Tkaczka - Część 21 Mroźnej nocy w lesie…

Ote jak przez mgłę błysnęła myśl, że już kiedyś go widziała. Gdy była w lesie pierwszy raz i miała na sobie swój ukochany, czerwony płaszcz, który zabrał jej Bazyl i spalił jakby to on był winny całemu złu na świecie. Przypomniała sobie wyraźnie zawodzące wycie zwierzęcia, towarzyszące jej ucieczce z borów. I przypomniała sobie, jak oblizał się na jej widok.

 

Teraz traciła momentami świadomość. Mimo okazji stworzonej przez wilka, który odciągał wyraźnie wiedźmę od rannej, nie miała sił, by chociażby spróbować uciec.

Obrazy rozmywały się przed oczami i wracały. Słyszała odgłosy zawziętej walki. Wiedźma z basiorem zakleszczeni w przedziwnym uścisku tarzali się po ziemi wzburzając śnieg, łamiąc gałęzie krzewów, zostawiając plamy krwi. Czarna jak smoła wiedźmia wraz z czerwoną wilczą, wymieszane w jedno błoto, pomyślała Ote. Aż rozległ się skowyt. Wielkie futrzane cielsko brutalnie wyrzucone w powietrze wylądowało w lodowatej rzece.

 

- Waruj, psie! - sapnęła zdyszana wiedźma podnosząc się na nogi. Otrzepała ręce i splunęła.

 

Ote spojrzała w stronę rzeki. Nie dostrzegała nigdzie zwierzęcia. Lekki błysk rozszedł się pod powierzchnią i z wody nie wynurzył się basior. Nie mogła uwierzyć własnym oczom - charcząc i plując, brocząc krwią wyłonił się poszarpany Fae. Rzucił przelotne spojrzenie Ote, jakby ciekaw reakcji i uśmiechnął się pod nosem, jednym kącikiem, tak jak to tylko on miał w zwyczaju. Odniosła wrażenie, że czekał właśnie na tą chwilę.

 

- To może przejażdżka, łachmaniaro? - rzucił zaczepnie w stronę wiedźmy, przymknął oczy i nim ta zdążyła zareagować, rozłożył ręce na spienionej powierzchni. Wezwał magię. Widać wiedziała, co zamierza przywołać, bo odsłoniła sine wargi i zawarczała ostrzegawczo. Ale zawahała się.

Woda w rzece wzburzyła się błyskawicznie, skotłowała, poziom wody wzrósł unosząc przy tym Fae, jak żywa, rozumna istota, prosto na brzeg, tuż przy leżącej Ote. A w dali ogromna fala z hukiem zbierała się i huczała przybierając znajome kształty. Rydwany, pomyślała ledwo przytomna Ote, rwące rydwany. Stąd ta nazwa prastarej rzeki. Ukształtowane z wody, pędzące z ogromną prędkością, zbliżały się tratując wszystko na swojej drodze i porywając w ostępy pobliskie krzewy i drzewa. Na przodzie fali tkwiła postać kobieca, utkana z wody, ale wyraźnie zarysowana. Gdy dobiła do miejsca, gdzie stała wiedźma, wszystko gwałtownie ucichło i opadło, jakby czekając na dalsze rozkazy.

 

- Czyżbyś wstała lewą nogą, Kazero? - uśmiechnęła się lekceważąco przybyła, zadowolona z napięcia jakie wywołała.

 

Fae pochylił się jej nisko na powitanie, ona jednak nie spojrzała nawet w odpowiedzi.

 

- Czego chcesz w moich lasach? - zaskrzeczała nie kryjąc wrogości wiedźma.

 

- Chcę tego, co zawsze - odpowiedział jej znudzony, obojętny głos - Tego jednego, którego wciąż uparcie mi odmawiasz.

 

Nie minęła chwila, gdy po obu stronach wiedźmy dosłownie znikąd pojawiły się dwie postacie kobiece. Siostry, skojarzyła Ote, robi się tłoczno.

 

- Tkaczka nie jest moją sługą, Faerie*. Jeśli chcesz, to ją sobie sama weź. - Wiedźma zachichotała złośliwie jak hiena. - Masz tu nawet swojego burka, co biega po lesie i węszy. Tylko jakoś wywęszyć nic nie może.

 

- Wiesz dobrze, jak i ja, że Tkaczka jest w tym lesie - odpowiedziała wodna postać - Czuję jej smród, którym przesiąkły strumienie i bagna... - Mówiąc przesuwała się w stronę wiedźmy coraz bardziej, ta zaś cofała się nieznacznie, coraz bardziej niespokojna.

 

- Nawet nie próbuj - warknęła ostrzegawczo najstarsza.

 

Na niebie jak na zawołanie zaczęły zbierać się czarne, burzowe chmury. Hordy kruków z krzykiem zerwały się w powietrze i wirowały jak oszalałe szukając schronienia.

 

- Doprawdy? - zaszydziła królowa. Spojrzała przeciągle na Ote i powiedziała - Czuję w niej domieszkę elfiej krwi. Jest tak samo moja, jak i twoja. - Po chwili ciszy dodała - Proponuję układ. Oddam ją wam za powiedzmy...Tkaczkę.

 

Fae popatrzył spłoszony na Ote, widać nie tego się spodziewał.

 

Ciemność gęstniała z każdą chwilą nad ich głowami, chmury przysłaniały już szczelnie słońce i wydawały ostrzegawcze, burzowe pomruki. Zrywała się wichura. Wycie wiatru zagłuszyło wszystkie dźwięki, w powietrzu fruwały obłamane gałęzie drzew i krzewów.

 

Fae rzucił się do Ote.

 

- Musisz mnie złapać za kark! Zaraz rozpętają tu piekło! - krzyknął nerwowo oglądając się na wyładowania energetyczne w chmurach i niespokojny nurt wody w rzece. Ote zebrała resztki sił, podniosła się na chwilę i opadła bezwolnie. Jęknęła cicho.

 

- Zostaw mnie. Nie dam rady. Uciekaj sam. - Bardziej czytał jej z ust niż słyszał dźwięk słów.

 

- Nie becz! Dupa w troki i do roboty! - wykrzyczał wściekle centralnie w nos - Dawaj! Już!

 

Spróbowała raz jeszcze. Przymknęła oczy i szarpnęła się do góry na komendę Ducha. Jedna szansa na milion, pomyślała, jedna szansa na milion, żeby wyjść z tego cało. Podparta przez Fae ruszyła w stronę rzeki.

- Dwie kaleki wybrały idealną porę, by się przepławiać wpław - parsknęła w myślach Ote. Spojrzała podpuchniętym okiem na Fae. Kamyk w bucie wybawcą, żachnęła się sama do siebie, znaczy całym sandałem. (DD::-))

 

- Nie byłem z tobą do końca szczery! - krzyknął jej teraz prosto do ucha, przez ryczący wiatr.

 

- Jakoś mnie to nie szokuje - pomyślała Ote.

 

Spojrzał na nią z ukosa, wyczytując odpowiedź ze spojrzenia, zacisnął usta i nie powiedział już nic. Wiatr szarpał i bił po ciele. Zanurzyła się w lodowatej wodzie i poczuła przez moment ulgę. Ból zelżał i otrzeźwiała. Fae zdawał się pod powierzchnią kierować prądem, który unosił ich i popychał w stronę drugiego brzegu. Gdy przeszli bród stanowiący magiczną granicę krain serce Ote podskoczyło. Usłyszała jęk bólu i dźwięk łamanych kości. Ciało Fae rozsadzała magia, oślepił ją na moment blask. Gdy otworzyła oczy ujrzała ogromnego wilka, który patrzył znajomymi zielonymi oczami.

 

- Ładne mi 'nie-do-końca'... - wyjąkała Ote, choć widziała to już drugi raz i nie powinna być zszokowana. Powinna była domyślić się, że Fae wyznając jej prawdę o klątwie, jaką na niego rzuciła Tkaczka nie-do-końca jej wszystko powie. Widać był więźniem, o tyle, o ile chciał utrzymać postać Fae, pomyślała dziewczyna, opuszczając las stawał się zwierzęciem. Bardzo sprytny sposób, by utrzeć komuś nosa, oceniła z uznaniem dla wiedźmy, a niewielkim współczuciem dla Ducha. Bo pewnie, znając życie, sam sobie na tą klątwę zapracował, kąśliwie stwierdziła w myślach.

 

Basior podszedł do niej, polizał jej rękę i uklęknął. Przez chwilę poczuła się nieswojo, ale zaraz wdrapała się na niego niezgrabnie. Ruszył tak gwałtownie, że prawie spadła. Chwyciła się futra ze wszystkich sił, zagłębiając twarz w miękkim, pachnącym lasem włosiu.

 

Gdy odwróciła na moment głowę, ujrzała czarne niebo nad miejscem, skąd uciekali. Pioruny biły raz za razem, pobliskie drzewa płonęły, wichura przybrała postać tornada. Rzeka zaś wezbrała na kilka metrów tworząc mur nie do przebycia. Przez moment poczuła się bezpieczna.

 

* definicja podana w części pierwszej

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 26.03.2021
    Baba Szora↔Ta część jeszcze bardziej "wizyjna" Sekwencja z rzeką, chociażby.
    Poza tym kilka wątków, także w sensie postaci. I "zgrabnie, plastycznie napisane"
    Opowieść nie nuży, tylko wzmaga ciekawość, co dalej... →zdaniem mym.
    Nie zawsze potrafię zrozumiale napisać, o co mi biega:))↔Pozdrawiam:)↔5
  • Baba Szora 26.03.2021
    DD To tak jak ja, a z mowieniem jest jeszcze gorzej ??? Cieszę się, ze Ciebie nie nuzy, bo mnie znuzyla koszmarnie (chwilowo) i muszę przejść na literacką chyba emeryturę ?
    I nawet 'się' mi nie wspomniałeś ?
    Pozdrawiam DD :-)
  • Bajkopisarz 26.03.2021
    „Mimo stworzonej przez wilka okazji, który odciągał”
    Szyk: mimo okazji stworzonej przez odciągającego wiedźmę wilka – jeśli który dajesz po okazji, to pierwszym skojarzeniem jest że który z błędem nawiązuje do okazji
    „krwią i poszarpany wyłonił się Fae.”
    Szyk: krwią wyłonił się poszarpany Fae
    „Jeśli ją chcesz, to ją sobie sama weź”
    Pierwsze ją niekoniecznie
    „Fae rzucił się do Ote i szarpnął obolałą:”
    Szarpnął obolałą – można usunąć, zupełnie mi nie pasuje
    „Nie byłem z Tobą do końca szczery!”
    Błąd ?
    „kierować prądem pod powierzchnią, który”
    Znów który nie nawiązuje do tego co trzeba

    No szybko się wyjaśniło, kim jest basior, a scena z wodna królową bardzo fajna. I dobrze, że nie opisujesz jak się boje z wiedźmą, bo obrazek burzy widziany z daleka jest nawet bardziej sugestywny. Coraz ciekawiej się nam robi, więc proszę o niezwłoczne przystąpienie do pisania dalszych części ? Nie spoczywać na laurach.
  • Baba Szora 26.03.2021
    Melduję posłusznie, że poprawione!

    Dziękuję, że zajrzałeś :-)
    Miło też, że zachęcasz do dalszego pisania - bo tego mi trzeba, pewnie zresztą jak każdemu :-)
    Pozdrawiam,

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania