Poprzednie częściTosia - Rozdział I

Tosia - Rozdział XI

Jak w każdą środę, tak i dzisiaj przypadał dzień ”kąpieli” ,tak naprawdę nie było mowy o żadnej kąpieli, ponieważ nie było tutaj wanny. Jednak wyjątkowo w ten wieczór pod prysznicem mogłyśmy spędzić piętnaście a nie pięć minut. Oczywiście pod starym urządzeniem musiałyśmy odczekać trzy minuty aż z rur spłynie rdzawa woda, ale potem było naprawdę przyjemnie, lodowata woda działa bardzo orzeźwiająco. Jakby tego było mało łazienka wymagała pilnego remontu, tynk prawie sypał się na głowy, ale kto by się przejmował marginesem społecznym. Do łazienki zawsze prowadziła nas Ela, miała około czterdziestki i gdyby nie staromodny kok, niewyregulowane brwi i męskie ubrania byłaby całkiem ładna. Z wysoko uniesiona głową szła na przedzie a my jak gąski potulnie za nią. Kiedy po ”kąpieli” wracałyśmy do celi złapała mnie za ramię.

- Ty nie wchodzisz - warknęła.

- O co...

Ali nie dane było dokończyć, ponieważ Ela zatrząsnęła jej drzwi przed nosem.

- Idziemy - wbiła mi paznokcie w gołą skórę.

- Mogę wiedzieć o co chodzi? - zapytałam, gdy wepchnęła mnie do windy.

W odpowiedzi zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem.

- Nie wiem, co takiego Stanisław w tobie zobaczył, jesteś zupełnie pospolita, wręcz przeźroczysta - wysyczała wściekła. - Musiałaś go zwieść, roztoczyć te swoje wiedźmie sztuczki.

Patrzyłam na nią zaskoczona, choć miałam nadzieję, ze wyraz mojej twarzy przypomina chociaż trochę oburzenie.

- Takie jak ty - ciągnęła dalej - nie zasługują na kogoś takiego jak Stanisław - jego imię wymówiła prawie, że z uwielbieniem. - Takie jak ty nie potrafią kochać.

Zabolało i to naprawdę mocno.

- Skąd tyle pani o mnie wie? - zapytałam unosząc dumnie podbródek. - Poza tym,co obchodzi panią Stasiek, on o pani nie wspominał - o niczym mi nie wspominał, ale o tym wolałam nie mówić.

W odpowiedzi za swoje zuchwalstwo otrzymałam siarczysty policzek.

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?! - zagrzmiała, popychając mnie na ścianę. - Ty, ty jesteś śmieciem, zakałą społeczeństwa.

Jej dalsze wyzwiska przerwały otwierające się drzwi. Nim zdążyłam choćby mrugnąć na powrót złapała mnie za ramię. Stasiek stał oparty o ścianę a kosmyk jasnych włosów opadał mu na twarz. Ubrany był w szary sweter i ciemne jeansy. Zastanawiałam się, czy stanął tak przypadkiem, czy wcześniej ćwiczył tę pozycję. Na nasz widok na jego twarzy odmalowała się ulga, którą z pewnością ćwiczył przed lustrem. W paru susach znalazł się przy mnie i porwał w objęcia a ja roześmiałam się krótko. Mężczyzna postawił mnie delikatnie na ziemi i ujął moją twarz w dłonie, nie zdołałam powstrzymać grymasu, gdy dotknął obolałego policzka. Jednak on już na mnie nie patrzył, przeniósł wzrok na Elę.

- Dziękuję, że ją przyprowadziłaś - uśmiechnął się z wdzięcznością - jesteś niezastąpiona.

Dlaczego on uśmiechał się do tej małpy?! Przecież wszyscy doskonale wiedzieli jaka z niej mściwa bestia.

- Dla ciebie wszystko, Stanisławie - powiedziała to tak jakby on był królem a ona pokorną służącą.

Musiałam zacisnąć wargi, by nie parsknąć śmiechem.

- Gotowa do drogi? - mężczyzna ujął mnie za rękę.

- Jak nigdy - uśmiechnęłam się szeroko, co szybko przerodziło w grymas bólu.

W samochodzie zapanowała krępująca cisza. Nie miałam pojęcia,co powiedzieć cała ta sytuacja była co najmniej niezręczna.

- Co Ci się stało w policzek?- zerknął na mnie przelotnie. - Myślałem, że to przez mój dotyk, ale teraz jest cały opuchnięty.

- Naprawdę? - zerknęłam a raczej przylgnęłam do lusterka.

Rzeczywiście mój policzek wyglądał jakby go ktoś napompował.

- Kto ci to zrobił? - zacisnął mocniej ręce na kierownicy. - Koleżanki z celi?

- Nie - zaprzeczyłam pospiesznie - one były naprawdę w porządku.

Westchnął ciężko i zjechał na pobocze.

- Tosiu, mnie nie musisz się bać - odwrócił się w moją stronę.

Miał naprawdę długie rzęsy, ale jako że nikt nie jest idealny tak i Stanisław miał widocznie asymetrycznie rozstawione oczy i dużą bliznę zaczynającą się nad górną wargą a kończącą dopiero na żuchwie. To chore, że tak dokładnie mu się przyglądam?

- Nie boję się ciebie - uciekłam spojrzeniem w bok - przynajmniej nie teraz. To nie dziewczyny z celi mnie uderzyły, bez nich byłoby mi naprawdę ciężko wytrzymać te dwa tygodnie.

- To w takim razie kto? - oparł głowę o oparcie. - Minotaur? Głupi byk - mruknął pogardliwie.

- Nie, nie Minotaur - westchnęłam ciężko. - To nic takiego, po co drążysz?

- Jak nic takiego to tym bardziej mi powiedz - nalegał.

Wkurzał mnie. Nienawidziłam przesadnej troski, miałam opuchnięty policzek a nie uciętą nogę,do jasnej ciasnej.

- Twoi przyjaciele z pracy bardzo się o ciebie martwią - powiedziałam w końcu - uważają, że nie jestem dla ciebie odpowiednią partią, że cię omamiłam.

Parsknął śmiechem, po czym roześmiał się na dobre. Przez całe pięć minut nie mógł się opanować.

- Co cię tak śmieszy? - nie wytrzymałam.

Z trudem się uspokoił.

- Wybacz, nie sądziłem, że taki dobry ze mnie aktor.

- Pogratulować ci roli życia? - zapytałam sarkastycznie.

- Czemu nie - patrzył na mnie wyczekująco.

W końcu nie wytrzymałam i pozwoliłam sobie na lekki uśmiech.

- Muszę powiedzieć Eli, że jestem beznadziejnie i bezpowrotnie zakochany - zamrugał kokieteryjnie oczami.

- Może pocieszy cię, gdy twoja ukochana puści cię kantem? - szturchnęłam go żartobliwie w brzuch.

- Kto wie - mruknął zamyślony.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • wolfie 20.12.2020
    No, w końcu Tośka rusza do akcji. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Z niecierpliwością czekam na więcej. :)
  • Katrina 21.12.2020
    Dzięki:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania