Pokaż listęUkryj listę

Pęknięcia mojego serca - rozdział czterdziesty trzeci

Świat nagle się zatrzymał. Jak sparaliżowana patrzyłam na to, co działo się przede mną. Nate tańczył z Tiffany, a ona nagle przycisnęła swoje usta do jego ust. I nie miało znaczenia to, że Nate zastygł, a w następnej chwili próbował się od niej odsunąć. Ona dalej go obłapiała i całowała, a on - po nieudanej próbie wyrwania się z jej uścisku - nagle przestał cokolwiek robić i pozwalał, aby ona dalej mogła go całować. Kolejny szklany odłamek mojego serca - tym razem większy - spadł i z hukiem się rozbił, a jego kawałki boleśnie mnie zapiekły. Nagle Nate spojrzał na mnie, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. Natychmiast odskoczył od Tiffany, ale było już za późno. Odwróciłam się i wybiegłam, mimo że Colin próbował mnie zatrzymać. Biegłam i biegłam, aż wreszcie dotarłam do wyjścia, a potem biegłam dalej. Minęłam po drodze samochód Nate’a i miałam ochotę go kopnąć, ale przecież nie mogłam zrobić czegoś takiego. Zamiast tego zdjęłam z nóg szpilki - jeszcze chwila i bym się wywaliła i coś złamała - i biegłam dalej, przed siebie. Nie obchodziło mnie nic - to, że właśnie robię najgłupszą rzecz pod słońcem, bo jest ciemno, a ja nie pamiętam, którędy do domu, to, że zamiast tam wrócić i rozprawić się z Nate’m uciekam jak tchórz - ale to bolało zbyt mocno. I w tym momencie wiedziałam już, że to koniec. Nie mogłam dłużej w tym trwać. To był toksyczny związek. Zresztą, czy to w ogóle można było nazwać związkiem? Nic, tylko łzy, gniew, nienawiść, zazdrość, bezradność. A my powinniśmy być szczęśliwi. Bez kłamstw, osób trzecich i sekretów. Dlaczego nie mogło tak być, no dlaczego?!

Drogę nagle oświetliły światła samochodu, a ja odruchowo skręciłam w pobliską uliczkę. Nagle przestałam myśleć, co wyprawiam, ale zobaczyłam rosnące obok krzewy i automatycznie w nie wskoczyłam. Ostre gałęzie przecięły moje ramię i syknęłam z bólu, ale byłam niemal pewna, że to Nate, a nie chciałam, żeby mnie znalazł. Zdusiłam w sobie jęki bólu i czekałam.

- Tiffany, poczekaj na nas chwilę – usłyszałam głos Nate’a, a po tym podwójny odgłos zatrzaskiwanych drzwi od samochodu. Za chwilę usłyszałam go znowu.

- Musi gdzieś tu być. Jestem prawie pewien, że to ona tu biegła.

- Szczerze mówiąc, stary, nawet jeśli to była Olivia, to ja na jej miejscu nie miałbym zamiaru z tobą rozmawiać – to był Colin. Po raz pierwszy słyszałam w jego głosie gniew.

- To Tiffany mnie pocałowała! Co miałem zrobić?

- A ty stawiałeś dzielny opór.

- Nie oceniaj mnie. Sam nie masz dziewczyny, a dyktujesz mi, co powinienem robić – warknął Nate. Byli coraz bliżej, więc skuliłam się jeszcze bardziej, w razie gdyby mnie zobaczyli.

- Na pewno nie całować się z inną.

- Nic nie rozumiesz – fuknął Nate. – Lepiej wróć do samochodu, bo wcale mi nie pomagasz.

- Lepiej sobie odpuść i tyle.

- Przecież nie zostawię jej błąkającej się samej po ulicy w ciemności!

- Nie mówię o tym – głos Colina nagle zadrżał. – Daj jej spokój. Już dość się przez ciebie nacierpiała. Sam nie wiesz, czego chcesz, a Olivia cię kocha i boli ją to wszystko. Nie zasługujesz na nią! – prawie krzyknął.

Nie miałam już dłużej ochoty tego słuchać. Starając się wydostać z krzewów, w które wpadłam, nagle niechcący zaszeleściłam gałęziami, co sprawiło, że Colin i Nate zamilkli. W końcu wyszłam z powrotem na chodnik. Słabe światło latarni oświetliło mnie, a Nate wytrzeszczył na mnie oczy.

- Boże, Olivia – podszedł do mnie i chyba chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się. – Co ty tu robisz? Krwawisz!

Spojrzałam na swoje ramię. Istotnie. Rana była głębsza, niż sądziłam i ciepła krew sączyła się z góry mojego ramienia aż po knykcie. Wzruszyłam ramionami.

- Odwieź mnie do domu – powiedziałam.

- Olivia, ja… - przybrał chociaż skruszoną minę.

- Nie! – przerwałam mu. – Nie będę cię słuchać. Nie mogę nawet na ciebie patrzeć – szepnęłam. – Po prostu odwieź mnie do domu.

Zobaczyłam w jego oczach co najmniej tyle bólu, ile musiało być w moich, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. W milczeniu wróciliśmy we trójkę do samochodu, gdzie siedziała Tiffany. Rozszerzyły jej się oczy na widok mojego krwawiącego ramienia.

- Co ci się stało?

- Tak jakby cię to obchodziło – rzuciłam i to sprawiło, że się zamknęła.

Nate, tak jak powiedziałam, odwiózł mnie pod sam dom. Wysiadłam, nie żegnając się z nikim. Nate wysiadł za mną.

- Olivia, proszę, porozmawiaj ze mną.

- Nie.

- Błagam.

- Chcesz coś wiedzieć, Nate? – zaczęłam, odwracając się do niego. – Od pierwszego momentu, kiedy cię zobaczyłam, wiedziałam, czego chcę. Ty nie. Od początku miotasz się między mną a… sama nie wiem, czym. Mówisz, że mnie kochasz, a wszystko co robisz, temu zaprzecza. Byliśmy na tej imprezie, żebyś udowodnił mi swoje uczucia, a ty nie dość, że non stop brałeś stronę Tiffany, to jeszcze się z nią całowałeś.

- Daj mi jeszcze jedną szansę – poprosił, krzywiąc się. – Kocham cię. Proszę…

- Dziękuję – przerwałam mu. – Dziękuję, że przez ciebie te dwa piękne słowa straciły jakiekolwiek znaczenie. Na zawsze.

Patrzył na mnie z bólem, ale nic już nie mogło zmienić mojej decyzji.

- Odejdź, proszę.

 

Szkoda, że mojego serca nie mogłam opatrzyć i zabandażować tak, jak mojej ręki. Wypłakiwałam się na ramieniu Amy, ale nic nie przynosiło mi ulgi.

- Jak on mógł mi to zrobić? Zresztą, to jedno - jak Tiffany mogła mi to zrobić?! Przecież się przyjaźniłyśmy, na litość boską! Mówiła, że on jej się nie podoba, że nic do niego nie czuje!

- Suka – skwitowała Amy. – Moja biedna – przytuliła mnie mocno, a ja dalej szlochałam.

- Teraz już zawsze tak będzie? Każda dziewczyna, której Nate się podoba, będzie próbowała mi go odbić? To znaczy, nie jesteśmy już razem, ale wciąż…

- O nie, na pewno nie każda – zaprzeczyła Amy. – Mi też się on podoba, ale ja nigdy, przenigdy nie zrobiłabym ci czegoś takiego. Po pierwsze, dlatego, że jestem z twoim bratem – rozmarzony uśmiech przemknął przez jej twarz. – A po drugie, dlatego, że jestem uczciwa. Ja nigdy bym ci tego nie zrobiła, bo wiesz wszystko o moich uczuciach do Nate’a, a Tiffany nie była z tobą szczera, wypierała się tego. Trafiłaś na nieodpowiedniego człowieka – westchnęła głęboko. – Ale musisz się pozbierać. Nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie. Jesteś moją przyjaciółką i boli mnie to, że cierpisz.

Ale ja nie potrafiłam.

 

Poszłam dzisiaj do Daniela i Maggie, naszych trenerów od tańca, by im powiedzieć, że rezygnuję. Oboje osłupieli.

- Chyba żartujesz.

- Wcale.

- Ale dlaczego?

- Nie mam już dłużej natchnienia do tańca – westchnęłam, powstrzymując się od kolejnej serii płaczu.

- Dalej problemy z tamtym chłopakiem, co kiedyś? – spytał Daniel, przyglądając mi się badawczo.

- Można tak powiedzieć.

- Nie rezygnuj przez faceta z czegoś, co kochasz! – oburzyła się Maggie. – To pójście po najniższej linii oporu.

- Spokojnie, Mag – Daniel położył jej dłoń na ramieniu. – Ja z nią porozmawiam.

Maggie wyszła, a Daniel zmierzył mnie spojrzeniem.

- Nie patrz się tak na mnie.

- Nie mam wyjścia – odparł. –Powiedziałem ci to już kiedyś i powiem znowu, bo najwyraźniej o tym zapomniałaś. Jesteś energią naszej drużyny. Zawsze wszystkich zachęcałaś i motywowałaś, kiedy ktoś nie miał ochoty, siły na dalsze treningi. To ty nie pozwalałaś nikomu się poddać. Sama przyprowadziłaś do nas kilka osób, które teraz są częścią naszej tanecznej społeczności. Jesteśmy jak rodzina, pamiętasz? Jesteśmy też twoją rodziną. Jak sądzisz, jak się wszyscy poczują, kiedy odejdziesz? Maggie i ja jesteśmy waszymi trenerami, ale ty jesteś natchnieniem każdego. Kochasz to robić. Dlaczego chcesz zrezygnować?

- Bo może teraz ja nie mam siły! – nagle wybuchnęłam płaczem. Ukryłam twarz w dłoniach. – Może mnie nie ma kto zmotywować? Może przestałam kochać taniec?

- Nie wierzę w to – oświadczył Daniel.

- A to niby czemu?

- Bo cię znam, Olivia i to lepiej, niż większość grupy. Chcesz z tego zrezygnować, bo wydaje ci się, że tak będzie łatwiej, ale nie będzie. Odrzucisz kolejną rzecz, którą kochasz i jeszcze bardziej się pogrążysz w tym stanie, w jakim jesteś teraz. A zbliżają się kolejne mistrzostwa. Może tym razem weźmiesz się w garść i wreszcie na nie pojedziesz? Wszystko jest lepsze, niż bezczynność. Wiem, że swój wstyd już pokonałaś, kiedy tańczyłaś dla swojego chłopaka – powiedział łagodnie. Na samo wspomnienie pociekły mi nowe łzy. – Zrób to dla nas wszystkich. Bez ciebie nigdy nie wygramy. A to może być twój cel, na którym się skupisz i być może będzie bolało odrobinę mniej. Potrzebujemy cię.

Westchnęłam i zwiesiłam głowę.

- Niech ci będzie – mruknęłam. – Ale wątpię, czy będziesz ze mnie zadowolony. Nawalę. Sam widzisz, co się ze mną dzieje.

- I dlatego oczekuję, że dasz z siebie wszystko i zrobisz to najlepiej, jak tylko potrafisz. – Daniel poklepał mnie po dłoni. – Liczymy na ciebie. A poza tym… wszystko się ułoży, zobaczysz.

W ostatniej kwestii nie mogłam się z nim zgodzić. Moje serce straciło już kilka kawałków i rozbiły się one w takich miejscach, do których nie miałam siły ani ochoty wracać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Kajamoko 08.06.2016
    Super. Jak zawsze ;)
    Więc podsumujmy. Tiff to suka, Nate nie umie się nikomu oprzeć, Amy jest po stronie Olivii i nie zapowiada się, żeby to się zmieniło (chociaż po tobie nigdy nic nie wiadomo xD)
    Jak zawsze piątunia ^^
  • candy 08.06.2016
    Hahah, no racja, jestem nieprzewidywalna :D dziękuję bardzo :)
  • Cholercia :( jak poprzedniej bohaterki nie mogłam strawić to do Olivii się tak przywiązałam ^^
  • candy 08.06.2016
    To dobrze! :D
  • Kociara 08.06.2016
    No nie, rozstali się.. muszą się pogodzić w końcu (Carly z Lucasem też się w końcu pogodzili :D), jak zawsze piąteczka :D PS: nie będe cię już dziś prosić o jeszcze jeden ^^
  • candy 08.06.2016
    Haha, co za ulga :D czwartemu już bym nie uległa :D jak zawsze dziękuję :*
  • Kociara 08.06.2016
    candy a może jednak?? hmm??? :D
  • Kociara 08.06.2016
    Nie no żartuje oczywiście :D
  • candy 08.06.2016
    Kociara to dobrze xDD
  • Kociara 08.06.2016
    candy to i tak dużo jak na raz :D
  • Kociara 08.06.2016
    Kociara ale jutro runda zaczyna się od nowa :D
  • candy 08.06.2016
    Kociara czas przeczytać coś o asertywności :D
  • Kociara 08.06.2016
    candy lepiej nie :D nie potrzebne to :D
  • xdarcia 08.06.2016
    Super smuteczeg :c
  • candy 08.06.2016
    :c :D
  • Lotta 08.06.2016
    Chciałam pomóc Kociarze w nudzeniu, ale myślałam że jesteś bardziej nieubłagalna xD i Kociara sobie dobrze poradziła xD ależ nienawidzę Tiff i na Nate też się nieźle wku.... Tyle emocji we mnie wzbudziła ta część. 5 :*
  • candy 08.06.2016
    Haha, potraficie mnie skutecznie zmiękczyć :D dziękuję :*
  • KarolaKorman 09.06.2016
    Pomyślałam sobie, że ta ukrywana przez Ciebie tajemnica o zachowaniu Nate ma związek z pobiciem chłopaka w byłej szkole. Pewnie był kiedyś szaleńczo zakochany, przeżył zawód miłosny i teraz odgrywa się na wszystkich w koło, ale co ja tam wiem :) 5 :)
  • candy 09.06.2016
    Co do pierwszego zdania się zgodzę, z drugim mniej. Wszystko się okaże :) dziękuję :)
  • nagisa-chan 09.06.2016
    Carly by obrazu podeszła i z liśćia obojgu by walneła! No co Tiff też się należało..! Ale wydaje mi się że Tiff troszeczkę się zmieni- na lepsze- po tej sytuacji choć to bardzo mało prawdo podobne.
  • candy 09.06.2016
    A no, Carly była inna :D
  • Pani Autorko, gdzie jest kolejna część? :D
  • candy 09.06.2016
    Pani kochana, dodam zaraz :D :*
  • nagisa-chan 09.06.2016
    candy nie proszę !!! ZD
  • Billie 16.06.2016
    Mam nadzieję, że szybko wydobrzeje :) Resztę skończę czytać niebawem. 5 :)
  • candy 16.06.2016
    Ale lecisz kochana :) Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania