Tosia - Rozdział VIII
Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, dalej nie rozumiałam, dlaczego akurat ja mam szansę do zrehabilitowania się.
- Nie ma pan innej, zdolnej – przez chwilę szukałam słowa – pracownicy, która lepiej sprawdziłaby się w tej roli?
Mężczyzna roześmiał się krótko.
- One mają nienaganną opinię w towarzystwie .
Przez chwilę otwierałam i zamykałam usta, ale nic godnego powiedzenia nie przyszło mi do głowy.
- Proszę na siebie spojrzeć jest pani piękna, inteligentna, niezwykle utalentowana z łatwością przyszłoby pani uwiedzenie Stanisława i namowa do powrotu do dawnego życia – cmoknął z zadowoleniem. – Czego człowiek nie zrobi dla pięknej kobiety, nawet umorusanej błotem – nie zdołał powstrzymać chichotu.
Czy on jest na pewno zdrowy psychicznie? Bo tak się nie zachowywał.
- Rozumiem, że gdy odmówię to zginę? – upewniłam się.
Mężczyzna w milczeniu skinął głową.
- A, kiedy zrobię, to co do mnie należy, będę mogła wrócić do dawnego życia?
- Tak – odpowiedział po chwili wahania. – Choć nie obiecuję, że pani stamtąd wróci.
To rzeczywiście podniosło mnie na duchu.
- Ile to potrwa? – nie chciałam spędzić tam połowy swojego życia.
- Nie mogę tego teraz pani powiedzieć – spuścił na moment wzrok.
Nie zamierzałam odpuszczać.
- Dlaczego?
- Ponieważ sam tego, nie wiem – spojrzał na zegarek. – Z mojej strony to już wszystko, Stanisław panią odprowadzi.
Mężczyzna jak na zawołanie stanął w drzwiach. Na drżących nogach wstałam z krzesła i spojrzałam na mojego… kogo? Narzeczonego? Dobre sobie. Mimowolnie uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Znów poszliśmy do windy i zjechaliśmy dwa piętra niżej. Czekała tam na nas recepcjonistka z naręczem ubrań i kosmetyczką. Kiedy do niej podeszliśmy uśmiechnęła się do mnie serdecznie i pogładziła po włosach.
- Nie powinnaś się bać, kochanie, Stanisław to najlepszy strażnik jakiego znam, nie da zrobić ci krzywdy.
Mężczyzna przyglądał się nam z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Musimy iść – powiedział.
- Służbista – kobieta przewróciła oczami – zaprowadź ją do łazienki – na odchodnym posłała mi piękny uśmiech.
Prysznic to było dokładnie to czego potrzebowałam. Długo stałam pod strumieniem wody i bezmyślnie patrzyłam na błotną kałużę tworzącą się u moich stóp. Z wdzięcznością użyłam suszarki i kosmetyków użyczonych przez recepcjonistkę. Po dwudziestu minutach wyglądałam odrobinę mniej tragicznie. Całą twarz miałam podrapaną i posiniaczoną, ogromne wory pod oczami nadawały mi wręcz trupi wygląd. Przyduży dres też raczej nie dodawał mi wdzięku i kobiecości.
Stanisław czekał na mnie przed wejściem, kiedy wyszłam przyjrzał mi się krytycznie i chwycił za ramię. Musiał tak manifestować swoją władzę?! Tutaj i tak nie miałam szansy mu uciec.
Po raz kolejny wsiedliśmy do windy, tym razem zjeżdżając na piętro -3. Jeżeli tamta część budynku była ciepła, przytulna i zupełnie nie odpowiadająca moim wyobrażeniom to ta odpowiadała im aż zanadto. Od szarych ścian płatami odłaziła farba, jedna z żarówek migała, co rusz pogrążając korytarz w półmroku i na dodatek panowało tutaj przenikliwe zimno. Jakaś ogromna postać wyłoniła się z niewielkiego korytarzyka. Kiedy rozpoznałam, kto to to miałam ochotę wziąć nogi za pas. Przede mną stał wielki i przeraźliwy minotaur,a ja odruchowo wtuliłam się w bok Stanisława, jednak pod spojrzeniem mężczyzny odsunęłam się od niego o krok. Jakby porośnięte, ogromne, umięśnione cielsko i rogi, którymi prawie haczył o sufit nie były wystarczająco przeraźliwe, to w ręce dzierżył ogromną maczugę.
-Przejmę więźnia, strażniku – dudniącym głosem zwrócił się do Stanisława.
Mężczyzna odwrócił mnie w swoją stronę.
- Uważaj na siebie – zanim zdążyłam cokolwiek zrobić przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania