Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
NIlla XXVI
XXVI
Budzę się. Jest jasno. W oknie powiewa śliczna biała firana. Lekki wietrzyk muska moje policzki, jest mi przyjemne ciepło. Odwracam głowę. Widzę jego śpiącego w ubraniu obok mnie na łóżku. Zaciskam pięść w lewej dłoni szykując się do ciosu, ale ból mi go hamuje. Moje gardło wydaje z siebie jedynie żałosny jęk.
Zerwał się podpierając na łokciach od razu badając mnie zbolałym, zmęczonym wzrokiem. Nagle przywarł swoimi ustami do moich. Całował tak zachłannie, aż zbrakło mi tchu. Zachowywał się tak jakbym miała się za chwile rozpuścić
.
- jesteś popierdolony wiesz?- powiedziałam gdy tylko odsunął się
-wiem- odparł i skinął głową - a najbardziej wtedy gdy chcesz zniknąć. Tym razem naprawdę dałaś popis. Udowodniłaś, że jesteś godna swojej pozycji. Uszkodziłaś mi sześcioro ludzi
- masz wielkie szczęście, że tylko tylu
- mam wielkie szczęście bo mam ciebie. I obiecuje ci, że z takim zapałem, na akcjach będziesz miała widoki z pierwszego rzędu.- powiedział ożywiając się
- nigdzie się nie wybieram
- na razie nie. Wiadomo musisz wydobrzeć, ale miło to słyszeć tak poza tym
- nie to miałam na…
Znów zaczął natarczywie mnie całować, a ja rozpływałam się w tym cudownym doznaniu.
Ktoś zapukał do pokoju. Alfa nie chętnie wypuścił moje usta z pieszczoty, na co ja nie chętnie wydałam przyzwolenie.
-wejść- powiedział surowym jak zawsze tonem
- szefie pilna sprawa
- jaka?
Amon zawahał się.
- mów- rozkazał
- brakuje towaru na pace
Mężczyzna zerwał się z łózka napinając się jak struna
- ile?
- 2 skrzynie
- dawać kierowcę na rozmowę do pokoju- powiedział z groźbą w głosie podwijając rękawy błękitnej koszuli. Gdy tak stał dostrzegłam na jego głowie niewielki opatrunek. Prezent po moim nie udanym -po raz kolejny- zamachu. „-Nieśmiertelny?”- zapytał chochlik nakładając okulary powiększające o stokroć. Alfa odwrócił się do mnie, a po groźnej minie nie było śladu.
- wrócę góra za 40 minut i dokończymy to zaczęliśmy – uśmiechnął się zawadiacko pokazując białe zęby.
-za bardzo uderzyła ci wódka do głowy bo gadasz głupoty.
Amon niekontrolowanie prychnął. Natychmiast wyprostował się wracając do szeregu, gdy despota zmierzył go gniewnie wzrokiem.
-kierowca!- warknął, a sługa zniknął w sekundzie - 40minut!- wskazał na mnie palcem po czym wyszedł spinając już na progu bicepsy.
Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit dobre 15 minut, podczas których w głowie toczyłam batalię. On żyje. Czy to dobrze? Czy źle? Dwa wojska ścierały się ze sobą przeprowadzając kontrataki na argumenty:
Przecież cię uwięził- Zależy mu na tobie.
Zobacz jak on cię traktuje- jesteś dla niego ważna.
Despotyczny tyran- Ma w sobie dobro, tylko ukryte.
Drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł doktor.
- dzień dobry.
- dzień dobry- odparłam obojętnie
- moje gratulacje- powiedział szczęśliwy
- słucham…???- uniosłam głowę
- słyszałem o dobrej nowinie
Serce podeszło mi do gardła, cholera czy ja czegoś nie wiem?
- to znaczy?- zapytałam nie pewnie przełykając ślinę
- zostałaś prawie przyjęta do rodziny.
Głowa opadła mi na poduszkę i wypuściłam głośno powietrze z ulgą. Zmarszczyłam brwi pytając:
- jak to zostałam przyjęta? i jak to prawie?
- to tylko dwie formalności z jedną nie będzie problemu- tak myślę- natomiast druga może być wyzwaniem
- o czym pan mówi?- spytałam nic nie rozumiejąc
- Rady zaakceptowały wniosek o przyjęcie cię do Rodziny
- zaraz zaraz…jak to zaakceptowały? W Sali bankietowej Alfa oznajmił..
- tak tak wiem- przerwał doktor- zrobił to może nieco zbyt pochopnie, ale znam go już tak długo i wiem, że jak coś postanowi to dopnie swego…za wszelką cenę.
- tyle to i ja wiem ale nadal nie rozumiem
- należy dokonać zaślubin – wyparował jak ostatnia kropla z dna rozgrzanego garnka, na co otworzyłam szeroko oczy
- co?! Mam go poślubić ? Chyba pan żartuje. Nie ma mowy… Do tego też mnie zmusicie?!- krzyknęłam, a dobrze znana aparatura zaczęła pikać
- uspokój się- powiedział przejęty.
- jak mam być spokojna? Odebraliście mi moje życie, daliście wasze buty każecie w nich chodzić!- krzyknęłam ponownie
- Aido…
- nie nazywaj mnie tak!
-kiedy to twoje prawdziwe imię.
-Ada- to moje prawdziwe imię!
- nie bez powodu rodzice tak cię nazwali. W naszej rodzinie imiona zaczynają się od litery A. Co na pewno już zauważyłaś. Mają one swoje odpowiedniki w imionach dla ludzi.
- a wy co ludźmi nie jesteście?! Kim wy do cholery jesteście ?!!
- przecież wiesz.
- ja już nic nie wiem- ukryłam twarz w prawej ręce
- Aido wiesz, że jesteś jedną z nas. Nie uciekniesz od tego, zawsze byłaś i będziesz trochę inna.
- wcale że nie- zaprzeczyłam jak małe dziecko próbujące okłamać mamę, tupiąc przy tym nogą
- wiesz, że jak przenalizujesz swoje życie to wyciągniesz taki właśnie wniosek- powiedział bardzo spokojnie lekarz.
Odwróciłam głowę w stronę okna, żeby nie patrzeć na mężczyznę w bieli.
Myśli o moim dzieciństwie oraz o młodości przesuwały się w głowie jak filmy. Pamiętam, że kiedy skręciłam kostkę po kilkudziesięciu godzinach już biegałam bez śladu obrzęku, czy zasinienia. Gdy spadłam z roweru złamałam prawą nogę. Mama chciała mnie zabrać do lekarza a tata zabronił- zrobił mi prowizoryczne usztywnienie i po niespełna tygodniu wsiadłam na ten sam rower jak gdyby nic. Pewnego wieczora kiedy banda chuliganów do której zaliczałam się i ja, napadła na stacje benzynową, ktoś wjechał we mnie autem, próbując nas zatrzymać. Upadłam wówczas i straciłam przytomność. W szpitalu powiedzieli mi, że miałam wstrząs mózgu, pęknięty obojczyk i złamaną kość ramienną, ale gdy zlecili ponowne badania po tygodniu, nie byli w stanie racjonalnie wyjaśnić zniknięcia tych, a także innych dolegliwości. Na RTG nie było widać nawet rysy na złamanej kości, wyglądała tak samo jak przed zdarzeniem. Po tej akcji nigdy już nie robiłam badań. Wszystkie rany i potłuczenia goiły się nadzwyczaj dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. U ludzi konsekwencje takich wypadków ciągną się miesiącami, latami lub do samej śmierci. Ja nie miałam żadnych objawów, miałam zawsze czystą kartę.
Wróciłam wzrokiem do doktora i spojrzałam na niego spod byka.
- a ta druga formalność?
Lekarz założył do tyłu ręce i podszedł do okna w milczeniu. Roztrząsał w głowie coś, zbierając się na wypowiedz, a ja denerwowałam się coraz bardziej na to co mogę usłyszeć.
- musimy sprawić żebyś urosła.
Zaśmiałam się z niedowierzaniem.
- Nilla rosną do 29 roku życia…teoretycznie. W praktyce do 26
- to nie możliwe, ludzie przecież…
Lekarz nagle odwrócił się i powiedział surowym tonem:
- nie jesteśmy tymi ludźmi Aido
Wzięłam głęboki oddech, a maszyna w końcu przestała pikać
- co pan sugeruje?
- jest jedna rzecz, dzięki której moglibyśmy pomóc trochę naturze
- ale…?
- wiąże się z dużym ryzykiem
- jakim?
- utraty władzy i życia Alfy
- czy wyjdę na bardzo wredną sukę, jeśli powiem ze wchodzę w to?- zażartowałam
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania