Poprzednie częściTak blisko - Prolog

Tak blisko - Rozdział 18

Ze zniecierpliwością wyczekiwałam soboty, czyli dnia, w którym będę mogła wybrać się po sukienkę i maski. Nie, nie jestem zakupocholiczką ani nawet nie przepadam za zakupami. W sklepie, czy bardziej sklepiku, do którego się wybieram, panuje niesamowita atmosfera. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym kogoś w nim spotkała. Była tam tylko sprzedawczyni.

Wzięłam kartę płatniczą i pojechałam na dworzec, przy okazji wypłacając gotówkę i kupując bilet. Nie musiałam długo czekać na pociąg. Wsiadłam do najmniej licznego przedziału. Jechałam około pół godziny. Następnie wysiadłam i udałam się w stronę sklepiku.

Zeszłam z głównej ulicy i zaczęłam krążyć wokół ciasno postawionych budynków. Widać, że ludzie, którzy je wynajmują, nie przykładają dużej wagi do wystroju zewnętrznego lokali. Gdyby nie to, że pierwszy raz trafiłam tu przez przypadek, chyba bym tędy nie chodziła. Wygląd trochę odpycha. Jednak przypadki chodzą po ludziach.

Jechałam wtedy pociągiem do małego centrum handlowego. Było to, bodajże, w pierwszej klasie gimnazjum. Zapatrzyłam się w małą dziewczynkę, która kroczyła po przedziale. Co jakiś czas się przewracała, jeszcze do końca nie opanowała trudnej sztuki chodzenia. Była naprawdę urocza! Skupiła na sobie uwagę wszystkich będących tam pasażerów. Mnie również. Z tego wszystkiego przegapiłam swój przystanek. Zorientowałam się po około dwóch minutach. Niestety było już za późno. Zdecydowałam, że wysiądę na następnym, żeby za bardzo się nie oddalać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Na malutkim dworcu spojrzałam na tablicę odjazdów. Pociąg powrotny był dopiero za godzinę. Zrządzenie losu. Czekanie tam było bez sensu, więc poszłam się przejść. Zapodziałam się w małej uliczce. Już miałam zawracać, gdy spostrzegłam na wystawie bardzo ładną sukienkę. Weszłam do środka i ją zakupiłam. Od tego czasu tylko tutaj kupuję. I pomyśleć, że to wszystko przez tamtą małą dziewczynkę.

Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtego dnia. Kroczyłam właśnie tą samą uliczką, co teraz i zatrzymałam się pod tą samą wystawą. Gdy popchnęłam drzwi, zadzwonił mały dzwoneczek wiszący nad nimi, oznajmujący sprzedawczyni, że ma klienta. Poczułam mocny zapach kadzidełek. Zawsze będzie kojarzyć mi się z tym miejscem.

- Dzień dobry – odezwałam się niepewnie.

- Dzień dobry – pani w wieku około sześćdziesięciu lat spojrzała na mnie przerywając rozwiązywanie krzyżówki – Ach, to ty. Ogromnie się cieszę, że cię widzę!

Wstała zza lady. Była wysoką, szczupłą kobietą. Wąskie bruzdy na twarzy dawały znać, że znaczną część życia ma już za sobą. Na sobie miała dopasowaną czarną sukienkę.

- Co to za okazja, że mnie odwiedziłaś?

- W naszej szkole odbędzie się dyskoteka i potrzebuję sukienki.

- Szukasz czegoś konkretnego?

- Nie. Całkowicie zdaję się na panią – podeszła z powrotem do lady i wyciągnęła metr.

- Podejdź tutaj, kochanie – gdy to zrobiłam, zmierzyła mi obwód w talii – siedemdziesiąt dwa. Dobrze. W takim razie idź do przymierzalni, a ja poszukam czegoś. Siedemdziesiąt dwa, siedemdziesiąt dwa.

Udałam się w stronę wnęki odgrodzonej od reszty sklepu kremową kotarą. Ledwo zdążyłam się rozebrać, gdy staruszka podeszłą z sukienką.

- Myślę, że ta będzie idealna – podała mi ją i odeszła – jak będziesz gotowa, pokaż mi się.

Ubrałam się i spojrzałam w duże lustro wiszące w przebieralni. Sukienka leżała idealnie. Nie miała ramiączek. Na górze przypominała biały gorset, związany z tyłu szeroką, czarną tasiemką. U dołu była rozkloszowana. Całość pokryta została kremową koronką. Sięgała prawie do kolan i uwydatniała moje dość długie nogi.

Po dokładnym przyjrzeniu się, wyszłam.

- Bardzo ładnie leży – powiedziała sklepikarka. Widać, że była zadowolona z mojego wyglądu. Chwile jeszcze patrzyła, poczym zauważyła coś niepokojącego – Co ja tu widzę… – podeszła do mnie. Wzięła moje ręce i spojrzała na jeszcze świeże rany po cięciu się – Chodź za mną – posłusznie wykonałam polecenie.

Zaprowadziła mnie za ladę i otworzyła drzwi do innego pomieszczenia. Była w nim umywalka, toaleta i mała szafeczka. Nie byłam tam po raz pierwszy. Parę razy zdarzyło się tak samo.

Wzięła moją rękę i podstawiła ją pod kran. Odkręciła go i poleciała chłodna woda. Delikatnie osuszyła kończynę ręcznikiem i wyciągnęła z szafeczki białe pudełko z czerwonym krzyżem na środku. Zmoczyła ranę jakimś płynem, trochę szczypało, a następnie owinęła bandażem.

- I gotowe. Stań tam jeszcze raz – przyjrzała mi się dokładnie – czegoś tu brakuje. Wiem – poszła w stronę manekinów i przyniosła skórzane bolerko – Teraz jest idealnie. Potrzebujesz jeszcze czegoś?

- W zasadzie tak. Rok temu widziałam na wystawie takie piękne maski. Ma może pani jeszcze coś takiego. Potrzebowałabym dwie. Jedną damską, a drugą męską.

- Hmmm… - poszła do magazynu – Takie? – podała mi śliczne maski. Moja była zrobiona z białej koronki, ozdobiona złotą nitką. Patryka natomiast czarna ze srebrną. Miały taki sam fason, więc świetnie do siebie pasowały.

- Są cudowne!

- Cieszę się, że ci się podobają – zrobiła krótką przerwę – opowiedz mi teraz, co było powodem tych ran na twoich nadgarstkach.

Zaczęłam mówić. O Adamie, jak na początku było świetnie, jak polepszyłam swoje oceny, o pocałunku, ale też o tym, jak nagle odszedł, o wizycie przed jego domem i rozmowie z panem w smokingu, o zaczepkach trzecioklasistów, aż wreszcie o Patryku.

W połowie mojej opowieści zaczęłam płakać. Potrzebowałam kogoś, kto po prostu mnie wysłucha, aby wyrzucić z siebie wysokie emocje. Sprzedawczyni nic nie mówiła. Uważnie słuchała, raz po raz podając mi chusteczki.

- Okropnie cię potraktował – pokiwałam głową – dobrze, że Patryk zaprosił cię na tę dyskotekę, przynajmniej się rozluźnisz.

Lubiłam tą panią. Była bardzo ciepła. Zawsze ze spokojem wysłuchiwała, a w razie potrzeby, służyła dobrą radą.

Wtem mój telefon zaczął dzwonić.

- Przepraszam – powiedziałam lekko speszona – zapomniałam wyciszyć.

- Nic się nie stało. Odbierz – odpowiedziała z uśmiechem.

Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i położyłam na ladzie. Gdy zobaczyłam, kto dzwoni, momentalnie zbladłam. Starsza pani to zauważyła.

- Coś się stało? Kto dzwoni?

- Adam…

- Jesteś pewna, że chcesz odebrać?

- Właśnie nie. Boję się tego, co mogę usłyszeć.

- Nie chcę ingerować w twoje prywatne sprawy, ale myślę, że jeśli chłopakowi by na tobie zależało, powiedziałby ci, czemu wyjechał. A teraz możesz dowiedzieć się czegoś, o czym niekoniecznie chciałabyś wiedzieć.

- Ma pani rację – blado się uśmiechnęłam i przeciągnęłam czerwoną słuchawkę w lewo. Bałam się. Okropnie. Dużo prostsze było dla mnie życie złudzeniami niż starcie z bolesną prawdą.

- Czyli tę sprawę mamy zamkniętą. Niech się teraz on martwi. Niech wie, że cię zranił.

- Dziękuję. Za wszystko.

- Ależ nie ma za co – przybrała śmieszny ton – Drobnostka – mrugnęła – Strój skompletowany?

- Tak. Jest przepiękny – obróciłam się i już miałam iść w stronę wyjścia, gdy sobie o czymś przypomniałam – Pieniądze. Na śmierć zapomniałam. Ile mam pani zapłacić – zamyśliła się.

- Pięćdziesiąt złotych.

- Niemożliwe. Normalnie za samą sukienkę zapłaciłabym coś koło pięćdziesięciu złotych. Niech pani mi poda prawdziwą cenę.

- Pięćdziesiąt złotych.

- Jest pani nieugięta.

- Uśmiech na twarzy innej osoby jest warty więcej. Wszystko, co tutaj sprzedaję, wykonuję własnymi rękoma. Nie oczekuję dużego wynagrodzenia. Wolę wyobrazić sobie twój uśmiech, gdy tańczysz w tej sukience – zamknęła oczy – tak, idealnie.

- Dlaczego pani to robi? Zawsze wysłuchuje, jest taka ciepła, pomaga, a nawet daje zniżki.

- Mam dużo powodów.

- Na przykład?

Podeszła do mnie. Podciągnęła rękawy sukienki do góry. To było bardzo widoczne, rzucało się w oczy. Na całej długości rąk były szerokie blizny.

– Takich jak my jest więcej niż myślisz. Ja nie miałam komu się wyżalić. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, jak miałam trzy lata. O osobach, które się mną zajmowały wolę nie wspominać. Moje przyjaciółki natomiast, wiodły tak piękne życie, że poniechałam ciągłych użaleń. To dawało upust emocjom. Zresztą chyba wiesz, o czym mówię – oniemiała kiwnęłam głową – ej, rozchmurz się. Chcę ci choć troszkę pomóc. Pamiętaj, baw się dobrze, nie tylko na tej dyskotece, i nigdy się nie poddawaj – nie wiedziałam, co powiedzieć.

- Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Do widzenia – pożegnałam się.

- Do widzenia.

 

~~~~~~~

 

Trochę się rozpisałam. Doczytał ktoś do końca?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 28.04.2015
    Doczytałam :) Racja, że takich ludzi jest więcej. Ciekawe jak będzie z tym Patrykiem; 5:)
  • Sileth 15.05.2015
    Ja doczytałam!
    Rozdział jak reszta genialny :D
    *co prawda czytałam go na Informatyce w szkole i nie zdążyłam skomentować, ale go pamiętam*
    Rozdział 19 też już czytałam i lecę skomentować :3
  • BreezyLove 21.05.2015
    Nadrabiam zaległości w czytaniu Twojego opowiadania :) jak ja je lubię! ;) 5
  • Megi :3 21.05.2015
    Dziękuję :)
  • Neli 02.07.2015
    Dziewczyno, przestań się ciąć! Z jednej strony troszkę to rozumiem - nie robisz tego dla szpanu, tylko ze smutku.
    Nie mogę doczekać się, aż zacznę czytać kolejny rozdział.
    Dobrze opisujesz. Wszystko mam przed oczami, gdy czytam. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania