Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas - CZĘŚĆ I: Mail_8. Aleks w szpitalu!

Wysłano: 26 września, godz. 20:00

Od: betka@weddingparty.com

Do: izabellaa@yellowpub.uk

Temat: Aleks w szpitalu!

 

Kochana,

jestem w szpitalu, Aleks jest właśnie operowany. Zapalenie wyrostka robaczkowego. Przyjechali jego rodzice. Czekamy pod salą. Może się dowiem czegoś mimo, iż nie jestem z rodziny. Do Bartka rodzice na pewno zadzwonią.

Teraz jest już bezpieczny, ale narobił mi niezłego stracha. Wszystko zaczęło się, kiedy przyjechał rano do biura.

- Cześć. Właśnie przejeżdżałem. Masz chwilę? - zapytał. - Wyrwiesz się ze mną na kawę?

Wkurzyłam się. Wiem, że wyjeżdża, ale to nie oznacza, że jak przyjdzie to rzucę całą robotę i zamknę firmę. Zwłaszcza, że Maurycy skorzystał z tego, że mieliśmy sobotę bez wesela i wziął wolny dzień. Ja postanowiłam wykorzystać go na to, żeby do południa posiedzieć nad zamówieniami, których jeszcze nie zdążyłam zrobić. Kilka z firm było otwartych w soboty.

- Aleks, naprawdę uważasz, że ja nie mam nic do roboty? Wejdziesz tak po prostu z ulicy, a ja rzucę wszystko i pójdę z tobą na kawę? Też mam swoją pracę i muszę ją wykonać. - oznajmiłam ze złością.

Popatrzył na mnie zaskoczony.

- Beti, jutro wyjeżdżam. Naprawdę chcesz, żebym pojechał skłócony z tobą?

- Nie chcę się z tobą pokłócić, ale to, że wyjeżdżasz nie oznacza, że wszystko dla ciebie stanie na głowie. Po co tam jedziesz?

Aleks usiadł na krześle obok mojego biurka.

- Dostaliśmy świetne zlecenie w Austrii. Jednak musimy wykonać je na miejscu, chcą nas zapoznać z ich materiałami, technologią - wyjaśnił. - Sylwek nie pojedzie, jego żona jest w siódmym miesiącu ciąży i nie wypuści go na pół roku za granicę. Padło na mnie. Taka okazja nie zdarza się często. Z tego podekscytowania od wczoraj boli mnie brzuch. Mam nadzieję, że uspokoi się do jutra.

Spojrzałam na niego.

- Gratuluję. Od dawna od tym wiesz, że tam jedziesz? - zapytałam.

- Od tygodnia. Ale w całym zabieganiu nie dałbym rady wcześniej się spotkać.

Patrzył mi prosto w oczy spojrzeniem zbitego psa. Jakby miał mokry nosek i kudłaty pyszczek...

- Przykro mi, Aleks, teraz nie wyjdę z biura - oznajmiłam twardo.

Jego spojrzenie nie zmieniło się.

- Zjedz ze mną kolację - poprosił. - Nie będziemy się widzieć niemal pół roku. Może tylko na święta wpadnę biegiem.

- Dziewiętnasta?

- U Mario?

Nasza ulubiona włoska knajpa prowadzona przez prawdziwego Włocha.

- Zgoda.

- Przyjadę po ciebie.

- Dobrze.

- No to nie przeszkadzam, do wieczora - powiedział Aleks po czym wstał i wyszedł.

Do czternastej uwinęłam się z większością spraw, które miałam do załatwienia, ale zanim się zwinęłam z firmy, była szesnasta. Zrobiłam jeszcze zakupy, jednak o dziewiętnastej byłam już gotowa do wyjścia. Aleks przyjechał punktualnie. Nie wchodził do mieszkania, ja wyszłam na dwór i wsiadłam do samochodu.

- Cześć - przywitał mnie z uśmiechem, ale wyglądał jakoś blado.

- Dalej cię męczy żołądek? - zapytałam lekko zaniepokojona.

- Tak, ale myślę, że przejdzie mi, jak już się uspokoję. Wszystko z nerwów - odparł ruszając. - Zażyłem coś i jest lepiej - dodał.

- Aż tak się stresujesz? - zdziwiłam się.

Zerknął na mnie i roześmiał się.

- To duże zlecenie. Zależy mi na tym, żebyśmy wypadli perfekcyjnie, bo to nam otworzy nowe możliwości.

- No, z pewnością, ale twoja reakcja jest dość niepokojąca. Może to nie stres?

- Ej, to ja mam w domu lekarza - powiedział żartobliwie.

- Ale sam nim nie jesteś - odparłam.

- Ty też nie.

- Ok, jak sobie chcesz… - poddałam się. - Ale nie uważam, żeby to był dobry pomysł, żebyś w takim stanie jechał na kolację do restauracji.

- Zamówię sobie wodę. Nieważne, co będę jadł, ważne, żebyśmy spędzili trochę czasu razem.

Dojechaliśmy do restauracji i wysiedliśmy z samochodu. U Mario, jak zwykle, było mnóstwo ludzi, ale Aleks na szczęście zrobił rezerwację stolika. Usiedliśmy przy stoliku i po chwili zjawił się kelner, który wręczył nam menu. Tradycyjnie wybrałam penne z sosem pomidorowym i parmezanem. Aleks rzeczywiście zamówił sobie wodę. Prawdę powiedziawszy wyglądał coraz gorzej. Według mnie miał lekką temperaturę, bo szkliły mu się oczy. Kiedy kelner przyszedł ponownie, aby przyjąć zamówienie, sam zapytał Aleksa, czy dobrze się czuje. Ten jednak uparcie twierdził, że tak. Jednak, kiedy kelner odszedł, Aleks wstał, przeprosił mnie i wyszedł do toalety.

Minęło jakieś piętnaście minut, a on nie wracał. Zaczęłam się niepokoić coraz bardziej. Nie mogłam wstać i iść do męskiej toalety. W końcu podeszłam do baru. Akurat stał tam sam Mario. Kilka przyjęć weselnych zorganizowanych w jego restauracji sprawiło, że byliśmy kumplami.

- Ciao, bella! - zagadał jak zwykle po włosku z szerokim uśmiechem - Co słychać? - spytał z wyraźnym włoskim akcentem.

- Ciao. Mam problem, Mario. Mój kolega poszedł do toalety i nie wraca stamtąd od kwadransa. Źle się dzisiaj czuje. Możecie sprawdzić, co z nim?

- Certo… (pewnie) - odparł z przejęciem. - Zaraz sprawdzę sam.

Zawołał kogoś z zaplecza, żeby stanął za barem i poszedł w kierunku toalety. Ruszyłam za nim. Marco zapukał do drzwi. Nie widząc żadnej reakcji, nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte. Moje ciśnienie podniosło się. Marco zapukał jeszcze raz mocniej. Po chwili usłyszeliśmy odgłos przekręcania klucza w zamku. Włoch natychmiast otworzył drzwi. To, co zobaczyliśmy przestraszyło nas. Aleks siedział na podłodze i zwijał się z bólu. Natychmiast przystąpiłam do niego i położyłam mu rękę na czole. Było rozpalone i pokryte potem.

- Dzwonię po karetkę - powiedział Marco i wyciągnął telefon z kieszeni spodni.

- Aleks… - rzekłam, - trzymaj się. Za chwilę będzie karetka.

- Myślę, że to jednak nie ze stresu - wycedził przez zaciśnięte z bólu zęby. - Przepraszam…

- Za co? - spytałam zdziwiona. - Nieważne, nie mów nic. Widzę, że cię to męczy.

Aleks chwycił mnie za dłoń i mocno uścisnął.

- Ten wieczór... miał inaczej wyglądać. Weź... moją komórkę i zadzwoń... do Sylwka, do moich rodziców… proszę - rzekł.

Sięgnęłam do kieszeni jego spodni i znalazłam telefon.

Resztę napiszę później, właśnie wyszedł lekarz.

B.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania