Anabella cz 15
Zaparkowali pod murem. miejsce po znajdującej się tu kiedyś bramie wjazdowej do fabrycznych
magazynów ziało czarną dziurom, niczym rozwarte usta potwora, z sennych koszmarów. Are głęboko
wciongnoł głęboko powietrze do płuc, po czym wzdrygnął się z obrzydzeniem.
- Nawet nie próbują ukryć swojego smrodu. Czujesz zapach siarki?
Gdy Anabella skinęła głowom, wykonał jeden krótki telefon, i wyszedł z samochodu. Jego włosy
przetykały czerwone, i złote piórka, co oznaczało że nie do końca panuje nad przemianom.
- Wejdziemy do środka?- zapytała podekscytowana dziewczyna.
- Tak, mały rekonesans się przyda, zanim nadejdą posiłki- oświadczył- Choć mam nadzieję, że w środku
nie ma Tristana.
Bezszelestnie ruszył w stronę wejścia. Zanim całkowicie pochłonęły ich ciemności, obrócił się jeszcze w
stronę Anabelli, i rzucił.
- Trzymaj się tuż za mną, i miej sztylet w pogotowiu.
Rubiny w rękojeści zamigotały, jak gdyby potwierdzając swoją gotowość, a dziewczyna głośno przełknęła
ślinę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że może być zmuszona użyć broni. Atakowanie wypchanej
słomą kukły to nie to samo co zranienie, lub zabicie, żyjącej, czującej istoty. Miejsce było bardzo ponure.
Panował półmrok, jedynie poprzez umieszczone wysoko pod sufitem okna, wpadało odrobinę dziennego
światła. W milczeniu przemierzali pokryte szpetnymi malowidłami korytarze, kierując się do głównej hali,
samego serca fabryki. Smród siarki stawał się coraz silniejszy. W pewnym momencie uszu Anabelli
dobiegł, przerażający, prawie nie ludzki krzyk bólu. Chciała pędem, nie patrząc na nic, rzucić się tamtym
kierunku, ale Are złapał ją za ramie, i pchnął pod mur ostrzegawczo kręcąc głowom. Ostrożnie wyjrzała
z za jego ramienia. Pośrodku pomieszczenia pozbawionego maszyn produkcyjnych leżał, wijąc się w
konwulsjach nastolatek. Pochylał się nad nim mężczyzna, o z pozoru, sympatycznej, i łagodnej twarzy.
Jednakże Anabella, poprzez ludzką powłokę napastnika dostrzegła inną, nie mającą nic wspólnego z
ludzką twarz. Usta, pozbawione warg, odsłaniały szeregi wąskich, ostrych jak u piranii zębów. Oczy, z
których jedno było wielkie jak filiżanka, drugie zaś małe jak naparstek, szkliły się czerwieniom. Z łysej,
obciągniętej skórą czaszki, sterczały pojedyncze kosmyki w mysim kolorze.
- Wyjdz z cienia Panienko- zaskrzeczał stwór- Mój Pan, a niebawem także i Twój, czeka by Cię poznać.
Po krótkim przyjrzeniu się demonowi, Anabella całą uwagę skupiła na Tristanie.. Przyjaciel był w kiepskim
stanie, z rany na piersi, z każdym uderzeniem słabnącego serca, wypływała krew. Dziewczyna ruszyła w jego
kierunku.
Komentarze (4)
Mnie np. szlag trafia jak widzę błąd :D
A opowiadanie bardzo lubię :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania