Twoje miejsce, 7. Bal

Katherine przejrzała się w dużym lustrze, wygładzając ciemnogranatowy materiał sukienki. Uznała, że był to strzał w dziesiątkę.

Sukeinka sięgała jej przed kolana. Góra była bez ramion, w kształcie serca i marszczona. Dół natomiast był prosty i ołówkowy. Na ramiona narzuciła ciemne bolerko, a na nogi ubrała paskowane, czarne szpilki. Włosy spięła w luźnego koka, a pasmo pokręconych włosych opadało jej na twarz.

Do pokoju weszła Alexis, która ubrała jasną, pastelową sukienkę, mniej więcej takiej samej długości co Kathy. Jej natomiast miała krótkie rękawy i rozłożysty dół. Włosy zostawiła rozpuszczone.

- Dla kogo się tak odstawiłaś?- zakpiła i zerknęła do lustra, nerwowo poprawiając fryzurę

- Ja dla nikogo, ty pewnie dla naszego Tylerka- odparła Kathy, robiąc maślane oczy

- A ty dla Jeremiego- odgryzła się

Do pokoju Katheriny wszedł Jason, a one zaniemówiły. Ich młodszy brat, który od zawsze stronił od imprez tego typu miał na sobie garnitur i najwyraźniej właśnie wybierał się na taką imprezę.

- Idziecie?- spytała i spojrzał to na Alex, to na Katherine- Ten twój Jeremy po ciebie przyszedł.

Kathy rzuciła mu zdziwione spojrzenie i zeszła po schodach. Na ganku stał chłopak w eleganckim garniturze i uśmiechał się do niej.

- Mogłeś wejść- powiedziała Kathy i uśmiechnęła się do niego

- Wolałemm zostać na świerzym powietrzu- odparł, a Katherinie zdawało się, że jakiś cień przykrył jego twarz- Wyglądasz ślicznie.

Kathy wzniosła oczy ku niebu, a później się uśmiechnęła.

- Normalnie, zaraz się zarumienie- zażartowała i chwyciła ciemną, skórzaną kopertówkę

Zamknęła drzwi, a później pocałowała Jeremiego w policzek na dzień dobry, a właściwie dobry wieczór.

Katherine uśmiechnęła się delikatnie, gdy otworzył przed nią drzwiczki do najnowszego mercedesa, a sam usiadł za kierwonicą.

- Mamy czekać na Alex i twojego brata?- spytał

- Ty żartujesz?!- spytała Kathy- Z resztą po Alexis przyjerzdża Tyler Donavan, a Jason niech radzi sobie sam.

- Jestem tego samego zdania- powiedział Jeremy i uśmiechnął się, a następnie wyjechał z podjazdu

Jechali główną ulica do domu Rackley'ów, gdzie miał odbyć się bal z okazji 199 rocznicy złozenia Shady Hills.

Jeremy zatrzymał samochód prze dworkiem, koloru kości słoniowej. Przed wejściem były cztery marmurowe kolumny, a budynek był prosty i symetryczny z dużą ilością okien. Ściana w jednym miejscu porośnięta była bluszczem.

- Gotowy na nudne przyjęcie, na którym muszę być, ponieważ jestem córką byłego szeryfa?- westchnęła Kathy

Jeremy tylko się uśmiechnął, a Kathy wzięła go pod ramię i przeszli pod drzwi, przy których stała Rebeca Rackley, burmistrz Shady Hills i matka Matta.

Kruczoczarne, proste włosy spięła w kłosa, a na jej nieco pucołowatej twarzy gościł przesanie miły uśmiech. W jej ciemnych oczach czaiła się tylko nuda. Nie była za wysoka, ani za szczupła. Miała za to nieco szczurowaty wygld twarzy i widoczne pierwsze zmarszczki. Matt był jej całkim przeciwieństwiem.

- Dobry wieczór, pani Rackley- przywitała się grzecznie Kathy, uśmiechjąc się przyjaźnie

Rebeca zmierzyła wzrokiem ją i Jermiego, a później uśmiechnęła się nieo przyjaźniej.

-Witaj, Katherine- powiedziała i uścisnęła dzieczynie rękę- A ty musisz być Jeremy Forbes.

- Tak, miło mi- powiedział Jeremy i również uścisnął rękę pani burmistrz

- Cieszę się, że przyszliście- powiedział- Wejdźcie i bawcie się dobrze.

Kathy i Jeremy weszli do środka. Dziewczyna dostrzegła w rogu sali Vicky i Harrego, którzy stali i rozmawiali z Mattem.

Kathy nie umknęło, że Matt Rackley wygląda bardzo dobrze. Miał na sobie skrojony na miarę garnitur, a włosy w kolore jesnego blondu miał lekko potargane. Kathy mogła dostrzec z daleka jego szmaragdowe ocze i ten życzliwy, szczery uśmiech. Był wysoki i dośc umięśniony z kwadratową szczęką. Mimo, że Kathy rozstała się z nim, nadal żywiła do niego ciepłe uczucia. Byli przyjaciółmi już bardzo długo i nadal zmierzali nimi być.

Obok Matta stała dziewczyna w blado różowej skience, którą widziała pierwszy raz w życiu.

- Kto to?- szepnęła Kathy do Jeremiego

- Chyba owa Sophie Jordan- odparł, również cicho

Sophie miała końską twarz i niezwykle wydatne usta. Jej włosy były koloru popielatego blondu, a oczy były głebko szare. Była smukła i wysoka. Bardzo wysoka. Wzrostem dorównywała Mattowi i to na niewielikich obcasach.

- Napijesz się czegoś?- spytał Jeremy

- Zamierzasz mnie spić?- zażartowała- Tak, chętnie.

Jeremy kiwnął głową, po czym odszedł na chwilę od dziewczyny, po napoję. Kathy rozglodnęła się po sali, po czym podeszła do Vicky, Harrego, Matta i Spohie.

- O czym tak rozmawiacie?- spytała przyjaźnie- Jak sie czujesz?- zwróciła się do Harrego

- Bardzo dobrze, a nawet lepiej- odparł i mrugnął do niej

- Hej, Kath! Nie znacie się jeszcze z Sophie?- zagaił Matt- Sophie to moja przyjaciółka Kathy. Kathy to Sophie.

Kathy uśmiechnęła się przyjaźnie do dziewczyny, po czym obie wymieniły uścisko dłoni. Wrażenie było dość dziwen, ponieważ przez chwilę dziewczyna przyglądała jej się jak jakiemuś okazowi w muzeum. Później jednak uśmiechnęła się promiennie.

- Miło cię poznac, Kathy.- powiedziała

Dołączył do nich Jeremy, który przyniósł dla Kathy sok pomarańczowy.

- Nie jestem pewna, czy wszyscy się znacie- powiedziała dziewczyna- To jest Vicky, Harry, Matt i Sophie. Kochani, to jest Jeremy. Mój przyjaciel.

Vicky uśmiechnęła się do chłopaka, a przyjaciółce rzuciła porozumiewawcze spojrzenie. Mimo, że Matt nadal kochał się w Kathy przywitał chłopaka w groni niezwykle życzliwie. Sophie zachowała się dość obojętnie, a Harry jak zawsze kreował się na macho.

- Bonnie nie będzie- powiedziała Vicky, odciągajac przyjaciółkę na bok- Wystawiła nas dla ojca, który zarządził spotkanie rodzinne.

- Ale będzie mój brat! Uwierzysz w to?- spytała

- Jason?- Vicky zamrugała parę razy- Przecież on nie cierpi takich imprez.

- Mi to mówisz- odparła i wzięła łyka soku

Do grupki podeszła Alex, a jej talia była otoczona ramieniem Tylera Donavana.

Tyler był wysokim, umięśniony footbolistą o jasnej karnacji i włosach o kolorze ciemnego blondu. Jego czy były brązowe, a usta wąskie. W brodzie miał uroczy dołeczek, a szczękę kwadratową.

- Alex, Tyler! Jak miło was widzieć!- powiedziała Vicky- To jest Sophia. I nasz Jeremy. A właściwie to Kathy i...

- Vicky, ile dziś już wypiłaś?- przerwała jej Kathy

- Stanowczo za mało- odpowiedziała dziewczyna, z uwodzicielskim uśmiechem

Sophi uścisnęła rękę Alex i jej równiez przyglądała się przez chwilę, a później uroczo uśmiechnęła i przywiatała się grzecznie.

Jeremy wziął Katherinę za rękę i poprowadził na parkiet, wśród tanczących par. Położył jej rękę delikatnie na tali, a jej powędrowała na jego ramię.

- Tańczysz?- spytała wyraźnie zaskoczona

- Skądże znowu- uśmiechnął się- Ale dla ciebie zrobię wyjątek

Katherine zaśmiała się rozbawiona i pokręciła głową z uśmiechem. Schlebiało jej zachowanie Jeremiego i to w jaki sposób na nią patrzył. Obrącił ją wolno, a następnie znów kołysali się w rytm muzyki.

Nagle Jeremy nachylił się nad nią, a ich usta się złączyły. Świat skurczył się do tego pocałunku. Do warg Jeremiego na wargach Kathy. Już nic nie było ważne. Ani muzyka. Ani taniec. Anie inni ludzie do okoła ich. Ważna było tylko Katehrine i Jeremy. Jeremy i Katherina.

Ale co dobre szybko się kończy. Tak samo ich pocałunek. Jeremy delikatnie, acz stanowczo odsunął się od Kathy, ale szybko oparł jej czoło o swoje i westchnął ciężko. Tęsknie.

Muzyka się skończyła, a Jeremy wyprowadził Kathy z parkietu i stenęli obok, oboje sięgając po coś do picia.

Nagle do nich podeszła Laura w błękitnej sukience, a obok niej stanął Max Vance. Katherine zamrugała kilkakrotnie na jego widok. Ten tylko uśmiechnął sie do niej dośc ironicznie.

- Proszę, proszę. Jeremy Forbes, mój malutki kuzyn- powiedział- I jego partnerka. Katherine DiLaurentis jak mniemam.

- Maxim Vance jak sądze- odparła Kathy dumnie unosząc głowę

- Czyli słyszałaś o mnie- uśmiechnął się jeszcze bardziej ironicznie

- To małe miasto, a o nowych zawsze jest głośno- odparła

Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, jakby sprawdzając się nawzajem. Katherinie co raz to mniej się podobało.

- Jeremy, zatańczysz ze mną?- spytała nagle Laura- Uwielbiam tańczyć, a Max nie.

- Nie tańczę- odparł Jeremy, nadal wpatrujac się w kuzyna

- Och, nie bądź taki. Widziałam jak wcześniej tańczyłeś.- odparła Laura i uśmiechnęła się zachęcajaco

- Może Max będzie miał coś przeciwko- powiedział Jeremy, pierwszy raz przenosząc wzrok na Laurę

- Nie będę miał nic przeciwko- zapewnił Max- Nie bądź taki Jeremy. Dama prosi.

Jeremy uśmiechnął się w wymuszony sposób i wziął dziewczynę za ręką, a następnie wyprowadził na parkiet. Kathy została sam na sam z Maxem, oczywiście nie licząc ludzi na tym balu, i nie bardzo jej się to podobało.

- Katherina DiLaurentis- powiedział Max

- Znasz moje imię i nazwisko- odparła Kathy- Drugie też podać?- spytała, uśmiechając się w wymuszony sposób

- Chealse- powiedział, przyglądajac się jej

Katherine spojrzała na niego zaskoczona.

- No cóż, najwyraźniej wiesz dużo więcej o mnie, niż ja o tobie- powiedziała w końcu

- Masz rację- powiedział- Chcesz nadrobić zaległości?

- Niekoniecznie- odparła- Interesuje mnie tylko co robisz w Shady Hills, Max?

- To mój dom, Kathy- odpowiedział- Urodziłem się tu.

- Na prawdę?- zdziwiła się

- Wyjechałem szybko- odparł wymijająco

W pewnej chwili uszu wszystkich dobiegł głośny krzyk, który nie kończył się, tylko przechodził w pisk. Był dobrze słyszalny, mimo, że grała muzyka, a ludzie rozmawiali. Katherina była pewna, że niedługo pękną szkła. Wyszła przez drzwi tarasowe na podwórzę i przepchała się przez tłum na sam początek.

Dziewczyna z pierwszej klasy stała cała zapłakana, nadal piszcząc i patrzyła pod swoje nogi. A pod jej nogami leżało zmasakrowane, pokrwawione ciało. Harrego.

Oczy Katheriny zaszły łzami. Obok niej stanął Jason i z nawyższą uwagą studiował wzrokiem rany na ciele.

Kathy poczuła falę mdłości i zdecydowała, że nie może na to patrzeć. Znów przepchała się przez tłum, by wejść do środka. Wyszła z sali na korytarz, gdzie oparła sie o ścianę. Oddychała równomiernie, aż usłyszała strzępek rozmowy.

-... nie ja!

- Doprawdy? Jakoś...

Jeremy i Max?

- Ale ja sprzątam... Z resztą to nie moja metoda... Wiesz, że ja wolę...

-... Nie ważne! Porozmawiamy w domu!

Zza ściany wyszedł Jeremy, a gdy zobaczył Kathy, stanął i zaskoczony jej się przyjrzał.

- Musiałam odsapnąć- odparła i uśmiechnęła się smutno

- Proszę, proszę- zza ściany wyszedł też Maxim- Nie oglądasz przedstawienia?

- To nie przedstawienie, Max- odparła, rzucając mu mordercze spojrzenie- To tragedia. Śmierć zawsze jest tragedią. A to był mój kolega i najlepszy przyjaciel mojej siostry.

- Przykro mi, Kathy- wtrącił się Jeremy

Katherine kiwnęła głową, a następnie wyprostowała się.

- Poczekam do przyjazdu policj, a później wracam do domu.- poinformowała Jeremiego

- Odwiozę cię- zaproponował

- Zabiorę się z Alex i Tylerem, albo z Jasonem- odparła i znów weszła do sali

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania