Twoje miejsce, 3. Znak
Przemierzał odległość do dworku szybkim krokiem, nie spoglądając za siebie. Był wściekły, złość w nim kipiała. Przyjechał tu w konkretnym celu, a On wysłał za nim, kogoś, kogo nie chciał już widzieć na oczy. Poradził by sobie, był tego pewien.
Wszedł do domu gwałtownie, a drzwi z hukiem obiły się od ściany. Mężczyzna siedzący w fotelu nawet nie podniósł wzroku, tylko nadal przypatrywał się karmelowej cieczy w szklance.
- Obijesz ściany- powiedział tylko, znudzonym tonem- Jak poszło?
- Dobrze wiesz jak!- odparł ostro- Byłeś tam!
Na twarz mężczyzny wkradł się ironiczny uśmieszek.
- Tak... Alexis w tej sukience wyglądała pięknie. Chodź oczywiście, nie umywała się do Katheriny.
- Zostaw ją... je w spokoju!- powiedział twardo- Zbiłeś Roberta, teraz poraniłeś tego chłopaka. Przykuwasz zbyt dużą uwagę.
- Nie umiesz się bawć- stwierdził i dokończył napój- Lepiej od razu zajmijmy się czymś konkretnym. Na przykład naszą słodką Kathy. Albo dla ciebie Alexis. Przyznaj, że myślisz o tym- nadal utrzymywał swój ironiczny uśmieszek
- Mamy je uświadomić, a nie...
- Och- wywrócił teatralnie oczami- I zorobimy to! Ale dlaczego nie możemy się przy okazji zabawić?
- To jest tak słodkie, że aż mi niedobrze!- skrzywiła się Alex, opierajac się o szafki i spoglądajac w stronę korytarza do prawego skrzydła szkoły
Laura kleiła się do Jeremiego, flirtując z nim bezwstydnie i przyciągajac uwagę połowy szkoły. Chłopakowi... Trudno było coś odczytać z jego twarzy. Wydawał się znudzony, ale również aktywnie brał w tym udział.
Laura Brown była największym wrogiem bliźniaczek DiLaurentis. Tak samo bogata, ładna... Tylko, że nie mądra.
Jeśli chodzi o urodę to też jakaś niezwykła nie była. Jej włosy miały naturalnie mysi kolor, ale je farbowała na jasnobrązowy. Były proste i sięgały jej do pasa. Przy falach Alex wyglądały niepozornie. Miała pełne usta i oczy w kolorze błota, a do tego śmietankową cerę. Rysy jej rysy twarzy były wyraźne, talia szczupła, a wzrost wysoki.
Miała za to kaczkowate nogi i lekko skośne oczy, jak u Chińczyka. Alex doprawdy nie mogła zrozumieć jak takie coś mogło przykuć uwagę Jeremiego.
- Przyznaj, że chciałabyśbyć na miejscu Laury- powiedziała złośliwie Eve, też krzywiac się na ten przesłodzony i teatralny widok
- Może- odparła wymijająco Alex i przekrzywiła głowę na bok, krzywiac się jeszcze bardziej
Wydawało jej się, czy Jeremy uśmiechnął się delikatnie?
Później jednak nachmurzył się i szepnał coś Laurze na ucho, a następnie odszedł. Laura dostrzegła Alex i Eve, a następnie ruszyła w ich stronę, otoczona swoimi ,,przyjaciółkami", tandetnymi i pustymi jak ona sama.
- Ktoś tu podpiera ściany!- zakpiła
Eve wywróciła oczami, ale Alex postanowiła nie pozostać dłużna.
- Ktoś tu się puszcza- zakpiła- I na dodatek się zawiedzie!
Laura Brown spiorunowała ją wzrokiem, ale zaraz uśmiechnęła się w wymuszony sposób, a na jej twarz wpłynęła sztuczna słodycz, od której robiło się niedobrze.
- Ślub w czerwcu, nie przychodź- rzuciła i odeszła
Alexis zamknęła oczy, powstrzymując się od odpowiedzenia jej w bardzo niecenzuralny sposób. Policzyła do dziesięciu w tył i z powrotem je otworzyła.
- Muszę iść na trening- powiedziała do przyjaciółki- Nie cierpię się spóźniać na siatkę.
Eve kiwnęła głową, pomachała przyjaciółce, a Alex ruszyła w kierunku szatni. Dotarłaby tam, gdyby ktoś nie złapał ją za rękę i nie odciągną na bok, w głąb bocznego korytarza.
- Co jest?- zezłościła się Alex
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zakpiła Kathy i puściła rękę siostry
- Mam trening- jęknęła- Streszczaj się. Zresztą ty też masz trening, tych swoich sztucznych laleczek, wykrzykujących jakieś bzdurne hasła na meczach. Mam ci przypomnieć, że jesteś ich kapitanką? I nie chce słyszeć, że nie idziesz, bo musisz isć na cmentarz, czy gdzieś tam! Powinnaś...
- Wyluzuj!- powiedziała Kathy, patrząc rozbawiona na siostrę- Wiem, że mam trenin cheearlederek. Zmierzam w tamtą stronę... Ale mam do ciebie sprawę.
Alex wywróciła oczami i spojrzała pytająco na kasztanowłosą dziewczynę. Ta bez słowa chwyciła jej lewą rękę i odwróciła do góry wewnętrzna stronę, nie omieszkając podrapać ją przy okazji swoimi długimi, bordowymi paznokciami. Później podniosła do góry brwi i puścił jej rękę. Podciągnęła rękaw swojej skórzanej, czarnej kurtki do góry, tak by i pokazała wewnętrzną stronę lewej ręki swojej siostrze.
- I ?- Alex uniosła brwi
- Nie widzisz?- Katherine wywróciła oczami- Spójrz na znamię!
Alex spojrzała na znamię na ręce, które obie miały od urodzenia. Przypominało w jakiś sposób klucz basowy, tyle, że dół był bardziej zawijasowy i posiadał trzy kropki, a nie dwie. Wyglądał jak blizna... Znaczy dotychczas. Tera wyglądało to tak, jakby ktoś wyrył im to żyletką w skórze. Jak rana, która nie krwawiła. U Alexis nie było tak widoczne jak u Kathy.
- O cholera!- powiedziała Alex, wpatrzona w znak- A to co, że ja przepraszam?
Kathy otworzyła buzie by coś powiedzieć, ale przerwała Bonnie, która weszła do korytaża. Miała już na sobie bluzkę i szorty, w które przebrała się na trening.
- Tu jesteś!- powiedziała, a później oparła dłonie na biodrach i spojrzała na nią kręcąc głową- Znów spóźniona. Miałaś być pięć minut temu!
- Tak...To już?- spytała trochę sarkastycznie Kathy- Już idę.
Bonnie pokiwała głową i przeniosła wzrok na Alex.
- Ty też powinnaś być na treninugu, siatkarzu!- powiedziała- I co tam u Harrego? Wiadomo co go zaatakowało? Wiem, że to dopiero wczoraj, ale...
- Nic nie wiadomo- westchnęła Alex- Znaczy... Jego stan jest stabilny i przeżyje. Podobno jest po operacji.
- Ja słyszałam, że zaatakowało go dzikie zwierze- powiedziała Bonnie,a później złapała Kathy za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia- Musimy już iść!
Kathy wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z siostrą, a następnie pozwoliła się wyciągnąć koleżance na ten nieszczęsny trening.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania