Twoje miejsc, 20. Zaufaj mi

Przed Katheriną stało ciężkie zadanie.

Musiała koniecznie porozmawiać z panem Fanningiem. W końcu w piątek usiłował zabić jej chłopaka. Co z tego, że wampira! Miłość nie wybiera.

Kathy weszła do sali w której przy biurku siedział pan Fanning.

- Panie profesorze?

Nauczyciel podniósł wzrok znad kartkówek. Przestraszył się na jej widok.

- Katherine? Jestem zajęty- powiedział

-Czym, panie Fanning? Nieumiejętnym polowaniem na wampiry?- spytała za słodkim uśmiechem

Pan Fanning odłożył na bok kartkówki i przyjrzał jej się uważnie.

- Powinnien mi pan dziękować. Gdyby nie ja już by był pan trupem- powiedziała

- Uważasz, że nie umiem sobi poradzić z wamprem? Nawet nie stuletnim?- zakpił

Katherine usiadła na ławce i westchnęła ciężko.

- Z Jeremim może by sobie pan poradził. Ale on jest pod opieką dwustuletniego wampira, proszę pana.

Oczy pana Fanninga rozszeżył się w szoku.

- I pod ochroną dwóch diabelnie dobrych czarownic i jednego obrońcy, panie Fanning.

Kathy myślała, że trzydziestolatek zaraz zejdzie na zawał.

- Jesteś- przęknął ślinę- Czarownicą?

- Od niedawna, proszę pana- odparła- Ale szybko się uczę. Moja siostra też. Jeremy i jego towarzysz nam pomaga.

- Jest tu jeszcze jeden wampir?- przeraził się

- Tak, panie Fanning. I on jest dużo gorszy. Jeśli dalej pan będzie na nie polował, to on pana zabije. I nie dam rady go powstrzymać. Ledwo uratowałam własnego brata.

Pan Fanning przęknął ślinę i pomasował sobie skronie, jakby bardzo bolała go głowa.

- Jason też wie?

- On też bawił się w łowce, ale później jeden z nich omal nie wyrwał mu ręki ze stawu. Teraz siedzi spokojnie- powiedziała

- Wspominałaś o jeszcze jednym wampirze. Kto to, panno DiLaurentis?

- Mów do mnie po imieniu. Nie cierpię swojego nazwiska- skrzywiła się

- W takim razie ty mów do mnie Bill- poprosił- A teraz powiedz, Katherine, kto jest drugim wampirem?

Kathy zamilkała na chwilę. Musiała to wszystko przemyśleć.

- Powiesz mi, czemu polujesz na wampiry, Bill?

- Taki jeden zabił moją żonę i siostrę- powiedział- Nie odwracaj mojej uwagi, Katherine. Kto jest drugim wampirem?

Kathy westchnęła.

- Przykro mi, ale nie powiem ci. Nie jestem głupia.- odparła- Zróbmy tak. Masz dwa wyjścia. Pierwsze, nie polujesz na mnie, moich przyjaciół, czy chłopaka, a ja w zamiar nie dam cię zabić. Drugie, robisz to co robisz, ale wtedy skazujesz się na śmierć.

- To ci wybór- mruknął

- Bill, wtajemniczę cię we wszystko. Wszytsko. Ale musisz przestać polować na dobrych. Jesteśmy po tej samej stronie.

Profesor Fanning zastanawiała się przed chwilę nad słowami dziewczyny.

- Niech ci będzie, Katherine.- skapitulował

- Cudownie!- uśmiechnęła się- Trzymam cię za słowo. Drugi wampir to kuzyn Jeremiego.

- Maxim Vance?- spytał cicho

- Wierz mi, Bill. Nie chcesz z nim zadrzeć. Tylko ja jestem na tyle nienormalna.- westchnęła- I jeśli coś stanie się któremu kolwiek z nich, będę wiedziała, że to ty. Nie lubie Maxa, ale nie możne go tak po prostu skasować.

- Słyszałaś o tych wszystkich atakach, Kathy?- spytał- To jego sprawa?

Dziewczyna ciężko westchnęła.

- Początek z nich. Teraz siedzi cicho jak mysz pod miotłą- dodała z nutką złośliwości

- Ale to się szybko skończy!

Katherine odwróciła się w stronę z której dochodził głos. W drzwiach sali stał Max w czarnej koszuli i ciskał pioruny spojrzeniem.

- Max, jak miło cię widzieć- powiedziała- Żartowałam. Spadaj stąd.

Drzwi sali zamknęły się, a zanim Kathy zdążyła mrugnąć, Bill był przyszpilony do ściany przez Maxa z dłonią na jego gardle.

- Łowca w moim mieście? Nic z tego!

- Max, w tej chwili go puść- syknęła Kathy i z niepokojem spojrzała na drzwi- Jeszcze ktoś tu wejdzie i będzie problem.

- To dopuszcze się dziś dwóch morderstw- odsyknął

Bill powoli zaczynał sinieć.

- Puść go, Maximie Vance.- powiedziała ostro Kathy- Czy mówiłam ci już, że nie możesz każdego zabijać?

Max nie odpowiedział, tylko wysunął kły.

-Max, mówię ci, że masz ostatnią szansę. Puść go!- warknęła

- Możasz sobie mówić, Katherine- odpowiedział- Pieprzysz się z Jeremim, nie ze mną, a to oznacz, że nic nie jestem ci winien.

Katherine zszokowana rozdziawiła buzię, a później złość zalała jej ciało. Maxa odrzuciło do tyłu i teraz to on był przyszpilony do ściany.

- Uważaj sobie. Ty masz siłe fizyczną, ale ja pokonam cię mocą. Nawet nie musze się starać! Nie zahipnotyzujesz mnie, bo mam naszyjnik. Alex i Jasona też, bo Jeremy zadbał o to. Więc przestań mordować do cholery, bo wyrwe ci te kiełki i będziesz smutnym, bezkłowym wampirem. Rozumiesz?

Później go puściła.

- Zjeżdżaj stąd!- warknęła

Max obrzucił ją wściekłym spojrzeniem, a później wyszedł. Katherine podeszła do Billa i pomogła mu się podnieść.

- Nic ci nie jest?- spytała- Tak mi przykro, to straszny idiota. Ale już wie, że nie może cię tknąć.

- W porzątku- odparł ciężko Bill- Ale jak mam zaufać tym potworom?

- Zaufaj mi, Bill. Uratowałam ci życie. I nie chce robić tego kolejny raz, a jeśli nadal będziesz biegał z kołkami za wampirami, to będę musiała.- westchnęła- Po prostu mi zaufaj.

Bill kiwnął głową na znak zgody.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania