachichotała zadowolona mówiąc:

 

- A klątwy psecies i tak nie złamie.

 

Podrapała się pazurem tym razem po haczykowatym nosie, po czym zalała wodą ogień na palenisku.

 

- Sama bym posła, ale wim, ze Kazera wyniucha zaraz moją magię i dziewcyne porwie... - powiedziała patrząc w gasnący ogień - Ja mam teraz inne potrzebizny do załatwienia...

 

Strzyga skuliła się jeszcze bardziej na imię Najwyższej Wiedźmy, Tkaczka zaś ruszyła otwierać okno na oścież. Zahukała jak sowa wychylając głowę na zewnątrz, po czym zebrała chochlą trochę mazi z rozlanego kociołka, zasiadła na taborecie i czekała. Śnieżnobiały puszczyk z wielkimi jak węgle oczami wylądował na parapecie. Obrócił głowę, by spojrzeć ostatni raz na zewnątrz, po czym zeskoczył tuż pod stopy Tkaczki.

 

- Ano, chyzej, chyzej, Agk - sapnęła do niego zniecierpliwiona. Po czym wychyliła maź z chochli prosto do gardła.

 

Strzyga wybałuszyła oczy, gdy jej pani zaczęła kurczyć się i skrzeczeć przy tym jak ropucha. Gdy była wielkości szpilki wgramoliła się na puszczyka, po czym odlecieli razem przez otwarte okno.

 

Agrrrhs delikatnie uniosła ostrymi jak brzytwy płaszcz do nozdrzy i głęboko wciągnęła znany sobie zapach. Kichnęła niezgrabnie na taką dawkę magii, choć oblizała usta wpierw nieznacznie.

Nie trudziła się zamykaniem okna, czy drzwi. Wybiegła z chatki, rozejrzała dokładnie i ruszyła w noc.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Dekaos Dondi 28.02.2021
    Baba Szora↔Jutro przeczytam jeszcze raz... lepszym umysłem:)
    Fajnie, że ciągniesz tę opowieść:):↔Jam rad:))
  • Baba Szora 01.03.2021
    Bardzom ukontentowana, żeś rad, Dekosiu :-))
    Pozdrawiam :-)
  • Trzy Cztery 01.03.2021
    Przecudowny odcinek. Gęsty od magii, dziwnych dźwięków, zapachów, widoków. Czytałam z ukontentowaniem:)
    Zastanowiłabym się tylko nad użyciem słowa "sprawunki" w tej części tekstu:

    Sama bym posła, ale wim, ze Kazera wyniucha zaraz moją magię i dziewcyne porwie... - powiedziała patrząc w gasnący ogień - Ja mam teraz inne sprawunki do załatwienia...

    Tkaczka może, oczywiście, mieć do załatwienia sprawunki (zakupy), ale wtedy słowo "inne" jest tu nie na miejscu, bo sugeruje, że podążanie za kimś jest także czynieniem "sprawunków".

    Albo daj "spraweczki" :))
  • Trzy Cztery 01.03.2021
    * sprawecki:))) przez samo "c":)))
  • Baba Szora 01.03.2021
    No, racja! Właśnie zobaczyłam w słowniku, że masz świętą racje: sprawunki = zakupy. Aż się zdziwiłam, bo wiele razy słyszałam te słowo w ustach mojej śp babci ze wsi w zupełnie innym znaczeniu :-) Ale znalazłam inne ciekawe słowo staropolskie w zastępstwo :-) Potrzebizna! :-D
    Dziękuję bardzo za pochwały i pozdrawiam,
  • Bajkopisarz 01.03.2021
    się cieniami. Niczym złodzieje skradały się nieśmiało, wypełzając z porosłych pajęczynami i hubami kątów. Porozciągane, dygoczące, zniekształcone sylwetki istot tłoczyły się
    3 x się
    się bezskutecznie zamknąć jak najciszej przeraźliwie skrzypiące drzwi. Rozejrzała się lękliwie po chatce, aż napotkała wzrok Tkaczki. Skuliła się
    3 x się
    powtazac - tu zamachnęła
    powtazac. - Tu zamachnęła
    zaczęła pić z chochli.
    Strzyga wybałuszyła oczy, gdy jej pani zaczęła
    2 x zaczęła
    się wpierw nieznacznie.
    Nie trudziła się zamykaniem okna, czy drzwi. Wymknęła się
    3 x się

    Bardzo dobry fragment, zwłaszcza scena z cieniami i ich reakcją na czerwony płaszcz. Tak do końca nie wiadomo czy się go boją, czy cieszą na jego widok, więc dobrze, że nie dopowiadasz. Dwie strzygi na posyłki to całkiem mocna kompania, więc na ich drodze będzie musiał stanąć godny przeciwnik i cieka jestem kogo tam umieścisz.
  • Baba Szora 01.03.2021
    Ha! Czyżbyś jednak tym razem się nie domyślał??? :-) Pamiętam jak na początku od razu odgadywałeś moje zamysły fabularne :-)
    Dzięki, że zajrzałeś.
    Błędy poprawiłam, niektóre 'się' zlikwidowałam :-)
    Pozdrawiam serdecznie :-)
  • Bajkopisarz 01.03.2021
    Baba Szora - piszesz, nabierasz wprawy to i fabuła zrobiła się nieoczywista :) Domyślać się mogę, ale nie mam już pewności.
  • Dekaos Dondi 01.03.2021
    Babo Szoro↔Tu znowu inaczej i bardzo dobrze. Aż człek jakby przerobiony na tekst i wciśnięty w treść.
    A zatem obrazowo napisane. No i ta mowa cudacna:)↔I zakończenie, każe czekać...
    Np:''Czarne jak noc źrenice, falujące niczym wzburzona tafla jeziora uciekały pod pomarszczone powieki''↔ciekawe zdanie!

    Jeno dziebko bez: się, Ale można by całość:))↔Obadaj, lec przeca nie musis poplawic
    Izbę powoli wypełniały cienie. Niczym złodzieje, pęłzły nieśmiało, z porosłych pajęczynami i hubami kątów.
    Wywar nasączył podłogę i wszystko zamarło,
    Strzyga weszła posłusznie, próbując bezskutecznie
    Pozdrawiam:)↔%
  • Dekaos Dondi 01.03.2021
    % = 5 :))
  • Baba Szora 01.03.2021
    Skorzystałam z niektórych 'bez się' - dziękuję! :-)
    Co do falujących jak wzburzona tafla jeziora źrenic - widziałam takie w serialu ostatnio i wrażenie co najmniej makabryczne, no, ale opis nie oddał chyba całości doznań :-)
    Cudocnie dziękujom i pozdrowiom ciepło :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania