Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nigdy więcej - Rozdział 15 część 2

Przekroczyłam próg szpitala z sercem tłukącym się w piersi. Postanowiłam odwiedzić Keevę nie dlatego, że jej psychopatyczny ojciec wydał mi takie polecenie, ale dlatego, że zwyczajnie mi jej brakowało. Miałam już dość unikania kontaktu z nią. W końcu byłyśmy przyjaciółkami od dawna. Jedyne, czego się obawiałam, to spotkania z Diablo. Miałam nadzieję, że nie wpadnę na niego ani dzisiaj, ani nigdy więcej. Działo się ze mną coś dziwnego i gdy był blisko moje ciało reagowało na niego w sposób, w który nie powinno. Miałam wrażenie, że miało to związek z jadem sączącym się z ugryzienia.

Sala Keevy wypełniona była kwiatami, tak jak poprzednim razem, kiedy tu byłam, a ona siedziała na łóżku zaczytana w jakiejś książce. Wyglądała już dużo lepiej. Siniaki zniknęły razem z opuchlizną, jak i większością opatrunków. Prawą nogę i lewą rękę nadal miała w gipsie, ale z lewej zniknęło usztywnienie i mogła nią swobodnie ruszać. Długie, niebieskie włosy miała spięte w kucyka, by nie przeszkadzały. Podniosła wzrok znad czytnika i spojrzała prosto na mnie. Łzy napłynęły jej do oczu.

– Przyszłaś – szepnęła, starając się nie rozpłakać.

– Wiem, że trochę długo mi zeszło… – zaczęłam nadal stojąc w progu, ale ona gwałtownie pokręciła głową, zaprzeczając.

– Ja rozumiem, to wszystko moja wina. Boże, Tinka, tak bardzo cię przepraszam. Wiem, jak to zabrzmi, ale naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy – łzy zaczęły płynąć po jej policzkach, ale nawet nie próbowała ich wycierać. – Nie panowałam nad sobą, nie panowałam nad mocą, tyle się wtedy wydarzyło, ja… jak sobie pomyślę, że mogłam cię… gdyby nie Oscar… – szlochała.

Stałam tak patrząc, jak płacze i nie mogłam się ruszyć z miejsca. Czułam, że jeszcze chwila i sama zacznę płakać, ale przecież nie po to tu przyszłam. Wiedziałam, że Keeva mówiła szczerze, ona nie umiała udawać takiego szlochu. Ja też musiałam być z nią szczera. Chciałam być z nią szczera. Nie mogłam jej stracić. Była moją jedyną przyjaciółką. Moją siostrą.

– No i czego ryczysz? – Wykrztusiłam z siebie, odpychając łzy pchające się do oczu.

– Mogłam cię… moją siostrę… to ja jestem potworem, a nie ty!

Wtedy coś we mnie pękło, ruszyłam do jej łóżka, usiadłam na brzegu i w końcu ją przytuliłam. Owinęła mi ręce wokół szyi, nadal płacząc.

– Przestań, Keeva – powiedziałam cicho. – Może miałaś rację…

– Nie miałam! Nie miałam… wybaczysz mi?

– Już to zrobiłam – odparłam i poczułam, jak jej uścisk się wzmacnia. – Udusisz mnie zaraz.

– Wybacz – powiedziała, puszczając mnie i odsunęła się, by na mnie spojrzeć. – Teraz lepiej panuję nad mocą, już cię nie skrzywdzę.

– Wiem, że zrobiłaś z Oscara królika doświadczalnego.

– Nie chciałam! Naprawdę nie chciałam, ale on się uparł… a ja potrzebowałam pomocy…

Westchnęłam. Oscar był dorosły, na dodatek starszy ode mnie. Powinien mieć więcej rozumu niż ja, ale miłość go zaślepiła. Dałby się pokroić, byle tylko jej pomóc. Byle tylko na niego spojrzała.

– Nie przyszłam się tu kłócić, Keeva. To sprawa między wami. Mów lepiej, jak się czujesz.

– Dobrze, nawet bardzo dobrze. Niedługo mnie stąd w końcu wypuszczą, przecież na zdjęcie gipsu mogę przyjść, nie muszę tu siedzieć. Stęskniłam się za domem, mam dość tego szpitala już, no i musimy w końcu zacząć przygotowania do ślubu!

Oczy jej błyszczały, kiedy wspomniała o ślubie, ale nie od łez. Ona naprawdę kochała Diablo i naprawdę była z nim szczęśliwa. Skoro nadal chciała być jego żoną, nie mogłam stawać jej na drodze do szczęścia. Jako przyjaciółka powinnam ją wspierać. Nawet jeśli nie lubiłam jej narzeczonego. Szybko odgoniłam myśli o nim, żeby ich nie wyłapała. Nie chciałam o tym rozmawiać.

– Jesteś pewna? Nadal chcesz za niego wyjść? Po tym co ci zrobił? – Zapytałam.

Teraz to ona westchnęła. Widziałam, że nie chciała się kłócić. Uśmiechnęła się i spojrzała mi w oczy.

– Tinka… on nie jest… – zaczęła swój wywód, ale jej przerwałam.

– Wiem, wiem. Musiałam zapytać.

– Dobra, to teraz twoja kolej. U ciebie na pewno więcej się działo niż u mnie.

– Co u mnie? – Zaczęłam się zastanawiać. – No więc… koniec z celibatem.

– Ty i K? – Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a kiedy kiwnęłam głową, żeby potwierdzić, aż zapiszczała. – Nareszcie! I co? Jaki jest?

– Idealny… – rozmarzyłam się na krótką chwilę, po czym wróciłam do rzeczywistości. – Ale powiedziałam mu, że to była jednorazowa akcja.

– Niee, nie zrobiłaś tego.

– Zrobiłam.

– Tina! Dlaczego? Jak w końcu spotkałaś porządnego faceta, to go odtrącasz?

– Dobrze wiesz, że złamaliśmy regulamin. Nie możemy tego robić, nie powinniśmy byli…

– Od kiedy to jesteś taka grzeczna? Walić regulamin! Dlaczego macie sobie odmawiać, skoro was tak do siebie ciągnie?

– A od kiedy ty jesteś taka niegrzeczna? Szkolna prymuska namawia mnie do łamania zasad? Nie wierzę!

– Nie zapominaj, że umawiałam się z nauczycielem.

– Racja – zaśmiałyśmy się. – Ale wracając… długo nie wytrzymałam i zaciągnęłam go do toalety na szybki numerek podczas ostatniej misji.

– I tak trzymaj! Tylko proszę cię, nie odtrącaj go już więcej. Widzę, jak ci się oczy błyszczą, gdy o nim mówisz. Możesz być szczęśliwa, zasługujesz na to.

– Jeśli chodzi o ostatnią misję, to… – szybko zmieniłam temat.

– Nie chcę znać pikantnych szczegółów z toalety – zaśmiała się.

– Wpadłam na twojego biologicznego ojca…

Uśmiech zniknął z jej twarzy niemal natychmiast. Miała dziwną minę. Nie wiedziałam, czy ją to cieszyło, czy nie. Nie wiedziałam, czy widziała w moim umyśle, co mi zrobił poprzednim razem.

– Schował mi w głowie jakąś wiadomość dla ciebie. Podobno tylko ty możesz ją odczytać.

– Skrzywdził cię?

Więc wiedziała.

– Tym razem nie.

– Pokaż.

Sięgnęła sprawną dłonią do mojej skroni. Oprócz jej dotyku na skórze, nie czułam nic. Była bardzo delikatna. Siedziała z zamkniętymi oczami, ale usta zacisnęła w wąską kreskę. Znalazła tą głupią wiadomość? Odczytała ją? Nie chciałam jej przerywać ani jej rozpraszać. Obawiałam się, że może się to dla mnie źle skończyć, więc grzecznie czekałam. Niedługo potem zabrała dłoń, a ja spojrzałam na nią, chcąc wyczytać cokolwiek z jej twarzy, ale dobrze ukryła emocje.

– Mogłabyś zostawić mnie samą? – Zapytała.

– Wszystko w porządku, Keeva? Znalazłaś tą wiadomość?

– Tak. Po prostu chcę być teraz sama. Proszę.

– Okej, to na razie.

Wstając, rzuciłam jej podejrzliwe spojrzenie, ale położyła się plecami do mnie. Nie odpowiedziała. Wyszłam z sali, zastanawiając się, co takiego zobaczyła. Może kiedyś mi powie. Nie miałam zamiaru naciskać na nią. Nie było sensu. Jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać na ten temat, to jej nie zmuszę.

Szłam przez szpitalny korytarz tak zamyślona, że nie zwracałam uwagi na otoczenie. Drzwi windy właśnie się rozsuwały, więc nawet nie zwolniłam i weszłam do środka, wpadając na kogoś. Ugryzienie zapiekło, a serce zaczęło się tłuc niespokojnie w piersi. Drzwi się zamknęły i zostałam uwięziona z nim w jednym pomieszczeniu. Spojrzałam w górę. Tęczówki koloru płynnego srebrna patrzyły na mnie tak intensywnie, że prawie przestałam oddychać. Nigdy nie miałam klaustrofobii, ale chyba się jej nabawiłam w tym momencie.

– Cześć – odezwał się pierwszy, jakby zmieszany.

Nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się gorąco i czułam, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Co się, kurwa, ze mną dzieje?! Windą nagle szarpnęło i Diablo wpadł na mnie, przygniatając do ściany. Teraz to na pewno przestałam oddychać. Jego umięśnione ciało niemal odebrało mi dostęp do powietrza, z kolei moje reagowało na niego w sposób, który nie powinno. Kolejny raz. Coraz bardziej mi się to nie podobało.

– Wybacz, ja… – zaczął, odsuwając się ode mnie. – To trochę… niezręczne.

– Co ty, kurwa, nie powiesz – syknęłam, starając się przywrócić oddech do normy.

– Chyba winda się zepsuła.

– Zajebiście. Czemu wtedy nie wysiadłeś? Szedłeś do Keevy, więc czemu, kurwa, nie wysiadłeś? Wolałabym utknąć tu z kimkolwiek innym, byle nie z tobą.

– Ja…

– Przestań się jąkać, do chuja! Jesteś pierdolonym generałem, nie umiesz się wypowiedzieć?

– Nie wiem, co ci mam powiedzieć! Wiem, że mnie nie lubisz, ale bez przesady. Nie traktuj mnie jak jakąś zarazę!

– Ty nic nie rozumiesz.

– Ile razy mam cię jeszcze przepraszać? – Zbliżył się i zaczęła ogarniać mnie panika. Bałam się, że stracę kontrolę nad własnym ciałem. – Nie cofnę czasu i…

– Przestań! Nie zbliżaj się, nie dotykaj mnie!

– Przecież nie zrobię ci krzywdy, czemu się tak boisz? – Uderzył otwartą dłonią w ścianę, tuż obok mojej głowy, ale nie wyglądał na złego, tylko lekko zirytowanego i był zdecydowanie za blisko.

– Powiedziałam, kurwa, żebyś się nie zbliżał!

Chciałam go odepchnąć, ale gdy tylko go dotknęłam, moje serce przeszył ból. Identyczny, jak poprzednim razem. Nogi się pode mną ugięły, ale złapał mnie, kiedy próbowałam złapać oddech. Oczywiście, kurwa, że mnie złapał. Bo przecież jest taki, kurwa, dobry i szarmancki. Ugryzienie zapłonęło żywym ogniem, gdy jego skóra zetknęła się z moją. Spojrzałam w jego oczy, zamierzając go opierdolić, ale zamarłam. Oko, w które wbiłam sztylet, pochłonęły cienie, a srebro tęczówki zastąpiła krwistoczerwona czerwień.

Przełknęłam ślinę, bo to demoniczne oko wpatrywało się we mnie, jakby chciało mnie pożreć. Za to drugie było całkowicie normalne. Miałam wrażenie jakby srebrne należało do kogoś innego niż to czerwone. Jakby patrzyły na mnie dwie różne osoby, dzielące jedno ciało.

– Diablo – wykrztusiłam w końcu. – Twoje oczy.

– Co z nimi? – Zapytał normalnym głosem.

Gdy nie odpowiedziałam, podniósł głowę i spojrzał w lustro. Natychmiast odsunął się ode mnie, chowając w przeciwległy kąt windy, jednocześnie zasłaniając dłonią demoniczne oko. Osunęłam się na podłogę, bo nogi nadal miałam jak z waty.

– Ja… nie czułem…

– Że się przemieniasz?

– To chyba nie przemiana…

– A co?

– Nie jestem pewien.

Niedobrze, bardzo niedobrze. Musiałam stąd uciekać. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim tu siedzieć. Tym bardziej, że on sam nie wiedział, co się dzieje. Sięgnęłam dłonią do przycisków i zaczęłam wciskać je na oślep. Windą znowu szarpnęło, ale Diablo ani drgnął. Siedział w kącie, dziwnie na mnie patrząc jednym okiem. Nagle drzwi się rozsunęły, ukazując pusty korytarz.

– Uciekaj – szepnął.

Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Wstałam i rzuciłam się biegiem do najbliższego okna, chcąc znaleźć się jak najdalej od windy. Wspięłam się na parapet i wyskoczyłam, mając nadzieję, że świeże powietrze mi pomoże. Co to, kurwa, było?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 04.04.2019
    <3
  • Paradise 04.04.2019
    <3
  • Ayano_Sora 04.04.2019
    Dobra, trochę lepsza, ale nie miała nic już do stracenia na dobrą sprawę, trochę kierowała nią desperacja - tak, nadal nie lubię Keevy. Miło z jej strony, że wreszcie CHOCIAŻ RAZ nie wlazł a sama Tinie do głowy i sama się nie obsłużyła jej wspomnieniami... tym razem bujnymi xD Ale spoko. Niech żałuje. Powinna żałować. Ciekawe, co ten świr jej przekazał? Hm.
    Kurde, za to polubiłam Diablo, chyba. xd Szkoda go. Spoko motyw z tym demonem. Spoko reakcja Tiny, wreszcie się czegoś/kogoś boi xD z resztą jej się nie dziwię.
    Czekam na kolejny rozdział! :D Ten dosłownie pochłonęłam.
  • Paradise 04.04.2019
    A już myślałam, że ją polubisz... no cóż, chyba nie jest jej to dane :D Teraz wszyscy kochają Diablo <3
    Właśnie widzę :D Mam nadzieję, że do tygodnia będzie :D dziękuję <3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania