Poprzednie częściDziewczyna Paganiniego-Prolog

Dziewczyna Paganiniego-Rozdział 20

Wesołych Świąt :D

 

Cztery lata później.

 

ŁUKASZ

 

- Dobra, chłopaki, otwieramy! - wydziera się Stefa, pociągając za kapsel od Tymbarka. Ja i Karol natychmiast idziemy w jej ślady.

- Poszło!

Stykamy szyjki butelek i każde z nas bierze łyka swojego napoju. Ostre, lipcowe słońce świeci nam na czubki głów, sprawiając, że zimny sok smakuje jeszcze lepiej.

- No, to co dzisiaj robicie? - zagaduje Stefa, rozciągając się na murku. Ja i Karol spoglądamy po sobie, po czym oboje wzruszamy ramionami.

- A co mam robić?

- Karol! Nie bądź burak... Oficjalnie koniec budy! Początek, ten, no, życia! Nie wiesz, co będziesz robić?

- Jeżeli tak to przedstawiasz, to pójdę do baru i się upiję!

- Ja pierdziu... Łukasz, weź no mu coś powiedz!

- A o co ci chodzi, kobieto? Zrobię to samo.

Wybuchamy śmiechem, a ja ironicznie upijam trochę swojego Tymbarka. Padają żarty o piwie oraz kawały o pijakach i ogólnie genialnie się bawimy. Nagle Stefa niespodziewanie milknie i wstaje do pozycji siedzącej. Przygryza wargę, splata dłonie, a na jej twarzy maluje się wyraz zakłopotania.

- Łukasz... A do Juli nie pójdziesz?

Te słowa są wypowiedziane łagodnym tonem, jednak brzmią jak postrzał z pistoletu. Zapada niezręczna cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków.

Spuszczam nieco głowę, jakbym się wstydził.

- Szczerze... To nie wiem.

"Nie zapominaj o mnie. Pamiętaj o każdym wspólnie spędzonym dniu. Bo ja chcę być pamiętana, chociaż przez Ciebie. Chciałam mieć miejsce w Twoim sercu. Wtargnąć tam bez zdejmowania buciorów, zająć całą kanapę i nigdy się stamtąd nie ruszać".

Obiecałem, że będę pamiętać. Że będę czekać, rok czy dziesięć lat. Wiem, że to było jedno słowo, którego chciałem za wszelką cenę dotrzymać. Tylko czy ta obietnica nadal znaczy tyle, ile znaczyła cztery lata temu.

- Nie wiesz? - Głos Stefy wyrywa mnie z otchłani myśli. Podnoszę głowę i pocieram nerwowo kark.

- Znaczy... Pewnie pójdę, tylko że... Załóżmy, że teraz, w tej sekundzie, Jula się obudziła. A ja bym do niej poszedł, a ona nie wiedziałaby, kim jestem. Takie coś... To byłoby bolesne jak cholera - mówię, unikając wszelkiego kontaktu wzrokowego.

- A mimo wszystko nie warto spróbować? - zagaduje Karol, jak zwykle mądry w swojej prostocie. - Słuchaj, zdarzały się różne sytuacje. Szkoła, wyścigi, dziewczyny, afery, matury, imprezy. Zawsze chodziłeś potem do Juli. Tak przez cztery lata. Teraz tak po prostu się poddasz? Z powodu głupiego przypuszczenia? Nie bądź tchórzem.

Wzruszam ramionami, ale wiem, że Karol ma rację. Patrzę w niebo i nagle przed oczami staje mi ten kolor. Barwa burzy, tak niesamowicie niebieska. W moim mniemaniu odcień pożegnania. Teraz zaczynam się zastanawiać: czy ja się wtedy z Julą dostatecznie pożegnałem?

 

Staję przed drzwiami do szpitalnego pokoju. Gdy wchodzę do pomieszczenia, dostaję szoku. Łóżko jest puste i pościelone, okno otwarte, a wszystkie sprzęty lekarskie wyłączone. Słowem: pokój jest przygotowany na przyjęcie nowego lokatora. Tylko że... To zawsze był pokój Juli. Takie porządki mogą oznaczać tylko jedno.

Do pomieszczenia wchodzi pielęgniarka. Wygładza pościel na łóżku i poprawia firanki, jakby wszystko nie było już absolutnie nieskazitelne.

- Proszę siostry, a gdzie jest mieszkanka tego pokoju? - pytam nieśmiało, opierając się o framugę drzwi. Pielęgniarka odwraca się do mnie i drapie się po policzku w zamyśleniu.

- A nazwisko?

- Amoniec, Julia.

- Aha... A, to. Przepraszam, ale powiedziano mi, żebym nic nie mówiła. Zresztą chyba nie wiem.

"No to bardzo mi siostra pomogła", myślę, wychodząc z pokoju. Rozglądam się po białym, szpitalnym korytarzu w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki. Nagle coś mi się przypomina. Ostatni, najmniejszy cień szansy.

 

Wybiegam na balkon i rozglądam się dookoła. Może zachowuję się jak zdesperowany idiota, ale nieważne. Jeżeli nie umiem dotrzymać jednej, złożonej przed laty obietnicy, to jakim cudem ktokolwiek mi zaufa?

Opieram dłonie na kolanach i dyszę ciężko, bo bieganie po schodach na jednej nodze trochę wyczerpuje. Zamykam oczy i modlę się, żeby tutaj była. 

Nagle słyszę muzykę. Prostą melodię, "Panie Janie". Graną na melodyjce, z kilkoma przerwami na oddech. W nadziei podnoszę wzrok.

Za siatką ochronną stoi chuda, blada blondynka. Jej długie włosy są rozpuszczone i targane przez wiatr, a szara sukienka wisi na szczupłych ramionach. Dziewczyna z całych sił dmucha w melodyjkę, a jej smukłe palce przesuwają się po klawiszach z niezwykłą precyzją.

Po jej policzkach spływają przejrzyste łzy, a na szyi lśni srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie smyczka.

Julia Amoniec w końcu wróciła.

Robię chwiejny krok w jej kierunku, a ona w tym momencie przestaje grać i odwraca się w moją stronę. Nasze spojrzenia się spotykają i w jednej sekundzie przestaje istnieć cały świat.

Jej szare, migotliwe tęczówki mają odcień srebrzystej rtęci. Z ich kącików wypływają strumyki łez, które przybierają tęczową poświatę w promieniach słońca. Przyciemnione zasłoną rzęs, te oczy skrywają tyle tajemnic, bolesnych i radosnych zarazem.

- Ja nie ryczę, okej? - mruczy Jula pod nosem, szybko ocierając łzy. Kiwam głową potwierdzająco, po czym wychodzę za siatkę. Staję naprzeciwko Juli, ale nie patrzę jej w oczy. Ona również unika mojego wzroku. Pociera nerwowo nadgarstek i wodzi palcem po miejscu, gdzie kiedyś zawsze była wbita igła od kroplówki.

- Nie wiem... Czy mam cię kopnąć, jak zwykle, czy przytulić, bo tak strasznie tęskniłam...?

Po namyśle dziewczyna wybiera tę drugą opcję. Zarzuca mi ręce na szyję i ściska tak mocno, iż prawie się przewracam.

W tym momencie, kiedy tak stoimy objęci na tym dachu, uświadamiam sobie coś. Że mimo tego, że podczas tych czterech lat zakochiwałem się i odkochiwałem w różnych dziewczynach, to tylko jednej tak naprawdę nigdy nie wyrzuciłem z serca. Właśnie Juli. Być może podświadomie zdawałem sobie z tego sprawę, ale zawsze ona gdzieś tam była.

Wtargnęła do mojego serca bez zdejmowania buciorów i zajęła całą kanapę.

Nie zapomniałem. Nie chcę zapomnieć. Bo w końcu... Jula się odnalazła. Teraz jej nie opuszczę, już nigdy.

Szkoda tylko, że nie myślę też w drugą stronę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Slugalegionu 25.12.2015
    1) Oficjalnje koniec budy! ~ Oficjalnie.
    2) Łukasz, weź ni mu coś powiedz! ~ no.
    3) [...] zagaduje Karol, jak zwykle mądry w swojej prostocie. ~ Chyba bez przecinka.
    4) [...] bo bieganie po schodach na jednej nodze trochę wuczerpuje. ~ wyczerpuje.
    5) Wtargła do mojego serca bez zdejmowania buciorów i zajęła całą kanapę. ~ Wtargnęła(?).

    Julia! :D Nie wiem może co znaczy ostatnie zdanie, ale Julia. :D Ona też go kocha. XD
  • Majeczuunia 25.12.2015
    Ej! Ty wiesz, nie spojleruj XD
  • Slugalegionu 25.12.2015
    Na belce nie widać, a jak ktoś najpierw czyta komy, a potem pracę to za spoilery nie odpowiadam. XD
  • Amy 25.12.2015
    Chyba nie można wstać do pozycji siedzącej. :D

    Brakowało mi rozdziału bez Julii, takiego udowodnienia, że te cztery lata naprawdę minęły. No i... gdzie wahanie Łukasza? W końcu to cztery lata. Ale okay, na razie czepiać się tego nie będę, tylko nie zrób czegoś w stylu "i już się wprowadzają do wspólnego mieszkania i już jest w porządku". Aha i... gdzie jest piwo! Dziewczyno! Jaki normalny osiemnastolatek świętuje koniec budy, popijając Tymbarka? Nie no, może przesadzam. Nie mniej jednak piwa mi tu brakuje.
  • Majeczuunia 25.12.2015
    Moja kuzynka piła soczek, piwa napiła się wieczorem, do opka to przeniosłam :D Zastosuję się do rad i bardzo za nie dziękuję :)
  • Slugalegionu 25.12.2015
    Amy ranisz. ;_;
  • ausek 25.12.2015
    Nie wszyscy piją alkohol :) Bawić i cieszyć się z życia można doskonale bez promili, tak na przyszłość ;)
  • Amy 25.12.2015
    Ja tylko podrażniam
  • Slugalegionu 25.12.2015
    To lepiej uważaj na słowo normalny. Ja alkoholu nie trawię i pić nie zamierzam. Dość mi życia napsuł, a nawet nie mogę powiedzieć, że znam kogoś z tym problemem.
  • Amy 25.12.2015
    Ja też nie piję, ale oni rozmawiali o alkoholu i żadne z nich nie wspominało, że go nie trawi. Poza tym znam sposo nastolatków, którzy też nie piją. :) Zwracam honor Majce, bo dopiero teraz w pełni dotarła do mnie wypowiedź Karola :)
  • ausek 25.12.2015
    no myślę, że nie pijesz, bo patrząc na Twój wiek w profilu ciarki mnie przeszły... :)
  • Amy 25.12.2015
    Gdyby to jeszcze dobre było...
  • ausek 25.12.2015
    Amy ha, ha. Dla Ciebie zakazane i bleee nie dobre.
  • ausek 25.12.2015
    ausek *niedobre:)
  • ausek 25.12.2015
    Śledzę Twoje opowiadanie, czekam na ciąg dalszy;) 5
  • Majeczuunia 26.12.2015
    Miło, że zajrzałaś, ausek :)
  • KarolaKorman 25.12.2015
    Pamiętałam taką scenę i tę melodyjkę. Pamiętasz jak Cię o nią pytałam w tamtej serii? To było po prostu piękne :) Wzruszające, że aż się we mnie wszystko ściskało. Wielkie 5 :)*
  • Majeczuunia 26.12.2015
    Oczywiście, że pamiętam :D I oczywiście stokrotnie dziękuję :****
  • Lucinda 26.12.2015
    Piękny rozdział:) Cieszę się, że Jula się obudziła, a obawy Łukasza się nie spełniły. Bardzo mi się podobało:) Mam tylko jedno pytania: ,,Prostą melodię, "Panie Janie". Graną na melodyjce" - o co chodzi z melodyjką? Na początku mogłabym pomyśleć, że chodzi o harmonijkę, ale ona nie ma klawiszy. Więc o jaki instrument chodzi? Zostawiam oczywiście 5:)
  • Majeczuunia 26.12.2015
    Melodyjka, zwana w sumie częściej melodyką, to taki instrument: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Melodyka_(instrument)
    Mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości i cieszę się, że się podobało :D Bardzo dziękuję
  • levi 28.12.2015
    boże dziewczyno co ty robisz z nami czytelnikami :) super część , 5
  • Majeczuunia 28.12.2015
    Haha, taki mindfuck XD Dziękuję bardzo :*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania