Poprzednie częściZapomniane Legendy roz. 000 Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zapomniane Legendy roz. 011 Tom I

Przez kolejne dni, tygodnie, a nawet miesiące, młoda Mercedes pod okiem Morana studiowała zastosowanie ziół w leczeniu najróżniejszych ran, schorzeń, dolegliwości, czy zatruciach. Poznawała metody wytwarzania okładów, maści, leków czy mikstur, a nawet antidotum.

Moran dokładnie opisywał młodej wilczycy, budowę najróżniejszych znanych im roślin, co i w jakim celu warto wykorzystywać, a także czego w żadnym przypadku nie wolno używać. Oprócz tego, udzielał jej też lekcji, poprawnego zakładania opatrunków, leczenia różnych schorzeń, diagnozowania chorób, przypadłości oraz jak unikać błędów, które nie raz przy złym zdiagnozowaniu chorób czy zatruć, prowadziły do śmierci pacjenta.

Nauki były ciężkie i męczące. Nie raz Mercedes miała dość i w chwilach zwątpienia, chciała przerwać nauki. Jednak zawsze, gdy tylko zastanowiła się, nad alternatywą, dla swego życia, odrzucała tę myśl, zaciskała zęby i z jeszcze większym wysiłkiem brała się do nauki.

 

***

 

Po wielu miesiącach ciężkiej pracy, Mercedes robiła postępy, co cieszyło jaj mistrza, jak i ją samą. Po pewnym czasie Moran zlecał jej przygotowywanie różnych wywarów i maści, na choroby i ranny, co pozwoliło młodej wilczycy wykazać się w swej wiedzy i pomagać swemu mistrzowi.

Moran zabierał Mercedes do lasu i pod jego czujnym okiem, uczył ją, zbierania ziół, grzybów, najróżniejszych składników, które później wykorzystywano w specyfikach, sporządzanych przez nich. Za każdym razem, towarzyszył im młody lisek, który z czasem dorósł i o dziwo, nie raz pomagał wilczycy w odnajdywaniu składników z leśnego runa.

Młody lisek w końcu stał się jej najlepszym towarzyszem w pracy, jak i w zabawie. Mercedes uwielbiała tego niemałego już rudzielca. Ten także przepadał za nią, praktycznie nie odstępując jej na krok.

Mercedes nazywała młodego lisa długie ucho, gdyż już od małego, miał taką śmieszną przypadłość, iż lewe ucho, było dłuższe, niż prawe. Wilczyca nie wiedziała, czy aby lisek nie ma z tego powodu jakichś problemów, ale nigdy też takowego problemu nie zaobserwowała, to też uznała, że młody lis nie będzie miał o to do niej żalu.

 

***

 

Tak minął ponad rok, od dnia, gdy Mercedes trafiła pod opiekę Morana. Pewnego słonecznego dnia, Mercedes wraz ze swoim lisim towarzyszem udała się do lasu, by zebrać zioła, zapuściła się w głąb lasu, w kierunku północnym, ku terenom Walhalm. Mercedes nie lubiła tam chodzić, gdyż przybliżało ją to do przeszłości, od której już tak dawno uciekła. Jednakże, w tamtym rejonie rosły zioła, które Moran potrzebował.

Mercedes dokładnie przeszukiwała krzaki, by nie ominąć żadnego miejsca, gdzie można by pozyskać interesujące ją zioła. Tymczasem, Długie ucho pomagał wilczycy, wyszukując każde zioło, które mogłoby się przydać wilczycy. Wadera choć wiedziała, że przebywa w bezpiecznym lesie w Kalnale, była ostrożna i dokładnie nasłuchiwała odgłosów, licząc, iż w razie niebezpieczeństwa, ta w porę usłyszy je.

Mercedes spokojnie zajmowała się zbieraniem ziół, gdy Długie ucho, nagle przystaną i począł węszyć. Wadera spojrzała na swojego kompana, zaciekawiona.

- Co? Wywęszyłeś jakąś zdobycz? - Spytała wilczyca - Jeśli chcesz, zapoluj, ale nie oddalaj się zanadto.

Po czym wróciła do pracy, a młody lis, mając zgodę wilczycy, ruszył powoli w głąb lasu.

Mercedes powoli zapełniła już kosz, do którego zbierała zioła, to też przysiadła pod drzewem, by chwilę odpocząć. Słysząc śpiew ptaków nad jej głową, zamknęła oczy, by wsłuchać się w ich śpiew, odprężając się przy tym i ciesząc się spokojem, jaki zastał w jej życiu.

 

Nagle jęk rannego zwierzęcia, wyrwał ją z zachwytu nad spokojem lasu. Wilczyca spojrzała w kierunku, z którego doszedł ją ten dźwięk, uświadamiając sobie, iż właśnie tam udał się jej młody przyjaciel, Długie ucho.

- Długie ucho!? - Krzyknęła wadera, ale nie uzyskała odpowiedzi.

Zdenerwowana niepokojącą ciszą, poderwała się z ziemi i przedzierając się przez krzaki, udała się w kierunku, z którego dobiegły ją jęki.

Po chwili, za krzaków, dostrzegła rude futerko Długiego ucha, leżące bez ruchu. Na jego tylnej nodze zacisnęła się metalowa obręcz, która połamała mu kończynę. Pęknięta kość wystawała z jego futra, plamiąc krwią trawę, na której leżał.

- Długie ucho - Jęknęła Mercedes, szybko doskakując do swojego rannego towarzysza - Spokojnie lisku, zaraz cię uwolnię - dodała i obejrzała mechanizm pułapki.

Mercedes chciała ręcznie otworzyć sidła, ale te były tak skonstruowane, że zatrzasnęły się na dobre. Próbowała jakoś odbezpieczyć mechanizm, ale nie umiała, gdyż był on zabezpieczony jakimś mechanizmem. Co gorsza, próby manipulowania przy nim sprawiały ból młodemu lisowi.

Szukając sposobu na uwolnienie Długiego ucha, Mercedes nie zauważyła, iż ktoś za pobliskich krzaków wychylił się, dostrzegając młodą wilczycę.

Mercedes dostrzegła łańcuch, który zamaskowany prowadził do drzewa, do którego był zapięty. Postanowiła więc szybko odpiąć go od niego i zanieś rannego liska do domu Morana, ale gdy ta ruszyła do tego drzewa, dobiegł ją obcy głos - Tylko spróbuj! A wypatroszę cię jak tego rudzielca.

Mercedes spojrzała przerażona na intruza, który okazał się szczurołakiem, choć nie tak potężnym, jak Jack Blackout, który zamordował jej rodzinę. Intruz ubrany był w brązowy, skórzany strój i zieloną chustę na szyi.

- Kto by pomyślał, że upoluje tu taką sztukę - Rzekł szczur, ruszając ku Mercedes. Ta szybko zrobiła kilka kroków w tył, po czym odparła - Kim jesteś!? Jakim prawem polujesz w tych lasach, to ziemie królestwa Kalnale!

- I co z tego - Warknął szczurołak - Kto mi zabroni tu polować? Te tchórze z Kalnale? Nie umieją nawet upilnować swoich ziem.

Mercedes chciała uciekać, gdyż bała się, że szczurołak może rozpoznać ją i zabrać do Walhalm, gdzie Walter Władczy na pewno zabije ją. Jednak nie chciała zostawić Długiego ucha w łapach tego potwora, to też podniosła kamień, który leżał obok niej, po czym odparła - Nie podchodź! Bo inaczej...

- Co inaczej?! - spytał Szczurołak - Obrzucisz mnie kamieniami? Nawet mnie nie zadrapiesz.

Wilczyca rzuciła więc ku niemu swoją bronią, ale ten uchylił się bez problemu.

- Wynoś się stąd! Albo powiadomię zbrojnych z Kalnale, że kłusujecie w ich lasach! - Warknęła wilczyca.

- Nie powiadomisz - odparł szczurołak, po czym wyciągnął szczerbaty miecz z pochwy przy pasie i rzekł - Martwi za dużo nie mówią.

Mercedes przerażona przywarła do drzewa, nie wiedząc, jak ma się bronić i gdy napastnik podszedł dość blisko, by zadać mieczem śmiertelny cios, nagle jakaś siła odrzuciła go do tyłu, na kilka metrów.

Szczurołak upadł w krzaki, przeklinając wściekle, nie wiedząc, co go zaatakowało, za to osłupiała Mercedes patrzyła na zbira, po czym doszedł ją znajomy głos - Jakim prawem naruszasz ziemie Kalnale zbirze!

Mercedes odwróciła się i zobaczyła Morana, który szedł ku nim, w ręku trzymając swoją laskę z drewna.

Szczur z trudem wygramolił się z krzaków, po czym odparł - Prawem silniejszego śmieciu! Zaraz ci zademonstruje, na czym ono polega!

Mercedes spoglądała przerażona na szczura, który pochwycił swój miecz w obie łapy i ruszył ku Moranowi, ale po chwili korzenie z ziemi jakby żywe oplotły nogi napastnika, przewracając go przy tym, a po chwili, gdy ten padł na ziemie, inne korzenie wyrosły jak spod ziemi, owinęły się wokół szyi szczura, po czym zacisnęły się tak mocno, iż oczy napastnika wyszczerzyły się w bólu strasznej agonii.

Mercedes śmiertelnie przestraszona widziała, jak kark szczurołaka, łamie się niczym gałązka, na którą ktoś by nadepnął. Śmierć w takim cierpieniu, którą widziała młoda wilczyca, do głębi przeraził ją, przez co młoda wilczyca, siedząc przy drzewie, była sparaliżowana strachem.

Po chwili podszedł do niej Moran i podał jej rękę - Czy nic ci nie jest? - spytał jej mistrz.

Mercedes osłupiała spojrzała na swojego wybawcę i z drżącym głosem spytała - On... On nie żyje? Co go zabiło?

Moran spoglądał na swą uczennicę, milcząc, jakby zastanawiał się, co ma jej odpowiedzieć. Wilczyca wciąż nie widziała oblicza swojego mistrza, gdyż jego kaptur wciąż zapewniał mu nieprzenikniony mrok.

- Zabiła go natura - odparł w końcu - Choć przyznaje, że przyczyniłem się do tego.

- Jesteś magiem, prawda - Spytała wilczyca.

Moran spoglądał na wilczycę, która nie podała mu ręki, czekając, na odpowiedź.

- Tak - odparł w końcu - Dysponuję magicznymi mocami, lecz używam ich tylko wtedy, gdy nie mam wyboru i jestem do tego zmuszony.

Mercedes nie wiedziała, co ma powiedzieć, była zaskoczona tym, co wyszło na jaw. Po chwili przypomniała sobie o Długim uchu, to też zaraz zerwała się z ziemi i czym prędzej podbiegła do swojego rannego przyjaciela.

- Mistrzu, Długie ucho jest ciężko ranny, wpadł we wnyki kłusownika. Błagam, pomóż mu, uratuj go!

Moran podszedł do rannego liska, ukląkł przy nim, po czym zamek we wnykach sam puścił i otworzył się, uwalniając młodego lisa. Moran wziął go na ręce, ostrożnie, by nie sprawiać bólu przyjacielowi Mercedes i ruszył ku swemu domowi.

Wilczyca także ruszyła za swym mistrzem, martwiąc się, czy biedny lis będzie jeszcze mógł chodzić.

 

Gdy tylko dotarli do domu, Moran położył rannego liska na stole, po czym dokładnie obejrzał ranną nogę swojego pacjenta.

- Czy on z tego wyjdzie? Czy możesz go uleczyć? - pytała Mercedes.

- Spokojnie, pozwól mi go obejrzeć - odparł Moran.

Mag pogładził liska po głowie, po czym wyszeptał do niego jakieś słowa, po których młody lis zasnął.

Moran po raz kolejny wymamrotał jakieś niezrozumiałe słowa, po czym przykrył swą dłonią nogę lisa i chwilę stał w tej pozycji.

Mercedes domyśliła się, że jej mistrz, zapewne korzysta z magii, którą widziała chwile wcześniej, gdy walczył z szczurołakiem. Po chwili wilczyca uświadomiła sobie, że bajki, które opowiadała jej matka, Julia, o magii i czarach, to nie zwykłe wymysły, dla dziecięcej wyobraźni. Magia faktycznie istniała.

Po chwili Moran położył drugą rękę na łapie lisa, po czym wykonał jakiś ruch, który spowodował, że lis przez sen jęknął z bólem.

- Co robisz? Jego to boli.

- Nastawiam mu kość, by mogła się zrosnąć, ale rana jest dość poważna. Otwarte złamanie to praktycznie wyrok śmierci dla każdego stworzenia. Niewiele istot przeżyło takie obrażenia i żyje. Obawiam się jednak, że nawet jeśli z tego wyjdzie, nie będzie już mógł polować. Jego łapa nigdy nie będzie już sprawna.

Po ułożeniu w prawidłowym stanie połamanej kości, Moran po raz drugi użył magii, by tym razem zasklepić ranę. Mercedes spoglądała przerażona, jak lis jęczy z bólem, gdy jej mistrz ratował jego łapę.

- Ale przeżyje, prawda? Przecież jesteś magiem, znasz się na czarach, możesz go łatwo wyleczyć.

- Nie, to nie takie proste - odparł Moran - Magia to nie sztuczka, która sprawia, że wszystko naprawia się w okamgnieniu. Magia może pomóc w ratowaniu życia, ale sama go nie uratuje.

- Więc nic nie da się zrobić? - Spytała wilczyca - Mamy czekać, licząc, że jakoś z tego wyjdzie?

Moran po chwili odsłonił rękami ranną nogę lisa, która o dziwo wyglądała, jakby rana się zasklepiła, po czym mag podszedł do jednaj z szafek, otworzył ją, wyciągnął kilka krótkich kijków oraz materiał, po czym za ich pomocą usztywnił nogę lisa.

Mercedes spoglądała bezsilnie na swojego przyjaciela, którego po opatrzeniu, Moran przeniósł delikatnie na łóżko, w pokoju Mercedes. Po chwili wyszedł z niego i rzekł - Na razie niech odpoczywa. Pilnuj go, a jak się obudzi, powiedz mi, będę musiał mu wytłumaczyć, że nie może na razie nigdzie się ruszać.

- Wytłumaczyć? - Spytała Mercedes. Wiedziała, że Długie ucho jakimś cudem zawsze wie, co ma robić, by być przydatny Moranowi, jakby rozumiał, co od niego chce jej mistrz, ale teraz uświadomiła sobie, że Moran umie rozmawiać z nim, ale i z innymi zwierzętami. To wyjaśniało, dlaczego żadne zwierzę nie obawiało się jej mistrza.

- Mistrzu, ty potrafisz rozmawiać ze zwierzętami, tak? Z pomocą magii?

Moran spojrzał na wilczycę, po czym odparł - Tak, potrafię, ale magia w tym przypadku, jest tylko pośrednikiem. Niektórzy magowie, nawet potężniejsi od de mnie nie potrafią rozmawiać nawet z rozumnymi istotami, a co dopiero z zwierzętami. Ta umiejętność, to zasługa zrozumienia i empatii. Tego nie da się pozyskać za pomocą magii.

Mercedes spojrzała za zasłony na leżącego lisa, czując ból, iż jej przyjaciel jest ranny, a ona nie była w stanie mu pomóc. Nie była, gdyż nie znała magii.

- Mistrzu... Nauczysz mnie magii? - spytała wilczyca.

Moran spojrzał na swą uczennicę, po czym odparł - Nie wiesz, o co prosisz. Magii nie można się nauczyć, ze zdolnościami magicznymi trzeba się urodzić. Jeśli nie miałaś w rodzinie nikogo, kto miał takowe zdolności, nie nabędziesz ich.

Mercedes spoglądała na Morana, który podszedł do jednej z półek, skąd podjął jedną z książek. Wilczyca nie chciała się tak łatwo poddać, przypomniała sobie jednak o słowach Jack'a Blackout'a iż w ich domu, gdy ten na niego napadł, był mag. Mercedes nie sądziła, iż jej rodzice, bądź ciotka Rose mogła znać magię, ale ktoś być może znał. Ktoś ze służby, który pozostał w ich domu, by w razie czego mógł ich chronić.

- A jeśli miałam - Spytała wadera, próbując jakoś zachęcić swego mistrza, do choćby próby nauki.

Mag spojrzał na swą uczennicę i odparł - Nie chcesz ustąpić, prawda? - Moran odłożył książkę, po czym podszedł do szafki i otworzył ją. Ze środka wyjął on pierścień ze szmaragdem, po czym podszedł do wilczycy.

- Wprawdzie istnieje sposób na sprawdzenie, czy ktoś ma jakieś zdolności magiczne, lecz gdybyś miała w sobie dość magii, już dawno jako dziecko wiedziałabyś o tym.

Moran wręczył wilczycy pierścień, po czym dodał - Kiedyś gdy podejrzewano kogoś o zdolności magiczne, prowadzono takowe dziecko do maga, a ten nakładał mu taki pierścień na palec. Ten magiczny przedmiot miał za zadanie informować magów, czy dana osoba ma w sobie magię. Jeśli miał ją w sobie odrobinę, szmaragd w pierścieniu lekko świecił. Był to znak, że takowa osoba ma śladowe ilości magii, zapewne po rodzicach. Jeśli świecił mocno, oznaczało to, że dostał w darze pełne moce i taka osoba miała prawo uczyć się na maga. Jednakże rzadko, która z nich stawała się prawdziwym magiem. To wymagało czegoś więcej niż tylko daru.

Mercedes podjęła pierścień w ręce, po czym przyjrzała się mu dokładnie. Chciałaby, by szmaragd w pierścieniu zaświecił potężnym blaskiem. To by otworzyło przed nią potężne możliwości, mogłaby ratować innych, nie tylko jako medyk, ale i mag. Wilczyca zamknęła oczy, po czym nałożyła pierścień na palec...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania