Poprzednie częściTak blisko - Prolog

Tak blisko - Rozdział 14

Następnego dnia, zaraz po obudzeniu spojrzałam na telefon. Odpowiedzi od Adama – brak. Nie odezwał się. Nawet żadnego SMSa ,,Wszystko ok.” czy jakiejkolwiek aktywności na facebooku. Nic.

Wyszłam z domu mając nadzieję na spotkanie go tam, gdzie zawsze. Niestety moje plany legły w gruzach. Byłam zmuszona pójść do szkoły sama. Przed szkołą także nie dostrzegłam śladu chłopaka. Ani w klasie. Dziwne. Na poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy nic mu się nie stało.

Nie pojawił się na żadnej z następnych lekcji. Podczas przerw zamykałam się w łazience. Nie byłam ładna, więc wyczuliłam się na spojrzenia pełne pogardy kierowane w moją stronę. Nienawidziłam ich. Jak ludzie mogą patrzeć na drugiego człowieka? Z taką wyższością. Często doświadczam czegoś takiego. Dlatego przerwy spędzałam sama, w zamknięciu.

Do domu wracałam najbardziej zatłoczonymi ulicami. Nie chciałam przeżyć t a k i e j sytuacji raz jeszcze. Tym razem Adam pewnie nie pojawiłby się.

Postanowiłam, że jak jutro Adam nie da znaku życia, to coś zrobię, żeby go odnaleźć. Jeszcze nie wiem do końca, co, ale nie będę bierna. Wykażę jakąś inicjatywę.

Następnego dnia również się nie odezwał. Po skończonych lekcjach poszłam w stronę jego domu. Muszę się czegoś dowiedzieć. Ewentualnie wyjdę na idiotkę.

Całe szczęście, że często odwiedzałam Adama. Gdybym była tam tylko parę razy, nie potrafiłabym teraz dojść. Stanęłam przed płotem. Z lekkim powątpiewaniem nacisnęłam dzwonek. Brama ani drgnęła. Nikt też nie pojawił się, żeby ją ręcznie otworzyć. Zdziwiłam się. Stałabym tu pewnie długi czas, gdyby nie pewien mężczyzna.

- Czego tutaj szukasz? – spytał szorstkim głosem. Miał około trzydziestki i był ubrany w garnitur. Zdziwił mnie trochę ton, jakiego użył. Dopiero za chwilę zrozumiałam, o co chodzi. Jestem ubrana w ciuchy z lumpeksu, po szkole nie byłam w domu, więc moja twarz i włosy nie wyglądają zbyt dobrze, w dodatku próbuję się dodzwonić do domu bogatych ludzi. A, no tak, jeszcze rozmawia ze mną facet w smokingu. Wszystko jasne. Jacy ludzie potrafią być płytcy! Ale czego ja oczekuję od bogatego człowieka. Postarałam się odpowiedzieć jak najmilszym głosem.

- Szukam Adama Markiewicza. Nie wie pan, gdzie może być? – Jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz.

- Nie wiem, gdzie przebywa, ale w sobotę widziałem, jak wyjechali gdzieś swoim autem. Wszyscy w trójkę. Później nie widywałem nikogo wchodzącego do tego domu. Zazwyczaj państwo Markiewiczowie przychodzą z pracy o tej samej godzinie, co ja, więc widuję ich codziennie, ale w sobotę i poniedziałek się nie spotkaliśmy. Nic więcej nie wiem. Przykro mi. Do widzenia – szybkim krokiem poszedł w lewą stronę.

- Do widzenia.

Stałam tam jeszcze parę minut. Po chwili zauważyłam, że nic więcej nie wskóram, więc wróciłam do domu. Po drodze wszystko sobie dokładnie przemyślałam. Adam nic mi nie mówił o tym, że wyjeżdża. Znaliśmy się już ponad miesiąc. Mógł chociaż napomknąć, że go nie będzie. Zadzwonić, napisać, dodać wpis na facebooku. Ale nie. Z rozmowy z tamtym facetem dowiedziałam się tylko, że nie ma go w domu. I, że gdzieś wyjechali. Nic więcej. Zła jestem na niego, że o niczym mi nie powiedział. Przecież chyba trochę mnie polubił. Chyba…

Ani w środę, ani w czwartek nie dał o sobie znać. Zaczęłam się już martwić. Tak naprawdę, to nie mam zbytnio o co. Pojechał gdzieś z rodzicami, więc nie powinno mu się nic stać. A jeśli mieli wypadek? Mam nadzieję, że nie.

Nie mogłam długo nacieszyć się samotnymi przerwami. W czwartek, gdy szłam do łazienki usłyszałam wołanie:

- Ej, laska, twój chłopaczek cię zostawił? – dobrze rozpoznałam ten głos. Do końca życia będę potrafiła rozpoznać. Słyszałam go w najgorszych koszmarach. Myślałam, że im przeszło, ale najwyraźniej się myliłam.

- A może wyjechał gdzieś? Jak ma się tyle pieniędzy, to można co miesiąc zmieniać miejsce zamieszkania, co nie? – lekko przyspieszyłam. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do toalety. Ostatni tekst usłyszałam tuż przy swoim uchu.

- Przyznaj się, że nie wiesz, gdzie jest. Przyznaj się, że cię zostawił. Pewnie już mu się znudziłaś – Końcowe zdanie praktycznie wysyczał. Po tym cała jego grupa zaczęła się śmiać.

Byłam już nie daleko łazienki. Bliska płaczu dobiegłam do kabiny i zamknęłam się w niej. Bolało. Bardzo. A najbardziej to, że mogą mieć rację. Głupia byłam. Myślałam, że coś do mnie czuje, a najwyraźniej zabawił się moim kosztem. Jest bogaty, więc mógł poprosić rodziców…wyjechać.

Przecież nie musiał się ze mną nie zaprzyjaźniać. Po co on to zrobił? Żeby zostać kolejną osobą, która mnie skrzywdziła? A byłam taka bliska szczęścia.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • czekam na next , mam nadzieję, że jej się ułoży ,5 ;)
  • Katerina 01.04.2015
    Trzymam kciuki za bohaterkę :) 4
  • NataliaO 01.04.2015
    Lubię zamieszanie, ale nie ma jak to się układa. Każdemu przyda się trochę szczęścia 5:)
  • Nithael 01.04.2015
    Robi się z rozdziału na rozdział coraz bardziej ciekawie a ten był tajemniczy i trzymający w napięciu.Nie mogę doczekać się kolejnego R :) Troszkę za dużo razy na początku powtarzało się jego imię ale to drobny szczegół ;p Ogromne 4+
  • Megi :3 01.04.2015
    Dziękuję wszystkim :).
  • Smerfeteczka 02.04.2015
    Czekam na więcej. 5
  • Sileth 15.05.2015
    Zajebiste :3
    Dobrze, że przez chwilę nie czytałam, bo bym się chyba nie mogła doczekać rozdziałów.
    Adamie gdzie jesteś!
  • Neli 01.07.2015
    Twój tekst pokazuje jak chamscy i płytcy są nie ktorzy ludzie. Sama nie wierzę, jak można takim być...Chciałabym poznać Vere. Zaprzyjaźniłybyśmy się. Mamy podobny sposób myślenia i bardzo lubię tę postać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania