Poprzednie częściNilla

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nilla II

II

Byłam w potrzasku metalu, sterty mięśni, niewiedzy oraz sznura. Dwóch ogromnych karków skrępowało mi ręce, uprzednio mając przy tym trochę pracy nim dopięli swego. Po kilku próbach ucieczki, gdy byli zmuszeni zatrzymywać auto, ostrych szarpaninach i lawinie przekleństw, zmęczeni i spoceni, ciskaliśmy już tylko po sobie morderczymi spojrzeniami. Jedynie biedny chuligan- nieudacznik, siedział cicho ze spuszczoną głową, trzymając kawałek materiału przy nosie i przytulał drzwi. „Bohater!”- pomyślałam parskając na głos, zwracając tym na siebie uwagę . Wielki mężczyzna siedzący po mojej prawej, wyjął telefon wystukując na nim szybko smsa. Zerknęłam na ekran i przeczytałam: „wracamy z czymś wyjątkowym, będzie zachwycony tak jak my”. Mój brak pokory, niestety ocknął się z wieloletniego snu. Wstał, przeciągnął się leniwie i zrzucił z siebie szmaty stając dumny i wyprostowany nago. Zapraszał gestem do wspólnego szalonego tańca wyszczekany język, który zbudził się już jakiś czas temu.

- może wystarczyło by poprosić o numer telefonu, a nie od razu mnie porywać?!- kpiłam nie kryjąc odrazy. -trudno było na to wpaść?

Byk miał się już odezwać ale właśnie wtedy jego telefon rozdzwonił się. Zerknął na ekran olewając mnie i niespiesznie odebrał połączenie.

- Mamy. Tak jak pisałem- powiedział kierując szyderczy wzrok na mnie.

- wal się zjebie- wysyczałam za co natychmiast zostałam uderzona wielką ręką po raz kolejny w twarz. Poleciałam na faceta z lewej, zderzając się z nim głową. Jęknęłam odruchowo. Po chwili wyprostowałam się, patrząc jak tamten drań kończy rozmowę, chowając komórkę do etui na pasku.

- wyjątkowa w jakim sensie?- zapytałam beznamiętnie, dotykając potłuczonej głowy, jednocześnie zaciskając dyskretnie z bólu powieki

- powiedzmy, że lubujemy się w takich, które się opierają…- zadowolony zmrużył jednoznacznie oczy

Przełknęłam ślinę siedząc już cicho. Nie patrzyłam na żadnego z nich. Skupiłam się na faktach. Zastanawiałam się czy ta cała poprana trójka w ogóle się zna? Czy może jego też porwali? Kim oni w ogóle są? Dokąd jedziemy i co ze mną zrobią? Nieoczywiste kwestie rodziły się jak grzyby po deszczu, a ja nie miałam żadnej jasnej odpowiedzi na choćby jedną z nich. Wiedziałam jednak, że co by się nie działo szybko się nie poddam, na pewno nie bez walki. Bestia, która nie dawno wyszła z klatki ukazała w milczeniu śmiercionośne kły. Przymknęłam niespiesznie oczy obserwując ją, po czym spokojnie wytarłam wierzchem dłoni rozdartą wargę.

„Ja się umiem bronić. Pytanie co wy umiecie cioty?”- Wpatrywałam się w siedzenie pasażera z przodu, na którym siedział pies diabła, obnażający wstrętne dziąsła z identycznie wrogo przymróżonymi ślepiami jak moje.

Nie było na mnie mocnych- to fakt. Od dwunastego roku życia potrafiłam się obronić, a od piętnastego spuścić komuś łomot z racji że zasłużył lub też nie. Dlaczego bicie się miałam we krwi? Nie wiem do końca. Po trosze na pewno mój ojciec przyczynił się do tego. Jednak sądzę, że na to pytanie zna odpowiedź tylko jedna istota. Ta, dająca mi energie, zaciętość i złość, które zamieniam bez problemu w siłę. W zdumiewająco ponadprzeciętną obcą siłę…

Myślami wróciłam do snu, który męczy mnie od kilku lat.

Mgła spowijająca pole sprawiła, że otworzyłam oczy szerzej by móc dostrzec jak najwięcej szczegółów. Oddychałam przez usta, a kropla potu spłynęła mi po skroni. Wytarłam ją nie zwalniając tempa. Biegłam szybko, dokładnie tak jak wszyscy inni w grupie. Ubrana w sportowe ciuchy, z plecakiem wypchanym kamieniami oraz głową- jednym konkretnym celem. Nie byłam zmęczona w przeciwieństwie do tych mięczaków. Nie myślałam o nich, ale oni niestety myśleli o mnie i to aż nazbyt często.

- ej lalka jaki masz rozmiar majtek?- usłyszałam za sobą kpinę, którą zignorowałam.- Szyjesz sama czy są na zamówienie?- ciągnął dalej swój prostacki dialog facet biegnący za mną po prawej. Niewzruszona robiłam swoje.

- myślę że majtki to nie problem. Gorzej z cyckami… masz je po matce?- zadrwił jego kompan tuż za moim uchem. Zacisnęłam pięści rozszerzając jednocześnie szerzej nozdrza, a tlen sam wtłoczył się do moich płuc w podwojonej dawce. Impulsy energii rzucały się jak szalone w moich rękach skacząc po żyłach. W tym samym momencie usłyszałam z tyłu głowy szczeknięcie pomieszane z warknięciem. Odwróciłam się w biegu. Zamachnęłam tak szybko, iż nikt się tego nie spodziewał, a już na pewno nie ten kretyn. Wymierzyłam prawy sierpowy prościutko w czerwoną gębę gnoja, który na to zasłużył. Walnął cielskiem natychmiast pomiędzy zeschłymi kępami traw. Zmierzyłam nieprzytomnego chojraka obojętną miną, po czym bez słowa wróciłam do grupki mężczyzn kontynuując swój czterdziestokilometrowy bieg. Żaden padalec nie pisnął już ani słowa. Do przedostatniej bazy dobiegłam jako pierwsza. Znowu. Kiwnęłam głową do stojącego tam groźnie wyglądającego faceta w ciemnych okularach z przysłoniętą twarzą. Podeszłam do niego, przecierając mokre od potu czoło. Wręczył mi kartkę, na której było napisane „UNO”. Schowałam ją do etui zaczepionego na pasku na moich biodrach. Poprawiłam cholernie ciężki plecak po czym ruszyłam w stronę pobliskich krzaków. Zanurkowałam w chaszcze szukając ukrytego skarbu. Odsunęłam stertę długich gałęzi, uśmiechając się do siebie. Wreszcie chwyciłam za znaleziony piękny karabin Schmeisser AR15. Ledwie wyszłam na polanę, a już rozdźwięczał się męski wkurwiający głos.

- ja pierdziele…dziewczyno… jak ty to robisz…?- ledwie wysapał zdyszany, spocony blondyn. Spojrzałam na niego beznamiętnym wzrokiem nie mówiąc zupełnie nic. Minęłam go ruszając w stronę jednego z trzynastu stanowisk. Położyłam się na spieczonej od słońca ziemi. Sprawdziłam zapas naboi i wzorowo przeładowałam broń, celując w skupieniu, a co najważniejsze- w ciszy. Nie mogłam jednak napawać się nią zbyt długo, ponieważ na powrót usłyszałam tego samego durnego osła.

- Myślisz że trafisz? – drwił obok mnie, z premedytacją wyprowadzając mnie z opanowania. Wypuściłam skumulowane powietrze z płuc. Rzuciłam ostrzegawczo morderczy wzrok na tego irytującego palanta aby się odczepił. Ponownie wzięłam na muszkę cel i już trzymałam opuszek na spuście, gdy jego bełkot w ostatniej chwili mnie rozproszył.

- musi ci być miękko na takich poduszkach, ale i tak założę się, że nie trafiłabyś w latającego słonia.- zakpił bez cienia pomyślunku, łapiąc jeszcze głośno oddechy.

Zza tarczy strzeleckiej wyłoniła się bestia ściągając sobie łapą kaganiec, który jej założyłam. Opuściłam broń. Mierzyła mnie wściekła, jakbym co najmniej odcięła jej łapę. Pełna pretensji warknęła pokazując długie, żółte, ohydne zębiska. Nie skarciłam jej, a wręcz pozwoliłam by spokojnie zbliżała się do nas w swoim tempie. Skierowała wzrok na mężczyznę, po czym skinęła do mnie łbem, nakazując mi rozwalić niewidzialny mur ignorancji. Zgrzytnęłam zębami, czując jak cała się spinam, gotowa na to co nastąpi. Wreszcie wszelkie hamulce puściły. Roller Coasters przyspieszył, wioząc w dół najgłębszego kanionu pasażera-moją cierpliwość.

- a w stojącego idiotę ?- zapytałam kierując karabin na prawo, niemal przykładając mu go do fiuta.

- nie odważysz się... Nie jesteś głupia!- powiedział nie na żarty przerażony

- głupia nie , ale szalona już tak

Facet otworzył oczy i znieruchomiał

- kurwa…ja żartowałem- zaskomlał szybko jak zbity pies

- ja nie- odparłam wysnuta z emocji i natychmiast pociągnęłam za spust.

Jakiś czas później w lewej ręce trzymałam dokument, w którym napisali, że nie przeszłam ostatniego testu. Ostatniego z piętnastu, w których byłam najlepsza. Ostatniego, który miał dać mi prawo do noszenia broni i używania jej. Jebanego testu, który gwarantował moją nietykalność, dobrą kasę, a co najważniejsze- zajebiste wrażenia z przynależenia do najznakomitszej tajnej grupy specjalnej. Spojrzałam na swoją prawą dłoń ściskającą kartę informacyjną dotyczącą wypadku podczas czyszczenia broni. Na dole widniało moje nazwisko oraz poszkodowanego. „To ja tu jestem poszkodowaną!” – pomyślałam gotując się ze złości i krzycząc niemo zaciskanymi mięśniami na całym ciele. Czułam, że twarz płonie mi żywym ogniem. Słyszałam jak mój demon ujada za drzwiami drapiąc w nie i gryząc próbując wedrzeć się do środka. W afekcie zmięłam obie kartki na oczach siwiejącego ważniaka i cisnęłam nimi na wypastowaną podłogę tuż pod jego stopy.

- Popełniacie wielki błąd!- plunęłam niemal w jego twarz. Odwróciłam się na pięcie, ignorując szacunek, zaprzysiężenie i gówno wartego oficera z odznaczeniami. Wychodząc z gabinetu mijałam na progu bardzo wysokiego mężczyznę z czarnymi włosami. Nasze spojrzenia zazębiły się na krótką chwilę. On miał je niebieskie, spokojne i zaciekawione, natomiast z mojego wyciekał mord połączony z trującym jadem. Trzasnęłam najmocniej jak umiałam grubymi drzwiami, dając upust buntowi przeciwko ich przeterminowanym schematom szkoleń. Chwile później, gdzieś na korytarzu poczułam delikatne ukucie na szyi. Wspomnienie się urywało, jak zwykle w tym samym momencie.

Zamrugałam powracając do teraźniejszości. Jechaliśmy już dość długo, nawet nie wiem w którą stronę. Ciemne szyby łącznie z tą przednią uniemożliwiały dostrzeżenie choćby jednej tablicy informacyjnej. Od środka nie było widać zupełnie nic. Miałam pewność, że szkło na nich jest pokryte nielegalną, czarną warstwą substancji bliżej nieokreślonej. Kierowca jechał szybko i płynnie, bez wątpienia dzięki swoim specjalnym ciemnym okularom. Nikt przez ostatnie dobre półtorej godziny nie odezwał się słowem, dopóki auto nie zaparkowało. Kark otworzył drzwi. Znajdowaliśmy się przed wielkim, starym, nieco przerażającym budynkiem. Na ogromnym parkingu paliły się obskurne latarnie ukazując mnóstwo aut, a dziwnym zbiegiem okoliczności prawie wszystkie miały błękitny kolor. Już chciałam się zapytać czy to jakaś cukierkowa impreza pedalska ale ostatecznie ugryzłam się w język. Rozważałam też by dowiedzieć czy dotarliśmy do miejsca, w którym łaskawie mnie zabiją porzucając moje zwłoki. Jednak zrezygnowałam, nie chcąc usłyszeć wzmianki o wcześniejszych ewentualnych poczynaniach co do mnie. Potężny facet siedzący obok skinął na kolegę- kierowcę. Tamten wyjął coś ze schowka i mu podał. Zrobili to tak szybko, że nie zorientowałam się co sobie przekazują. Zanim się obejrzałam już miałam założony materiałowy worek na głowę i byk wywlekał mnie za wciąż skrepowane ręce z auta. Wysiadając, przewróciłam się niemal od razu na twarde żwirowe podłoże. Syknęłam z bólu, czując rozdartą, piekącą skórę w miejscu gdzie wcześniej roztłukłam kolana. Nie minęło kilka sekund, a już zostałam siłą podciągnięta do pionu.

- odpierdol się! umiem iść!- krzyknęłam głośno próbując się wyswobodzić - chyba nie myślisz, że bym tak klęczała przed tobą chuju!

- chuja to ty zaraz zobaczysz, a nawet poczujesz jak się nie zamkniesz suko!- odwarknął się bez zająknięcia, ściskając mnie za kark.

- wiesz co mówią o tych co mają duże samochody…?- prowokowałam go jeszcze bardziej

- to byś się zdziwiła dziwko jebana!- Odkrzyknął wnerwiony i uderzył mnie czymś twardym bardzo mocno w potylice. Natychmiast upadłam, ale bólu tym razem nie czułam. Słyszałam jedynie narastające szumy w uszach i okropne pulsowanie głowy. Miałam wrażenie, że galopuje w niej stado koni, które za chwile wybiegnie roztrzaskując mi czoło. Wciąż oszołomiona, mimowolnie leżałam jak kawał mięsa na wybrakowanym starym asfalcie. Nie mam pojęcia kiedy zostałam podniesiona i przerzucona przez ramie. Szorstki materiał spadł z mojej głowy, a ja widziałam jak przez mgłę swoje bezwładnie wiszące ręce, jego nogi, które dokądś mnie niosły oraz kapiącą krew… Pomyślałam: „bydlak!”

Usłyszałam niewyraźne sapnięcie.

- czy ona nawet nie przytomna musi gadać?

- widocznie nad wyraz twarda sztuka nam się trafiła – odparł drugi rozweselony głos, po czym klepnął mnie w tyłek.

- zdecydowanie spodoba mu się taki urodzinowy prezent.

Przytłumione śmiechy obydwu facetów były ostatnią rzeczą jaką pamiętam, za nim odpłynęłam na dobre.

 

Powoli dochodzi do mnie dużo głośnych rozmów, gwizdów, przekleństw i dudniącej muzyki. Otwieram oczy i widzę, że nadal jestem niesiona, tym razem po schodach w górę mijając na nich jakiś ludzi. W powietrzu unosił się zapach pomieszanych alkoholi, dymu z cygar oraz znajomych narkotyków. Narastające mdłości są niczym najgorsza gehenna. Mam ochotę zwymiotować, tym bardziej, że moim wiotkim ciałem buja na prawo i lewo, a żołądek wbija się w jego ramię. „Na pewno musiałam zemdleć po tym jak ten gnój mnie czymś uderzył”. Wraz z tym wnioskiem, jak na zawołanie pojawiły się okropne zawroty i potworny ból w czaszce. Kark skręcił w inne miejsce, gdyż po chwili wszystkie dudnienia ucichły. Wciąż jednak wspinał się po schodach. Nagle jakaś część mojego mózgu szepnęła: „wiej!”. Raptem obudził się we mnie zwierzęcy instynkt przetrwania. W sekundzie podciągnęłam się i resztkami sił przekręciłam ciało nieco na bok. Facet zanim się gapnął co kombinuje, dostał kolanem w twarz. Goryl zachwiał się i polecieliśmy w dół, przetaczając się przez kilkanaście kamiennych stopni w zawrotnym tempie. Zatrzymaliśmy się dopiero na spoczniku. Oboje jęknęliśmy i skręcaliśmy się chwile z bólu. W końcu spojrzeliśmy pijanym wzrokiem po sobie.

- ty wredna suko, pożałujesz…- zagroził prostując się i trzymając jednocześnie za nos, z którego krew lała się strumieniem.

- już żałuje. Ze musiałam oglądać twoją paskudną gębę

- jebana mać !- huknął rozwścieczony

Szybko ale z trudem stanęłam o własnych siłach. Zawroty głowy nie odpuszczały, a wręcz przybrały na sile, do tego chwiałam się tak bardzo, iż musiałam podeprzeć się ścianą. Pieczenie poturbowanych żeber po upadku było okropne. Zwarta i nieustraszona omiotłam wzrokiem jego naprężone, horrendalne gabaryty. W tej minucie zrozumiałam że bój jest przegrany. Starałam się z całych sił ustać robiąc złowieszczą minę, ale czułam, że jeszcze chwila i upadnę. Wzrok miałam coraz bardziej mętny, a na domiar złego spływająca wilgoć zamazywała mi obraz. W pierwszej chwili sądziłam, że to pot, jednak gdy związanymi rękoma przetarłam czoło dostrzegłam czerwone smugi. W tym momencie moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Osunęłam się po kamiennym murze po raz kolejny na rozcięte kolana.

-a jednak będziesz przede mną klęczała…- rozpromienił się goryl, który z satysfakcją patrzył na mnie z góry, wypluwając krew na bok

Byłam o krok od utraty całkowitej świadomości. W ostatniej chwili zdążyłam zauważyć broń, którą miał przypiętą do paska. Pomyślałam: „podejdź draniu…”, a on jak by usłyszał moje myśli. Gdy zbliżył się, wykorzystałam natychmiast okazję.

-tylko jeśli Ci go odstrzelę!- Błyskawicznie wykonałam ostatni ruch, który jeszcze mógł mnie uratować. Chwyciłam pistolet i odwróciłam się plecami. Wyciągnęłam ręce przed siebie, by zyskać kilka cennych sekund. Odbezpieczyłam i prawie zdążyłam w niego wymierzyć. W tej szarpaninie broń jednak wybuchła przed czasem obok jego stopy. Po chwili wyrwał mi ją. Uderzył mnie metalem tak mocno w głowę, że jedyne co pamiętam to jego wściekłą twarz, oblaną zdziczałością oraz krwią, a także kilka schodów z których spadałam. W tle zanotowałam otwierające się drzwi z hukiem i ryk kolejnego goryla

- co tu się odpierdala?!!

Otwieram oczy ale widzę jedynie ciemność, która na dodatek wiruje. Czuje tępy ból na całym ciele. Dreszcze przeskakują przeze mnie jak oszalałe, a ja odpływam w kojącym śnie, który owiewa mnie bezbolesnym błogim stanem.

Następne częściNilla III Nilla IV Nilla V

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • zsrrknight rok temu
    polecam zerknąć na jakieś artykuły o zapisie dialogów - naprawdę źle to wygląda.
    A tak poza tym dużo brutalności, przekleństw i nieco błędów. Ciągle zastanawiam się czy będzie tu erotyka i kiedy pojawią się elementy fantasy - jak wskazuje kategoria. Póki co wiadomo, że w bohaterce drzemie jakaś bestia, ale wydaje się że ma to bardziej charakter metaforyczny...
  • Halszka rok temu
    "dużo brutalności, przekleństw i nieco błędów"- 3x TAK i będzie jeszcze więcej;)
    "Ciągle zastanawiam się czy będzie tu erotyka"- ależ oczywiście!- i do tego dojdziemy:)
    "kiedy pojawią się elementy fantasy"- pojawiają się od początku, pomału będą się rozkręcać na swój sposób.
    Czy aby na pewno autor miał na myśli metaforę bestii...?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania