Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [17]

ROZDZIAŁ SIÓDMY

 

Przemek

 

Co mu strzeliło do głowy, by ją pocałować? Owszem, miał na to ochotę od samego początku, ale powinien poczekać na lepszy moment. Dlaczego akurat postanowił zrobić to w momencie, gdy przyśniła mu się Samanta? Gdy tylko dotknął jej ust, śmiało mógł zaryzykować stwierdzeniem, że nigdy wcześniej nikt jej nie całował, a co zatem szło, również z nikim nie spała. Nie mógł trafić lepiej.

-Przemek - Ania dotknęła jego dłoni, przywracając tym samym do rzeczywistości - właśnie minąłeś szkołę Marceliny.

Zaklął pod nosem. Jasna cholera! To wszystko przez nią, od samego rana myślał tylko o niej i tym przeklętym pocałunku.

-Zawrócę - powiedział bardziej do siebie, niż do niej - zaraz będziemy.

Spojrzał we wsteczne lusterko. Marcelina siedziała na środku przypięta pasami i patrzyła przez boczne okno. Gdyby bardziej się starał, mógłby już mieć córkę i to w jej wieku. Nigdy wcześniej nie rozmyślał nad byciem ojcem, ale teraz gdy tak obserwował, siedzące z tyłu dziecko uderzyła go myśl, że to już jest ta pora i to właśnie chyba to jego ojciec miał na myśli, mówiąc do niego o przemijającym czasie.

-Pamiętaj, że musisz mnie jeszcze odwieźć do pracy - dziewczyna siedząca obok niego, znów przypomniała mu o swojej obecności w aucie - nie chcę się spóźnić.

Westchnął głośno, wziął głęboki wdech i zatrzymał samochód na wprost wejścia do budynku. Cierpliwie czekał, aż Marcelina wysiądzie z auta.

-To cześć - zawołała do nich, głośno trzaskając drzwiami.

Pomachał jej w do widzenia i ruszył.

-Myślałaś nad tym, co powiedziałem ci wczoraj? - na myśl, że musi odwieźć ją do restauracji, gdzie w pewno jest już Julka, miał ochotę krzyczeć - chodzi mi o odejście z pracy.

Był przekonany, że zlekceważyła jego pytanie, gdy nagle usłyszał jej odpowiedź.

-Nie mogę - powiedziała, ledwo słyszalnie - dopiero zaczęłam pracę.

Uderzył ręką w kierownicę. Nie miała zamiaru spełnić jego prośby po dobroci? W takim razie zmusi ją do tego.

-No dobrze - odparł po dłuższej chwili - tylko powiedz mi, jak pogodzisz pracę, studia i opiekę nad Marceliną.

Wzruszyła ramionami i spojrzała na swoje dłonie.

-Zadzwonię dzisiaj do taty - powiedziała powoli - i poproszę go, żeby wziął ją na jakiś czas do siebie. Przy okazji będę mogła powiedzieć mu o ślubie.

Ślub - kompletnie zapomniał o dopełnieniu formalności i pierścionku zaręczynowym dla niej. Musiał zacząć działać, czas bardzo szybko leciał. Nawet jeśli oznajmił radzie nadzorczej, że bierze ślub, nie odpuszczą mu, dopóki na jego palcu nie będzie obrączki.

-Dobrze - przytaknął głową i pochylił się w jej stronę - przyjadę po ciebie.

Nie dając jej szans w odpowiedź, pocałował ją. Miała miękkie, pełne i kuszące usta. Stworzone wręcz do całowania.

 

Nie był pewny, czy dobrze robi, przychodząc do restauracji. Julce na pewno jeszcze nie przeszło, a jego widok mógł zadziałać na nią jak czerwona płachta w byka. Zajął jedyny wolny stolik, tuż przy ścianie i czekał, aż jedna z dziewczyn do niego podejdzie. Z ulgą zauważył, że w jego stronę zmierzała Ania.

-Masz kartę - powiedziała i podała mu ją z uśmiechem - zaraz do ciebie wrócę.

Patrzył, jak szybkim krokiem odchodziła od jego stolika i szła do pary młodych ludzi, którzy skinęli w jej kierunku ręką. Był ciekawy, gdzie podziała się brunetka. Rozejrzał się dyskretnie po sali i nagle ją zobaczył. Mierzyła go wzrokiem i wyglądała, jak ktoś, kto rozmyśla właśnie nad zbrodnią doskonałą.

-Już jestem - usłyszał wesoły głos Ani - zamawiasz coś?

Oderwał wzrok od Julki i spojrzał na kobietę stojącą przed nim. Cudownie, wyglądała w tym fartuszku i szpilkach.

-To, co zawsze - mruknął i dotknął jej dłoni - nigdy nie biorę niczego innego.

Dziewczyna skinęła głową i szybko odeszła od jego stolika. Właśnie miał otworzyć gazetę, gdy do podeszła do niego Julka. Była wściekła.

-Co ty tutaj robisz do cholery? - podniosła głos - nie chcesz przecież być ze mną.

Czy ona myślała, że przychodził tutaj specjalnie dla niej? Miał szczerą ochotę zaśmiać się jej prosto w twarz.

-Przychodzę tutaj - również podniósł głos - dla jedzenia i pysznej kawy. Właśnie czekam na swoje zamówienie, więc bądź tak miła i zejdź mi z oczu. Wróć do gości.

Robienie jej na złość, sprawiało mu niemałą przyjemność. Uwielbiał doprowadzać ją do szału. Później w całkiem przyjemny sposób, przepraszała go za swoje zachowanie.

Patrzył, jak bez słowa odchodziła od jego stolika i w życiu nie przeszłoby mu przez myśl, że zrobi coś takiego.

Gdy Ania szła z zamówieniem dla niego, Julka popchnęła ją od tyłu. Dziewczyna straciła równowagę i przewróciła się z pełną tacą jedzenia na ziemię. Brunetka natomiast stała z założonymi rękami i patrzyła z satysfakcją na to, do czego doprowadziła.

-Coś ty zrobiła? - podniósł głos i podbiegł do leżącej na podłodze Ani - jesteś nienormalna.

Spojrzał z troską na swoją narzeczoną. Popełnił błąd, przychodząc tutaj. To była jego wina, z drugiej strony, może teraz będzie mu łatwiej ją przekonać, by odeszła z pracy?

-Ja zrobiłam? - Julka wciąż stała w tym samym miejscu - to ona, nie umie chodzić w butach w obcasach i nie patrzy pod nogi.

Pomógł wstać z podłogi brudnej w jedzeniu dziewczyny i spojrzał na Julię. Nawet nie chciał wyobrażać sobie, do czego byłaby zdolna, gdyby dowiedziała się, że to właśnie Ania będzie jego żoną.

-Pamiętaj - nie przestawał krzyczeć - dzięki komu masz tutaj pracę.

Bez słowa odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku zaplecza. Całą swoją uwagę skoncentrował na Ani.

-Boli cię coś? - zapytał z przejęciem - tylko szczerze?

Widział łzy, płynące z jej oczu. Zrobiło mu się jej tak cholernie żal. Nie wiele się nad tym zastanawiając, przytulił ją mocno do siebie. Nigdy więcej żadne z nich tutaj nie wróci.

-Nie wiem dlaczego - usłyszał po dłuższej chwili - dlaczego to zrobiła, ale od rana była jakaś dziwna. I przysięgam, starałam się jej schodzić z drogi.

Nie musiała mu się tłumaczyć. Wszyscy goście i pracownicy widzieli całe to zdarzenie i chyba nikomu nie przyjdzie do głowy, że ją sprowokowała - to on był tym prowokującym.

-Już dobrze - starał się ją uspokoić - powiedz mi, czy coś cię boli.

Wskazała ręką na mocno spuchniętą kostkę. Nie był lekarzem i z medycyną nigdy nie miał nic wspólnego, ale miał nadzieję, że to tylko zwykłe zwichnięcie, a nie złamanie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Elorence 07.10.2017
    On ma chyba móżdżek wielkości ziarenka piasku... Serio. A ta Julka to już w ogóle nie ma mózgu... Tak się poniżać dla faceta? Jasny gwint. Nawet nie jest mi jej żal i mam nadzieję, że życie porządnie kopnie ją w dupę.
    Myślenie Ani jest przerażające, ale nie spodziewałam się żadnych rewelacji po takim "cudownym" życiu. Ma tak zaniżone poczucie własnej wartości, że masakra...
  • Naciaq 07.10.2017
    Julka to totalna s...
  • Lady_Makbet 07.10.2017
    No taka troszkę ;) ale bez niej to było by nudno.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania