Poprzednie częściZapomniane Legendy roz. 000 Prolog

Zapomniane Legendy roz. 016 Tom I

Z samego rana, młoda wilczyca wraz ze swoim mistrzem, po przygotowaniu toreb z potrzebnymi rzeczami do podróży, opuszczają dom Morana. Przed wyjściem Mercedes żegna się jeszcze ze swoim przyjacielem, po czym od razu udają się ku pobliskiej rzece. Przy jej brzegu, pasa się dwa konie, przygotowane już do drogi, także z jukami na bokach.

Mag zapina torby u obydwu wierzchowców, po czym wsiada na jednego z nich i poleca też wilczycy, by ta także to zrobiła.

Po jakimś czasie para podróżników rusza ku stolicy Kalnale, gdzie jest ich cel podróży.

- Podróż do Stolicy naszego królestwa potrwa dwa dni, to też po drodze zatrzymamy się w wiosce, która jest gdzieś w połowie drogi do naszego celu. Tak przenocujemy i wypoczniemy w dalszą drogę - rzekł Moran.

- Dwa dni? - Spytała Mercedes - to jakim cudem ty za pierwszym razem wyrobiłeś się w półtora dnia, tam i z powrotem?

- Miałem lepszego wierzchowca, a poza tym, sprawa była pilna - odparł mag.

Mercedes, gdy jaj mistrz był zajęty, zajrzała do swej torby, gdzie spakowała swoje notatki, z których korzystała, przy tworzeniu czaru. Zastanawiała się, czy na prawdę warto było robić taki eksperyment. Podziękowała też w duchu, iż Moran nie miał czasu zamienić słowa z Długim uchem, w sprawie jej wczorajszego incydentu. I tak czuła się podle po jego wykonaniu, nie chciała jeszcze wysłuchiwać reprymend ze strony Morana, iż źle postąpiła.

Nagle przypomniał jej się pierścień, który zaklęła swoim czarem. Położyła łapę na swej kieszeni, gdzie go schowała. Ku jej zakłopotaniu, spoczywał on w jej ubraniu. Z tych nerwów całkowicie o nim zapomniała. Jednak Oddanie go teraz Moranowi, byłoby przyznaniem się do błędu, a tym samym złamaniem jego zakazu, co gorsza kradzieży.

Mercedes przełknęła nerwowo ślinę i spuściła po sobie uszy, wiedziała, że będzie miała kłopoty. Jeśli go odda teraz magowi, on wyczuje zaklęcie, które rzuciła na niego, ale co gorsza, jak miała je teraz ściągnąć, skoro nie ma dostępu do ksiąg, by to uczynić.

Wilczyca przyznała w duchu, że narobiła sobie kłopotów.

 

- Coś cię martwi Mercedes - Spytał Moran - Wyglądasz, jakby coś cię dręczyło.

- Ja?! - Spytała nerwowo wilczyca, zaskoczona, iż jej mistrz wyczuł jej zakłopotanie - Nie, nic, tylko... - Przerwała, szukając jakiejś dobrej wymówki - ... Bo ja... martwię się, że to, czego się uczyłam, o leczeniu ran i chorób... że wszystko zapomnę, lub pomylę. Nie wiem, czy jestem już gotowa.

Moran spojrzał na swą uczenie, po czym odparł - Rozumiem twój kłopot. Każdy młody, niedoświadczony medyk się tym martwi, ale musisz uwierzyć w swoje siły. To najważniejsze. Widziałem, że pilnie się uczysz, dawałaś z siebie wszystko, więc wierzę, że jesteś gotowa pomagać innym.

- Tak... - Odparła wilczyca. "Ale czy jestem gotowa na wyznanie ci prawdy, mistrzu". Pomyślała wilczyca.

 

***

 

Wieczorem, gdy powoli zapada zmrok, na horyzoncie pojawiają się światła.

- To Borowo, mała wioska, w której przenocujemy - rzekł Moran - Gdy dotrzemy do gospody, poczekasz przy koniach, ja zakupie prowiant, a następnie wynajmę pokoje. Załatwię też coś po drodze, po czym przyjdę po ciebie.

- Dobrze mistrzu.

 

Po jakimś czasie para podróżników dociera do celu, po czym jak polecił jej Moran, wilczyca pozostała przy koniach, a mag udał się do gospody.

Czekając przy wierzchowcach, wilczyca dostrzega grupę zwierzołaków, którzy nieopodal jakiejś chałupy, przysiedli. Wilczyca zastanawia się, czemu królestwo, które nie jest przecież biedne, nie pomaga biednym, bezdomnym osobnikom.

Wilczyca przez chwilę zastanawia się, czy dać im choć część swojego prowiantu, by mogli, choć coś zjeść. Nie chce jednak zostawiać koni bez opieki, ale chęć pomocy zwycięża nad poleceniem Morana, to też wilczyca wyciąga z juków kawałek pieczywa, po czym podchodzi do bezdomnych.

- Przepraszam - Rozpoczyna wilczyca, kiedy podchodzi już do bezdomnych - Pomyślałam, że może jesteście głodni, mogę się podzielić z wami chlebem, jeśli chcecie.

Jeden z bezdomnych rzuca spojrzenie ku wilczycy, po czym odpiera - Jesteśmy głodni, ale nie mamy za co kupić jedzenia. Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc.

- Oczywiście - odpowiada Mercedes, po czym daje swój bochenek chleba bezdomnemu.

- Dziękuje ci, o szlachetna Pani - odpiera drugi bezdomny, który podnosi głowę, ukazując przy tym oślepiony pysk.

Mercedes wstrząśnięta tym widokiem, pyta - Kto wam to uczynił, bandyci? Kto jest taki okrutny?!

- Walter Władczy, szlachetna Pani - odpiera pierwszy z bezdomnych - Uszliśmy z ziem Walhalm, gdzie rozpoczęły się czystki. Tamtejszy władcza morduje tych, którzy nie są wilkołakami i lisołakami. Ja i mój brat z trudem umknęliśmy z łap szczurołaków, którzy pracują dla Władczego. Wielu oddało życie, w obronie swoich domów i rodzin. Jednakże Walter Władczy jest nieugięty, nie zniesie żadnego sprzeciwu i zabija bezlitości.

- To straszne - oburzyła się wilczyca - I nikt z tym nic nie robi? A szlachta, która ma tam swe ziemie, nie buntuje się?

- Panienko - odparł oślepiony kotołak - Walter kupił większość szlachty, ci, którzy nie sprzedali się, zostali usunięci. Każdy się go boi, Walter wysyła na każdego swoich najemników, pod dowództwem krwiożerczego Jacka Blackout'a. Nikt nie śmie mu się sprzeciwiać. Większość szlachty się boi, a reszta woli budować swój majątek u jego boku. Dlatego też wielu uchodzi z Walhalm, zanim siepacze Waltera ich dopadną.

- Tak - dodaje pierwszy kotołak - Blach Władczy był despotą, ale po jego śmierci, Walter zasiadł na tronie i okazał się jeszcze większym tyranem. Ktokolwiek zlecił zabójstwo Blacha, popełnił błąd. Nie dlatego, że zabił poprzedniego władcę, ale dlatego, że nie zabił ich obydwu.

Mercedes uderzyły te słowa. Gdyż to ona zamordowała Blacha Władczego, ale nie mogła wiedzieć, iż zemsta na jej oprawcy, poniesie aż takowe konsekwencje. Zabiła go, bo chciała pomścić swój ból, utratę rodziny, domu, wolności i godności. A przez to, sprowadziła jeszcze większe cierpienie na innych.

Wilczyca żegna więc uchodźców z Walhalm, po czym wraca do koni, czując ból, iż cierpienie ludności Walhalm, jest konsekwencją jej działań.

 

Po jakimś czasie Moran wraca do czekającej przy koniach Mercedes.

- Choć, zabierz konie, znalazłem miejsce w gospodzie, będziemy mogli spędzić tu noc. Konie zostaną zabrane do tutejszej stajni.

- Tak mistrzu - odparła zmartwiona wilczyca.

Gdy para podróżników odprowadziła już konie do stajni, Moran spytał wilczycę - Wyglądasz na zmartwioną. Czy coś wydarzyło się podczas mej nieobecności?

Wilczyca początkowo milczała, zastanawiając się, czy odpowiedzieć swojemu mistrzowi o rozmowie z rannymi uchodźcami, ale ostatecznie uznała, że Moran wie więcej od niej, to zapewne i o tym, co dzieje się w Walhalm wiedzieć będzie.

- Rozmawiałam z dwoma uchodźcami z Walhalm - zaczęła wilczyca - Podobno Walter Władczy morduje w swoim królestwie tych, co nie chcą przystać do niego.

Moran spojrzał na swoja uczenie, po czym odparł - Po prawdzie, jest to jeden z powodów, dla których udajemy się do stolicy Kalnale. Sytuacje staje się niebezpieczna, dla obu sąsiadujących królestw królestwa Walhalm.

Wilczyca spuściła wzrok, po czym dodała - Gdybym nie zabiła Blacha Władczego, być może nie doszłoby do tego.

- Wierzysz w to? - Spytał wprost Moran - Walter zawsze był porywczy, rzucał się na każdego, kto nie zgadzał się z nim. Ale jego brat, Blach, także nie należał do dobrych istot. Sama przekonałaś się o jego brutalności.

Wilczyca, wspominając czasy, gdy porwał ją Jack Blackout, na usługach Blacha Władczego i tego, jak potraktował ją ten czarny wilk, aż za trzęsła się z odrazy. Pamiętała dobrze ból i upokorzenie, jakie przeżyła, gdy odbierał jej dziewictwo. Do dziś nie podniosła się psychicznie z tego doświadczenia. Nawet teraz nie czuła się komfortowo, wśród innych istot, które podchodziły do niej zbyt blisko.

- Wiem - odparła wilczyca, choć wolała tych czasów nie wspominać - Ale gdyby on rządził, być może inni by tak nie cierpieli. Może będąc jego żoną, mogłabym to jakoś powstrzymać.

- Zastanów się, co mówisz Mercedes - odparła Moran - Wiem, że boli cię widok skrzywdzonych istot twej rasy, ale gdybyś poddała się i została u boku Blacha, ten zniszczyłby cię. Miałem nieszczęście poznać tego wilka i wiem, że miał swoje sposoby, by łamać wole innych. Ten rozlew krwi w Walhalm był nieunikniony. Głównie z tego powodu, gdyż popełniono wiele błędów, zaraz po rozpadzie dawnego królestwa zwierzołaków.

- Ale gdybym spróbowała...

- Nie Mercedes. Prędzej by cię zabił, niż pozwoliłby ci wpłynąć na swoją decyzję.

Wilczyca spojrzała w kierunku, gdzie byli dwaj uchodźcy z Walhalm.

- Nie ma sensu teraz tego rozpamiętywać. Pora udać się na spoczynek, jutro musimy wcześnie wstać, by ruszyć w dalszą drogę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kamińe 10 miesięcy temu
    aj em legendą
    opowijską mendą?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania