Tak blisko - Rozdział 1
Mój budzik powitał mnie o 5.30 bardzo znienawidzonym przeze mnie dźwiękiem. Przez wakacje trochę od niego odpoczęłam, ale i tak nadal nie kojarzył mi się dobrze. Przywoływał te okropne wspomnienia z gimnazjum. W liceum pewnie nie będzie lepiej. Ostatkami sił powstrzymałam się, żeby nie sięgnąć po żyletkę. Nie robiłam t e g o dla mody. Robiłam to, bo miałam poważne problemy. Nie chcę teraz o tym myśleć, bo nie dałabym rady się powstrzymać od zrobienia t e g o.
Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic i umyć włosy. Nic nie zjadłam, bo byłam tak zestresowana, że nic bym nie przełknęła. Zaczęłam się ubierać w ciuchy, które znalazłam w moim ulubionym sklepie. Wysuszyłam moje gęste, RUDE włosy. Nigdy się ładnie nie układały. Zazwyczaj wyglądały jak siano. Nałożyłam puder, błyszczyk i tusz do rzęs. Nie nakładałam tony makijażu. Tylko trochę.
Miałam dość dużo czasu, więc spokojnie udałam się do szkoły. Był to ogromny, trochę zaniedbany, szary budynek. Miał duże okna, przez które było widać mnóstwo nastolatków chodzących po szkolnych korytarzach. Wzięłam głęboki wdech. W sumie, zaczynał się kolejny etap w moim życiu.
Otworzyłam duże, szklane drzwi i zobaczyłam osoby w moim wieku. Na godzinę 7.00 miały przyjść wszyscy „nowi”, czyli uczniowie z pierwszej klasy. Wszyscy byli ubrani odświętnie. Większość stała w grupach i rozmawiała. Wymieniali się przeżyciami z wakacji i debatowali na temat nauczycieli. Rozpoczęcie uroczystości miało się odbyć na hali sportowej. To była jedyna sala, która mogła pomieścić tyle osób. Nie wiedziałam gdzie ona się znajduje, więc poszłam za większością.
Po uroczystym (i nudnym) przemówieniu poszliśmy do klas. Tam mieliśmy się spotkać z wychowawcą. Klasa numer 24, w której się znaleźliśmy była nieduża, pomalowana na wyblakły zielony kolor, parkiet był bardzo zarysowany – chyba dawno jej nie odświeżali. Na przedzie była czarna tablica, a przed nią – biurko nauczyciela. Dalej – podwójne ławki.
Gdy tylko weszliśmy, każdy szybko zajmował miejsca, żeby siedzieć w dobrym miejscu z dobrym partnerem. Wszystkie klasy celowo miały parzystą ilość osób i podwójne ławki, aby móc sprawnie pracować w parach. Ociągałam się lekko z przyjściem, i tak nie miałam osoby, z którą mogłabym usiąść. Gdy już wszyscy usiedli, zobaczyłam, że sam został chłopak w ostatnim rzędzie. Niechętnie poszłam w tamtym kierunku.
W klasie zastaliśmy panią Annę Mróz – nauczycielkę historii. Była to wysoka brunetka około 40 lat. Na twarzy miała sporo zmarszczek. Nie wyglądała na miłą. Na sobie miała trochę nie dopasowaną granatową sukienkę i czarne szpilki. W ogóle nie miała biżuterii.
- Dzień dobry – powiedziała - dzisiaj rozpoczynacie liceum. Od jutra będą normalne lekcje. Zaraz rozdam Wam plany zajęć -mówiąc to sięgnęła do teczki.
Wszystko skończyło się o 9.00. Wtedy też trzecioklasiści mieli rozpoczęcie roku szkolnego. Szłam wolno zaludnionym korytarzem. Nigdzie mi się nie spieszyło. Oglądałam tabliczki na drzwiach i starałam się zapamiętać, gdzie, jaka sala się znajduje. Gdy przechodziłam obok klasy numer 8, nagle straciłam równowagę. W jednej chwili poczułam na moich dłoniach chłód podłogi. Gdy uświadomiłam sobie, że upadłam, słyszałam wokół mnie głośmy śmiech.
- Nowa, patrz jak idziesz! – krzyknął jakiś chłopak.
Powoli wstałam i odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził komentarz. Stało tam czterech chłopaków z trzeciej klasy, którzy pokazywali mnie palcami i śmiali się najgłośniej.
Poszłam, a właściwie wybiegłam, do wyjścia. Chciałam wyjść stąd i już nigdy nie wracać. Czułam się upokorzona. Biegłam jak najszybciej, ledwo powstrzymując się od płaczu. Gdy przeszłam już dwie przecznice, znalazłam się niedaleko parku. Siadłam pod jednym z drzew i zaczęłam płakać.
Komentarze (13)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania