Twoje miejsce, 19. Dużo problemów

-Więc wytłumacz nam jak to się do cholery stało?- krzyczała Alexis, przyciskajac ręcznik do krwawiącej rany Tylera

Kathy jedynie westchnęła i dorobiła sobie herbaty. Od godziny Alex histeryzowała, Max siedział w ich domu i wyglądał na zafascynowanego, a Jeremy siedział spokojnie, słuchając.

- Zacznije od: pogodziłem się z tym, że jesteś wiedźmą, a skończ na: a przyszedłem tu jak wielki pacan, na dodatek zakrwaiony- powiedziała Alex

- Powiedziałem ci to przez telefon- westchnął- I umówiliśmy się u ciebie.

- To wiem. Co dalej?- popędziła go Alex

- Szedłem do ciebie na skróty, aż nagle coś na mnie skoczyło. I to był człowiek, nie tutejszy. Miał bursztynowe oczy i kły w buzi. Ugryzł mnie. Doszedłem tutaj, a teraz ty krzyczysz o nie wiadomo co.

- Jest o co, Tyler- powiedział Jeremy- Ugryzł cię wilkołak. Jutro pełnia.

- Co oznacz, że będziesz biegał po lesie jako wilk.- dodał obojętnie Max- Ale patrz na pozytywy. Alex dostanie pieska i nawet za niego nie zapłaci.

Tym razem to Kathy zaczęła wrzeszczeć.

Następnego dnia Alex chodziła przerażona, a Tyler miał stan przed zawałowy. Oczywiście jak na dobrą dziewczynę przystało, Alex postanowiła wspierać Tylera podczas przemiany, mając gdzieś, że może ją zabić, nie kontrolując się. Kathy umyła od tego ręce i postanowiła wybrać się z Jeremym na randkę. Max... A kogo to obchodzi, póki nikogo nie morduje?

Tak więc Alexis znalazła opuszczony dom z piwnicą, w której zamierza zamknąć Tylera na czas przemiany.

- Jesteś pewna, że to wyjdzie?- spytała niepewny

- Mamy dwie godziny- odparła pozytywnie Alex i rzuciła plecak na podłogę- Mamy dwi godziny do pełni. Wypijesz roztwór z tojadu, podobno osłabia wilkołaki. Przywiążemy cię mocno i niekogo nie zabijesz.

Tyler usiadł na ziemi i ukrył twarz w dłoniach.

- Boje się , Alex- powiedział cicho

Dziewczyna usiadła obok niego i położyła mu dłoń na ramieniu.

- Hej, będzie dobrze. Zadbam o to- powiedziała

Tyler spojrzał na nią i zmusił się do słabego uśmiechu.

- Więc zróbmy to.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, chcąc mu dodać otuchy, a następnie wstała i wyjęła z plecaka butelkę z roztworem z tojad i rzuciła ją Tylerowi. Później chwyciła linki i zaczęła je przyczepiać do haków wbitych w ziemię. Tyler natomiast wziął kilka dużych łyków roztworu i zaczął przeraźliwie kaszleć, jakby się dusił. Upuścił butelkę, a reszta płynu się rozlała.

- Tyler!- Alex podbiegła do niego

Po chwili przestał kaszleć.

- Jezus, jak to pali.- wychrypiał

Uspokojona Alex zbyła go machnięciem ręki, a następnie znów zaczęła zaczepiać linki. Później zatrzasnęła je na rękach i nogach Tylera, na co on dziwnie na nią spojrzał.

- Nie mam ochoty zginąć, Tyler- wytłumaczyła- I ty nie chcesz nikogo zabić.

Chłopak kiwnął głową, a Alex zerknęła na zegarek.

- Mamy piętnaście minut- powiedziała- Czas na przedstawienie.

 

Jeremy trzymał za rękę Katherine. Spacerowali powoli, ciesząc się piękną, nocną pogodą. Nie rozmawiali, po porstu szli i cieszyli sie swoim towarzystwem. Stanęli przed domem Kathy.

- Bardzo miło spędziłam czas, Jer- powiedziała i uśmiechnęła się

- Miło mi to słyszeć- odparł, a później ich usta złączyły się

Wszystko było cudownie, do póki Katherina nie zauważyła jak ktoś biegnie w ich stronę, a w ręce błyszczał srebrny, zaostrzony kołek.

- Nie!- krzyknęła Kathy

Jeremiego odrzuciła na kilkanaście metrów w bok, a tego co atakował wystrzeliła do tyłu.

- Co do cholery?- powiedział atakujący

- Pan Fanning?- spytała zdziwiona

Jeremmy dźwignął na nogi i podszedł do zdziwionej Kathy.

- Pan Fanning? A kto to ?- spytał

- Nowy nauczyciel matematyki- powiedziała- I najwyraźniej łowca-amator.

 

Alexis klęczała przy drżącym Tylerze i obejmowała go, głaszcząc po głowie.

- Spokojnie, już dobrze. Już po wszystkim- powiedziała czule

Tyler był blady i spocony. Przerażony.

- Dałeś radę, Tyler. Jestem z ciebie dumna.

Alex dalej w poamięci miała krzycząceo z bólu Tylera, gdy podczas przemianu łamał sobie wszystkie kości. To było przerażające. Trzy godziny katusz. A późnije porósł bladosrebrnym futrem i stał się wilkiem o bursztynowych oczach. Na szczęście liny wytrzymały.

Ale Alex czuja, że to jeszcze nie koniec problemów.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania