Poprzednie częściDziewczyna Paganiniego-Prolog

Dziewczyna Paganiniego-Rozdział 2

ŁUKASZ

 

- Cześć - mówi dziewczyna, stojąca przede mną. - Julia jestem.

- Łukasz.

Panda (vel Stefka, ale moim zdaniem ksywa Panda jest dla niej idealna) ciągle gadała o Julii, kiedy szliśmy się z nią spotkać. Jak gra na skrzypcach, jak jest uparta, żeby tylko broń Boże jej Pawełków nie jeść! Mimo tych ciekawostek spodziewałem się delikatnej dziewczyny o śpiewnym głosie, a tu zaskoczenie. Toż Julia to jakiś kapral, pułkownik, porucznik! Tak surowo się porusza i wyraża też twardo. Nawet futerał na skrzypce wygląda przy niej jak karabin maszynowy.

Jednak nie mogę oderwać od niej wzroku. Jej włosy są falowane i nieposkromnione, a jej oczy przypominają gwiazdy. Spodziewałem się, że będą niebieskie, ale mają barwę rtęciowoszarą, bardzo niecodzienną.

Jej sposób poruszania też jest inny. Nie tyle, co dziwny, a śmieszny. Dziewczyna jednym ruchem podnosi etui i instrumentem, salutuje nam i odbiega w stronę ogromnego, jasnego budynku wyciosanego z bladej, piaskowej cegły. Jej kroki przykuwają uwagę. Są bardzo szybkie, ale jednocześnie bardzo mocno odznaczają się na ziemi. Każdy z nich jest jak malutkie trzęsienie ziemi.

Nagle ktoś trąca mnie łokciem i powracam do rzeczywistości.

- Nasza pani skrzypaczka poszła, a więc na nas kolej - mówi Karol, a Panda łapie mnie za przegub. Wspólnymi siłami ciągną mnie w stronę ceglanej hali.

- Kurde no! Umiem sam chodzić! Wbrew pozorom, nosze są do pomagania w chodzeniu! - wydzieram się, przyjacielsko wyrywając się z ich uścisku.

 

Po chwili przepychanek, chodzenia po dusznych, ciemnych korytarzach i stania w kolejkach, siadam w miękkim fotelu podbitym tanim, czerwonym aksamitem. Sala, w której się znajduję, do złudzenia przypomina operę. Na samym dole jest oświetlona scena, na której stoi czarny, lśniący fortepian i stojak. Powietrze mocno pachnie kurzem, a zebrani trzymają w dłoniach broszurki w nuty i kontemplują program, jakby to było Pismo Święte.

- Na który numer czekamy? - zwracam się do Pandy, bo to ona teraz trzyma naszą broszurkę.

- Na piątala - rzuca w odpowiedzi, wiążąc sobie jednocześnie włosy. - Zobaczysz, Jula rozwali system.

Nagle lampy gasną i jedynym źródłem światła jest scena. Wchodzi na nią facet i wkłada na stojak tabliczkę z wymalowaną jedynką. W tym samym czasie do fortepianu zasiada młoda kobieta, która spokojnie rozkłada sobie nuty.

Zza kurtyny wychodzi nieśmiało niski chłopak, trzymający w ręku parę skrzypiec. Ustawia się na wyznaczonym miejscu i patrzy na widownię. Ukłon, brawa, miodzio. Chłopak rozpoczyna grę.

Przyznam się bez bicia, że nie znam się na muzyce. Słucham tego, co mi pasi, nie zwracając uwagi na gatunek, artystę i te inne bzdety. Także tego utworu nie rozpoznaję. Chłopak gra nieco chwiejnie i chyba zapomina, jak leci kawałek, bo w kółko gra to samo. Kiedy kończy się jego czas, z płaczem schodzi ze sceny.

Tak mniej więcej wyglądają wszystkie występy. Niektórzy grają lepiej, czasem trochę gorzej. Kiedy ze sceny schodzi czwórka, zauważam, że pianistka wyjmuje z kieszeni marynarki materiałową chusteczkę i delikatnie ociera sobie nią czoło. Skąd ja to znam? Ile razy ja tak robiłem podczas wyścigów...

- Jest Jula - szepcze do mnie Panda, a ja odruchowo kieruję wzrok na osobę, która właśnie weszła na scenę.

Julia zamieniła kolorową tunikę na prostą, białą sukienkę sięgającą aż do ziemi. Na jej twarzy maluje się zrelaksowany uśmiech, świadczący o jej przyzwyczajeniu do takich sytuacji. Julia mruczy coś pod nosem, przykłada smyczek do strun i pierwsze nuty uciekają z jej instrumentu.

Na początku jej muzyka jest idealna, bez najmniejszego błędu czy potknięcia. Po pewnym czasie to diametralnie się zmienia. Melodia zaczyna skakać, Julia czasami celowo przejeżdża po innej strunie. Pianistka ledwo nadąża, a wszyscy siedzą zdezorientowani. Taka gra jest piękna. Swojska. Przejęta przez wykonawcę.

Taki kop w tyłek.

Julia kończy grać triumfalnym dotknięciem wszystkich strun i dziarskim przytupem. Jest jeszcze bledsza, niż przedtem, wygląda na roztrzęsioną i dyszy ciężko. Podnosi głowę do góry i jej oczy błyszczą jak flesze w aparacie. Na jej ustach widnieje wielki, nieco naiwny uśmiech, przypominający niedźwiadka. Czeka na reakcję widowni.

Oklaski dostaje normalne. Jury wydaje się być wkurzone, a widownia jeszcze nie doszła do siebie po jej występie, ale Julii chyba to nie przeszkadza. Sądzę, że w jej oczach jest to owacja na stojąco.

 

Reszta występów mija tak szybko, jakby ją Pudzian kopnął. Po nich idziemy z Karolem do małej, pobliskiej kwiaciarni. Mamy tylko dwie dychy, więc stać nas tylko na skromny bukiet goździków. Zmierzamy w stronę szatni dziewczęcej, z której wychodzi zbulwersowana Panda. Tupie tak mocno, że na kilometr słychać, a pod nosem klnie jak szewc z Dalekiego Ogródka. Wolę nie myśleć, czemu jest taka zdenerwowana.

Karol puka nieśmiało do drzwi damskiej przebieralni (która służy również jako miejsce do odpoczynku po występach) i nieśmiało zagląda do środka. Przyszliśmy w złym momencie, bo Julia akurat się przebiera. Spodziewam się buta w łeb, ale dziewczyna tylko szybko naciąga tunikę i temat zanika. Jednak widok jej żeber prześwitujących przez skórę wbija się w moją pamięć i nie mogę o nich zapomnieć.

Julia bierze od Karola goździki i wkłada je do szklanki z wodą, stojącą przy lustrze. Obok tego lustra znajduje się również cała góra rozmaitych lekarstw i tabletek, ale Julia sprząta je do swojej torby, zanim zdążam się napatrzeć.

Za. Dużo. Rzeczy. Dowiaduję. Się. Naraz.

Dostaję jakimś przedmiotem w głowę.

- Ała! - Moim oczom ukazuje się karmelowy Pawełek. Dopiero teraz zauważam, że podłoga pod Julą jest usiana papierkami to tymże batonie, a Karol już jednego wcina.

- Lubisz Pawełki? - pyta Julia, a w jej głosie słychać nadzieję.

- Spoko są.

W odpowiedzi dostaję podniesiony kciuk.

- Ile ich dzisiaj zjadłaś? - zagaduje Karol z gębą zalepioną czekoladą.

- A zgadnij! Za mało - pada krótka odpowiedź.

W tej chwili coś czuję. Ścisk w piersi.

Moim błędem jest zignorowanie go.

Wybaczysz mi stare przewinienia?

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • KarolaKorman 10.11.2015
    ,, papierkami to tymże batonie'' - po tymże
    Jak zawsze pełne humoru, lekkie jak piórko i za krótkie :(
    Wielki 5 :)*
  • Angela 10.11.2015
    Zaczynam lubić Julie i jej paczkę, podoba mi się że biorą ją jaka jest, w całości : ) 5
  • Lucinda 10.11.2015
    Świetnie się czytało i zgadzam się z poprzedniczką: lekko, przyjemnie, z humorem, ale krótko:)
    ,,mówi dziewczyna, stojąca przede mną" - bez przecinka;
    ,,Nie tyle, co dziwny, a śmieszny" - bez pierwszego przecinka;
    ,,etui i instrumentem" - ,,z instrumentem".
    5 i czekam na więcej:)
  • Slugalegionu 15.11.2015
    Spoilery to zło, a ten kom ma je w sobie...

    Błędy oraz pseudo błędy:
    1) (vel Stefka, ale moim zdaniem ksywa Panda jest dla niej idealna) ~ Nawiasy też są złem, ale ty je chyba lubisz, więc będę je olewał. :)
    2) [...] nieposkromnione [...] ~ nieposkromione.
    3) Nie tyle, co dziwny, a śmieszny. ~ Bez pierwszego przecinka.
    4)[...] że forepianistka wyjmuje [...] ~ Podkreśliło mi to słowo.
    5) (która służy równierz jako miejsce do odpoczynku po występach) ~ również.
    6) [...] zanim zdążam się napatrzeć. ~ Zdążyłem.

    Całki (Celowo, bo mogę):
    W pewnym momencie zdania były za krótkie i takie jakby... no... jak kościół bez Boga. Pod koniec tak było i dlatego tylko cztery.
  • Amy 28.11.2015
    Rozdział technicznie gorszy. Nie chce mi się wypisywać wszystkich błędów, bo nie były jakieś bardzo znaczące. Niemniej jednak były i dlatego troszkę gorzej jest w tym rozdziale. Co do fabuły... Co byś zrobuła na widok tak wielu lekarstw? Brakuje mi choć jednej krótkiej myśli Łukasza na ich temat. Dwa ostatnie zdania świetne. Nie wiem wprawdzie, czego tyczy się to ostatnie, ale co tam. :)

    I znowu bym zapomniała. "pasi" jest okay w dialogu, ale chyba już nie w takim tekście zwykłym, nie wiem, jak go nazwać.
  • Majeczuunia 29.11.2015
    Z drugiej strony narracja pierwszoosobowa to myśli bohatera, a że on ma lat czternaście, jest prostym gimbem, to "pasi" chyba strasznie nie razi?
    A co do lekarstw, to nie wiem, błąd logiczny.
    Dziękuję za komentarz :)
  • Yūki 04.12.2015
    "Dziewczyna jednym ruchem podnosi etui i instrumentem, salutuje nam i odbiega w stronę ogromnego, jasnego budynku wyciosanego z bladej, piaskowej cegły." - Wydaje mi się, że salutuje nie tyle instrumentem, co futerałem... przecinek przed "salutuje" jest zbędny. Ciężko mi było na początku zrozumieć, o co chodzi ;-;

    "wydzieram się, przyjacielsko wyrywając się z ich uścisku." - Przyjacielsko wyrywa się z uścisku? ;-; Jakoś mi to nie pasuje...ale już się nie czepiam :D

    "Reszta występów mija tak szybko, jakby ją Pudzian kopnął." - Rozbroiło mnie to :D

    "Dopiero teraz zauważam, że podłoga pod Julą jest usiana papierkami to tymże batonie, a Karol już jednego wcina." - to - po

    Zapowiada się ciekawie :D Aż mam ochotę obejrzeć jakieś anime ^^ Lecę czytać dalej!
  • patyy 01.01.2016
    Odzyskałam laptopa, dzięki czemu mogę dodawać normalne komentarze! :yupii:
    No to ta, poprzedni rozdział podobał mi się dużo bardziej, niż ten. Dlaczego? Nie wiem, nie mam pojęcia. Może w tamtym troszeczkę więcej się działo?
    Hm, muszę Cię załamać, niestety nie przebijasz narazie Karoli i jej Poli i nie przeczytam wszystkich rozdziałó w dwa dni, ale napewno dotrwam do końća. :)
  • Majeczuunia 01.01.2016
    Załamać? Nie wiem, czemu użyłaś tego słowa, ale wiem, że ja i Karola mamy kolosalne różnice w wieku i (zapewne) doświadczeniu, więc spokojna głowa, jestem cała :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania