Twoje miejsce, 5. Nie mam tego, wezmę tamtego. Powrót

Sobota zaczęła sie cudownie.

Świeciło słońce, wiał lekki wiaterek, było w miarę ciepło. Nic dodać, nic ująć. Tak, pogoda w południowej Virgini był wręcz wyśmienita.

Kathy zeszła do kuchni po dziesiątej w bordowym szlafroku, uśmiechając się sama do siebie. Ciocia Joan siedziała przy stole przeglądając gazetę, a Alex nadal okupywała łazienkę. Katherine usiadła przy stole, rozkoszując się smakiem porannej kawy... No może nie takiej porannej. W spokoju zjadła tosty, a później do kuchni wpadła Alex, niczym wichura.

- Jesteś gotowa?- spytała, a ciemnobrązowy kucyk nerwowo zakołysał się

Kathy oniemiała patrzyła na jej strój. Krókie, szare szorty i obcisły, pomarańczowy podkoszulek.

- Do czego?- spytała zdziwiona

- Mamy trening- odparła Alex, wznosząc oczy ku niebu- Właściwie ty masz, ale ja lubię na to patrzeć.

Kasztanowłosa dziewczyna spojrzała zdziwona na siostrę. Nie była pewna czy usłyszała , to co usłyszała.

- Lubisz patrzeć na skąpo ubrane dziewczyny, ćwiczące wymachy i wydające okrzyki bojowe?- spytała z lekką nutą kpiny

Alexis wywróciła oczami i usiadła na stole, machając w powietrzy nogami, na których widniały białe trampki.

- Nie! Lubie patrzeć jak wrzeszczysz i wydajesz polecenia Laurze, kapitanie!- odparła i uśmiechnęła się

- Całe szczęście, bo już myślałam, że coś z tobą nie tak- zakpiła Kathy

Kąciki ust Joan lekko uniosły się ku górze, zdradzając, że przysłuchwiałą się wymianie zdań. Później zamknęła gazetę i spojrzała na dziewczyny z uroczym uśmeichem.

- Nie, nic dla ciebie nie zrobimy!- powiedziała Katherina, uprzedzajac jej słowa

Joan wywróciła oczami, a później zmyła z twarzy sztuczny uśmiech.

- Chciałam was po prostu poprosić, żebyście na dziewiętnastą były w domu- powiedziała

Obie dziewczyny spojrzały na nią podejrzliwie.

- Dlaczego?- spytała Alex

- Bo nastąpił kolejny atak- powiedziała z westchnieniem- dzikiego zwierzęcia. Co prawda Rick... Szeryf Richard robi co może, ale...

- Ale już coś osiągnął!- powiedziała Alex

Joan spojrzała na nią pytająco. Dziewczyna zachichotała, a Kathy udzieliła odpowiedzi:

- Jesteście na ,,ty"- powiedziała ze złośliwym uśmiechem

Ciocia wywróciła oczami, dajac jednej i drugiej pstryczka.

- A poza tym- powiedziała, mocno akcentując słowa- Mam dla was niespodziankę!

Bliźniaczki uniosły brwii.

- Nie chcemy wiedzieć jaką- powiedziała Kathy, kręcąc głową równo z Alex- Nie interesuje to nas.

Joan pogroziła im żartobliwie pięścią, a następnie Kathy poszła przebrać się na trening w swój standardowy strój, czyli czarne, krótkie spodenki i czarnną bluzkę do pępka. W tym samym czasie Alex zdążyła spałaszować śniadanie. Obie wyszły z domu.

- No dobra, przejdźmy do konkretów- powiedziała Kathy- Co z tobą i Jeremym?- dodała, gdy siostra spojrzała na nią pytajaco

Alex spojrzała na nią jak na wariatkę.

- Nic! Oboje godzimy sią na układ kolega-koleżanka.- powiedziała- Z resztą on sam powiedział, że chce byśmy byli TYLKO przyjaciółmi.

- Och- wyrwała się Katherinie

Przyjrzała się uważnie siostrze. Nie wyglądała na zmartwioną, czy zranioną. Wręcz przeciwnie. Najwyraźniej taki układ jej odpowiadał.

- Poza tym ja i Tyler się zeszliśmy- dodała po chwili

Śmiało można powiedzieć, że Katherine właśnie padła trupem ze zdziwienia. Po śmierci Jenny i Johna DiLaurentis, rodziców blliźniaczek, Alexis poprosiłą Tyler o czas. Wcześniej się przyjaźnili, a dopiero w połowie drugiej klasy coś zaczęło się rozwijać. Kathy nie przypuszczała, że do siebie wrócą. Znaczy, po Tylerze widzać było, że Alex mu się podobało, ale jeśli chodzi o Alexis... Miała co do niego mieszane uczucia. Nie była pewna.

- To znaczy... gratuluje?- powiedziała Kathy

- Taa.. Dzięki- zakpiła Alex- A ty i Matt- zrobiła maślane oczy

- Nie gadajmy o tym, ok?- spytała retorycznie Kathy i przyspieszyła kroku

Dotarły na trawiaste boisko, na którym miały odbyć się ćwiczenia. Mecz w końcu jutro i wszystko musi być dopracowane. Kathy podeszła do dziewczyn, a Alex pomachała jej i usiadła na trwaie, podkulając nogi i obejmując je rękami.

Bonnie i zdrowa Vicky podeszły do przyjaciółki by wymienić szybkie plotki.

Panowała tu taka zasada, że informuje się o swojej nieobecności na treningu. Jeśli taka informacja nie dotarła, to inne czekają.

- Jeśli Laura się tu nie zjawi za dwie minuty to rozerwę ją!- powiedziała Bonnie, zerkajac na zegarek w telefonie

Kathy wystawiła twarz ku słońcu, zamykajac oczy. Nie dość, że Laura była wredna to jeszcze spóźniona.

- No nic- zdecydowała po pięciu kolejnych minutach- Zaczynamy bez niej.

I jak na zawołanie podjechał samochód. Czerwone porshe bez dachu. Na miejscu dla pasażera siedziała roześmiana Laura w amorach, a kierował jakiś facet. Ale jaki!

Wyglądał na wysokiego, tak na oko sto siedemdziesiąt sześć, może siedem centymetrów wzrostu. Na pewno był muskularny. Było widać wyrazny zarys mięśni, rysujących sie pod czarnym t-shirtem . Jego barki były szerokie, a cera bardzo jasna,. Bardzo podobna do tej Jeremiego. Miał typową kwadratową szczękę, kształtny nos i podbródek oraz wyraźnie zarysowana kości policzkowe. Jego włosy sięgały do nasady karku i były w nieładzie, a oprócz tego były czarne jak najciemniejszy mrok. Miał wąskie, acz bardzo kuszące usta.

Uśmiechał się dość sztucznie, ale czaiło się w tym coś złośliwego.

Kathy myślała, że się połkną nim Laura zdąży wysiąść z tego samochodu. Tak się jednak nie stało. Trzasnęła drzwiczkami, a nieznajomy ktoś uniósł czarne okulary przeciwsłoneczne, by posłac jej jeszcze figlarne spojrzenie.

Gdy Kathy zobaczyła jego oczy całkowicie oniemiała. Facet sprawiał wrażenie pewnego siebie i raczej... niebezpiecznego? W typie bad boy'a? Mimo, że coś do niego przyciągało, Katherine i tak nie mogła pozbyć się takiego wrażenia. Dlatego tak bardzo zdziwiała się widziąc głębko błękitne oczy ze stalowymi plamkami.

- To Maxim Vance- szepnęła jej do ucha Bonnie- Kuzyn Jeremiego Forbes'a. Podobno stracili rodziców w jednym wypadku. Maxim jest starszy od nas o dwa lata i jest prawny opiekunem Jeremiego.

Kiwnęła głową. Maxim? Co to w ogóle za imię? Chyba z innej epoki!

Maxim uniósł dłoń w geście pożegnania, a później spojrzał prosto na Kathy i uśmiechnął się ironicznie, a następnie odjechał z piskiem opon.

- Nie mam Jeremirgo, to wzięłam Maxima- powiedziała Laura z pyszałkowatym uśmiechem- To zaczynamy ten trening, czy nie?

 

Młody chłopak rzucił gazetę na stolik, przed starszym, siedzącym w fotelu i sączącym karamazynowy napój. Ten uniósł brwi, spojrzał na nagłówek : ,,Kolejna napaść zwierzęcia na południu Virgini", a później znów wbił wzrok w przestrzeń.

- Zwracasz na siebie zby dużą uwagę!- powiedział młody chłopak, piorunując go wzrokiem

Na twarzy faceta, który siedział pojawił się ironiczny uśmieszek.

- Widziałem dziś Katherinę- powiedział kpiąco

Młodszy przystanął, rzucając mu wściekłe spojrzenie.

- Miała na sobie takie króciutkie szorty- powiedział, nadal kpiąc sobie- Lepiej się nią zajmij, bo ja to zrobię.

- Co to knujesz z tą dziewczyną?- zmienił temat młodszy, chcąc nie dopuścić do kłótni

- Muszę mieć informatorkę, skoro ty nic mi nie mówisz- udał obrażonego- Ale nie martw się. Dopiero się rozkręcam!

- Przestań zabijać!- odparł młodszy i wściekły wyszedł z pokoju

 

Katherine przygnębiona wracała przygnębiona ze spotkania z Mattem. Czy mogło być gorzej? Przy wejści na St Masona Street spotkała Alex, która również wracała do domu.

Świat powoli chował się w mroku. Słychać był tylk przejeżdżające od czasu do czasu samochody i miarowe odddechy dziewczyn.

- Dobra!- powiedziała Alex i przystanęła, łapiąc siostrę za rękę i zmuszajac od tego samoego- O co chodzi?

- Nie rozumiem- odparła dziewczyna

- Widze, że jesteś przygnębiona- westchnęła Alexis- O co chodzi?

- Ja...-Kathy zawahała się- Zerwałam z Mattem- wyznała po chwili

Alex spojrzała na nią ze współczuciem.

- Przykro mi- powiedziała

Katherine machnęła lekcewarzą o ręką i znów ruszyła w stronę domu.

- Nie ważne- stwierdziła, otwierając drzwi

Joan momentalnie znalazła się w korytarzu.

- Miałyście być o dziewiętnastej!- powiedziała z wyrzutem

- A jesteśmy o dwudziestej- odparła lekcewarząco Kathy

- Pownnam dać wam szlaban – wymamrotała ciotka- Chodźcie! Mam niespodziankę!

Złapała zaskoczone dziewczyny za rękę i wciągnęła do salonu, gdzie na kanapie siedział...

- Jason!- wykrzyknęły jednocześnie siostry

Chłopka z uśmiechem odwrócił się w ich stronę i pomachał im.

Jason DiLaurentis był szesnastoletnim bratm Katheriny i Alexis, który po śmierci rodziców wyjechał do wujostwa we Włoszech, by ochłonąć po stracie. Był wyższy od Kathy o kilka centymetrów, no i oczywiście muskularny. Ma śniadą cerę i ciemne włosy oraz brązowe oczy.

Chłopak wstał, a Katherina rzuciła mu się na szyję.

- Jezu! Co ty tu robisz?- powiedziała z szerokim uśmeichem

Alex zdobyła się tylko na skinienie głową w stronę brata. Najwyraźniej stosunki między nimi nie poprawiły się ani o jotę.

- Tęskniłaś?- zażartował

Oczywiście wszyscy rozsiedli się i zaczęli rozmawiać. Katherine nie mogła pozbyć się wrażenia, ze coś trapi jej młodszego brata, mimo tego szerokiego (sztucznego) uśmiechu i (sztucznej) wesołości.

- Wracasz do szkoły?- spytała Alex

Jason tylko kiwnął głową i wrócił do rozmowy z Joan.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania