Tak blisko - Rozdział 11
Tego dnia szłam do szkoły bardziej zestresowana niż wczoraj. Nie byłam zbytnio rozmowna. Dzisiaj najprawdopodobniej matematyczka odda sprawdziany. Ten był pierwszy, ale wszystkie kartkówki i test na początku roku szkolnego oddała już następnego dnia.
Gdy weszliśmy do szkoły, moją uwagę przykuł wielki plakat w holu. Informował o dyskotece.
- Popatrz! Będzie dyskoteka! – zwróciłam się do Adama. Chłopak z iskrą w oku spojrzał na ogłoszenie.
„ Już za trzy tygodnie – 23 października w naszej szkole odbędzie się dyskoteka. Wstęp kosztuje 10 złotych. Można zabrać partnera z poza liceum.
Uwaga! Do każdego stroju obowiązkowo trzeba posiadać maskę karnawałową. Widzimy się na imprezie ~ Samorząd Szkolny”
Nie ukrywam, chciałabym pójść z Adamem. Mam nadzieję, że mnie zaprosi, bo ja na pewno tego nie zrobię. Nigdy nie widziałam go z jakąś inną dziewczyną, oprócz mnie. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, więc trudno byłoby mu utrzymywać inną w tajemnicy.
Po przeczytaniu spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się. Ale nie tak, jak zawsze. Jakoś dziwnie. Wydawało mi się, że jego uśmiech jest wymuszony. Ale może mi się tylko wydawało…
Dzisiaj matematyka była na samym końcu. Cały dzień chodziłam jak na szpilkach. Nie był to jakiś bardzo ważny sprawdzian, ale długo się na niego uczyłam. Chociaż nawet to nie było najważniejsze. Przecież Adam poświęcił tyle swojego czasu, żeby mnie nauczyć, że nie mogłam go zawieść.
Chłopak chciał za wszelką cenę odciągnąć moje myśli od sprawdzianu. Próbował wkręcić mnie do rozmowy. Trochę mu nie wychodziło. Nie poruszyliśmy tematu dyskoteki. Nie wiem, czemu nie chce o tym rozmawiać. Może wypadło mu to z głowy. A może boi się, że nikogo nie znajdzie. Nie możliwe. Przecież jest tak przystojny, że prawie każda dziewczyna byłaby wniebowzięta, gdyby mogła z nim iść. Może boi się, że ja odmówię. Nonsens. Przecież nie mam nikogo, oprócz niego, z kim mogłabym się wybrać. Kurcze, nurtuję mnie to pytanie. Chyba jednak za dużo myślę i staram się dopatrywać w jego uśmiechu czegoś, czego nie ma. Przynajmniej nie myślę tyle o matematyce.
Bliska zawału w końcu się doczekałam. Tak, jak myślałam – sprawdziany zostały ocenione. Matematyczka wołała do swojego biurka i tam mogliśmy zobaczyć swoją pracę. Po paru minutach usłyszałam:
- Veronica Dowbor.
Wstałam z krzesła. Z nogami jak z waty poszłam w stronę nauczycielki. Podała mi pracę. Kamień spadł mi z serca. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie spodziewałam się, że pójdzie mi aż tak dobrze. Zerknęłam jeszcze na popełnione błędy i oddałam pracę. Z pozytywnym wyrazem twarzy udałam się w stronę Adama.
- I? - zapytał
Pokazałam mu cztery palce lewej ręki. Na jego twarz wstąpił uśmiech.
- To wszystko dzięki tobie.
- Jak to? Przecież nie dałem ci odpisać – zrobił minę, jakby o niczym nie wiedział.
- Dziękuję.
Nasze twarze dzieliły centymetry. Były tak blisko, ponieważ mówiliśmy bardzo cicho, żeby nikt nie usłyszał. Byłam tak szczęśliwa, że nie bardzo panowałam, nad tym, co robię. Pod wpływem chwili zbliżyłam się do Adama i… pocałowałam go w policzek. Nie czekałam długo, zanim dotarło do mnie, co zrobiłam. Zrobiłam się cała czerwona. Spuściłam głowę na dół i oparłam ją o dłonie.
Usłyszałam, jak nauczycielka woła chłopaka po pracę. Przed wstaniem z krzesła szepnął do mnie:
- Słodko się rumienisz – i odszedł pewnym krokiem.
Przez resztę lekcji nie patrzyłam w stronę Adama. Było mi wstyd za to, co zrobiłam. Postąpiłam jak idiotka. Lekcja dłużyła się niemiłosiernie. Nie mogłam doczekać się dzwonka zwiastującego koniec lekcji. Gdy w końcu zadzwonił, szybko się spakowałam i biegiem ruszyłam w stronę drzwi. Po wyjściu ze szkoły, usłyszałam wołanie Adama. Nie zatrzymałam się. Lekko przyspieszyłam. Gdy weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko. Miałam dość samej siebie. Pomyliłam się. Źle zrobiłam. Dałam się ponieść emocjom. Za bardzo. A było tak blisko udanego dnia…
Komentarze (8)
Lecę dalej~
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania