Twoje miejsce, 11. Bo potwory istnieją, Kathy.

Czy można kogoś unikać przez całe życie? Można próbować. Najwyraźniej taki plan miał Jason względem Kathy. Od zajścia w sobotę nie zamienił z nią nawet słowa. Jest środa po południu.

Katherine też starała się unikać Alex, a ta próbowała z niej wydusić co się stało. Okłamała ją więc, mówiąc, że przyłapała Jasona na piciu piwa w lesie. Ta zrobiła mu awanturę nie z tej ziemi, co on przyjął ze zdziwieniem, ale niczemu nie zaprzeczył.

Natomiast Katherine w koszmarach widywała czerwone oczy, które zmieniają się w ciemnobrązowe, na złudzenie przypominające oczy Jeremiego.

- Jason!- Kathy podeszła do brata- Może pójdzeimy po szkole na pizze. We dwójkę. Musimy pogadać.

- Wybacz, Kat, ale jestem zajęty- powiedział i zatrzasnął szafkę

Gdy chciał odejść, Kathy złapała go za ramię. Wyglądało to dość dziwnie, ponieważ przewyższał ją o pół głowy.

- Stop! Przestań mnie do cholery unikać!- warknęła szeptem

Wyrwał jej swoją rękę, a ta zmroziła go wzrokiem.

- Przestań mi do cholery zawracać głowę!- odparł i szybkim krokiem odszed

- Tak nie będzie- powiedziała sama do siebie

Zrobiła krok w tył i odwróciła się, tylko po ta, aby wpaść na czyiś tors. Czemu Jeremy musiał być taki wysoki? Znaczy metr siedemdziesiąt osiem to jeszcze nie tak wiele, ale i tak o osiem centymetrów więcej niż liczyła sobie Katherine.

- Wszystko dobrze?- spytał z uśmiechem

Kathy spojrzała w jego oczy, ale zaraz odwróciła wzrok. Westchnęła i schowała głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Tak, mam mały problem z bratem. Normalka.- westchnęła- I jestem wściekła.

Jeremy objął ją ramionami i przytulił.

- Przykro mi.

Kathy wciągała jego zapach, odprężajac się. Jeremy lekko musnął jej usta w pocałunku.

- Tylko się nie połknijcie!

Katherina na granicy do wściekłości odsunęła się od Jeremiego i spojrzała mrożącym krew w żylach spojrzeniem na Laure, która stała po drugiej stronie korytarzai uśmiechała się kpiąco.

- Posłuchaj- wysyczała, wkładając w każde słowo tyle jadu ile tylko mogła- Jeśli masz coś do nas, to poprostu powiedz- powiedziała i zrobiła krok w stronę Laura , a ta, ku satysfakcji Kathy, cofnęła się o krok- A nie puszczasz żałosne teksty i łudzisz się, że bedziesz fajna. Powiem ci prawdę, uświadomie cię. Nie jesteś fajna, nawet się nie okłamuj.

- Ja przynajmniej się nie puszczam- odparła, ale z jej twarzy zniknęła pewność siebie

- Naprawdę? Ja też nie- odparła Kathy, a świetlówka nad ich głowami pękła

Laura pisnęła. Jeremy złapał Katherine za rękę.

- Już, Kathy. Wystarczy. Dostarczyłyście rozrywki i tematów do plotek na cały dzień.- powiedział i odciągnął ją delikatnie od Laury- Nic ci nie jest? Świetlówka pękła tuż nad waszymi głowami.

- Zdarzają mi się co raz częściej takie wypadki- westchnęła- Idę na lekcje, Jer.

Pocałowała go i szybkim krokiem zniknęła w bocznym korytarzu.

 

Katherine weszła do pokoju brata i schowała się za drzwiam. Gdy wszedł do pokoju zamknęła je gwałtownie i przekręciła klucz w zamku, który schowała w kieszeni.

- Co ty do cholery tu robisz?- powiedział i przyjrzał się jej uważnie

- Będziemy gadać! Czy tego chcesz, czy nie. Zawsze chciałam być psychologiem, pamiętasz? Więc teraz sobie pogadamy. Siadaj!

Jason założył ręce na piersi.

- Powiedziałam siadaj!- powórzyła ostro- Nie każ mi powtarzać trzeci raz.

Pchnęła go, a ten usiadł na łóżku. Katherine usiadła na nogach obok niego.

- Więc możesz zacząć opowiadać.

- O czym, siostrzyczko?- spytał złośliwie

- Nie graj głupa, Jazz. Ty coś wiesz. O tym co było w lesie. I ja mam zamiar dowiedzieć się co. Więc gadaj i to już, bo inaczej moja zemsta będzie słodka.

Jason westchnął, a później schował twarz w dłoniach.

- Nie mogę ci powiedzieć- powiedział

Kathy położyła dłoń na jego ramieniu i spojrzała na niego wzrokiem pełnym troski.

- Jazz... Mi możesz powiedzieć wszystko- powiedziała miękko- Jesteśmy rodziną, rodzina trzyma się razem. Co się stało we Włoszech? Bo to tam się zaczęło, prawda?

Jason się przełamał. Westchnął jeszcze raz i spojrzał na nią dziecięcym, pełnym ufności spojrzeniem.

- Nigdy nie wierzyłem w jakieś paranormalne bzdury, sama wiesz. Gdy w lipcu pojechałem do brata taty, wujka Zacka, byłem rozgoryczony, smutny. Może wściekły. Zakolegowałem się tam z Leonardem Chiaro, chłopak w moim wieku, który umiał się zabawić- mówił ciężkim tonem

Katherina już sobie wyobrażała jak ta zabawa mogła wyglądać. Nie przerywała jednak, tylko słuchała z najwyższym skupieniem.

- Wracałem z Leonem późno w nocy z imprezy. Byliśmy trochę wstawieni, ale bez przesady. Uliczka była ciemna i pusta, słabo oświetlona. Leon zataczał się i śmiał, ja też się śmiałem.- powiedział i zamilkł na chwilę

Katherina ścisnęła jego rękę, czekajac na ciąg dalszy.

- Nagle coś zwaliło Leonarda z nóg, a mnie odrzuciło na kilka metrów w tył. Uderzyłem o ścianę i na chwilę mnie przymroczyło. Gdy odzyskałem ostrość widzenia, dostrzegłem jak jakaś młoda dziewczyna o długich, srebrzystych blond włosach trzymała w ramionach zwiotczałe ciało Leona. Wyglądała na ledwie czternaście lat.- Jasonowi załamał się głos

Potrzebował chwili, przez którą Kathy trzymała go za rękę. Nie naciskała.

-Usta trzymała przy jego szyi i łapczywie przełykała. Później puściła Leona, a on z głuchym łoskotem spadł na ziemię. Martwy. Bez życia. Skórę i ścięgna na szyi miał rozerwane, bez krwi. Krew była za to na ustach i twarzy dziewczyny. Nawet wtedy była piękna, choć w jej twarzy nie było nic ludzkiego. Skóra była blada, prawie przezroczysta. Oczy wściekle czerwone, choć powoli zmieniały barwę na szare.

Wściekle czerwone oczy. Zmieniały barwę. Kathy miała co raz więcej trudności w oddychaniu.

- A z ust wystawały kły. Białe kły, jak u zwierząt. Spytała się wtedy dźwięcznym głosem: Jak to jest być kolacją, wampira?

Katherine otworzyła usta ze zdziwnia. Wampira?

- Wszystko we mnie huczało. Myśli się kłębiły. Nie wiedziałem co o tym myśleć, co sądzić. Wampiry? Przecież one nie istnieją. Ta skoczyła nagle w moją stronę. Jej oczy znów były wściekle czerwone, a kły obnażone. Wyglądała jak dzikie zwierze. Drapieżnik. Myślałem, że już po mnie, ale nagle zza ściany ktoś wyszedł i rzucił nią o ścianę. Później podszedł do niej i przebił jej serce kołkiem. Drewnianym kołkiem.

- Kołkiem?-odezwała się po raz pierwszy Kathy- To dlatego je nosiłeś?

Jason kiwnął głową.

- Jej skóra posiniała- ciągnął- Widać było wszytskie żyły. Ona natomiast osunęła się bez życia z nóg. Ten kto ją zabił kiwnął głową w moją stronę, podniósł ciało Leona i zniknął.- Jazz westchnął- Nie wiele rozumiałem. Zacząłem czytać mity, legendy. Wiedziałem jedno: Wampiry istnieją. Wzrowałem się na legendach aby się bronić. W dzienniku ojca, który kiedyś ty czytałaś i tak się nim fascynowałaś, było coś o demonach, żywiących się krwią.

- Myślałam, że to kłamstwa- wymamrotała Kathy

- Wróciłem do domu, chcąc się dowiedzieć więcej.

- Nie mówmy nic Alex- powiedziała Kathy

- I dowiedziałem- ciągnął- W lesie widzieliśmy wampira.

Katherine spojrzała na swojego młodszego brata. Wczesniej był taki zagubiony, gdy opowiadał tą historię. Teraz biła od niego pewność siebie.

- Potwory istnieją, Kathy- powiedział poważnie- I gdy wie się już o ich istnieniu, trzeba sobie z nimi radzić.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania