Anabella cz 18
Sala tronowa tonęła w delikatnym świetle świec poustawianych w lichtarzach. Na wezwanie
królewskiej pary stawiły się trzy kobiety. Ich szczupłe, złotobrązowe ciała amazonek emanowały
siłom. Odziane w stroje z wyprawionej skóry, nie nosiły biżuterii. Jedyną ozdobą były piękne, misternie
zdobione noże przytroczone do pasa.
- Jakie wieści, Auroro?- zapytał król.
Kobieta do której się zwrócił z szacunkiem pochyliła głowę. Ciemne, krótko ostrzyżone włosy sterczały
we wszystkie strony. Jasnoszare, prawie bezbarwne oczy błyszczały inteligencją.
- Nie wiemy jeszcze gdzie jest królewna, Wasza Wysokość- przemówiła szemrzącym jak strumyk głosem
-Pewne jest że nie ma ze sobą medalionu.
Przez chwilę panowało milczenie, przerywane jedynie cichym szlochem królowej.
-A co z miejscem w którym opuściła portal w świecie ludzi?
-Ani śladu, Panie.- odezwała się druga strażniczka, o rudych włosach zaplecionych w sięgający do
połowy pleców warkocz- Przeszukałyśmy każdy centymetr tamtej uliczki. Nie ma jej również we
wspomnieniach ludzi tam mieszkających.
Robert mocno zacisnął palce na podłokietnikach, a jego żona ukryła postarzałą w ostatnim czasie
ze zmartwienia twarz w drżących dłoniach.
- Po naradzie wracamy do poszukiwań- zabrała głos milcząca do tej pory blondynka- To że nie znależmy
dotąd żadnego śladu można traktować też jako dobrą wiadomość. Zdecydowanie lepszą, niż gdybyśmy
znalazły ciało królewny Anabelli.
Władca kryształowego wymiaru zerwał się na równe nogi.
- Wyruszam z wami.
Garaże należące do twierdzy były ciemne. Jeszcze tylko jeden kurs do zbrojowni i mogę ruszać, pomyślał
Tery mocując do motory torby z ekwipunkiem. Teraz po śmierci, i pogrzebie brata, wszystkie złowrogie
siły w jego duszy odezwały się. Ukryty pod powierzchnią wilk rwał się do polowania. Pragnął utopić swój
ból we krwi miliona demonów, a potem spotkać się z Tristanem w krainie zawsze zielonych lasów, o
której w dzieciństwie opowiadał im tata. Pochłonięty własnymi myślami nie zauważył drobnej postaci,
która bezszelestnie wychynęła z cienia, i stanęła za jego plecami.
- Jadę z Tobą- usłyszał melodyjny głos, i natychmiast obrócił się w stronę intruza.
W odległości zaledwie kilku centymetrów stała Anabella, w czarnym stroju, z torbą na ramieniu, i sztyletem
demonobujczyni zatkniętym za pasek.
-Wynoś się- warknął wściekle.
Widok drobnej, niemalże porcelanowej postaci dziewczyny burzył mu krew w żyłach. Nienawiść była słowem
zbyt delikatnym by określić to co do niej czuł.
- Tristan nie chciałby Twojej śmierci. Będę Cię pilnować, dla Niego.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania