Dziewczyna Paganiniego-Rozdział 7
JULIA
- Dziękuję. Do widzenia - mówię na pożegnanie pielęgniarce i wychodzę ze szpitala. Wydostawszy się na świeże powietrze, odwracam się i pokazuję sterylnie białemu gmachowi środkowy palec.
- Wal się. Nie zostanę pokonana przez takiego kmiota, jak ty - mruczę, po czym zaczynam grzebać w czeluściach swojej pięknej, acz skrajnie niepraktycznej torby. Błądząc między badziewiami wszelkiej maści, moja dłoń natrafia na plastikowy woreczek, w którym noszę lekarstwa. Natychmiast się wzdrygam, jakbym włożyła rękę do wiadra pełnego gąsienic.
Docieram do Costa Coffee, gdzie umówiłam się ze Stefą. Rzadko wychodzimy gdzieś tylko we dwie, bez Karola. A wielka szkoda, bo zawsze wtedy genialnie się bawimy.
W lokalu przyjemnie pachnie kawą i ciastami. Zauważam Stefkę, siedzącą samotnie przy stoliku pod oknem. Słucha muzyki, siorbie karelowe macchiato (ciepła kawa w środku lata?) i zdrapuje lakier z paznokci. Podchodzę do niej i zgrabnym ruchem się przysiadam.
- Siemasz! Daj łyka - mówię wesoło, biorąc od niej papierowy kubek z napojem. Stefa tylko przytakuje. Wydaje się dziwnie poważna, unika kontaktu wzrokowego. Takie zachowanie w jej przypadku może oznaczać tylko dwie rzeczy: albo się zakochała, albo ktoś przypadkiem zasadził atomówkę w jej ogródku.
- Nie wiem, co mam zrobić - jęczy Stefka, opierając czoło o blat stolika. Jej ton jest tak ponury, że wszystko na niej zaczyna wyglądać smętnie, od wyrazu twarzy po kolczyki w kształcie kaczek.
- Doła masz.
- Głębokiego na kilometr.
- Jak nie dół, to góra, przejdzie. A coś się stało? - pytam, zamawiając jednocześnie tartę truskawkową i Fantę. Biorę dwie słomki, bo żaden napój gazowany nie może się czuć przy Stefie bezpieczny. Jednak kiedy siadam z nim przy stoliku, nawet nie zwraca na niego uwagi.
- Zakochałam się - mamrocze Stefka pod nosem, opierając podbródek na dłoni. Jakby od niechcenia, sięga po moją Fantę, otwiera ją i wsadza do niej słomki. Bierze łyka przez jedną z nich i od razu wydaje się być ożywiona. A jednak! Przy kawie można smęcić, ale gazowane piciu to już zupełnie inna para kaloszy.
- To nic złego! A w kim?
- Zakneblujesz mi układ oddechowy Pawełkami, jeśli ci powiem.
- Zabrałaś mi Hyżego?!
Moja przyjaciółka śmieje się serdecznie, jednak niedługo po tym jej oczy znów pustoszeją.
- W Łukaszu - rzuca krótko i natychmiast zakrywa twarz dłonią, by ukryć rumieniec.
O mało nie dławię się truskawką, mimo iż trochę się tego spodziewałam. Moje zdziwienie nie jest na zasadzie: "Stefa się zakochała w Łukaszu?", tylko bardziej na: "Ktoś się zakochał w Łukaszu?". Jednak trzeba przyznać, tamci dwoje do siebie pasują. Mają podobne poglądy. Nie byłoby kłótni na ten temat.
- Ej, to świetnie! Tworzycie genialną parę - mówię w końcu, śmiejąc się przyjacielsko. Moje słowa są wypowiadane z całą szczerością.
- Ale...? Ja myślałam, że Łukasz to twój facet! - Stefka nie kryje zdziwienia. To prowokuje u mnie jeszcze większy napad śmiechu. Na nieszczęście, mam w ustach kęs tarty, więc opluwam wszystko dookoła okruchami.
- Kobieto, nie kituj. Łukasz to mój bliski przyjaciel. Za dużo o nim wiem, żeby się w nim zakochać. A ty, moja droga, jesteś dla niego genialną partią. Mówił mi.
- Że co?
- Że lubi biuściaste brunetki.
Na te słowa Stefa sprzedaje mi tak zwanego sierpowego, oczywiście żartobliwego. Reszta naszego spotkania mija na przekomarzaniu się, głośnych chichotach i żartach, które rozumiemy tylko my dwie. Kiedy zmierzamy w stronę mojego bloku, gdy Stefa mnie odprowadza, zauważamy Łukasza w oknie jego pokoju.
- Patrz. Twe zakochanie pakuje ciuchy na wyjazd - mówię, trącając Stefę łokciem. Ta patrzy się na Łukasza jak zaczarowana, a jej policzki przypominają maliny.
- Myślisz, że mi się poszczęści? - zagaduje, stukając klapkiem w chodnik. - Wiesz, na tych Mazurach.
- W jakim sensie?
- Może on coś zauważy. Albo ja mu powiem, co czuję. Bliżej się zaprzyjaźnimy. Może on coś poczuje. Lub nawet zaczniemy chodzić ze sobą! Wiesz, coś w ten deseń.
- Bardzo możliwe. Czasami wystarczy wiara, wiesz?
- Dzięki, Julcia.
Stefa mnie przytula, po czym się żegnamy. Stefka odbiega złapać autobus, a ja zmierzam w stronę swojego bloku. Po drodze wyjmuję telefon i zaczynam przeglądać wiadomości na Facebooku, jakie do tej pory wymieniłam z Łukaszem. Czytając je można by pomyśleć, że ja i Łukasz znamy się praktycznie od zawsze. Aż ciężko wierzyć, że poznałam go niespełna miesiąc temu. Tak niewiele czasu ze sobą spędziliśmy, a już jesteśmy zżyci. To wina tego, iż Łukasz wie o moich chorobach?
Najprawdopodobniej, ale wolę nie myśleć o tym w ten sposób.
Mała ciekawostka: Postać Stefy jest oparta na mnie :D
Komentarze (8)
,,Natychmiast się wzdryguję" - ,,wzdrygam";
,,Nie wiem (przecinek) co mam zrobić ";
,,Stefka nie kryhe zdziwienia" - ,,nie kryje";
,,jesteś dla nuego genialną partią" - ,,dla niego";
,,zmierzamy w stronę mijego bloku" - mojego";
,,Czytając je (przecinek) można by pomyśleć". 5:)
To na prawdę ciekawostka. Teraz będę zwracała większą uwagę na nią, żeby Ciebie lepiej poznać :) Do tej pory tyko Jula przykuwała moją uwagę :) 5 :)
"Jednak kiedy siadam z nim przy stoliku, nawet nie zwraca na niego uwagi." - Przecinek przed "kiedy".
" Na nieszczęście, mam w ustach kęs tarty" - Zbędny przecinek.
"Kiedy zmierzamy w stronę mojego bloku, gdy Stefa mnie odprowadza, zauważamy Łukasza w oknie jego pokoju." - Wydaje mi się, że "gdy Stefa mnie odprowadza" jest niepotrzebne, bo skoro idą w kierunku bloku Julii to oczywiste XD
No, nieźle się porobiło! Trójkącik miłosny :D Ale pewnie i tak Łukasz będzie z Julią ^^
"albo się zakochała, albo ktoś przypadkiem zasadził atomówkę w jej ogródku."
Tutaj zmieniłabym kolejność:
"albo ktoś przypadkiem zasadził atomówkę w jej ogródku, albo się zakochała."
Wydaje mi się, że to zdanie ma większy wydźwięk.
Podobało mi się, jak zwykle. Jula jeszcze do końca nie wie, że zakochała się w Łukaszu, ale ja wiem, że to tylko kwestia czasu. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania