Poprzednie częściBanalne wierszyki IV

Banalne wierszyki V (ona)

za oknem późna wiosna i zamieć z płatków owocowych

karmnik jest pusty i dziwnie cicho

aż kot osowiał i zwisa nieruchomym ogonem z parapetu

 

dzieci rosną szybko

robię chleb na drożdżach

młynarz mówi że to ostatnia mąka

w słowach tych jest obleśne puszczenie oka

i poprawienie spodni w kroku

bo pieniądze to nie wszystko

jest jeszcze ich brak

 

co będzie to prawie zawsze wybór

jak między rosołem a odnalezieniem miejsca

gdzie ta cholerna kura znosi jajka

które i tak nie doczekają wylęgu

 

dzieci rosną szybko

i jest w tym nadzieja na przyszłość

póki co nadal muszę rozrywać podbrzusze

zakasać kiecę bo rąk do pracy to u nas dostatek

są jeszcze palce do wytykania

i życzliwe serca z kamienia

w których następca Mojżesza

wyrył przykazania i dobre rady

które nigdy nie sycą

tylko karmią pogardą

 

szczaw i ozimina zielenią się drogą na skróty

i pierwsza koniczyna jak skrzepy wokół mojego łona

czerwona i biała

wracam od młynarza

bo dla chleba powszedniego...

bo dzieci twoje poznają smak łyka

gorzkiej mąki przydrożnych drzew

z których robią krzyże do kapliczek

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania