Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nigdy więcej - Rozdział 11 część 2

Szłam przez jeden ze szpitalnych oddziałów u boku Oscara w kierunku sali, w której leżała Keeva. Na końcu korytarza przed nami wyłoniła się jakaś postać. Na początku nie zwróciłam na nią uwagi, ale w miarę jak się do nas zbliżała, zaczęłam zwalniać i przybliżać się do Oscara. Chciałam się za nim schować, byle tylko uniknąć spotkania z Diablo, ale żeby to zrobić musiałabym wyskoczyć przez okno. Tylko, że miałam jeszcze oszczędzać skrzydło. Złotooki położył mi dłoń na ramieniu.

– Nie bój się, mała – powiedział cicho. – Jestem tu. Nawet cię nie dotknie – kiwnęłam ledwo zauważalnie głową. – Mała wskazówka: pierwsza oznaka przemiany to oczy.

Gdy Diablo był już na tyle blisko, że prawie się minęliśmy, niespodziewanie się zatrzymał. Wyglądał jak kupka nieszczęścia. Oko, w które wbiłam mu sztylet, miał zasłonięte opatrunkiem. Drugie, koloru płynnego srebra z normalnym już białkiem, przepełnione było takim bólem i rozpaczą, że w życiu bym nie powiedziała, że jest zdolny do czegoś takiego. Wyrzuty sumienia aż się z niego wylewały. W niczym nie przypominał tego demonicznego Diablo z tamtego dnia.

– Tina, ja… – zaczął swoim normalnym głosem. – Ja… wiem, że to i tak niczego nie zmieni, ale… naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy… ja naprawdę… przepraszam.

– Nie wierzę ci. – Odpowiedziałam, ale wcale nie byłam tego taka pewna. Może to było szczere, a może tylko udawał skruchę?

– Wcale się nie dziwię. Sam bym sobie nie uwierzył… – westchnął smutno i spojrzał na Oscara, który cały się spiął. – Dziękuję za…

– Nie zrobiłem tego dla ciebie – warknął złotooki przerywając mu.

– Zdaję sobie z tego sprawę… – spojrzał gdzieś w bok próbując ukryć ból, jaki sprawiły mu słowa i postawa dawnego przyjaciela.

– Dotkniesz ją, kurwa, jeszcze raz, a następnym razem nie będę taki miły. – Wycedził przez zęby Oscar, a ja nie byłam pewna czy mówił o mnie, czy raczej o Keevie.

– Nie drażnij go. – Powiedział Diablo ostrzegawczym tonem przenosząc wzrok z powrotem na niego. Nie drażnij kogo?

– Masz rozdwojenie jaźni, generale? Nie gadaj tak, jakby było was tam dwóch. – Zadrwił złotooki, a jego oczy ciskały pioruny nienawiści.

– Akurat TY nie masz pieprzonego prawa tak mówić – Diablo zacisnął dłonie w pięści, a cienie zaczęły pochłaniać białko jego oka. – Akurat TY powinieneś zrozumieć.

– Nie mów mi co powinienem, a co nie. Nie jestem już twoim podwładnym.

– Bo uciekłeś z podkulonym ogonem, kundlu. – Odparł nie swoim głosem.

Białko jego oka całkowicie pochłonęły cienie, a srebrna tęczówka została splamiona krwistą czerwienią. Tracił panowanie nad sobą. Oscar wyprowadzał go z równowagi. W szpitalu. Co chciał tym osiągnąć? Moje ciało automatycznie zareagowało na zagrożenie. Uszy przybrały prawdziwą postać pokrywając się piórami. Pojawił się też ogon. Na szczęście nad skrzydłami zapanowałam i pozostały schowane. Nie zdarzało mi się do tej pory, bym nie miała kontroli nad przemianą. Oscar wyglądał, jakby ani trochę się nie przejął. Zasłonił mnie tylko swoim ramieniem, pozwalając patrzeć jak Diablo męczy się ze zmianą. Bo walczył. Sam ze sobą. Widziałam wyraźnie jak srebro tęczówki walczy z krwawą czerwienią, a biel białka stara się pokonać cienie, które go pochłaniały.

– Skopać ci jeszcze raz dupę, demonie? – Zapytał Oscar. – Z wielką przyjemnością.

Diablo zatoczył się i wpadł na ścianę zasłaniając dłonią zdrowe oko. Wydawał z siebie dziwne pomruki. Widać było, że walka z przemianą sprawiała mu ból. W końcu osunął się na podłogę oddychając ciężko. Ręka opadła mu niemal bezwładnie odsłaniając przymknięte oko. Wyglądał na zmęczonego. Gdy rozchylił powiekę, tęczówka była koloru płynnego srebra, a białko nieskazitelnie białe.

– Brawa, wielkie brawa, udało ci się samemu nad tym zapanować – odezwał się złotooki z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. – Szkoda, że nie udało ci się to zanim zrobiłeś z niej żywy worek treningowy. Ja bym jej nigdy…

Diablo skoczył do niego tak szybko, że ledwo to zarejestrowałam. Białko oka natychmiast pochłonęły cienie, a tęczówka stała się krwistoczerwona. Przycisnął go do ściany zaciskając dłoń na gardle.

– Ona jest MOJA – wysyczał demonicznym głosem.

Oscar wyglądał jakby właśnie leżał na plaży zażywając kąpieli słonecznej. Całkowicie go lekceważył. Prychnął tylko na jego słowa, po czym złapał go obiema rękami za głowę i wsadził kciuka pod opatrunek na oku. Rozległ się nieludzki wrzask i biały materiał zabarwił się za czerwono. Diablo puścił szyję Oscara, próbując oderwać jego dłonie od swojej głowy, ale ten wbijał kciuka w oczodół wkładając w to coraz więcej siły. Opatrunek całkiem przemókł zalewając twarz Diablo krwią.

– Siad, demonie – warknął Oscar zmuszając go do klęknięcia, po czym złapał go za włosy i uderzył głową w posadzkę. – Zostań.

Puścił jego kruczoczarne włosy i strzepnął krew z dłoni barwiąc czerwonymi plamkami podłogę i ścianę. Patrzyłam na to w szoku. Nigdy nie widziałam, żeby Oscar zwracał się do kogoś z takim brakiem szacunku i taką nienawiścią. Oscar, którego wszyscy uwielbiali. Oscar, którego kochałam jak brata. Zawsze radosny i roześmiany. Moje złotookie szczęście... Co się z nim stało?

Podobno byli jak bracia. Podobno byli nierozłączni. Przez tyle lat. Prawie całe swoje życie. A teraz potraktował go jak śmiecia. Najpierw sprowokował, a potem upokorzył na moich oczach. Podszedł do mnie, położył niesplamioną krwią dłoń na plecach obracając w kierunku, w którym szliśmy zanim wpadliśmy na Diablo i popchnął lekko.

– Idziemy, mała – powiedział, a kiedy obejrzałam się do tyłu, by zerknąć na Diablo próbującego podnieść się z podłogi, popchnął mnie mocniej. – Nic mu nie będzie. Diabła tak łatwo nie zabijesz.

Ruszyliśmy dalej w ciszy. Nie wiedziałam już, co mam myśleć. Albo Diablo był wybitnym aktorem, albo naprawdę żałował tego, co zrobił. Poza tym gdyby nie żałował, to czy pozwoliłby się tak zgnoić Oscarowi? Może powinnam była zainterweniować? Byłam rozdarta, bo jakaś cząstka mnie pochwalała zachowanie przyjaciela. Ta cząstka byłaby zdolna zrobić to samo.

Ale przecież szliśmy do Keevy. To na niej powinnam się skupić. Żołądek mi się ścisnął na samą myśl, w jakim jest stanie. Na końcu korytarza skręciliśmy i minęliśmy kilka sal, aż znaleźliśmy tą właściwą. Stanęłam przed drzwiami przez chwilę się wahając, ale wzięłam się w garść i weszłam do środka. Oscar został na korytarzu. Pierwsze, co mnie uderzyło, to zapach kwiatów. Mnóstwa przepięknych kwiatów skomponowanych w bukiety, które wypełniały niemal całe pomieszczenie. Keeva leżała na łóżku podpięta do jeszcze większej ilości kabli i urządzeń monitorujących funkcje życiowe niż ja. Prawie cała w opatrunkach, a niektóre przesiąknięte były świeżą krwią. Lewą rękę i prawą nogę miała w gipsie. Prawą rękę miała jedynie usztywnioną i to tylko do łokcia. Tam gdzie nie miała bandaży, na skórze widniały okropne siniaki. Włosy miała spięte w byle jakiego koka na czubku głowy, żeby nie wchodziły do ran pod bandażami. Twarz miała lekko napuchniętą, a oczy zaczerwienione. Wyglądała strasznie, a to tylko obrażenia zewnętrzne. Nie chciałam myśleć nawet o wewnętrznych.

– Keeva… – jęknęłam.

– Cześć, Tinka. – Próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej grymas.

– Co on ci zrobił… – zrobiłam kilka kroków w jej kierunku.

– To nic. Zaraz się zagoi, zobaczysz – powiedziała, a ja wytrzeszczyłam oczy. – Nie był sobą.

– Keeva, proszę cię. Nie broń go, bo on nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.

– Ty nic nie rozumiesz.

– Nie rozumiem? To mi wytłumacz.

– Nie był sobą, to demon nim zawładnął. To przeze mnie, zdenerwowałam go i stracił kontrolę. Nie powinnam była czytać mu w myślach. To wszystko moja wina. Przecież on jest dobry!

– Co ty pierdolisz, Keeva? Dobry? – Podniosłam głowę do góry, żeby zobaczyła znikające już ślady duszenia, potem odsłoniłam ślad po ugryzieniu na barku, a na koniec podniosłam koszulkę pokazując jej świeżo zagojone blizny na boku, które oglądałam co wieczór w lustrze. Cztery cienkie linie zaczynające się w okolicach pępka, a kończące się prawie pod łopatką. – Taki jest, kurwa, dobry!

– Przecież nie był sobą!

– Nie był sobą? – Prawie się roześmiałam. – Więc to nie on cię tak urządził?

– To był demon! Diablo mnie kocha i nigdy by mnie nie skrzywdził.

Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Ledwo żywa, ale broniła go jak lwica. Była tak zaślepiona miłością, że wypierała prawdę? Przyszedł z kwiatami, przeprosił i już po sprawie?

– Kocha cię? Kocha?! Proszę bardzo! Masz, kurwa, dowód jak bardzo cię kocha! Prawie cię zabił!

– Nic o nim nie wiesz! Nie znasz go!

– Wystarczy, że widziałam jaki jest! Gdyby nie Oscar, już leżałabym kilka metrów pod ziemią! A raczej to, co by ze mnie zostało!

– Nie masz prawa tak o nim mówić!

– Nie mam prawa? Keeva, opamiętaj się! Może mi jeszcze powiesz, że nadal z nim będziesz?! Że nadal chcesz być jego żoną?!

– Oczywiście, że tak! Jak tylko wyzdrowieje, zabieramy się za przygotowania do ślubu.

– Jaja sobie, kurwa, robisz? Przecież to jebany potwór!

– Potwór? Na pewno nie większy niż ty!

Zamilkłam. To był cios w serce. A więc uważa mnie za potwora? Od kiedy? Podobno mi wybaczyła to, co zrobiłam. A może tylko udawała? Może od zawsze miała mnie za bestię? Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale nawet nie dała mi dojść do słowa.

– Zamknij się! Nie pozwolę ci go oczerniać!

Keeva wbijała we mnie rozwścieczony wzrok, a mnie nagle rozbolała głowa. Ale to nie był zwykły ból. Już kiedyś czułam niemal identyczny. Na jednej z misji, gdy ten świr zrobił ze mnie swoją marionetkę. Złapałam się za głowę, zatoczyłam i upadłam na kolana. Starałam się nie rwać włosów z głowy, bo jak tak dalej pójdzie, to wyłysieje, ale ciśnienie rozsadzało mi czaszkę. Mój umysł zalały wspomnienia z tamtej misji i już nie wiedziałam, który ból jest prawdziwy. A więc to prawda. Keeva jest córką tego psychopaty.

– Spotkałaś mojego biologicznego ojca?! – Krzyknęła. – Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?!

Ból był coraz silniejszy. Czułam, że jeszcze trochę i naprawdę rozsadzi mi głowę od środka. Nie chciałam wierzyć, że jest córką tego świra. Nawet kiedy miałam dowody podane, jak na tacy.

– Zamierzałaś mi w ogóle powiedzieć?! Jak mogłaś to przede mną ukrywać?!

Zaczęłam tracić wzrok. W uszach mi szumiało i piszczało. Było mi słabo i zaczęło mnie mdlić. Jeśli wcześniej nie stracę przytomności, to zwrócę wszystko, co miałam w żołądku.

– Keeva, opanuj się, kurwa! Zaraz ją zabijesz! – Usłyszałam krzyk Oscara dobiegający z bardzo daleka.

Ból nagle zniknął, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wzrok zaczął wracać, ale kręciło mi się w głowie, a mdłości nie minęły. Z trudem oddychałam. Oscar pomógł mi wstać, ale nie byłam w stanie ustać na własnych nogach. Były jak z waty. Przeszły mnie dreszcze. Poczułam jak złotooki bierze mnie na ręce.

– Jak nie umiesz kontrolować mocy, to jej, kurwa, nie używaj! – Wrzasnął na Keevę i wyniósł mnie z sali. – Oboje są siebie warci. Nie umieją się kontrolować. Po jaką cholerę ja ciągle interweniuję? A niech się, kurwa, pozabijają! – Warczał pod nosem wściekły.

– Stój… postaw mnie… – wydusiłam z siebie, a kiedy tylko stanęłam na ziemi, rzuciłam się do kosza na śmieci i zwymiotowałam.

Zdążyłam w ostatniej chwili. Oscar chwycił moje włosy i przytrzymał, żebym ich nie pobrudziła wymiocinami. Gdy już opróżniłam zawartość żołądka, oparłam się plecami o ścianę oddychając głęboko.

– Lepiej? – Zapytał złotooki przyglądając mi się uważnie.

– Powiedzmy.

– Wracamy do domu?

Kiwnęłam tylko głową i pozwoliłam, żeby wziął mnie na ręce. Nawet nie zauważyłam, kiedy opuściliśmy szpital i znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Położył mnie na kanapie, przyniósł wodę, a nawet miskę, po czym przykrył kocem, a pod głowę wcisnął poduszkę. Podniosłam się na łokciu i wzięłam kilka łyków chłodnej wody. Czułam się trochę lepiej, ale w głowie nadal czułam dziwny ucisk.

– Zdajesz sobie sprawę, że prawie cię zabiła? – Zapytał Oscar siadając na podłodze, opierając się plecami o kanapę, żeby na mnie nie patrzeć.

– Tak. – Odpowiedziałam z trudem.

Zapadła cisza. Nadal nie mogłam uwierzyć. Miałam nadzieję, że głos w mojej głowie, który słyszałam wtedy na misji, to tylko halucynacje. Ale po tym, co Keeva dzisiaj pokazała, nie miałam już żadnych wątpliwości. Moja przyjaciółka jest córką przestępcy, mordercy i psychopaty. On kiedyś po nią przyjdzie. Przecież sam mi to powiedział, a ja wiedziałam, że tak będzie. Nie wiedziałam tylko, co wtedy zrobi Keeva.

– Nazwała mnie potworem… – powiedziałam cicho.

– Słyszałem.

– Ty też tak uważasz? – Odwrócił się zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął się łagodnie.

– Jedynym potworem na tej planecie jest on – pogłaskał mnie po włosach. – Prześpij się, mała. Dobrze ci to zrobi.

– Zostaniesz?

– Będę tu cały czas. – Nachylił się w moją stronę i pocałował w czoło.

I znowu był tym Oscarem, którego znałam i kochałam. Znowu był moim złotookim szczęściem…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • candy 25.02.2019
    Ja się spodziewałam że ta czerwień to będzie przez wiadome czynności a nie przekleństwa xD choć owszem, zastanawiałam się, jak niby K zamierza się do niej dobrać, skoro ona taka poobijana xD
  • Paradise 25.02.2019
    Ty się już takiej czerwieni spodziewasz od kilku rozdziałów XD
    strasznie niecierpliwa jesteś :D
  • Ayano_Sora 26.02.2019
    Kurde, to Oscar zaszalał, jakoś też nie potrafię go sobie wyobrazić w takiej odłosnie, w sumie to nie potrafiłam, po Twoim opisie już tak xD Ale i tak szkoda mi Diablo. Ale Oscara też. Fajnie byłoby poznać ich historię :D i jak to między nimi się potoczyło, że jest tak, a nie inaczej.
    Nie lubię Keevy. Co za...
    Wkurza mnie ta laska. Nie dość, że czyta w myślach, to jeszcze nie widzi własnych błędów i prawie zabiłaby Tinę, swoją najlepszą przyjaciółkę. Faktycznie, pasuje do Diablo, ale do jego demonicznego oblicza. Nie no, wkurzała mnie od jakiegoś czasu, ale dzisiaj to już apogeum xD
    Tęsknię za K. I Loganem. Czekam na wątek F&K, za długo byli osobno. Zdecydowanie! :D
  • Paradise 28.02.2019
    W sumie też nie potrafiłam sobie Oscara w takiej odsłonie wyobrazić xD dalej dziwnie się z tym czuję, jeśli mam być szczera :D Keevę zostawmy bez komentarza xD oj no już, już F&K się pisze :D poczekaj jeszcze troszkę :*
  • Davisa 27.02.2019
    Diablo i ta jego demoniczna wersja to jakiś koszmar.. I ten Oscar który tak broni zawsze tą F to takie słodkie jest zawsze kiedy ona tego potrzebuje. Ta Keeva i Diablo to się nieźle dobrali xD czekam na cześć o F i K :)
  • Paradise 28.02.2019
    Dziękuję za odwiedziny :) bardzo mi miło :D część z F i K powinna pojawić się już w niedzielę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania