Koło Żywiołów Rozdział 10: Brak żywiołów

Oliwia sprawdziła, czy ma moce. Miała je, lecz za oknem wszystko obumarło. Drzewa, kwiaty, krzaki i liście więdły, a ludzie tracili siły i umierali.

-Nas to nie dosięgnie, prawda?-Spytał przerażony Stefan, lecz Wojtek uspokoił go.

-Jesteśmy superbohaterami, a nasze bohaterskie stroje i moce dają nam niezniszczalność.-Wyjaśnił, lecz Piotr naprawdę się zaczynał niepokoić, jednak zaczął myśleć racjonalnie.

-Jeśli Koło Żywiołów miało moc żywiołów to te już nie istnieją razem z tym naszyjnikiem.-Stwierdził, lecz Klara kompletnie tego nie słuchała i zaczęła płakać. Okropnie bała się. Jeśli nie było żywiołu wiatru to ni powietrza, więc w każdej chwili mogło odebrać im oddech i mogli się udusić. Oliwia podbiegła do swych rodziców, lecz ci, tak samo, jak reszta ludności zginęli.

-Piotrze, czy to odpowiedni moment na strach?-Spytała Klara Batboya, a ten odparł:

-Nie jestem pewny. Teoretycznie nie ma ryzyka, że nie przeżyjemy.

-A tlen?-Spytała dziewczynka.

-W teorii nie ma takiego zagrożenia, żebyśmy go stracili, gdyż nie każdy wiatr to powietrze, a to też tlen, lecz nie każde powietrze to wiatr, więc tlen chyba zostanie.-Stwierdził Piotr i tak też nie zapowiadało się na utratę tlenu.

-Nie bardzo interesuje mnie to, czy nie ma ognia, lecz to, czy wody też nie ma.-Stwierdziła mama, chcąc odkręcić kran, lecz nie poleciała ani kropla.

-Nie ma wodnego żywiołu.-Przypomniał Piotr.-A wracając do ognia; możemy pożegnać się z ogrzewaniem.-Na te słowa wszystkim zrobiło się nieprzyjemnie zimno.

-Czyli, że ludzkość zamarznie?-Spytała Klara.

-Można tak powiedzieć. W nocy w domach będzie tak samo zimno, jak na zewnątrz, a w dzień na szczęście źródłem ciepła będzie słońce.

-Więc co zrobimy?-Spytała Klara, teraz płacząc też z zimna.

-Na pewno nie wolno nam zdejmować artefaktów. Elementa cały czas musi mieć przy sobie lasso prawdy, Speeder pilnuje zegarka, litera S strzeżona ma być przez Superboya, Latarenko, ty pilnuj, aby pierścionek został na twej dłoni, a ja zadbam o przypinkę.

-Ale co z moimi rodzicami?!-Spytała Oliwia zdesperowana.

-I z naszymi też!-Przypomniały inni, a Piotr zamyślił się.

-Myślę, że ... -Zastanawiał się i nagle pierwszy raz w życiu rzekł-Nie mam pojęcia, co myślę. Nie wiem, co możemy zrobić.-Po czym rozpłakał się. Naprawdę był załamany tym, że stracił swój dawny zapał i energię do działania.

-Nie możemy tak stać i ryczeć! Weźcie się w garść!-Zawołała Oliwia.-Jeśli ktoś ma tu płakać to tylko, gdy będzie ustalona klęska, a jeszcze jest nadzieja. Musimy tylko ruszyć głowami.-Stwierdziła i dodała-A poza tym cieszmy się, że chociaż prąd jest, bo inaczej byłoby tu niewyobrażalnie zimno, a tak przynajmniej lampy mogą nas ogrzać.-Niestety, nawet ta myśl jej nie pocieszała.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania