Poprzednie częściZapomniane Legendy roz. 000 Prolog

Zapomniane Legendy roz. 007 Tom I

Maya po jakimś czasie została uwolniona i po skorzystaniu z wychodka, została zaprowadzona do pokoju z łóżkiem i szafką, gdzie pozostawiono dla niej przybory do toalety oraz miskę z pożywieniem. Pod drzwiami do jej pokoju, ustawiono dwóch strażników, którzy mieli za zadanie pilnować młodą wilczycę, by ta samowolnie nigdzie nie wychodziła.

Załamana wilczyca usiadła ciężko na swym łożu i łapami zakryła swój pyszczek, pozwalając ujść emocją i uronić łzy, nad swym losem.

Maya była głodna, ale nie miała ochoty jeść, wciąż dręczyła ją myśl, co z jej rodzicami. Choć Blach Władczy zapewniał ją, że żyją, nie była pewna, czy może mu zaufać. Nie mogła jednak ryzykować, to też nie miała wyboru i musiała czekać na ślub z magnatem, choć wcale go nie chciała.

Gdy słońce sięgnęło zenitu, do pokoju wszedł służący, który przyniósł świeżą wodę i posiłek dla Mayi. Maya nie miała ochoty patrzeć na służącego Blacha, leżała na łóżku, przyciskając swój pyszczek do poduszki. Służący położył posiłek na meblu, po tym rzekł - Życzę smacznego - Po czym zabrał poranne pożywienie i opuścił pokój.

Maya spojrzała na talerz z jedzeniem, ale zignorowała go. Położyła się z powrotem na łóżku i zapragnęła zasnąć, zasnąć na zawsze, by to, co ją czeka za najbliższe kilkadziesiąt godzin, nigdy nie nadeszło.

 

Odgłos otwieranych drzwi przebudził ją. Wadera spojrzała przez ramię na drzwi, do których wszedł służący z kolacją dla wilczycy. Maya odczuwała pragnienie, gdyż nie piła już drugi dzień. Co gorsza, ból głowy zaczynał jej doskwierać. Jednak myśl, by sięgnąć po wodę od jej oprawcy, przyprawiał ją o obrzydzenie.

Służący położył na szafce posiłek dla wadery i rzekł cicho - Panienko proszę, chociaż coś wypić, bo Panienka sobie krzywdę zrobi - Po czym dodał głośniej - Smacznego życzę - i jak gdyby nigdy nic wyszedł, zabierając popołudniowy posiłek.

Gdy służący opuścił pokój, Maya spojrzała na okno, po czym pomyślała o swoich rodzicach. Byli gotowi oddać życie, by ją chronić. Jeśli teraz zagłodzi się i odwodni, ich poświęcenie pójdzie na marne. Walcząc z wyrzutami sumienia, Maya zastanawiała się, czy powinna chociaż pić wodę, by się nie odwodnić.

W końcu pragnienie zwyciężyło i młoda wadera wstała z łóżka, podeszła do szafki z wodą i zrobiła kilka łyków. Ulga, po tak długim poście od wody, przyprawiła ją o kaszel, ale gdy opanowała go, zrobiła jeszcze kilka łyków.

Po spożyciu wody, wadera usiadła na łóżku, w kierunku okna, za którym już było widać nocne niebo. Spojrzała na migocące na niebie gwiazdy i spytała bezgłośnie - Dlaczego to mnie spotkało? Komu zawiniłam, że taki los mnie musi spotkać - Ale na te pytanie wadera nie uzyskała odpowiedzi.

Maya zamknęła oczy i próbowała się uspokoić, zebrać rozbiegane myśli, by móc się pomodlić.

- Bogowie, którzy stworzyliście nasz świat i troszczycie się o nas, pomóżcie mi. Uratujcie mą rodzinę i mnie, byśmy wyszli z tego cało, byśmy znowu mogli być wolni.

Po wszystkim, Maya położyła się na łóżku, i zasnęła.

 

***

 

Nad ranem do jej pokoju wchodzi starsza wadera. Maya otwiera oczy zaspana, po czym spogląda na tajemniczą wilczycę.

- Wstawaj - rzuca ostro tajemnicza wadera - Nie mamy czasu, nasz Pan, Blach Władczy rozkazał przygotować cię do ceremonii ślubnej.

Maya początkowo zaskoczona, szybko przypomina sobie, co czeka ją za kilka godzin.

Powoli wstaje z łóżka wciąż zmęczona, po nocy, w której wciąż śniły jej się koszmary. Stara wadera szarpnięciem za ręka wyprowadza Mayę z komnaty sypialnej i prowadzi ją do wychodka, gdzie ma załatwić swoje sprawy. Po wszystkim prowadzi ją do pokoju, gdzie czeka już na nią kilka młodych kobiet, które na widok starej wadery, szybko spuszczają głowy.

- Umyć ją i przygotować suknię do przymiarki, szybko, bo nie mamy czasu! - Warknęła wadera i zamknęła drzwi za wilczycą. Maya spojrzała wystraszona za siebie, po czym zwróciła wzrok na służki, które szybko zaprowadziły ją do bali z wodą, gdzie wilczyca miała zostać dokładnie umyta.

Maya milczała, ale widziała po służkach, że i te nie miały ochoty na rozmowę. Wyglądały jak zastraszone. Szybko i sumiennie wykonywały swe obowiązki, a gdy Maya chciała z nimi porozmawiać, te milczały, ignorowały ją, a gdy Maya przyłapała je na patrzenie na nią, szybko zwieszały głowę, jakby bały się kary.

Tak minął prawie cały dzień, na milczeniu i strachu, który wręcz wypełniał swym zapachem cały pokój.

Mayę wciąż jednak nie odpuszczało złe przeczucie, iż coś tu jest nie tak. Nie rozumiała, dlaczego jej rodzice wciąż nie dali o sobie znać. Czy byli izolowani od niej, czy siedzieli w lochu, czy może... Ale Maya odrzucała to ostatnie rozwiązanie, wierząc, że żyją. Na pewno żyją.

Gdy nastaje wieczór, do komnaty gdzie przygotowywano Maya do ślubu, wraca stara wadera. Maya umyta, przygotowana i ubrana w suknię ślubną, czeka już na najgorszą chwilę swojego życia. Stara wadera ocenia wysiłek włożony w przygotowania Mayi i po chwili mówi - Dobrze, teraz czas udać się do kaplicy, twój przyszły małżonek już na ciebie czeka.

I gdy wadera chce poprowadzić Mayę do celu, młoda wilczyca zatrzymuje się i pyta - Gdzie są moi rodzice? nie wezmę żadnego ślubu, zanim z nimi nie porozmawiam.

Stara wadera rzuca wściekłe spojrzenie na młodą wilczycę i w końcu odpiera - Twoi rodzice mają czekać w kaplicy na ciebie. Lepiej nie zmuszaj naszego szlachetnego Pana, by czekał na ciebie, bo pożałujesz tego.

Maya miała wielką ochotę napluć w pysk jej "Szlachetnemu" panu, ale pragnęła ujrzeć żywych swoich rodziców, to też bez dalszych opóźnień, udała się ze starą waderą do kaplicy.

Maya po pewnym czasie trafia do kaplicy, gdzie czeka na nią już Blach Władczy. Oprócz kapłana, który ma dać ślub Mayi i magnatowi, wilczyca dostrzega tylko jasnobrązowego wilkołaka oraz kilka wader i lisołaczek, które zapewne były służkami Blacha Władczego. Jednak nie było ani śladu Aarona i Juli, rodziców Mayi.

Młoda wilczyca zatrzymała się w połowie drogi do ołtarza i warknęła - gdzie moi rodzice?! - Spojrzała wyzywająco na Władczego, który powoli podszedł do niej i chwycił ją za ramię tak boleśnie, że wilczyca jęknęła z bólu.

- Posłuchaj kochana, nie moja wina, że twoi rodzice mieli obiekcje, co do tej uroczystości. Na razie siedzą w swoim "pokoju", ale jeśli zaczniesz robić jakieś trudności, mogą ich spotkać pewne nieprzyjemności. Bolesne - Dodał i podkreślił je, zaciskając mocno łapę na ramieniu Mayi.

- Więc, kochanie zrób mi tą przyjemność i zachowuj się, dobrze?

Maya z trudem walczyła, by nie wybuchnąć płaczem, nie tyle z bólu, który sprawiał jej Blach Władczy, ile faktu, że wciąż nie wiedziała, co dzieje się z jej rodzicami.

- Do... dobrze... ale proszę, chce widzieć moich rodziców - jęknęła łamiącym się głosem.

- Obiecuję, że po wszystkim, zobaczysz swoją kochaną rodzinkę - odparł łagodnie Blach, jak gdyby chciał ją uspokoić, lecz te słowa, jakoś ją nie uspokajały. Po chwili Blach poprowadził Mayę do ołtarza, po czym rzekł - Możemy zaczynać, to tylko młodzieńcza trema.

 

***

 

Maya zmuszona szantażem, spokojnie przetrzymała całą uroczystość ślubną, po czym, gdy ta dobiegła końca, Jej mąż zaprowadził waderę do komnaty sypialnej, gdzie po raz pierwszy obudziła się młoda wilczyca. Maya zostaje wepchnięta do pokoju, po czym słyszy - Nie przeszkadzajcie nam, gdyż czeka nas teraz długa i miła noc.

Po tych słowach Blach zamyka za sobą drzwi, po czym rzuca spojrzenie ku młodej waderze.

- A moi rodzice?! - Krzyknęła Maya, przerażona tym, co ma za chwile nastąpić - Co z nimi? Obiecałeś, że ich zobaczę.

- Zobaczysz - odparł Blach, po czym rozpiął ciężką pelerynę, i rozpoczął zrzucanie z siebie zbędnych ubrań.

Maya z przerażeniem obserwowała to, co robi jej mąż. Nie miała ochoty na kontakt fizyczny z tym potworem, ale nie wiedziała, jak ma się bronić.

- Nie pozwolę się dotknąć, zanim nie porozmawiam z moimi rodzicami, słyszysz! Chce ich widzieć! - warknęła wilczyca.

- Teraz? - Spytał kpiąco Blach - Trochę za późno, na porady w tej sprawie. Zresztą, w noc poślubną, twoi kochani rodzice, są nam zbędni...

I gdy Blach zrzucił z siebie cały strój, podszedł do bezbronnej wadery i jednym szarpnięciem zerwał z niej suknię ślubną, odsłaniając jej nagość.

Maya poczęła bronić się i krzyczeć, ale nic to nie dawało, gdyż magnat był od niej o wiele silniejszy. Wadera próbowała wcisnąć swoje nogi między nich, by odepchnąć go, ale silne łapy Blacha z łatwością rozszerzył je, by mieć łatwy dostęp.

Gdy tylko Maya poczuła na swym ciele ciało napastnika, poczęła krzyczeć, wołać o pomoc, ale nic to nie dawało, gdyż nikt nie reagował. Służba była wierna rozkazom swojego Pana, to też nikt nie mógł jej teraz pomóc.

Sekundy ciągnęła się jak minuty, a minuty jak godziny. Wadera z bólu i cierpienia krzyczała z całych sił jak nigdy w życiu. W końcu potrafiła tylko jęczeć z bólu chrypliwym głosem.

Czuła na sobie jego cuchnący oddech, jej młode ciało, było kaleczone przez pazury łapsk jej napastnika. Nie mogła nic zrobić, nie miała już sił walczyć. Zmuszona była tylko czekać, czekać, aż ten koszmar dobiegnie końca.

 

***

 

Po jakimś czasie, który dla wadery trwał niczym wieczność, Blach Władczy wypuszcza Mayę z łapsk. Magnat siada na łóżku, po czym sięga po kielich wina i jak gdyby nigdy nic, delektuje się nim.

Maya obolała, skuloną na łóżku swojego męża, z trudem próbuje wyrównać oddech. Stres, ból i całkowite złamanie pogrążyło ją w ciemność rozpaczy. I choć jeszcze kilkanaście dni temu, wadera snuła wspólną przyszłość ze swoim ukochanym, dziś jedyne, o czym marzy, to osunąć się w mrok śmierci i nigdy się już nie obudzić.

Blach po chwili spogląda na swoją małżonkę i widząc jej stan, pyta wprost - Nie wyglądasz na zadowoloną kochanie, a przecież to nasza noc poślubna, powinna ci ona przynosić radość, ba, wręcz ekstazę.

Maya słysząc te słowa, jeszcze bardziej skuliła się, próbując stłumić płacz, ale nie była w stanie. Nienawidziła swojego oprawcy, a jednak nawet nie miała możliwości bronić się przed nim.

- Jesteś jeszcze młoda, niedoświadczona, dlatego wybaczam ci. Pierwszy raz z prawdziwym samcem, na pewno musi być dla ciebie niezapomnianym przeżyciem - rzekł, po czym nalał wina do kielicha i podszedł do swej małżonki.

- Jednakże nie pokoi mnie fakt, że jesteś jakaś bierna. Wręcz odnoszę wrażenie, że nie chcesz kopulować, że mną - Warknął Blach, po czym chwycił za kark Mayę i boleśnie podniósł ją z łoża, wpychając jej kielich z winem pod nos - Powinnaś się napić, być może to pozwoli ci się odprężyć.

Maya spojrzała ze złością i strachem na magnata i machnięciem ręki wybiła mu kielich z winem, który ten brzęknął o ścianę komnaty, wylewając swój trunek.

Blach warknął i uderzył z otwartej łapy swoją małżonkę tak mocno, że ta z jękiem upadła na drugi koniec łoża - Nie toleruję sprzeciwu, nawet ze strony mojej żony. Radzę ci szybko zapamiętać tę lekcję, bo drugiej nie będzie.

Maya próbowała odczołgać się od swojego oprawcy, ale ten pochwycił ją za ogon, pociągnął ją do siebie, przywarł do niej, aż młoda wilczyca jęknęła i przycisnął jej głowę do łóżka, tak, by kątem oka mogła widzieć jego oblicze.

Blach pochylił się nad bezbronną waderą i warknął jej do ucha - Może, gdy miałaś swoich kochanych rodziców, mogłaś zachowywać się jak rozpuszczony bachor, ale teraz ja jestem twoją rodziną suko, słyszysz! Ja i tylko ja.

Po tych słowach Blach puszcza Mayę i podchodzi do dzbanka z winem, po czym nalewa sobie go i podchodzi do okna.

Maya obolała próbuje pozbierać się po tak ostrym potraktowaniu jej, próbując szukać jakiegoś wyjścia z tego koszmaru. Po chwili dostrzega szansę. Na szafce, gdzie leży dzban z winem, wilczyca dostrzega pas z pochwą i sztyletem. Maya od razu dostrzega iskierkę nadziei. Powoli podpełza do niego, by go dosięgnąć, wyciągnąć go z pochwy i zakończyć swoje piekło na ziemi.

Blach tymczasem, spoglądając przez okno na dziedziniec swojego zamku, robi łyk wina i zadowolony odpiera - Zapomni o poprzednim życiu kochanie, gdyż te otwiera przed tobą nowe możliwości. Jeśli będziesz posłuszna i dasz mi dziedzica, obiecuję ci, że u mego boku, nigdy nie zaznasz głodu i biedy. Mogę dać ci wszystko, o czym tylko zamarzysz, nie to, co twoi rodzice... - Po czym zrobił kolejny łyk, a tymczasem Maya pochwyciła sztylet, i po cichu wysunęła go z pochwy - ... Oni w porównaniu, że mną, byli biedni, słabi... A teraz i martwi.

Gdy Maya skierowała już ostrze sztyletu ku swojemu sercu, słowa, które padły z pyska Blacha Władczego, diametralnie zmieniły wszystko. Maya podejrzewała, że Blach ją okłamuje, że jej rodzice nie żyją, ale gdy usłyszała to wprost od magnata, ta całkowicie się złamała. Przerażona, że cały jej świat, właśnie legł w gruzach, nie mogła zrobić już nic innego. Odebrać sobie życie... Ale... Ale najpierw musiała pomścić rodziców. Wadera spojrzała na stojącego do niej tyłem basiora, który spokojnie spoglądał przez okno.

Powoli zsunęła się z łoża i najciszej jak tylko się da, próbowała podejść do Blacha Władczego. Ten niespodziewający się niczego kontynuował - Widzisz kochanie, Blackout miał za zadanie porwać cię i przyprowadzić do mojego zamku, ale czego można się spodziewać po takim barbarzyńcy. Zamiast spokojnie porwać cię, ten śmierdzący szczur wolał najpierw rozrąbać na kawałki wszystkich, którzy stanęli mu na drodze, a potem dopiero cię sprowadzić. Cóż... co zrobić, trudno teraz o porządnych służących, nieprawdaż... - rzekł, po czym, gdy Maya była już o krok od swego męża, ten odwrócił się do niej i wilczyca nie mając wyboru, zadała cios na oślep, licząc, że trafi magnata wprost w serce. Nie udało się.

 

Sztylet wbił się w klatkę piersiową Blacha władczego, ale nie w serce, lecz w płuco. Blach zaskoczony cofnął się i uderzył o parapet okna. Kielich, który trzymał w ręce, upada na podłogę z brzękiem, wylewając swoją zawartość.

Maya przerażona, że basior przeżył atak, chciała szybko się wycofać, ale Blach Władczy szybko chwycił za rękę ze sztyletem wilczycę, po czym warknął głucho - Ty przeklęta suko, tak mi się odpłacasz za wszystko, co ci dałem.

Basior chwycił za szyję Mayę i ścisnął tak mocno, że młoda wadera poczęła się dusić. Spanikowana chciała się wyrwać, ale nie miała sił, ale magnat popełnił błąd i gdy odepchnął rękę wadery ze sztyletem, ten wysunął się z jego piersi, sprawiając mu przy tym ból, a tym samym rozluźniając uchwyt łapy. Maya wykorzystała tę chwilę i uwolniwszy rękę z bronią, poczęła zadawać ciosy, jeden za drugim, tym razem trafiając i w serce magnata.

Blach zacisnął swe łapska na szyi wadery, chcąc udusić ją, ale z każdym zadanym ciosem, siły poczęły z niego uchodzić, aż w końcu basior osunął się na podłogę, bez tchu życia.

Maya klęczy nad ciałem swego małżonka, wciąż trzymając sztylet, który spoczywa w jednej z ran w piersi magnata. Wilczyca ma problem z zaczerpnięciem tchu, gdyż emocje ściskają ją od środka. Łzy żalu i bólu płyną po jej pyszczku, zalewając jej wzrok, przez co wilczyca widzi wszystko jak za mgłą. Po chwili Maya przeciera oczy ręką, by ujrzeć przed sobą zmasakrowane ciało Blacha.

Zaskoczona swoim postępkiem, Maya odsuwa się od zwłok jej oprawcy, powoli pojmując, co zrobiła. Widok martwego ciała przeraza ją, choć czuje też coś niepokojącego... Oprócz przerażenia budzi się w niej pewna satysfakcja. Satysfakcja, iż pomściła swoich rodziców, którzy jak twierdził Blach Władczy, zostali zamordowani. Satysfakcję, że krzywdy, które musiała znosić przez ostatnią godzinę, zostały pomszczone. Satysfakcję, że o to koniec jej koszmaru, który trwał przez kilka tutejszych dni.

Maya siedząc w koncie komnaty, oświetlonej wyłącznie przez światło księżyca, wciąż spoglądała na ciało magnata i na krew, która płynęła po podłodze z jego ciała. Po chwili emocje, które targnęły ją, do tego czynu ustępują, i Maya wybucha płaczem, którego nawet nie ma ochoty opanowywać.

 

Po jakimś czasie, gdy wszystkie emocje duszone przez ostatnie dni znajdują ujście, Maya powoli się uspokajała. Dopiero teraz dochodzi do niej, co zrobiła. Domyśla się, iż gdy tylko służba rano odkryje, co się stało, sama odda głowę za ten czyn. Maya boi się śmierci, lecz nie widzi możliwości uniknięcia jej, jeśli tu zostanie.

Wilczyca rzuca spojrzenie na ciało magnata i na sztylet, który w nim tkwi. Decyzja nie wydaje jej się trudna, postanawia zatem uciec z zamku Blacha Władczego, zanim wszyscy odkryją, iż ich Pan nie żyje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania