Poprzednie częściTak blisko - Prolog

Tak blisko - Rozdział 8

- Znamy się już miesiąc. Opowiedz mi coś o sobie.

Siedzieliśmy na kanapie w pokoju Adama. Jutro był sprawdzian z matematyki, więc uczyliśmy się do niego. Przez półtorej godziny powtarzaliśmy materiał. Ale cieszę się. Dzięki chłopakowi bardziej rozumiem, co ma na myśli nauczycielka.

Od miesiąca spędzamy ze sobą dużo czasu. Siedzimy razem na przerwach a po szkole chodzimy do parku. W końcu mam jakiś powód, by wstać wcześnie rano i pójść do szkoły. Żeby żyć. Adam wprowadza w moje życie promyk nadziei. Nadziei na lepsze jutro.

Jego pytanie lekko zbiło mnie z tropu.

- Proszę? – lekko niedowierzałam.

- Po prostu chciałbym wiedzieć o tobie trochę więcej – uśmiechnął się.

Zaczęłam intensywnie myśleć. Rozważać wszystkie za i przeciw. Jeśli chcę mu wyjawić moją historię, będę musiała powiedzieć o tym wszystkim, co pragnęłam utrzymać w tajemnicy. O żyletce, o mamie… Z drugiej strony Adam jest jedyną osobą, która lubi ze mną przebywać. No dobrze. Otworzę się.

- Dobrze – powiedziałam. Starałam się ukryć strach, ale chyba niezbyt mi wyszło.

Wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić po pokoju. Zastanawiałam się, od czego zacząć. Byłam spięta. Ale postanowiłam. Teraz już nie ma odwrotu.

- Jeśli nie chcesz, nie musisz mi nic mówić – powiedział spokojnym głosem.

- Ale chce. Wydaje mi się, że nadeszła chwila, kiedy muszę to komuś opowiedzieć. Bo wiesz… będziesz pierwszą osobą, która pozna moją historię.

- Zacznę od momentu, który pamiętam. Hmmm… Pierwsza klasa… Na rozpoczęcie roku poszłam sama. Moja mama była modelką i miała wtedy ważną sesję, więc nie mogła być ze mną. Z zazdrością patrzyłam na inne dzieci, które przytulały się do swoich rodziców.

- A gdzie był wtedy twój tata? – spytał Adam.

- Wszystko w swoim czasie – blado się uśmiechnęłam i kontynuowałam – Od początku moi rówieśnicy mnie nienawidzili. Czuli, że jestem inna. Może nie dostałam tyle miłości, ile oni i było to widać. Nie wiem. Po prostu nie chcieli się ze mną zadawać.

- Nie miałam łatwo. Nikt nie chciał być ze mną w grupie czy iść w parze. Nie chodziło o to, że źle się uczyłam. Stopnie miałam dobre, nie odbiegałam od reszty.

- Na przerwach dzieci podkładały mi nogi, wyśmiewały się, czasem nawet używały przemocy fizycznej. W najlepszym przypadku zostawiały mnie samą i nie przejmowały się mną.

- W czwartej klasie dużo się działo. Dowiedziałam się, że do spłodzenia dziecka potrzebna jest kobieta i mężczyzna. Spytałam mamy, gdzie jest człowiek, którego mogłabym nazywać tatą. Przyznała, że jestem tak zwanym „dzieckiem z przypadku”. Wiesz, była dobra impreza i alkohol – do oczu zaczęły mi napływać łzy, ale nie pozwoliłam im wypłynąć – w tym samym roku zaczęłam się też pogarszać w nauce. Cudem przechodziłam do następnej klasy. Parę razy wzywali moją rodzicielkę do szkoły, ale ona nie miała na to czasu.

- Mniej więcej w piątek klasie matce skończyły się kontrakty. Starała się, a przy najmniej udawała, że się stara, przez parę miesięcy znaleźć pracę. Na marne. Parę miesięcy później popadła w alkoholizm. Teraz prawie nie wychodzi ze swojego gabinetu – chyba, że uzupełnić „zapasy”. Od tego czasu sama zajmuję się domem. Do 19 roku życia na moje konto są przesyłane pieniądze. Ledwo mi starcza…

Spojrzałam na Adama. Wyglądał jak sparaliżowany. Podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Otulił ramionami moje małe ciało. Zaczęłam płakać. W jednym momencie wszystkie emocje opadły. Czułam się bezpieczna. Dobrze, że jest ze mną.

- Wiesz- zaczęłam – jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę ci powiedzieć.

- Tak?

- Musiałam sobie jakoś radzić z tymi problemami i…

Zrobiłam krok w tył, podciągnęłam rękaw bluzy i pokazałam mu swoje nadgarstki. Na jego twarzy zaczęło się malować przerażenie, niedowierzanie, smutek i współczucie. Przytulił mnie mocniej.

- Ja… ja byłam tak… tak blisko śmierci… - rozpłakałam się na dobre. Pozwoliłam, żeby cały mój makijaż spływał mi po twarzy. Wyglądałam teraz jak siedem nieszczęść.

Usiadł na kanapie, posadził mnie na swoich kolanach i przytulił. Pragnęłam tego. Potrzebowałam bliskości. Bliskości, której nigdy nie otrzymałam. Bliskości, która nadaje życiu sens. Bliskości, której nie potrafiła dać mi moja własna matka. Bliskości…

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Amy 01.03.2015
    Jutro był sprawdzian z matematyki, więc uczyliśmy się do niego.
    Nie powinnaś tak pisać, bo czasownik "był" dotyczy przeszłości, a przysłówek "jutro" opisuje przyszłość. Może lepiej byłoby:
    "Jutro będzie sprawdzian z matematyki..."
    albo:
    "Na jutro mamy zapowiedziany sprawdzian z matematyki..."

    Wyłapałam też kilka powtórzeń, a poza tym chyba jest OK. Czekam na kolejne rozdziały :)
  • Megi :3 01.03.2015
    Dziękuję :)
  • Czekam na next , 5 :*
  • Prue 01.03.2015
    Nadal mówię lekko i przyjemnie. Ciekawie się czyta. Dam 5
  • Megi :3 01.03.2015
    Dziękuję :)
  • Sileth 01.03.2015
    Bardzo fajny rozdział :3 Miło się czyta. wyłapałam kilka błędów, ale wymieniać nie będę, ponieważ Amy już to zrobiła >-< 5 ;)
  • Neli 01.07.2015
    Ładnie napisane. Oby Adam nie wykorzystał tych wiadomości przeciwko niej. Mam nadzieję, że nie jest dupkiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania