Tkaczka - Część 9 Mroźnej nocy w lesie…
Hm... Mam pytanie dla osób, które cierpliwie czytają wszystkie części: czy takie retrospekcje są ciekawe czy kompletnie niepotrzebne???
Ote wymknęła się z chaty wraz z pierwszymi promieniami słońca. Odetchnęła głęboko krystalicznie czystym, porannym powietrzem i ruszyła w drogę. Otaczające dzikie piękno dziewiczej puszczy olśniewało i wlewało w serce dziewczyny otuchę. Drzewa uginające się od skrzącego niczym brylanty lodu tonęły w nieskazitelnej bieli śniegu. Podmuchy wiatru niosły delikatną muzykę, dźwięki trącanych sopli różnych wielkości. Gdzieniegdzie wirował lekki puch strącany z gałęzi.
Ote rozglądała się zachwyconym spojrzeniem i odnosiła coraz głębsze wrażenie, że należy do tej krainy. Przeraźliwe zimno nie raniło, lecz orzeźwiało. Nie odczuwała samotności czy zagubienia, które towarzyszyły jej wśród ludzi. Kochała nieujarzmiony majestat boru, dostojne, surowe oblicze lasu. Nie czuła przed nim strachu już od bardzo dawna, choć ludzie, wśród których się wychowywała dołożyli wielu starań, by zakorzenić w niej paniczny lęk.
Cofnęła się myślą do chwili, gdy pierwszy raz uciekła ojcu do puszczy.
Złamała wówczas najświętszą zasadę panującą w domu ustanowioną przez Bazyla. Codziennie wieczorem powtarzaną od maleńkości jak modlitwę "I ustrzeżcie nas bogowie przed wejściem do lasu". Naruszyła przy okazji kategoryczny zakaz króla Atle.
Miała w tamtym czasie może dwanaście lat i przypominała zachowaniem wiecznie wściekłego, nieujarzmionego kurczaka. Zabrała z domu jedynie czerwony, ukochany płaszcz z kapturem i łuk. Tak uzbrojona weszła do magicznych krain, z której śmiertelnicy i Fae nie mieli prawa wyjść.
Ote uśmiechnęła się pod nosem na swoją młodzieńczą naiwność i westchnęła.
Widoczna na kilkaset metrów w krwistej czerwieni, niezdarna i przeraźliwie głośna prosiła się podówczas o śmierć. Oślepiona przez wściekłość na Bazyla, który katował córkę nauką łucznictwa od świtu do nocy. Głęboko zraniona przez Petrę, która pragnęła z całego serca, by Ote była 'po prostu normalna'. Nie dostrzegała czających się zewsząd istot, które zadziwione obserwowały z dali cudaka w czerwieni.
Ubzdurała sobie, że zamieszka wśród oszałamiających kolorów puszczy. Królowało w owym czasie lato, a intensywność zapachów odurzała. Wytrzymała jednak w lesie zaledwie kilka kwadransów. Gdy przysiadła nad niewielką taflą wody ochłodzić się zebraną w dolince źródlanką, z błota wynurzyła się pomarszczona, sina niczym u trupa, koścista ręka. Przyczajona niczym głodna jaszczurka rzuciła się na Ote znienacka więżąc kostkę w żelaznym uchwycie.
Dziewczyna po raz kolejny uśmiechnęła się pod nosem na te wspominki. Pierwsza walka stoczona w borze. Pierwsze koty za płoty, jak mawiał Bazyl.
Oszarpała się wówczas, oklęła i najadła strachu co niemiara, zanim skojarzyła, że kilka ciosów rozgrzanym niemiłosiernie na słońcu, ostrym kamieniem wystarczy, by zniechęcić rękę utopca do dalszej walki. Spędzający czas w lodowatej wodzie bardzo nie lubił gorąca.
Gdy leżała bez sił po walce, ubłocona, spocona i dysząca rozejrzała się płochliwie wokoło. Chwilowo kolory i zapachy już tak nie zachwycały.
Dostrzegła, że obraz puszczy się zmieniał. Poczuła obecność. W powietrzu zafalowała nieznana energia niczym strumień iskier, nabrała prędkości i gwałtownie wdarła się w dziewczynę. Ote nie zdążyła nawet wydać dźwięku, gdy zakotłowała się w niej, zachichotała skrzekliwym głosem i znikła. Oczy i uszy dziewczyny 'otworzyły się'.
Ujrzała prawdziwe oblicze lasu - dziesiątki wpatrzonych w czerwień jej kaptura oczu, usłyszała zadziwione i gniewne szepty. Drzewa zaszeleściły ostrzegawczo, trawy zaszumiały, wiatr nawoływał. Skojarzyła obraz z jarmarkiem setek handlarzy, każdym przywołującym i chwalącym pod niebiosa swoje produkty.
Opuściła bory biegiem podobnym do lotu. Najszybszym w życiu nieopierzonego kurczaka. Na skraju lasu obejrzała się jeszcze, gdy usłyszała zawodzenie wilka. Przeszły ją ciarki. Rozpaczliwe wycie ucięte niczym ostrzem noża naznaczyło pamięć dziewczyny na zawsze. Między konarami drzew dostrzegła cień wielkiego basiora. Samotny, srebrny wilk oblizał się skupiając wzrok na jej czerwonym kapturze i odszedł.
Gdy wróciła do domu Bazyl ze złości prawie dostał apopleksji. Wściekał się i krzyczał cały dzień. Patrzyła z obojętnością na siną ze złości twarz ojca i zaplute wrzaskami usta, ale gdy zabrał jej ukochany czerwony płaszcz i schował głęboko w skrzyni zamkniętej na kłódkę, poczuła smutek.
Przeklinał pod nosem jakąś tkaczkę, która ponoć sprzedała mu go po okazyjnej cenie.
Jakby wszystkiemu winny był kawałek krwistego materiału. Groził też Ote wiecznym zamknięciem w domu, w ogródku, nauką gotowania, śpiewu, haftu i wszystkich tych dziewczęcych zajęć, których z całego serca nienawidziła. Jednak następnego dnia, po nieprzespanej nocy, zrezygnowany oświadczył, że nauka łucznictwa już nie wystarczy. Ote musi opanować walkę wręcz. Trzeba jej było prawdziwych nauczycieli fechtunku.
Gdy pytała dlaczego, milczał jak zaklęty. Reagował tak samo, jak na pytania o matkę.
Po tych wydarzeniach czuła dziwną tęsknotę.
Przepełniała dziewczynę dniami i nocami, potęgowana przez wiatr niosący zapach liści i traw.
Próbowała tłumić palące uczucie ćwiczeniami, walkami, awanturami czy bójkami.
Pomagało tylko jedno.
Podczas pełni księżyca, gdy nie mogła zupełnie spać, a oddech stawał się nieznośnie płytki - uciekała potajemnie z domu i biegła do utraty tchu.
Wymykała się ku puszczy, ku wolności, ku miejscu, gdzie mogła wreszcie odetchnąć pełną piersią i być sobą.
Dziewczyną, która noc i wiatr nazywała swoimi siostrami.
Komentarze (38)
(Chyba zresztą mam lekkie skrzywienie, bo w sumie dla mnie wszystko, co nie jest walką jest nudne... )
Dzięki za opinie.
Pozdrawiam,
Byle było wiadomo, że to właśnie, to:)↔Tekst nic na tym nie stracił. Przeciwnie.
Szybka akcja, po spowolnieniu, daje lepszy efekt, na zasadzie kontrastu↔zdaniem mym:)↔Pozdrawiam:)↔5
P.S↔Chyba: się↔mniej?:))
Dziękuję za opinię! Czyli czas na WALKĘ!
Pozdrawiam :-)))
''Przepełniała dziewczynę dniami i nocami, potęgował wiatr niosący zapach liści i traw.'' - nie uważasz, że to zdanie jest oderwane na maksa?
Co do glebszego wrazenia - to i owszem mam co do tego wyrazenia sama pewne obawy i watpliwosci, nawet pytalam sie na forum czy to nie dziwnie brzmi, ale jakos nikt mi nie odpowiedzial :-)
Co do drugiego - to w sumie nie wiem czy odjechane na maksa... Podoba mi się. Tęsknota ją przepełniala dniami i nocami, bo czula ja w kazda chwile doby, jak obsesje. A potegowal wiatr niosacy zapach lisci i traw - bo pamietala ten zapach z lasu, za ktorym tesknila. Więc no...
Moglabym napisac to bardzo dokladnie , zeby bylo wylozone prosto i na temat, ale czasami chce zostawic odrobine wyobrazni.
A Tobie sie nie podoba to zdanie?
No nie podoba mi się, bo gramatycznie jest źle skonstruowane. Skoro przepełniała, mowa o tęsknocie, to jak mógł potęgować?
dawniej,dawno,dawno temu,kiedyś,niegdyś,ongiś,przed laty,przed wiekami,swego czasu,w przeszłości,wówczas,naówczas,podówczas,w owym czasie,w tamtych czasach,wtenczas,w takim przypadku,w takim razie,więc,natenczas,w tamtejszym czasie,w tamtym czasie,"
Dzięki :-)
Ja wiem, co oznacza to słowo, chodziło mi o to, że występują za blisko siebie i jedno można a nawet należy zastąpić innym.
A teraz uciekam, bo zaraz ktoś mnie oskarży o czepliwość, a od tego jestem daleka.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam również,
Pozdrawiam cieplutko,
PS Na tych 'malowanych opisach' wyzywam swoje niespełnione ciągoty do poezji :-)
To jak zwykle sugestia, jeno:)
Przepełniała dziewczynę dniami i nocami, a szum wiatru, dodawał otuchy, niosąc zapach liści i traw.
Sorry↔Jak mogłem nie zajarzyć:)
Moja racja, Twoja racja, ich racja i poezyji racja :-)
Prozy tez racja i Opowi tez racja:-)
Racja rację pogania i racjuje,
Więc dobrej nocy! bo wpadam w otchłań bizzarro znowu....
Aczkolwiek rzeknę przekornie, że ja bym poczuł otuchę w takiej sytuacji i już:))
Przynajmniej bym wiedział, że żyję i jest nadzieja, skoro odczuwam dmuch wiatrowy,
Gorzej, gdybym już prawie nic nie czuł, jak 1/2 zwłok :~)
Pozdrawiam,
Rozglądać się spojrzeniem? – Nie, przekombinowane, zbyt dziwne.
„boru, dostojne, surowe oblicze lasu.”
Skoro jest boru to synonimu tutaj nie potrzeba. Byłby ok. gdyby oblicze nawiązywało do czegoś innego np. góry
„się zebraną w dolince źródlanką, z błota wynurzyła się pomarszczona, sina niczym u trupa, koścista ręka. Przyczajona niczym głodna jaszczurka rzuciła się”
3 x się
Zaimki pokonane – najtrudniejsza walka wygrana ?
Dobra retrospekcja, przybliża nieco postać Ote i dodaje kolorytu oraz pobudza ciekawość – a kto to jest na przykład Król Atle?
Uświadamia też, że nic co się wcześniej działo nie było przypadkowe, że bohaterka od dawna była przeznaczona do odegrania większej roli, a nie że akurat przechodziła i została wciągnięta w wir. W takim sensie retrospekcje są bardzo pożądane. A w następnym rozdziale może być już jakaś porządna nawalanka ? tak z zaimkami jak i z demonami.
Nie jestem nazbyt skomplikowana wiec i wyrazenie wydaje mi sie proste...hm...
Z tym borem wyszlo jak wyszlo, bo zaimka balam sie wstawic ?
https://www.opowi.pl/o-tym-co-komu-do-szczescia-potrzebne-a60924/
Z borem i lasem będzie dobrze, jeśli usuniesz "lasu", a nie wstawisz zaimka zamiast.
Po prostu lubię takie... nietypowce:))
Jam jeno Wać Pannie, swoją opinię na stronę wyłożył,
Aczkolwiek dodać muszę, iż nawet nieco poetycko, ów fragment pobrzmiewa.
Mam nadzieję, że ta skromna wypowiedź,
chociaż w niewielkim stopniu, umniejszy rozterkę Wać Panny:))
A sprawy ze zwłokami zazwyczaj śmierdzące...
Widoki na sprawę ze zwłokami niecierpiącymi wymagają cierpliwości :-)
Więc nie bądź niecierpliwy, lecz cierpliwy bądź, taka ma rada :-)
od tej już chwili cierpliwym będę:))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania