Tkaczka - Część 17 - Dobrotliwy król Atle...

Dobrotliwy król Atle źle spał tej nocy. Podobnież jak wczorajszej, przedwczorajszej, przedprzedwczorajszej i tak dalej.

Generalnie nie pamiętał, kiedy ostatnio udało mu się porządnie wyspać. Przeskakiwał z boku na bok, wzdychał, jęczał, sapał i rozmyślał o wszystkich sprawach, które nieproszone spadły na jego przecież jakże dobrotliwą głowę.

Nie dość, że dochodziły go coraz gorsze wieści ze wschodu.

Nie dość, że Kaj przepadł jak kamień w wodę i nie dawał znaku życia już długich kilka dni.

To jeszcze co noc, ledwo zamknął oko nawiedzała go mara senna, która w koło Macieju mówiła tylko jedno zdanie, jak nakręcona katarynka: "Pierworodny zapłaci za grzech swojej krwi". I trajkotała tak cudacznie, a jej głos był niczym dudnienie ze studni. No i to kapanie wody. Wciąż je słyszał, nieustannie go prześladował.

 

Dzisiejszego jednak ranka miarka się przebrała.

Król Atle zajadał właśnie w gronie rodzinnym najsmaczniejsze w świecie perliczki w sosie chrzanowo-jabłkowym, a trzeba wspomnieć, że zawsze w trakcie ich konsumpcji miewał genialne pomysły, gdy doznał olśnienia. Zamachnął równiutko upieczonym udkiem w stronę straży i z ustami ociekającymi tłuszczem, pełnymi mięsa zakrzyknął gromkim głosem opluwając co nieco najbliżej siedzących:

 

- Wezwijcie mi tu Gonzagę!

 

Królowa Miłka aż zakrztusiła się rogalikiem nadziewanym gorzką czekoladą. Wytarła dyskretnie usta chusteczką, spojrzała na małżonka okrągłymi jak spodki od filiżanek oczami i zapytała jąkając się lekko:

- Ale jak to 'Gonzagę'?

Po czym wachlując się energicznie koronkową serwetką rozejrzała po całej rodzinie szukając wsparcia.

Wszystkie głowy przy stole w jednej chwili spojrzały na królewskie mości.

Wszystkie ręce z łyżkami, widelcami, nożami zamarły w pół drogi do ust.

Wydawało się nawet, że potrawy onieśmielone przestały na ten moment parować i nęcić niebiańskimi zapachami.

 

- Do śniadania? - rozpoczęła 'prawie szloch' królowa Miłka przykładając zemdloną rękę do czoła, przerywając mrożącą krew w żyłach ciszę.

 

- Szarlatani z reguły zaburzają trawienie! - krzyknęła skrzekliwym głosem zasuszona królowa babka świdrując wzrokiem pełnym wyrzutu Miłkę, która to przecież powinna była wprzód orzec o wszystkim, co postanowił jej małżonek. W końcu każda żona decyduje za męża, ale tak, by myślał, że to on dokonuje wyboru.

- Ani to zdrowe! Ani konieczne!

 

Bliźniaki królewskie zaczęły szeptać podekscytowane niepomiernie. Zaś najmłodsza królewna skuliła się na krzesełku bliska płaczu, rozważając ucieczkę co najmniej pod stół.

 

- Pamiętam jak byłem młody... - zaczął swoją zwyczajową gadkę trzęsącym się głosem królewski wuj Kleszi. Już nabierał tchu, by kontynuować, gdy ciotka Prudensja zaskrzeczała załamując ręce:

 

- Czarnoksiężnika do perliczek?! Kto to widział?! Przecież to nie wypada!

 

Król popatrzył po zebranych, zmarszczył brwi, sapnął i chrząknął niezadowolony:

 

- Dobrze! Przyjmę go w gabinecie.

 

Ostatecznie był królem dobrotliwym.

Rzucił jeszcze na odchodne ostatnie tęskne spojrzenie na suto zastawiony pysznościami stół i ruszył w drogę. Dzielnie nie oglądał się za siebie. W końcu poważna sytuacja wymagała poważnych środków i poświęceń.

 

Drzwi otwierały się i zamykały za królem, korytarze zaczynały, wiły i kończyły, w końcu zasapany i zdegustowany myślą, że jednak aż tak genialny pomysł to nie był, bo mógł przecież wezwać Gonzagę PO śniadaniu, zasiadł ciężko za ogromnym biurkiem zasypanym pismami różnych wielkości i treści. Spojrzał posępnie na mapę świata i czerwone punkty rozsiane po granicach królestw, nie zdążył jednak przeanalizować dzisiejszych ruchów, gdyż służący zaanonsował czarnoksiężnika.

 

Do sali wszedł mały, zgarbiony staruszek w czubatej czapce i binoklu z fioletowego kryształu na jednym oku. Płaszcz jego nie był pierwszej świeżości, podobnież jak broda jegomości, a trzewiki dziwacznie dzwoniły za każdym krokiem.

 

Goznaga czekał cierpliwie, aż monarcha przemówi, kłaniając się w pas co chwila prezentując sprawność czarnoksięskiego kręgosłupa i szczerząc bezzębne już prawie wargi, ten zaś przypatrywał mu się wnikliwie najpierw jednym okiem,

potem drugim, następnie zmrużył oba, wydął wargi, kaszlnął i powiedział wreszcie głosem zdradzającym mądrość:

 

- Hm...

 

Staruszek na tą roztropną myśl pokłonił się w pas po raz kolejny i uśmiechnął jeszcze szerzej.

 

- Pamiętacie Gonzago czasy sprzed zapory magicznej? - zapytał władca, choć dokładnie znał odpowiedź na to pytanie.

 

- Tak, panie. Dokładnie pamiętam tamte czasy - odpowiedział skrzekliwym głosem staruszek, strosząc od czasu do czasu krzaczaste brwi nerwowym ruchem.

 

- Pamiętacie czasy budowania zapory magicznej? - kontynuował przepytywanie król.

 

Czarnoksiężnik tym razem ściągnął czapkę, podrapał się w głowę zaskoczony pytaniem i odpowiedział.

 

- A juści, jakebym nie pamiętał, jak sam konstruowałem zaporę - roześmiał się dobrodusznie, że władca nie pamięta takich oczywistych rzeczy - Składała się z ... - staruszek nabrał powietrza w płuca, by kontynuować myśl, król jednak przerwał mu

kolejnym pytaniem lekko niższym niż wcześniej tonem:

 

- To pamiętasz zapewne co blokuje zapora?

Czarnoksiężnik spojrzał na władcę zafrasowany:

 

- Ano...przecie...magię blokuje.

 

- Ale ja nie o to pytam - zniecierpliwił się szybko król Atle, choć przecież był dobrotliwym królem - jeno jakiego rodzaju magii nie przepuszcza?

 

Czarnoksiężnik rozciągnął usta w szerokim uśmiechu zadowolony że znowu zna odpowiedź na kolejne pytanie i zaczął wyliczać:

 

- No, blokuje czarowanie, uroki, zaklęcia i klątwy. Magię wody, powietrza, ziemi i ognia. Ni czarownice, ni Fae władać nam tutaj nie będą swoimi paskudnymi czarami.

 

- A zmory nocne...Blokuje? - zapytał król mrużąc jedno oko.

 

- Ano...jakie zmory?

 

- No przecież mówię, nocne.

 

Czarnoksiężnik się zawahał. Wygładził nie za czystą brodę. Spojrzał nadzwyczaj bystro na swojego pana i zapytał:

 

- A... coś mówią one czy robią?

 

Król sapnął zafrasowany i odrzekł z rezygnacją w głosie:

 

- Ano przyłazi taka porcelanowa lalka do mnie co noc i gada ciągle. A patrzy się, jakby zamordować chciała od razu we śnie.

 

- Lalka?

 

- No, kobieta...Ale nie taka ludzka. Tylko Fae, zdaje mi się. Nienaturalna taka.

 

Gonzaga zbladł. Zachwiał się. Lekko drżącą ręką poprawił binokl i zapytał:

 

- A mówi coś ona?

 

- "Pierworodny zapłaci za ..."

 

- "...grzech swojej krwi" - dokończyli obaj.

 

Gonzaga patrzył teraz na króla z przerażeniem. Ten zaś schylał się coraz bardziej próbując wyczytać odpowiedź z oczu staruszka.

 

W końcu czarnoksiężnik wyjąkał:

 

- Gdzie jest królewicz Kaj, panie?

 

Władca wyprostował się na te słowa jak sprężyna, ziarenko niepokoju kiełkowało w nim powoli.

 

- Zapora, panie, działa na klątwy, ale tylko w po naszej stronie - tłumaczył drżącym głosem Gonzaga - Królewiczowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, gdy tylko przekroczy zaporę. Królowa Fae to potężna czarownica. Włada magią wody, przemieszcza się nią, a wystarczy jej zaledwie strumień, by niepostrzeżenie przemknąć przez wrogie terytoria...lub porwać kogoś.

 

- A co jeśli go porwie? Tego kogoś? Jak go odzyskać? Jak sprowadzić z powrotem? - dopytywał lekko pobladły król.

 

Gonzaga zasępił się, zagryzł kawałek brody i odpowiedział:

 

- Nie ma ratunku dla nas ludzi przed czarami wodnymi.

 

Zapadła długa cisza.

 

Król machnął wreszcie ręką na znak, że audiencja skończona, drzwi otworzyły się przed czarnoksiężnikiem.

 

Wychodził już, gdy odwrócił się nagle w progu i rzekł:

 

- Wiedźmy...Wiedźmy, panie, są odporne na magię wody.

 

- A skąd ja ci Gonzago znajdę wiedźmę gotową do współpracy z ludźmi? - sapnął gniewnie król na ten niedorzeczny pomysł.

 

- Była kiedyś taka, co się włóczyła po wszystkich krainach...- Gonzaga myślał teraz intensywnie próbując sobie przypomnieć imię czarownicy - Tkaczka! Tkaczka, panie, się nazywa. Ona może nam pomóc!

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • LBnDrabble 27.02.2021
    Zapraszamy do wzięcia udziału w Bitwie na Drabble
    Tematy to: Zapach uczuć i Stary Mistrz
    Mozna napisać na jeden temat lub na drugi, albo połączyć dwa... piszemy tylko jedno drabble
    Czas do 3 marca - północ
    Liczymy na Ciebie!!!
  • Baba Szora 27.02.2021
    Dziękuję za zaproszenie!
    Pozdrawiam,
  • Dekaos Dondi 27.02.2021
    Baba Szora↔Ale żeś mnie tekstem zacnym uraczyła:)↔Już sam początek...
    ↔Taki trochę inny, w sensie opisów i dialogów.
    Bardziej królewski w brzmieniu, choć król dobrotliwy.
    I takie różne fajne wstawki sformułowawcze:)→A i treść ma się ku ciekawości co dalej, o czym zakończenie
    niechybnie świadczy w sensie bohaterki tytularnej:)↔Pozdrawiam:)↔5
  • Baba Szora 27.02.2021
    Szukam swojej drogi Dekosiu, że się tak wyrażę, muszę popróbować różnych stylów narracji :-)
    Miło mi, że wciąż się nie zniechęcasz i zaglądasz, co tam znowu naskrobałam :-D
    Pozdrawiam i miłego dnia :-)
  • Dekaos Dondi 27.02.2021
    Przeczytałem ponownie i wyłapałem np↔"ale tak, by myślał, że to on podejmuje decyzje"
    To dotyczyć może, relacji międzyludzkich w ogólniejszym sensie.
    Tak skołować bliźniego, żeby był przekonany, że moja decyzja, jest jego decyzją.
    Wszak prawie nikt nie lubi, jak coś mu się narzuca, gdyż to wzbudza odruch sprzeciwu.
    A tak... to jest "jego łaskawy wybór"
  • Baba Szora 27.02.2021
    Powszechnie znana sztuczka w związkach damsko męskich, gdzie facet jest głową, a kobieta szyją :-)))
  • Bajkopisarz 28.02.2021
    „Podobnież jak wczorajszej,”
    Podobnież to od podobno, a nie od podobnie (chyba, że jako bardzo przestarzała forma, co nie jest takie dobre, bo pierwsze skojarzenie jest i tak niewłaściwe)
    „wodę i nie daje znaku życia już długich kilka dni.
    To jeszcze co noc, ledwo zamknie oko”
    Nie idź tą drogą, nie zmieniaj czasów ?
    „jakbłkowym, a trzeba”
    Jabłkowym
    „kontynuowała 'prawie szloch' królowa Miłka przykładając zemdloną rękę do czoła, przerywając mrożącą krew w żyłach ciszę.”
    Jeśli kontynuowała to ciszę, która zapadła. Zatem sugeruję wywalić kontynuowała a dać w to miejsce: Królowa Miłka przerwała mrożącą krew w żyłach ciszę, jednocześnie przykładając omdlałą rękę do czoła.
    „zdecydować o wszystkim, co postanowił jej małżonek. W końcu każda żona decyduje za męża, ale tak, by myślał, że to on podejmuje decyzje.”
    Zdecydować – decyduje – decyzje
    „jeno jaki rodzaj magii nie przepuszcza?”
    Jeno jakiego rodzaju
    „A skąd ja Ci Gonzago”
    Znajdź błąd ?

    Fajna ta zmiana stylu na początku. Skoro król ma być dobrotliwy to i wszystko wokół tez i udało Ci (tu może być wielka litera) się to pokazać. A potem w dobrym momencie to porzucasz, żeby nie przytłoczyć treści formą. Super.
    Dobrze też, że dowiadujemy się czegoś więcej o królu i mamy chwile wytchnienia od losów Ote. Coraz więcej ciekawych rzeczy się dzieje, co dobrze wróży. Jestem na tak ?
  • Baba Szora 28.02.2021
    Bardzo dziękuję, że znowu zajrzałeś. Błędy poprawiłam, jednakże 'podobnież' zostawiłam, bo uwielbiam przestarzałe formy językowe :-)
    Cieszę się, że jesteś na tak :-) Jest to dla mnie ogromna zachęta, by dalej ciągnąć ten wózek ze światem Ote. W sumie żałuję teraz, że powrzucałam tam wszystkie możliwe stwory fantasy. Bory Tuchola powinny być tylko słowiańskie :-) Ale może kiedyś to poprawię... jak nagnę czasoprzestrzeń i będę miała czas na pisanie :-)
    Pozdrawiam serdecznie :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania