Ciekawostki XXXV Bitwa pod Grunwaldem. Mity i Fakty — czyli co się nie zgadza w Krzyżakach Sienkiewicza.
Bitwa pod Grunwaldem. Mity i Fakty — czyli co się nie zgadza w Krzyżakach Sienkiewicza.
Bitwa pod Grunwaldem to chyba najbardziej znane zbrojne starcie w historii Polski. Jak mniemam przynajmniej datę jej stoczenia 1410 rok, potrafi wymienić każdy. A każdy zaraz doda: widziałem przecież Krzyżaków Sienkiewicza. Na tej, zresztą znakomitej powieści opieramy w większości nasze opinie tak o samych Krzyżakach, jak i o sławnej bitwie.
Jeżeli jednak zapytamy, czy wszystko, co napisał nasz genialny pisarz (mój ulubiony od zawsze), było zgodne z faktami albo usłyszymy, że na pewno, przecież był wielkim pisarzem, korzystał ze źródeł itd., albo usłyszymy, że nie wiem.
Podobnie ma się rzecz z filmem Aleksandra Forda pod tym samym tytułem.
Proszę szczególnie zwrócić uwagę na „owe dwa miecze”, gdyż wersja Sienkiewicza jest bzdurna, a właściwa pokazuje ideologiczne przesłanie walki zakonu z Polakami i Litwinami.
Sam, choć uwielbiam Sienkiewicza, szczególnie za „Ogniem i mieczem” to jednak gwoli prawdy muszę przyznać, że jednak trochę tych pomyłek się w Krzyżakach zebrało, zresztą w trylogii także, ale to inna bajka.
Sienkiewicz oczywiście korzystał ze źródeł takich jak: Kroniki Janka z Czarnkowa, Historii Jana Długosza, dzieł takich historyków jak Stanisław Smolka i Karol Szajnocha, niemieckich i francuskich opracowań historycznych, map, odpisów ksiąg itd.
Samą bitwę opisał głównie opierając się na dziełach Jana Długosza i pod wpływem obrazu Jana Matejki. Musimy jednak przyznać na obronę autora, że owe źródła były w porównaniu z tym, co wiemy dzisiaj bardzo skąpe i niedokładne. Jednak jak mówi przysłowie „Tak krawiec kraje, jak materii staje”
Jednak teraz uzbrojeni w najnowszą wiedzę możemy trochę autora poprawić. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że Krzyżacy to powieść i jeśli nawet historyczna, to jako taka nie musiała podawać wszystkich faktów czy opisów bardzo dokładnie w sensie historycznym. Autor ma w takim przypadku pewny margines błędu (uwzględniając przeciętną wiedzę czytającego nawet bardzo duży...).
Podstawowym błędem (zresztą nie tylko Sienkiewicza) było pokazanie wrogiej armii jako tysięcy krzyżackich rycerzy, z czarnymi brodami, butnych i zakutych stal na ogromnych koniach z kopiami i tarczami w rękach, czyli takich teutońskich potworów. Podobnie rzecz się ma na filmie „Bitwa nad jeziorem Czudzkim” - polecam obejrzeć film (choć jest, nie ukrywam bardzo kiepski, ale widać tam Krzyżaków zakutych w stal) „Aleksander Newski” w reżyserii Siergieja Eisensteina nakręcony w 1938 roku.
Prawda była trochę inna.
Samych braci rycerzy krzyżackich, rozsianych w całej Europie było raptem 570, a w samych Prusach około 350, z tego pod Grunwaldem było 250, a cała reszta armii to byli rycerze siedzący na prawie lennym, a także Prusowie, czyli potomkowie zamieszkujących te tereny Prusów (nie mylić z późniejszymi Prusakami), którzy także byli lennikami zakonu. Oni nie zostali wybici do nogi, jak się podaje, tylko wynarodowieni i co bogatsi służyli na prawach lennych. Do tego musimy doliczyć tzw. najemnych rycerzy, czy zwykłych żołnierzy, których wynajęto.
Kolejnym błędem autora było stwierdzenie, że obie armie były liczebnie zbliżone do siebie (tak skrótowo). Dzisiaj wiemy, że to nie prawda i różnica była bardzo istotna.
Armia krzyżacka liczyła około 15.000 jazdy (większość to rycerstwo niemieckie, gości było wbrew Sienkiewiczowi bardzo mało) plus około 1500 do 2000 piechoty, czyli circa 17.000 ludzi.
Armia Polska to około 15 do 20.000 jazdy + Litwa 10.000 do 14.000 jazdy, czyli minimum około 30.000 jazdy plus około 6000 piechoty, czyli circa 34.000 ludzi.
Porównując, dochodzimy do wniosku, że stosunek polsko-litewskiej jazdy do krzyżackiej wynosił mniej więcej 2:1, a piechoty nawet 3:1. Te stosunki mogły być nawet większe, bo wielu oddziałów litewskich, Żmudzińskich, czy tatarskich nawet nie policzono.
Jeszcze jedna uwaga dotycząca rzekomo tak ubranych od stóp do głów w stal Krzyżaków, kopii i wielkich tarcz.
Porównując polskie główne chorągwie z tymi najważniejszymi krzyżackimi, dostrzeżemy pewne istotne różnice. Otóż Krzyżacy walczący głównie z Litwą i Żmudzią zostali zmuszeni do pewnych zmian. W tamtych rejonach walczono głównie w lasach, puszczach i na bagnach. Tam ciężko zbrojny rycerz zakuty w stal z kopią w reku był zupełnie bezużyteczny. Z tego powodu Krzyżacy, chcąc walczyć z Litwinami musieli przejąć, choć częściowo ich styl walki i dlatego zrzucili większość stali, a także porzucili długie kopie i długie tarcze, a zaczęli używać tylko kolczug i lekkich litewskich włóczni zwanych sulicami, a także znacznie mniejszych, ale bardziej użytkowych tarcz.
Reasumując, okazało się, że pod Grunwaldem zarówno chorągiew Wielkiego Mistrza (w większości), jak i wiele innych chorągwi używało tych lekkich włóczni zamiast kopii. A polskie chorągwie w 100% używały kopii. To była ogromna różnica.
Na końcu koń. Tak naprawdę zbroi jako takiej końskiej nie używano, mógł być co najwyżej kropierz, albo osłona głowy konia. Czyli nie tak jak widzimy na filmie Hofmanna konie zakute w stal.
Kolejnym niepokazanym w książce ani w filmie był wręcz genialny pod względem technicznym i logistycznym wymyślony i wprowadzony w życie most pontonowy – zupełne arcydzieło XV wieku. Dowcip polega na tym, że Polacy, wiedząc, że na trasie ich pochodu jest Wisła, zdawali sobie sprawę, że tak liczne wojsko – w szyku wojennym długość kolumn plus wozy (a było ich ponad 6000) to długość circa 25 km, chcieli pokonać rzekę w dowolnym i najlepszym dla siebie miejscu. Z tego powodu stworzyli most pontonowy (tak wg nazewnictwa dzisiejszego). Był to istny cud techniki i dzięki niemu, a postawiono go na 500-metrowej rzece w ciągu połowy dnia (tu pokaz wręcz genialnej techniki jak na XV wiek) i w ciągu 3 dni wojsko przekroczyło Wisłę w miejscu, gdzie nie było żadnych krzyżackich wojsk ani nikogo innego, co stanowiło ogromne zaskoczenie dla armii krzyżackiej.
Kolejna sprawa to fakt, że akurat Grunwald jak pole bitwy był dość przypadkowy, choć wybrany przez polskiego króla.
Kiedy polska armia znalazła się na ziemiach Zakonu, Wielki Mistrz już wiedział, że prędzej czy później dojdzie do wielkiej bitwy. Jednak wbrew temu, co sądzili Krzyżacy, dojdzie do niej na ich ziemiach (a właściwie na ziemiach, które zagarnęli).
Bitwa pod Grunwaldem.
Dwa miecze!
Tu akurat poniosła naszego mistrza fantazja. Bo tak naprawdę to nie chodziło o brak odwagi czy takie tam inne sprawy.
Tu trzeba zajrzeć do pisma świętego i ewangelii wg św. Łukasza, a pamiętajmy, że bitwa rozegrała się we wtorek, czyli dzień rozesłania apostołów.
Czyli jak czytamy Chrystus wysyła apostołów, żeby głosili nową wiarę wśród ludów i padają takie słowa:
„Sprzedajcie płaszcze, kupcie miecze”, Na co jeden z apostołów mówi:
„Mamy dwa”, Na co Chrystus odpowiada:
„Wystarczy”
Przekaz był jasny:
„Idźcie i nawracajcie”, ale nie wolno wam nawracać siłą, ale brońcie swojego życia, bo macie do tego prawo.
Krzyżacy uważali się za Apostołów i uważali, że nawracają do wiary chrześcijańskiej, ale:
JAKO ZAKON KRZYŻACY NIE MIELI PRAWA WALCZYĆ Z CHRZEŚCIJANAMI.
Tutaj mają wymówkę, czyli to takie ultimatum: „Jeśli stąd odejdziecie, to możemy zawrzeć pokój, jak nie to będziemy walczyć”
To było uzasadnienie do walki, z jakby nie patrzeć chrześcijańską armią.
Kolejny błąd Sienkiewicz, czyli tzw. Wilcze doły — armia krzyżacka dopiero co przybyła pod Grunwald i nie miała ani możliwości, ani czasu, żeby takie doły (pod oczami Polaków) wykopać – czyli bzdura. No bo co, trzeba by zakrzyknąć: Polacy odwróćcie się i nie patrzcie, bo właśnie kopiemy wilcze doły...
Bitwa rozpoczęła się atakiem Litwinów na pozycje krzyżackie. Z początku uwieńczone sukcesem, jednak później przewaga uzbrojenia dała o sobie znać i atak się załamał, a wojska krzyżackie przystąpiły do kontrataku, wręcz łamiąc szyki wojsk litewskich.
Dosłownie kilka pacierzy później ruszyły główne wojska polskie , które grzmotnęły tak solidnie, że odrzuciły Krzyżaków o kilkaset metrów od linii, na których stały.
Niestety Litwini zaczęli odział po oddziale, ociekać z pola bitwy. Za nimi oczywiście rzuciły się walczące z nimi oddziały krzyżackie. To był jeden z przełomowych momentów walki, bo gdyby nie trzy smoleńskie chorągwie, z których jedna została praktycznie wycięta w pień, byłby problem dla całej armii, bo nasza jedna flanka byłaby pusta i można by tam zaatakować.
Jagiełło, mając to na uwadze, gdyż doniesiono mu o bardzo wielkim zagrożeniu, wprowadził odwody, które temu zapobiegły. W tym czasie Wielki Książę Witold opanował panikę wśród Litwinów i rzucił wojska litewskie do walki.
Kolejnym błędem Sienkiewicza była scena, kiedy Wielki Mistrz, chcąc uderzyć z flanki na polskie wojska zbiera 20 chorągwi, (no ta bene nie wojsk rezerwowych, tylko już walczących) i objeżdża pole walki, trafiając na poczet polskiego króla.
Kiedy zobaczono Krzyżaków, polski proporzec króla został natychmiast zwinięty i Krzyżacy nie poznali, że tam stoi król. Tylko jeden rycerz skuszony czy to zbroją, czy też chcący się wykazać ruszył na polskiego króla. Tym rycerzem był Dypold von Kokeritz, potężny chłop znany z wielu walk turniejowych, pochodzący z Łużyc. Ten człowiek był jednym z wysłanników Wielkiego Mistrza i mógł poznać polskiego króla, z którym już się kilka razy spotkał.
Władysław Jagiełło, widząc to, ruszył mu naprzeciw. Tu był spory problem, ponieważ polski król miał już 60 lat i no tak mogło się to różnie skończyć, gdyż Dypold był o 30 lat młodszy.
I tu mamy błąd Sienkiewicza, który opisuje, że król go uderzył w czoło i go zabił. To bzdura. Prawda jest taka, że Zbigniew Oleśnicki sekretarz króla, widząc co się dzieje zajechał z boku Dypolda i uderzył kopią i go ogłuszył. W chwile później król uderzył go i zrzucił Niemca z konia.
W tym momencie eskorta króla rzuciła się i dopiła rycerza. Jednak na pewno nie zabił go Jagiełło.
Kiedy Wielki Mistrz próbował uderzyć z flanki, Polacy zorientowali się w jego zamiarach i nim ten zdążył cokolwiek zrobić, jego 20 chorągwi zostało otoczonych i zaczęła się rzeź.
Tu kolejna rzecz, o której nie pisze Sienkiewicz. Dopóki armia walczy, straty są niewielkie, jednak kiedy oddziały zaczynają uciekać, wkrada się panika, zaczyna się rzeź. Tu było dokładnie tak samo.
Część oddziałów ucieka do obozu, który zostaje zdobyty bardzo szybko po wybiciu nielicznych obrońców. Reszta w panice zmierza w stronę Malborka.
Goniono ich około 4 mile (ówczesna mila to około 7 kilometrów). Kroniki opisują, że na całym tym dystansie (28 kilometrów) leżały trupy krzyżackiej armii. Bito ich, pokazując jak olbrzymia była nienawiść do zakonu.
Wynika z tego, że 1/3 strat to sama bitwa a 2/3 to już pogoń i wybijanie uciekających.
W sumie na polach Grunwaldu zostało zabitych ponad 8000 ludzi z armii krzyżackiej, a kilka tysięcy dostało się do niewoli. Można powiedzieć, że unicestwiono tę armię, co potwierdza starą dewizę, że armia pobita jest wybijana bez żadnego miłosierdzia.
Polskie straty były o dziwo bardzo niskie. Zginęło około 500 rycerzy (ale nie zginął żaden z najważniejszych rycerzy hufca królewskiego) i około 2000 Litwinów.
Na koniec ciekawostka. Tam, gdzie dzisiaj są pokazywane coroczne zmagania polskich i krzyżackich rycerzy, w zasadzie nie toczyła się sama bitwa. Tam był obóz krzyżacki, a właściwe walki toczyły się jakieś dwa kilometry dalej.
I na końcu znowu ukłon w stronę Sienkiewicza i Matejki...
Oni obaj podają, że Wielkiego Mistrza zabił jakiś Litwin, Żmudzin czy ktoś podobny. Według najnowszych badań okazuje się, że najprawdopodobniej WM zabił w bezpośrednim pojedynku polski rycerz Mszczuj ze Skrzynna, jeden ze znanych ówcześnie rycerzy. Po bitwie okazało się, że wszystkie rzeczy Ulricha miał właśnie ten rycerz (w tym skaplerz, który WM miał na piersi).
To tak skrótowo pokazałem, jak ma się dzisiejsza wiedza do tej, która dysponował nasz genialny pisarz.
Zapraszam do komentowania i zadawania pytań, Jak będę mógł, oczywiście odpowiem.
Komentarze (26)
Nie czajnikuj się
Masz jakąś teczkę w szafie, że się krygujesz i trzęsiesz majtkami?
Pisz metaforami xD
https://www.youtube.com/watch?v=WToyIcLICEo
Better than porn.
Żadna nowina.
Ty to masz te tytuły :) Od razu widać o czym będzie rzecz — i dobrze :) Bo tu mnie zaciekawiłeś :)
Lecim z czytaniem...
Ładnie i obrazowo opisałeś co i jak. Ciekawe :)
Pozdrowionka
Pozostaw przynajmniej naszemu społeczeństwu tą kartę, inaczej świętować będziemy tylko same porażki, a w tym się specjalizujemy.
Z talentem i na ogół trafnie poruszasz różne aspekty bitwy pod Grunwaldem. Istotnie, rzeczywisty przebieg wydarzeń został mocno zafałszowany w naszej tradycji (często w dobrej wierze, zresztą), co czynili już dawni dziejopisowie, ale z całą siłą ujawniło się w XIX-XX w. Matejko i Sienkiewicz tworzyli w dużej mierze "ku pokrzepieniu serc" narodu pozostającego pod władzą zaborców, swoje „trzy grosze” dołożyła też propaganda komunistyczna. Nawet poważni i uznani naukowcy powielali pewne stereotypy, przydatne dla władzy, ale i dla samopoczucia narodu, utrwalając te błędy w swoich pracach.
Największym chyba mitem jest rzekomy udział w bitwie po stronie polskiej piechoty. Byłaby to, oczywiście, piechota pochodzenia chłopskiego, bo z tej warstwy społecznej wówczas ją rekrutowano. Pieszych wystawić mieli również jakoby Litwini. Na pierwszym planie „Bitwy pod Grunwaldem” Matejki widzimy właśnie scenę śmierci wielkiego mistrza z rąk litewskich piechurów. Dopatrywano się w tym ukazania przez artystę aktu symbolicznej sprawiedliwości: przywódca okrutnych najeźdźców ginie z rąk przedstawicieli traktowanego przez nich z pogardą i gnębionego ludu. Słusznie zauważyłeś, że to nieprawda i wielki mistrz poległ prawdopodobnie w starciu z rycerzem. W swojej kalkulacji liczebności wojsk uwzględniłeś jednak 6 tys. piechoty po stronie polskiej. Tymczasem, wcale jej pod Grunwaldem nie było. Co prawda, właśnie ten mit o piechocie „chłopskiej” utrwalały poważne nawet prace naukowe, ku pokrzepieniu serc, a potem dla celów propagandy Władzy Ludowej. Samo ustalenie wielkości walczących wojsk to kwestia praktycznie niemożliwa dzisiaj do dokładnego ustalenia ze względu na brak źródeł albo podawanie przez nie liczb fantastycznych – dziejopisowie średniowieczni nie bardzo potrafili określać liczebność armii i często puszczali wodze fantazji. Na ogół przyjmuje się jednak, że siły polsko-litewskie tak czy inaczej były większe o mniej więcej 1/2 do 1/3.
Co do epizodu z dwoma mieczami, to tradycyjną wymowę tej sceny zawierają już współczesne relacje polskie z tych wydarzeń. Od samego początku uważano ją za dowód krzyżackiej pychy i arogancji. Tak głosili polscy dyplomaci i propagandziści, to samo przejęli późniejsi kronikarze i historycy, tak też scena ta przeniknęła do świadomości społecznej. Niezależnie więc od tego, co ewentualnie Krzyżacy mieli na myśli (?), efektem stało się uznanie ich wystąpienia za dowód pychy. Grzech pychy nie przystoi zakonnikom i to np. wykorzystywała dyplomacja polska w późniejszych rozgrywkach na arenie międzynarodowej. Nota bene, dwaj przysłani z mieczami wysłannicy, chociaż działali w imieniu Zakonu, nie byli ściśle rzecz biorąc heroldami krzyżackimi. Posłużono się obecnymi przy armii posłami dwóch sojuszników Zakonu: króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego oraz księcia szczecińskiego Kazimierza. Same miecze przechowywano przez stulecia na Wawelu. Uniknęły szczęśliwie pruskiej grabieży skarbca w 1794 r. Prusacy nie zwrócili na nie uwagi zapewne dlatego, że pozbawione ozdób nie prezentowały się szczególnie okazale. Trafiły potem do kolekcji Czartoryskich do Puław. Ukryte po upadku powstania listopadowego zostały jednak odnalezione przez policję rosyjską w 1853 r., skonfiskowane i ostatecznie zaginęły.
Co do ataku „odwodowych” chorągwi krzyżackich w końcowej fazie bitwy, to istotnie (znów wbrew wielu starszym opracowaniom) nie była to rezerwa zachowana od początku starcia lecz oddziały wycofane z walki dla odpoczynku i zreorganizowane. Z tym, że chorągwi tych było nie 20, ale 16.
Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi za złe tych dywagacji. Wykonujesz „dobrą robotę”, krzewiąc w nieoczekiwanym miejscu i w atrakcyjny sposób wiedzę historyczną.
Pozdrawiam
Reasumując uważam, że Krzyżacy tak jak piszesz przegrali przez swoją pychę i ich taktyka była odzwierciedleniem tej właśnie pychy. Kiedy ugięły sie wojska litewskie Krzyżacy ruszyli żeby ich dobić (o ile oczywiście nie był to celowy zabieg Jagiełły żeby złamać ich szyki). To był błąd bo należało zostawić Litwinów i uderzyć z boku na polskie wojska. Wtedy raczej byśmy tą bitwę przegrali. Jednak im sie wydawało, że zmiotą nas samą swoja potęgą (taki mówiąc współcześnie atak dywizji pancernych, które zmiatają wszystko na swojej drodze). To sie sprawdziło w Polsce i Francji, ale już w Rosji tylko na początku kampanii, potem okazało się że Rosjanie już ten model walki poznali i wiedzieli jak się obronić.
PS. Kolega, a nie koleżanka.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania