Poprzednie częściPrzekleństwa anorektyczki [1]

Przekleństwa anorektyczki [15]

https://www.youtube.com/watch?v=kZuYff81-Fc

 

Tak, jak przewidywał pielęgniarz, po tej tabletce faktycznie zasypiam. Budzę się wcześnie nad ranem i idę do toalety. Spotykam w niej wysokiego blondyna, który obdarza mnie pustym spojrzeniem, wychodząc z kabiny. Ignoruję to, załatwiam swoją potrzebę, ale on w dalszym ciągu stoi w łazience, nie pozwalając mi wyjść. Próbuję nadal nie zwracać na niego uwagi, mimo że zaczynam czuć nieodparty lęk. Myję ręce, potem zmierzam do drzwi.

– Jak masz na imię? – pyta, zastawiając wyjście. Jego głos sprawia, że robi mi się gorąco. I, nie, nie są to popularne, euforycznie opisywane przez dziewczęta, motylki w brzuchu. To strach.

– Alicja – odpowiadam, siląc się na to, by mój ton był opanowany, ale mam wrażenie, że chłopak, tak czy inaczej, dostrzega moje przerażenie.

– Ja jestem Janek – to ten Janek, o którym mówiła Julka. Nie wiem, czym dokładnie jej się naprzykrzył, ale jedno wiem na pewno. Coś jest z nim wybitnie nie tak. Jeśli był w pasach, to może być niebezpieczny. – Ładnie wyglądasz.

– Dzięki – mówię, chociaż w głębi duszy błagam, by zaraz wparował tu pan Robert i kazał Jankowi dać mi spokój. Z minuty na minutę, moja wiara w to, staje się coraz bardziej odległa.

– Zostaniesz moją dziewczyną? – tego najbardziej się bałam. Generalnie, nie tego pytania. Janek nagle pojawia się niebezpiecznie blisko mnie i się uśmiecha. Nie jest to ładny uśmiech. Właściwie to nie jestem w stanie określić, co ma wyrażać, ale wzbudza we mnie uczucie odrazy. Blondyn wyciąga rękę i odgarnia mi włosy za ucho. Jego dotyk mnie paraliżuje.

– Nie znamy się – o rany, czemu ja w to brnę? Chyba tylko dlatego, że zbytnio się boję, by jakkolwiek mu się przeciwstawić. Jest cholernie wysoki, ma dobre metr dziewięćdziesiąt. Wszerz prawdopodobnie też. A ja, mierząca niespełna półtora metra sięgam mu ledwo do piersi. Mogę go, co najwyżej, podrapać. Janek podchodzi jeszcze bliżej, a jego uśmiech staje się coraz szerszy i coraz bardziej paskudny. Gdy schyla się do mojej twarzy, w progu łazienki, wreszcie, dzięki Bogu, pojawia się pielęgniarz.

– Janek, zostaw ją.

– Proszę panie Robercie, ja nic...

– Idź na salę.

– Ale...

– Na salę. Już.

Chłopak wychodzi z toalety jak zbity pies i wtedy dociera do mnie, że gdyby tu, do ciemnej cholery, nie było kamer, to ten koleś by mnie zgwałcił. Jego wzrok, obleśny uśmiech, te pozornie subtelne gesty... Założę się, że właśnie przez takie akcje zapinali go w pasy. Nie dziwię się Julce, że się go boi.

– Nic ci nie zrobił? Wszystko okej? – słyszę przyjemny ton głosu pielęgniarza.

– Nie, ale... Dobrze, że pan przyszedł – przyznaję, zgodnie z prawdą. Lekko się uśmiecham, a mężczyzna to odwzajemnia. Wychodzimy z łazienki, ja wracam do pokoju, a on do dyżurki.

Sprawdzam godzinę na zegarku. Szósta dwadzieścia. Mało prawdopodobne, żebym zasnęła. Nie mam już co czytać, nie wzięłam ze sobą żadnych krzyżówek, wykreślanek, czy zagadek logicznych. Czyli, nie ukrywajmy, jestem w bladej dupie i nie mam co robić, a do śniadania zostało jeszcze ponad półtorej godziny. Przez głowę przemyka mi myśl, że fajnie byłoby porobić pompki, brzuszki, pajacyki, albo przysiady, ale moja piękna wizja wyczerpujących ćwiczeń zostaje zniszczona przez przykrą świadomość tego, gdzie aktualnie się znajduje i czego, w gruncie rzeczy, nie wolno mi robić. Nie mogliby mnie po prostu karmić przez tę sondę i jakiś dożylny wlew ciągły? Tak czy inaczej, nie wolno mi się ruszać na inne sposoby niż chodzenie. Chyba wyjdę z siebie.

– Chcesz coś do poczytania? – zza kołdry w łóżku obok wyłania się głowa zaspanej Julki. Nie mam pojęcia, jak zgadła, że nie wiem, co ze sobą zrobić, ale w tym momencie jestem jej wdzięczna.

– O tak – oznajmiam, a dziewczyna wstaje, poprawia włosy i zaczyna szukać czegoś w swojej szafce. Po chwili podaje mi książkę „Najsłynniejsze samobójstwa świata”.

– Możesz mieć tu coś o takim tytule? – pytam, odbierając od niej czytadło.

– Akurat w kwestii książek, mamy tu totalny luz. Na szczęście. Chyba bym się zabiła, gdybym miała przez te trzy miesiące czytać jakieś sierotki-marysie i inne frankliny – przewraca oczami.

– Dzięki.

– Nie ma sprawy. Jakbyś jeszcze czegoś potrzebowała, wal śmiało. W końcu wszyscy jesteśmy tu jedną, wielką, porąbaną rodzinką, co nie?

Przytakuję, otwierając „samobójstwa” na pierwszej stronie. Na historii śmierci Adolfa Hitlera.

 

 

Oba śniadania mijają niezwykle lekko i – o dziwo – nader przyjemnie. Na dyżur przyszła ta sama blondynka, co wczoraj i jakaś inna, czarnowłosa, dużo młodsza od swojej współpracowniczki.

– Jak mają na imię te dzisiejsze pielęgniarki? – pytam Sary, gdy idziemy na stołówkę.

– Ta w czarnych to Tamara, a blondynka Dorota.

– A wczoraj był kto?

– Dorota i Maryla.

– Okej – siadamy przy stole. Papka na moją sondę zapewne jest już przygotowana, więc tylko czekam, aż zawołają mnie na „zastrzyk kalorii”.

– Angelika Wróbel.

Co?

– Ta druga anoreksja, no!

– Jestem Alicja, ale Wilga – poprawiam czarnowłosą pielęgniarkę. Już jej nie lubię.

– Jeden pies.

– Chyba ptak – uśmiecha się pani Dorota.

Wstaję, podchodzę do niej, a ta łapie za koniec rurki i przyciska strzykawkę. Znowu czuję nieprzyjemne kłucie w nosie, ale trwa to jedynie chwilę. Da się przeżyć.

– Zazdroszczę ci tej sondy – stwierdza Luiza, mieszając widelcem marchewkę z groszkiem, ziemniaki i mięso, które wygląda jak podeszwa. Zapewne podobnie smakuje.

– Patrząc na wasze talerze, wolałabym chyba do końca pobytu zostać o sondzie.

 

 

Siedzę po turecku na łóżku, opierając się plecami o ścianę i kawałek kaloryfera, wystającego zza posłania od strony okna.

Nagle do pokoju wchodzi krótkowłosa kobieta. Nie jest ubrana jak pielęgniarka, raczej jak gustowna urzędniczka – w kremową sukienkę przed kolana i kawowe koturny. Z jej uszu zwisają kolczyki w kształcie zegarków kieszonkowych. Jest bardzo ładna.

– Ala, mogę cię prosić? – mówi, patrząc na mnie. Kiwam głową, wsadzam do książki chusteczkę higieniczną, by wiedzieć, na której stronie skończyłam, i idę za nieznajomą ciemnowłosą. Docieram w ten sposób do gabinetu psychologa.

– Usiądź, proszę – proponuje. Gdy zamykam drzwi i zajmuję drugi szary fotel, psycholożka (jak mniemam) zadaje mi pierwsze pytanie:

– Jak się dzisiaj czujesz?

– Fizycznie, czy psychicznie?

– I to, i to.

– Fizycznie źle, psychicznie też źle.

– Czemu?

– Boli mnie głowa, jestem osłabiona, jakiś Janek próbował się do mnie dobierać w toalecie. I czuję się okropnie z tego powodu, że w ogóle tutaj trafiłam.

– Nie sądzisz, że ten pobyt w jakiś sposób mógłby ci pomóc? Wpłynąć na twoje przyszłe życie, decyzje, plany?

– Nie wiem – przyznaję. – Naprawdę nie wiem. Ciężko mi orzec, mając taki światopogląd, jak aktualny. Ale chciałabym... Chciałabym skorzystać z tego, że oferujecie mi tu psychoterapię. Pomoc w formie dokarmiania jest do dupy.

– Cieszę się. Masz na myśli coś konkretnego, o czym dokładnie chcesz porozmawiać?

– Tak. Nie wiem w jakiej formie, ale miałabym chęć cofnąć się wspomnieniami aż do wczesnego dzieciństwa i opisać wszystko, co się ze mną działo, aż do dzisiaj. Coś jak dziennik.

– Mogłabyś napisać list do samej siebie. A potem, jeżeli oczywiście zechcesz, dać mi go do przeczytania. Wtedy wspólnie mogłybyśmy coś omówić, jak myślisz?

– Zastanowię się. Ile razy może mnie pani zabierać na takie rozmowy?

– W środy i piątki jestem w poradni, ale resztę dni mam wolną. Na pewno dziś, czyli czwartek. I może poniedziałek, jeśli chciałabyś dwa spotkania w tygodniu.

– Tak. Bardzo.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 05.08.2017
    Ten Janek to jakiś oddziałowy toaletowy podrywacz. Ni było to wcale śmieszne :( Wydaje mi się, że Ala całkiem dobrze sobie radzi. Odnajduje się wśród innych pacjentów i ma chęć a rozmowę z psychologiem. Podejrzewam, że potrzebuje wyrzucić z siebie wszystkie nieprzyjemne wspomnienia. Zostawiam 5 i pozdrowienia :)
  • blaackangel 06.08.2017
    Dobrze że pan Robert znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Mogło być przecież różnie. Alicja całkiem dobrze się ma, oby tak dalej :)
  • Alicja 09.08.2017
    Ten chłopak wydaje mi się jakiś dziwny. Wyczuwam podstęp. Szczerze, to nie spodziewałam się takiej otwartości ze strony Alicji podczas wizyty w pokoju u pani psycholog.
  • Pasja 19.08.2017
    Bardzo fajnie Alicja współpracuje z personelem oddziału z dziewczynami z pokoju. Janek pewnie ma jakaś dewiację. 5 Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania