Tak blisko - Prolog

Wysiadłam z pociągu na stacji Kraków Główny. Stając na rozgrzanym bruku, od razu zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam. Na dworcu kolejowym, w godzinach popołudniowych, panuje niesamowity ruch. Gdzie nie spojrzeć – pełno ludzi. Nienawidzę takiego tłoku! Nie chodzi nawet o to, że w takich miejscach jest najwięcej złodziei. Nie, złodziejami się nie przejmowałam. Chodziło o coś innego. Prawie namacalnie czułam spojrzenia ludzi skierowane w moją stronę. Drażniło mnie, gdy ktoś, stojący za mną zaczynał się śmiać – od razu myślałam, że powodem jego ubawu jest mój wygląd. Nie byłam ładna, nie jestem ładna i raczej nie będę ładna. Nigdy.

Pragnęłam jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nawet nie zwracałam uwagi, na otoczenie. Pewnie i tak nic ciekawego bym nie zobaczyła. Ludzi chcących jak najszybciej wejść do pociągu, tak jakby to przyśpieszyło odjazd, zakochane pary trzymające się za rękę, co jakiś czas spoglądających sobie w oczy, bandy chuliganów, myślących, że mogą wszystkimi rządzić, że są lepsi od innych, bo mają siłę, przyjaciółki, które nie odstępują się na krok. Jak tak się nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że zamieniłabym się z prawie każdym z nich… Gdybym mogła…

Wracałam do domu z zakupami. Pojutrze był 1 września – początek roku szkolnego. Zaczynałam liceum. Musiałam pojechać po ubrania Wiem, że Galerię Krakowską mam praktycznie pod nosem, jednak, jak już wspominałam, nie lubię miejsc, gdzie jest dużo ludzi. Mam swój ulubiony sklep w małej miejscowości. Praktycznie za każdym razem, kiedy tam przychodzę nie ma nikogo oprócz sprzedawczyni. Wymarzone miejsce dla mnie. Nie czuję wtedy takiego ścisku i pośpiechu, który się udziela w Galeriach.

Szłam coraz szybciej. Po wielu trudach i przeciskaniu się wyszłam z dworca. Teraz mogłam zwolnić tępo i spokojnie wrócić do domu. Choć właściwie nie chciałam tam wracać…

Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Pierwsze, co usłyszałam, to dźwięk tłuczonego szkła. Od początku mojego istnienia słyszałam ten dźwięk. Ciągle. Śnił mi się on w najgorszych koszmarach. Na samo jego wspomnienie, chciałam uciec z tego miejsca…

Moja mama pije.

Od pewnego czasu prawie w ogóle nie wychodzi ze swojego gabinetu. Prawie w ogóle nigdy nie jest trzeźwa. Prawie w ogóle jej nie ma.

Udałam się od razu do mojego pokoju i rozłożyłam zakupy. Sprawdziłam na stronie liceum, do jakiej klasy zostałam przydzielona i o której godzinie jest rozpoczęcie roku szkolnego. Dzisiaj miały być informacje. Wystukałam adres. Szukałam na listach mojego nazwiska. Liceum było dość duże – klasy od A do F. Jest. Veronica Dowbor , klasa 1C. Rozpoczęcie roku szkolnego – godzina 7.00. No to się nie wyśpię – pomyślałam.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Sileth 19.01.2015
    Fajne :) Ciekawie się zapowiada. Jedyny błąd, który wyłapałam jest w zdaniu: Prawie w ogóle nigdy nie jest trzeźwa. Albo prawie w ogóle albo nigdy ;)
    Czekam na kolejne.
  • Hi Hidalf 19.01.2015
    Fajny prolog, taki prosty, łatwy do odbioru. I w sumie dużo łączy mnie z Veronicą. Czekam na pierwszy rozdział :)
  • NataliaO 19.01.2015
    przyjemny i lekki początek. I podoba mi się, że przedstawiłaś bohaterkę na końcu; 4:)
  • Megi :3 19.01.2015
    Sileth, dzięki, faktycznie, nie zauważyłam ;)
    Hi Hidalf, mam zamiar wstawić go jutro :).
    NataliaO, dziękuję :D
  • wolfie 19.01.2015
    Zapowiada się bardzo ciekawe opowiadanie :)
  • Amy 19.01.2015
    Zaczyna się ciekawie, ale na razie trudno mi jest powiedzieć coś więcej.
  • Judy 19.01.2015
    Zgadzam się z Amy :D, ale początek jest naprawdę ciekawy ;-)
  • moi, l'histoire 03.02.2015
    Dobrze piszesz, początek bardzo obiecujący.
  • Neli 18.03.2015
    Podoba mi się taki ,,miastowy klimat", dobrze się czyta i ciekawie ;)
  • Lonely ;c 05.05.2015
    Przeczytałam jednym tchem. Lekki tekst. (: 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania