Pęknięcia mojego serca - rozdział trzynasty
Nagle straciłam zainteresowanie pogodzeniem się z Tiffany.
I już nie potrzebowałam pomocy Petera przy dobieraniu mi ubrań. Bo i po co? Po co miałam wyglądać olśniewająco w obecnej sytuacji?
„Sypianie z przypadkowymi dziewczynami, picie, dobra zabawa, zero związków, zero miłości…”
Czyli Nate był wszystkim tym, czego nienawidziłam, czym gardziłam.
Było mi przykro, ponieważ pierwszy raz w życiu poczułam, że znalazłam kogoś, kogo pokocham. Kto będzie kochał i mnie. To wszystko ułożyło się niemal jak w filmie czy w książce. Byłam naiwna… myślałam, że te niespodziewane pocałunki zwiastują coś dobrego. Dużą love story.
Chyba naczytałam się za dużo romansów.
Cały weekend nie mogłam się na niczym skupić, aż w końcu nadszedł poniedziałek. Peter nie musiał się trudzić budzeniem mnie, bo gdy przyszedł do mojego pokoju już nie spałam. Był kochany i nie skomentował mojego wyglądu, choć pewnie musiał go zaskoczyć. Dzień był zimny i ponury - prawie jak mój nastrój - a ja ubrałam się tak, jakbym chciała wszystkich od siebie odstraszyć. Poniekąd tak było. Kogo zachęciłyby zwykłe ciemne dżinsy i luźna szara bluza, w której wyglądałam tak bezkształtnie, że aż przykro patrzeć. Kiedyś należała do Petera, ale nagminnie mu ją podkradałam, aż w końcu brat mi ją oddał. Włosy związałam w byle jakiego koka i nawet nie zawracałam sobie głowy tuszem do rzęs. Umyłam twarz i zostawiłam się w stanie „surowym”. Szczerze, już nic mnie nie obchodziło. Niestety nie mogłam nic poradzić na to, że i tak przejmowałam się tym, że zobaczę Nate’a w szkole. Ciężko było określić to, co w tym momencie czułam. Wahałam się między bezbrzeżnym smutkiem a nieokiełznaną złością.
Zerknął na mnie jeszcze zanim go zauważyłam. On też był zdziwiony moim strojem, co skwitowałam cichym prychnięciem. Usiadłam w kącie korytarza i wyciągnęłam podręcznik do biologii, by się czymkolwiek zająć. Czułam jego uporczywy wzrok na sobie, ale nie podnosiłam głowy. W końcu jednak nie wytrzymałam, zerknęłam na niego i po prostu mnie zmroziło.
Siedział na ławce i się śmiał. Śmiał się z czegoś, co zobaczył w telefonie. A ręka trzymająca telefon należała do Tiffany, która siedziała obok niego, stanowczo za blisko.
Teraz ogarnęła mnie już niesamowita wściekłość. To taka z niej przyjaciółka? Jak tylko widzi Nate’a beze mnie, to od razu do niego uderza? Poczułam łzy w oczach. Zazdrość paliła mnie od środka. Wzięłam głęboki oddech i usiłowałam wziąć się w garść.
Spokojnie, uspokajałam się w myślach. Tylko z nią siedzi i tylko dlatego, że ona się do niego przyczepiła. Ale to przecież ciebie całował. Ciebie zaprosił na imprezę.
Szkoda, że nie jest twój, szepnął wrednie głosik w mojej głowie. Ani w ogóle niczyj. Przecież on nie chce zobowiązań.
Zatrzasnęłam z impetem książkę, dokładnie w chwili, kiedy zadzwonił dzwonek. Mimo że do tej pory na każdej lekcji siedziałam z Tiffany, licząc na to, że coś się zmieni między nami, to teraz ostentacyjnie minęłam naszą wspólną ławkę i odeszłam na sam przód, do ławki, gdzie siedział Mark. Od kiedy doszedł do naszej klasy jeszcze nigdy z nim nie rozmawiałam. Teraz zrobiło mi się go szkoda. Zawsze siedział sam, pewnie z powodu swojej tuszy. Oceniając go wzrokiem, stwierdziłam, że gdyby zrzucił te zbędne kilogramy, byłby naprawdę przystojnym chłopakiem. Ale ja nie byłam Tiffany. Nie będę parskać z pogardą na widok kogoś grubszego, tylko dlatego, że sama jestem chuda. Dlatego postawiłam torbę na ławce i spytałam grzecznie:
- Hej, mogę z tobą usiąść?
Mark podniósł na mnie wzrok, wyraźnie zszokowany. Zastanowiłam się, kiedy ostatni raz ktoś odezwał się do niego miłym tonem. Wnioskując po jego minie, musiało to być dawno. Zrobiło mi się głupio, że ja zrobiłam to dopiero wtedy, kiedy zostałam na lodzie. Ale zamierzałam to zmienić.
- Pewnie – odezwał się przyjaznym głosem i przesunął się szybko, robiąc mi miejsce. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam. O dziwo, nie czułam się z tym źle.
Siedziałam z nim przez resztę lekcji tego dnia.
A wieczorem naszły mnie tysiące myśli. Zapadał już zmrok, a ja siedziałam na łóżku, tuląc się do poduszki i życzyłam sobie, żeby mój mózg zrobił już sobie wolne. Ale on nie chciał mnie słuchać.
Podsumujmy.
Skoro Nate jest, jaki jest, to czego właściwie ode mnie chciał?
Czemu robił takie podchody, zamiast od razu wyjawić, że chce mnie zaciągnąć do łóżka? O ile o to mu chodziło. W końcu nie mógł wiedzieć, jaka jestem i czego oczekuję.
Czy w ogóle by mi powiedział, jaki jest, gdybym nie spytała?
Zamierzał mnie wykorzystać czy może przeprowadzić eksperyment?
Nadal nie wiedziałam, co chciał osiągnąć wtedy w kinie. Skąd wiedział, że tam jestem? Czemu mnie pocałował?
Po co mu było to wszystko?
Myślałam i myślałam, ale wiedziałam, że sama nie domyślę się, o co mu chodziło. Więc wstałam, założyłam buty i wyszłam z domu w kierunku Nate’a. Jeśli miałam dalej żyć z informacją o jego trybie życia, to musiałam chociaż uzyskać odpowiedzi na moje pytania.
Kochane, wiecie, jakie macie super kciuki?? Już sześć godzin od ogłoszenia wyników, a mnie emocje trzymają dalej - 100%! Mogę umierać w spokoju! :D
Komentarze (16)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania