Poprzednie częściDziewczyna Paganiniego-Prolog

Dziewczyna Paganiniego-Rozdział 23

ŁUKASZ

 

- Muszę o czymś z tobą pogadać - mówię, od razu wystawiając kawę na ławę. Ojciec Juli podnosi wątpliwie brew, po czym odkłada na blat stołu swoją puszkę piwa.

- O co chodzi? - odpowiada nonszalancko, pocierając kark. Biorę głęboki oddech i patrzę mu w oczy. Chyba śmieszy go moja powaga, ale ja nie zamierzam owijać w bawełnę. Raz w życiu chcę zająć się czymś porządnie i nie schrzanić tego.

- Na zewnątrz ci powiem.

Na te słowa pan Adrian kiwa głową. Schodzimy na dół i wychodzimy na dwór. Ptaki śpiewają swoje wiosenne trele, a roześmiane dzieci biegają wokół drzew. Jak dla mnie nie najlepsza sceneria na rozmowę, która ma się za chwilę odbyć.

- No? O czym chciałeś porozmawiać? - zagaduje mnie ojciec Juli, zapalając papierosa. Odruchowo marszczę nos, ale zaraz potem szybko się reflektuję. Nie lubię, kiedy obok mnie się pali, ale z kolei do papierosów pana Adriana już się przyzwyczaiłem.

- Ja... Hm. Chcę ożenić się z Julą - mówię, starając się powiedzieć te słowa bez ogródek. Ojciec Juli spogląda na mnie, po czym wzdycha. Wyjmuje fajkę z ust i przez chwilę przygląda jej się bacznie. Wkłada ją z powrotem między wargi.

- Wiem. Już nam powiedziała. Ja czekałem tylko na tę rozmowę.

- O co ci chodzi?

- Dla każdego ojca córka jest skarbem. Czymś tak drogim, jak własne życie. Trzeba ją chronić. A wtedy... Przychodzi taki moment, gdy inny mężczyzna ją odbiera. I to on teraz ma za zadanie ją chronić. Problem w tym, że nie zawsze możemy temu typkowi zaufać. No i czasami nie śpimy po nocach, zastanawiamy się, czy naszemu aniołkowi przypadkiem nie dzieje się krzywda. Jak będziesz miał córkę, to zrozumiesz.

- Czyli...?

- Najchętniej bym ci odmówił, to logiczne. Ale wiem, że teoretycznie dorosłemu nic się nie zabroni. No i Jula cię kocha. A ty kochasz ją. Więc... Powierzę ci ją. Może nie do końca, ale ufam ci, że będziesz chronił ją tak samo jak ja. Wiedz tylko jedno.

- Co?

- Jeżeli cokolwiek jej się stanie na twojej warcie, to ci nigdy nie wybaczę. Nigdy.

- Dopilnuję, żeby nic się nie stało. Możesz na mnie polegać.

Pan Adrian strzepuje popiół z papierosa i kiwa głową. Wzdycha, staje na wprost mnie i podnosi dłoń.

- Dobra, młody. Bla, bla, bla, sranie w banię, błogosławieństwo dostaniecie później. Uściskaj przyszłego teścia.

Chwytamy swoje ręce i stykamy klatki piersiowe na chwilę. Ojciec Juli klepie mnie po plecach, ale zaraz potem syczy mi do ucha:

- Tylko jak mnie kiedykolwiek nazwiesz "tatą", to pożałujesz, okej?

- Jasne... Stary. - To ostatnie słówko dodaję po namyśle. Pan Adrian odsuwa się ode mnie i posyła mi pytające spojrzenie. Po chwili wzrusza ramionami.

- Może być.

Kiwam głową, po czym odwracam się na pięcie i odchodzę. Zrobiłem, co miałem.

- Łukasz! - woła za mną Stary. Staję i spoglądam w jego kierunku. Tak rzadko wypowiada moje imię, że wcale nie jestem do tego przyzwyczajony.

- Co?

- A... Już nic.

Ciekawe, jaki wpływ takie niewypowiedziane słowa mają na nasze życie. Czy gdyby zostały one wypowiedziane, zmieniłyby się nasze przyszłe wybory?

 

JULIA

 

Cztery miesiące później.

 

Odchylam głowę do tyłu i opieram ją o pokrytą kafelkami ścianę, która jest śliska i wilgotna od skraplającej się pary. Rozkoszuję się kąpielą, póki woda jest ciepła. Nienawidzę kąpać się w letniej, lub - co gorsza - zimnej.

- Jakby co, Jula, to my nie mamy dużo czasu. Musimy się wszystkie trzy wyszykować do trzeciej, a jest... ósma. - Stefa teatralnie spogląda na swój zegarek i popija napój gazowany z butelki.

- Siedem godzin, kobieto, luz - mówię zrelaksowana, nabierając w dłonie wody z pianą. Moja przyjaciółka przewraca oczami.

- A ja przed swoim ślubem miałam dziewięć, a i tak przyjechałam do kościoła na ostatnią chwilę, pamiętasz?

- Pamiętam dobrze, w końcu to ja byłam świadkiem. Zresztą to było dlatego, że w ostatniej chwili buty zgubiłaś.

Jeszcze raz płuczę włosy i sięgam po ręcznik. Wycieram, po czym się nim owijam. W tej chwili Stefa wydaje z siebie radosny śmiech.

- Co? - pytam, wychodząc z wanny i odtykając ją, żeby woda mogła spłynąć.

- Patrz, co znalazłam w telefonie! Zdjęcie z czasów, kiedy miałyśmy czternaście lat - odpowiada energicznie moja przyjaciółka, odwracając ku mnie ekran urządzenia. Biorę je i przyglądam się fotografii.

Przedstawia całą naszą czwórkę - mnie, Stefę, Łukasza i Karola. Stefcia trzyma telefon w wyciągniętej ręce, by zdjęcie uchwyciło wszystkich i suszy zęby do obiektywu. Karol siedzi trochę dalej i robi głupią minę z wystawionym językiem i zezem. Łukasz opiera się o parapet i pokazuje dwa palce w znaku "V". Zaś ja... Wpół siedzę, pół leżę, podparta na ogromnych, szpitalnych poduszkach. Jestem taka chuda, że moje wątłe ciało zanika na tle jasnej koszuli nocnej i białej kołdry. Moje wyblakłe włosy opadają na plecy, cienkie i bez życia. Na twarzy mam wąsy tlenowe, a do rąk przyczepione kroplówki i inne urządzenia. Mimo tego na mojej twarzy gości uśmiech, ten, który tak często naciągałam, żeby ukryć prawdę. Wszystkie koszmary i horrory z tego okresu wracają do mnie w jednej chwili. Ten czas, w którym każda godzina mogła być moją ostatnią. Wtedy tak mocno przygotowywałam się na śmierć, mimo iż w głębi duszy cholernie się bałam. A jednak nadal tu jestem... Nie mogę uwierzyć we własne szczęście.

- Matko, wyglądałam fatalnie - dukam, oddając Stefie komórkę.

- Nie o to mi chodziło. Tylko kto by pomyślał, że dwoje z tych nastolatków staje dziś, prawie osiem lat później, na ślubnym kobiercu?

- No... Fakt.

W tym momencie do łazienki wchodzi Magda z całym swoim wypasionym, amerykańskim sprzętem fryzjerskim. Temat przeszłości zanika i rozmowa jest o ślubie. Bo o tym w sumie powinna być. Za kilka godzin otrzymam dumne miano mężatki. Młodej, na dodatek, bo mam niecałe dwadzieścia dwa lata. Co w ogóle będzie z tego małżeństwa? Nie możemy z Łukaszem mieszkać sobie i być razem bez formalności? Tego nie wiem, a skoro idę teraz do ślubu, to zapewne się nie dowiem.

Dociera do mnie jedna rzecz. Razem z mężem, otrzymam również nowe nazwisko. Stara Julia Amoniec przestanie istnieć. Zamiast niej będzie...

Julia Obara.

To tak dziwnie, abstrakcyjnie brzmi. Na samą myśl na twarz wkracza mi rumieniec.

 

Jak byłam mała, uwielbiałam wesela i czekałam tylko na swoje. Teraz z doświadczenia wiem, że własny ślub to okropny stres. Poruszasz się ostrożnie, jesz i pijesz mało, bo żołądek masz ściśnięty z nerwów i starasz się sprostać oczekiwaniom. To wszystko jest takie wyczerpujące, że w sumie cieszę, kiedy już z Łukaszem zajeżdżamy pod dom. Jeszcze bardziej dziękuję niebiosom, że nie mam na sobie długiej sukienki ślubnej, tylko taką krótką, do kolan. Chyba bym oszalała, gdybym była przytłoczona dodatkowymi kilogramami materiału.

Ja i Łukasz wchodzimy do mieszkania i przez chwilę stoimy w ciemnym przedpokoju, nawet nie zapalając świateł.

- Padnięta jestem - mówię w końcu, próbując zacząć jakąkolwiek rozmowę.

- Ja też. Idziemy spać?

- Oszalałeś? Dopiero co wzięliśmy ślub, pacanie.

Walę Łukasza przyjacielsko w ramię, a on wciąga mnie do uścisku. Chowa twarz w moich włosach, a ja wdycham jego zapach. Ten, który rozpoznam wszędzie. Kawa i jego męski szampon.

- Teraz... Zaczyna się nasze prawdziwe życie, prawda, Jula? Od dziś zawsze będziemy razem i nikt ani nic nam tego nie zniszczy?

- Nie. Obiecuję.

Łukasz odsuwa się ode mnie i składa na moich ustach pocałunek, dokładnie taki, jak za pierwszym razem, wiele lat temu. Odwzajemniam go i stoimy tak, w naszym nieprzerywalnym uścisku.

Teraz wiem, że uczucie odwzajemnionej miłości jest czymś wspaniałym. Kiedy potem leżę z Łukaszem w naszym łóżku, przytuleni do siebie jak dwie łyżeczki. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. Jak bym żyła bez jego miłości, dającej mi siłę i wsparcie każdego dnia?

Wierzę, że nic nam nigdy tego nie przerwie. Że to szczęście... nie zostanie zniszczone niczym.

"[...] najbardziej kochamy tych ludzi, te sprawy i te rzeczy, od których bieg życia każe nam odchodzić - nieraz na zawsze." ~ Marek Hłasko

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Neli 30.12.2015
    Rozmowa ojca Juli z Łukaszem była świetna. Ładne słowa poleciały. Jak Jula opowiada o nowym ,,imieniu" Jula Obara, to chyba o nazwisku, że będzie miała nowe nazwisko, nie imię ;) fajny rozdział, jak zawsze. ;) 5
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Dziękuję, już poprawiam. Na "trzeźwo", bo rozdział pisany o 2 nad ranem może być troszkę, hm, zabłędziony XD Jeszcze raz dziękuję :*
  • KarolaKorman 30.12.2015
    i jeszcze ,,naszm łóżku,'' - naszym
    Fajnie, że tak się kochają i cieszą się sobą :) Zasłużone 5 :)
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Dziękuję, już poprawiam literówkę :) Cieszę się, że się podobało :*
  • levi 30.12.2015
    poważne sprawy przedstawione w zabawny sposób :) podsumowanie na koniec bardzo mi się podobało, ale wyglądało to tak, jak by to miał być koniec seri, powiec że się myle ?
    za ten rozdział zostawiam zasłużone 5
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Nie nie, jeszcze długa droga przed nami ;) Dziękuję za komentarz i wysoką notkę :D
  • Slugalegionu 30.12.2015
    Razem z mężem, otrzymam również nowe imię. ~ Nazwisko.
    naszm łóżku ~ naszym.
    Pewnie, że nie koniec, acz faktycznie tak brzmi. XD
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Kurde, nie poprawiło się?
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Ej, dobrze jest, czego mnie w błąd wprowadzasz? >.<
    Haha, wiesz, bo ja jestem trollem i lubię robić mindfuck czytelnikom
    ( ͡° ͜ʖ ͡°) 
  • Slugalegionu 30.12.2015
    Nie. XD Bo włączyłem se rano i poszedłem na dół. XD Widać w tym czasie poprawiłaś. XD Wybacz. XD
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Aha, okej XD
  • Amy 30.12.2015
    "- Muszę o czymś z tobą pogadać - mówię, od razu wystawiając kawę na ławę. Ojciec Juli podnosi wątpliwie brew, po czym odkłada na blat stołu swoją puszkę piwa.
    - O co chodzi? - odpowiada nonszalancko, pocierając kark. Biorę głęboki oddech i patrzę mu w oczy. Chyba śmieszy go moja powaga, ale ja nie zamierzam owijać w bawełnę. Raz w życiu chcę zająć się czymś porządnie i nie schrzanić tego.
    - Na zewnątrz ci powiem.
    Na te słowa pan Adrian kiwa głową. "
    Najpierw "ci powiem", a później "pan Adrian"? Może warto by to jakoś ujednolicić? Doradzam od początku pana.

    Podobało mi się. :) I Jula wreszcie troszkę poważniejsza.
  • Lucinda 30.12.2015
    Ciekawy rozdział. Rozmowa Łukasza z ojcem Juli była świetna, zwłaszcza kwestie wypowiadane przez pana Adriana:)
    ,,To wszystko jest takie wyczerpujące, że w sumie cieszę (się), kiedy już z Łukaszem zajeżdżamy pod dom";
    ,,dokładnie taki, jak za pierwszym razem" - bez przecinka, to porównanie proste;
    ,,Kiedy potem leżę z Łukaszem w naszym łóżku, przytuleni do siebie jak dwie łyżeczki" - to zdanie jest poprawne, tyle że niekompletne, zawiera tylko zdanie podrzędne, nie ma nadrzędnego. Powinnaś albo coś do niego dodać, albo połączyć z następnym. 5:)
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Dziękuję :))) Jeej, tym razem korekta krótka! Ale sie ciesze, normalnie balangę zara zrobię :D
  • Lucinda 30.12.2015
    Majeczuunia, też się ucieszyłam, jak zobaczyłam, że tym razem tak mało. Oby tak dalej:)
  • Majeczuunia 30.12.2015
    Mam nadzieję XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania