Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas - CZĘŚĆ I: Mail_4. Po balu

Wysłano: 6 września, godz. 17:00

Od: betka@weddingparty.com

Do: izabellaa@yellowpub.uk

Temat: Po balu

 

Hello ;)

Spełniam Twoją prośbę najszybciej jak to jest możliwe i relacjonuję Ci, jak było na balu. Super! Czy taka odpowiedź Ci wystarczy?

Ok, jak Cię znam to nie...

Bal rozpoczął się o szesnastej. Dzieciaki ze świetlicy zostały przyprowadzone przez rodziców albo starsze rodzeństwo. Do dziewiętnastej były wspólne zabawy dla podstawówki, gimnazjum i liceum, około dwudziestej pierwszej zostali już tylko licealiści. Impreza skończyła się o dwudziestej trzeciej. Dla młodzieży, bo nam sprzątanie zeszło do pierwszej w nocy. Oczywiście opiekunowie ze świetlicy też się bawili, nawet całkiem nieźle. Studentów nie było.

Ksiądz Arek zaprosił znajomego wodzireja i to był strzał w dziesiątkę, bo gość świetnie zagospodarował czas i przygotował takie zabawy, że nawet gimnazjaliści nie marudzili. Wieczorem dla młodzieży zorganizował po prostu dyskotekę i tańce integracyjne. Rewelacja. On pokazywał ruchy a wszyscy go naśladowali. Wszystko w rytm bardzo popularnych piosenek.

Niestety, musieliśmy dość uważnie pilnować par. Nie było z nimi większych problemów, ale zauważyłam, że jednych takich z ogródka przyprowadził na salę Marcin. Sądząc po ich minach, zostali przyłapani na jakimś obściskiwaniu się gdzieś pod osłoną wieczoru i krzaków. Po rozmowie z Marcinem już do końca zabawy nie opuszczali sali.

- Co im powiedziałeś? - zapytałam podczas chwili odpoczynku w jadalni, kiedy już potwierdził moje przypuszczenia.

- Zapytałem chłopaka, czy widzi siebie jako ojca w tym wieku i czy widzi już swoją dziewczynę jako matkę. Czy jest gotowy jej pomagać, troszczyć się o nią, kiedy będzie w ciąży i później, kiedy dziecko będzie wymagało ciągłej uwagi - odpowiedział.

Popatrzyłam na niego dość zaskoczona.

- Nieźle - wyrwało mi się.

- A co? Uważasz, że powinienem bardziej powiedzieć im, że nie robi się takich rzeczy, bo mogą mieć poważne konsekwencje i kazać im iść do środka? Owszem mogłem tak zrobić, ale stworzenie w ich umyśle konkretnego obrazu dało więcej niż ogólnikowe zwrócenie im uwagi.

- No..., na pewno - potwierdziłam. - A tak poza tym, przypadkiem, to całkiem udana zabawa, prawda? - zapytałam.

Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.

- Owszem, chociaż ja nie przepadam za takimi imprezami. Wolę bardziej kameralne przyjęcia w gronie najbliższych. Właściwie gdyby nie to, że była potrzebna pomoc i opieka, to nie byłoby mnie tutaj - rzekł.

- A ja uwielbiam imprezy, na których można potańczyć - powiedziałam z entuzjazmem. - Najbardziej takie, na których występuję w roli gościa a nie współorganizatora i nie muszę myśleć o innych - dodałam ze śmiechem.

Marcin odwzajemnił uśmiech ale nic nie powiedział więc ja też uznałam temat za zamknięty. Wodzirej zapowiedział kolejną porcję zabaw zatem udałam się na salę taneczną. Wystarczyły trzy tańce, żeby musieć "suszyć się" od nowa. Wyszłam do ogrodu, żeby trochę ochłonąć i przewietrzyć się. Przy ruszcie z grillem zauważyłam księdza Arka więc podeszłam do niego.

- Potrzebuje ksiądz pomocy? - zapytałam.

- Nie. Jeszcze nie są gotowe - odparł wskazując na kiełbaski. - Jak sprawuje się Mirek? - spytał mając na myśli wodzireja.

- Super! Wszyscy świetnie się bawią. Skąd go ksiądz wytrzasnął?

- Polecony przez zaprzyjaźnionych ludzi. Bawił gości na ich weselu.

- Hm, muszę wziąć do niego jakiś kontakt. Może przyda się w moim interesie.

- Beti, taka świetna muza, a ty marnujesz czas na rozmowy - usłyszałam nagle znajomy głos za plecami.

Odwróciłam się po to, żeby spojrzeć prosto w roześmiane oczy Aleksandra.

- Oczywiście, rozmowy z księdzem na pewno są bardzo pouczające - dodał przenosząc wzrok na księdza Arka i uśmiechając się przepraszająco. - Jednak chciałbym zaciągnąć cię na parkiet - zwrócił się z powrotem do mnie.

- Daj mi chwilę, - poprosiłam - jeszcze nie doszłam do siebie po tym kankanie.

- I nie dojdziesz, bo szkoda przepuścić taką cha-chę - odparł biorąc mnie za rękę i poprowadził na salę.

Nie będę opisywać Ci tańca, bo sama wiesz, jak Aleks radzi sobie na parkiecie. Po cha-chy był wolny kawałek więc mogliśmy złapać oddech.

- Zauważyłem, że wpadł ci w oko Marcin - stwierdził nagle Aleksander.

- Owszem. Jest sympatyczny, miły, dobrze się z nim rozmawia...

- I kompletnie nie nadaje się na partnera dla ciebie - Aleks wpadł mi w słowo.

Popatrzyłam na niego zdumiona.

- Skąd taka pewność? - zapytałam ironicznie.

- Beti, znam cię już jakiś czas. Tobie potrzebny jest mężczyzna energiczny, silny, pewny siebie, ale jednocześnie taki, który nie stłamsi twojej osobowości. Masz swoją firmę, za chwilę ją rozkręcisz jeszcze bardziej (to prawda, znalazłam w końcu kogoś do pomocy, a Aleks przeprowadzał ze mną rozmowę kwalifikacyjną). Jesteś niezależna i potrzebujesz równie niezależnego faceta. Marcin jest statecznym nauczycielem, nie zniesie tego, że jego dziewczyny nie ma całymi dniami w domu i pracuje niemal w każdą sobotę. Poza tym nawet nie umie tańczyć.

- Skąd wiesz?

- Bo całą imprezę przesiedział. Nie wyszedł nawet do tańców integracyjnych.

- To jeszcze nie świadczy o niczym. Nie lubi takich imprez i może po prostu przez to nie tańczy.

- A ty jak słyszysz rytmiczną muzykę to nie możesz usiedzieć. Potrzebny ci przysłowiowy facet do tańca i do różańca.

- Zabawne, że mówi to facet, który nie potrafi zawalczyć o tę kobietę, którą kocha i szuka szczęścia gdzieś na innych kwiatkach - powiedziałam trochę wkurzona.

- Już nie szukam - zripostował Aleks. - I nie masz o co się wnerwiać. Po prostu wyraziłem swoje zdanie a ty i tak zrobisz, jak będziesz chciała.

- A twoja dziewczyna? - zapytałam. - To ktoś stąd?

- Tak - odparł patrząc gdzieś w głąb sali.

- Która?

Przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się tajemniczo.

- Dowiesz się w swoim czasie - rzekł.

Przez resztę tańca nic już z niego nie wyciągnęłam.

 

Rozpisałam się, a muszę zbierać się do kościoła. Dokończę jutro.

Buziaki, pozdrowienia dla Bartka.

B.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania