Poprzednie częściNiczyja - Rozdział I

Niczyja - Rozdział XVI

Towarzystwo Marii było łatwe do zniesienia, dziewczyna po prostu nas unikała i nie informowała nas o niczym. Pierwszego dnia wróciła o pierwszej w nocy, ubrana była w podarte spodnie i starą koszulę w kratę.

- Gdzie byłaś?! - naskoczyła na nią Jagoda. - Myślisz, że możesz tak sobie znikać bez uprzedzenia?!

Próbowałam ją uspokoić, co nie przyniosło pożądanego efektu.

- Byłam u kumpla - cofnęła się o krok. - O co tyle hałasu?

- Mogłaś zadzwonić - wtrąciłam się - albo napisać sms.

Przeniosła na mnie wzrok, musiało ją zdziwić to, że się o nią troszczę.

- Martwiłaś się o mnie? - prychnęła. - Masz prawo by mnie nienawidzić i cieszyć się ilekroć stanie mi się coś złego.

- Nie jestem taka - warknęłam. - I nikt nie ma prawa by nienawidzić - odgarnęłam włosy z twarzy. - Zakończmy ten spór i wracajmy do łóżek, jestem zmęczona.

- Mówisz jak własna matka - parsknęła Jagoda.

- Dzieci! - podniosłam głos o oktawę. - Do łóżek!

***

Śnił mi się dom. Nasza willa nad morzem, byłam sama, w domu meble przykryte były białymi tkaninami. Byłam małą dziewczynką i bałam się, nie wiedziałam co mam robić. Wołałam mamę, ale nikt nie odpowiadał. Podskoczyłam, gdy wiatr otworzył niedomknięte okiennice. Wyszłam do ogrodu, woda w basenie miała krwawy odcień. Biegłam przed siebie ile sił w nogach, na trawniku z kwiatów zostało ułożone serce. Gula stanęła mi w gardle, wiedziałam, że jest to "prezent" od Wojciecha. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i zasłonił usta, ciągnął mnie za sobą aż na plażę. Morze było dzisiaj nad wyraz spokojne, nie wiedziałam po co Wojciech mnie tutaj przyprowadził. Kiedy mnie puścił odwróciłam się i zobaczyłam, że to nie Wojciech stał za mną, lecz Gerard.

Usiadłam na łóżku zlana potem, oddychała ciężko. Zegarek wskazywał 7.20, czas wstawać. Dzisiaj moje lekcje trwały do szesnastej, to było strasznie męczące. Jagoda z Marią oglądały jakiś film w telewizji, kiedy dowlokłam się do kanapy i ległam na niej. Tulipan z uporem maniaka lizał moją rękę, którą kroiłam mięso na obiad( Jagoda była beznadziejną kucharką, a Marii wolałam nie pytać). W telewizji leciał jakiś horror, główna bohaterka jak zawsze musiała wejść do opuszczonego domu i ani razu nie obejrzała się za siebie. Wielkim zaskoczeniem było to, że napastnik zakradł się od tyłu, kto by pomyślał, trzymający w napięciu film. Jednak oglądanie go we trzy było co najmniej zabawne, żadna z nas nie byłą fanką tego typu filmów. Same zajęłyśmy się odgrywaniem najbardziej dramatycznych scen. Dawno się tak nie uśmiałam.

- Za pięć minut będzie po mnie Gerard - przerwałam zabawę - myślę, że powinnam się ogarnąć.

Mój ukochany jak zawsze był przed czasem i wpadłam na niego w korytarzu.

- Wow - uśmiechnął się drapieżnie - ładnie wyglądasz.

- Tak myślałam - odpowiedziałam mu tym samym - w takim razie możemy iść.

Chłopak schylił się i podciął mi kolana, złapał mój tułów w ostatniej chwili.

- Wariat - parsknęłam.

Na dworze lało jak z cebra, Gerard ruszył biegiem do samochodu i sam dopilnował bym miała zapięte pasy.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam go.

- Niespodzianka -uśmiechnął się tajemniczo.

- Nie lubię niespodzianek - mruknęłam niezadowolona.

Auto wyrwało do przodu, Gerard z pewnością jechał za szybko, ale specjalnie się tym nie przejmowałam. Wiedziałam, że z nim nic mi nie grozi. Zatrzymaliśmy się nad jeziorem, słyszałam cichy szum wodospadu, była tutaj stara, zapomniana przystań. Zacumowany był tutaj jeden niewielki jacht. Gerard pomógł mi wysiąść z samochodu i zaniósł do łodzi, dopiero teraz zauważyłam brak moich kul.

- Co ty knujesz? - zapytałam go. - Chcesz mnie porwać?

- Już to zrobiłem - uśmiechnął się upiornie.

Wybuchłam śmiechem i pocałowałam go w policzek. Chłopak sam świetnie radził sobie w pracy na jachcie, moja pomoc i tak na niewiele by mu się zdała. Płynęliśmy przez jezioro zbliżając się do niewielkiej wyspy, cała porośnięta była lasem, widać ją było od pewnego momentu, ponieważ zasłaniała ją mgła. Gerard wydawał się zadowolony z siebie, patrzył ukradkiem na moje zachowanie, udawał obojętność, ale liczył na jakąś reakcję z mojej strony.

Kiedy dobiliśmy do brzegu, otworzyłam usta z zachwytu, ta plaża i drzewa i odgłos deszczu. wydawało mi się jakbym znalazła się w bajce.

- Powiedz, że to nie iluzja - poprosiłam.

- Nie - zaśmiał się podnosząc mnie - to rzeczywistość, świat skrywa wiele piękna.

- Skąd wiesz o tym miejscu? - zapytałam go.

- Dostałem tę wyspę na osiemnaste urodziny - wytłumaczył mi. - Początkowo nie byłem nią zainteresowany, ale, kiedy poznałem ciebie rozpocząłem jej remont.

Wpatrywałam się przed siebie, wychwytując coraz to nowsze cuda. Szliśmy leśną drogą, ptaki śpiewały przepięknie, nad nami dzięcioł stukał w drzewo. Zapach drzew i szum deszczu, to było to... Wyszliśmy na niewielką polankę, stąd roztaczał się widok na wodospad, było ogromny, jego huk ogłuszał, a tuż obok wodospadu stał dworek. Tak jak mówił Gerard wymagał remontu, ale był tak piękny.Miał biały kolor, dach z czarnych dachówek. Wyglądał ja spełnienie moich marzeń.

- To będzie nasz dom - pocałował mnie we włosy. - Chcesz zobaczyć jak wygląda w środku?

Skinęłam głową, nie mogłam wykrztusić słowa.

Gerard starym kluczem otworzył drzwi i znaleźliśmy się w długim ciemnym korytarzu.

- Niestety - westchnął - latarka musi nam wystarczyć.

Na dole mieściło się sześć pokoi, kuchnia, toaleta i łazienka. Schody w dół prowadziły do piwnicy. Największy pokój, który pełnił funkcję salonu miał jeszcze kilka starych mebli, na których usiedliśmy. Dziwiłam się, że jeszcze trzymają się całości.

- Co jest u góry? - zapytałam po chwili.

- Siedem sypialni, dwie łazienki i dwie toalety.

- Wow - wodziłam wzrokiem to tu,to tam. - Tu jest niesamowicie.

- Wiedziałem, że spodoba ci się to miejsce.

Gerard pocałował mnie namiętnie, krzesła skrzypiały z każdym naszym ruchem. Czułam się jak księżniczka, a on był moim księciem. Przytuliłam się do niego, wtuliłam się w jego ciepłe ciało.

- Gerard - odsunęłam się. - Umiesz w swych iluzjach wyczarowywać prawdziwych ludzi?

- Wyczarowywać? - uniósł pytająco brew. - Chodzi o tę sprawę z Marią? - westchnął ciężko. - Nie powinnaś się w to mieszać, co ma być to będzie, nic na to nie poradzimy.

- Nie mogę się temu biernie przyglądać.

- Luthien - westchnął ciężko - nie chcę żebyś się w to mieszała , to jest dla ciebie niebezpieczne.

- Zabraniasz mi? - naskoczyłam na niego. - Nie masz takiego prawa, nie jestem twoją niewolnica, byś mógł decydować, co mi wolno, a czego nie.

Gerard nachylił się by móc spojrzeć mi prosto w oczy.

- Będę decydować- mówił cicho i spokojnie - co ci wolno, a czego nie - chwycił mnie za nadgarstki. - Jako twój przyszły mąż mam prawo decydować jak będziesz postępować.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę, on ma prawo, on będzie decydował. Jeszcze czego!

- Nie żyjemy w średniowieczu - parsknęłam śmiechem - wmieszam się w co będę miała ochotę.

- Po moim trupie - pocałował mnie w głowę. - Powinniśmy wracać.

***

Pod domem zebrało się jakieś szemrane towarzystwo, Jagoda i Maria zabarykadowały się w wewnątrz. Chciałam wysiąść, ale Gerard tylko dodał gazu, zaczął wybierać jakiś numer, podczas gdy ja się darłam, co on wyrabia.

-Musimy im pomóc! - wrzasnęłam ciągnąc za klamkę. - Zatrzymaj się!

Milczał jak głaz, strąciłam nogę Gerarda i nastąpiłam na hamulec. Chłopak nie reagując znów ruszył, co on sobie wyobrażał?!

- Wypuść mnie w tej chwili! - wrzasnęłam.

- Uspokój się - polecił - i tak się nie zatrzymam.

- Co ty wyrabiasz?! - wydarłam się. - Musimy im pomóc!

- Pomożemy - zgodził się - ale bez ciebie, tylko byś zawadzała.

Wcielił swój plan w życie, wniósł mnie po schodach do swojego pokoju i położył na łóżku. Zaczynałam nabierać coraz większych podejrzeć. Gerard wziął sznur i pchnął mnie na łóżko, zanim zdążyłam wstać chwycił mój nadgarstek i zaczął przywiązywać go do ramy łóżka, to samo zrobił z drugim.

- To dla twojego bezpieczeństwa - pocałował mnie przelotnie w usta.

Twarz miałam czerwoną od gniewu, co on sobie wyobrażał?!

Kiedy zamknął za sobą drzwi słyszałam jak przekręca zamek w drzwiach. Fantastycznie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania