Poprzednie częściPODCIĘTE SKRZYDŁA - PROLOG

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

PODCIĘTE SKRZYDŁA 13

JUSTIN

 

Wysiedliśmy z windy i zatrzymaliśmy się przed drzwiami, prowadzącymi na korytarz, z którego było wejście do sali, w której leżała mama.

– Spokojnie kotku. Trzymaj mnie mocno za rękę i oddychaj. – Nancy trzęsła się, jakby miała za chwilę stanąć przed katem. – Przeżyłaś spotkanie ze mną, przeżyjesz i z moją rodziną.

– Dostanę przez ciebie zawału. Za dużo tego wszystkiego na raz. – Była tak blada, jak te białe ściany, które otaczały nas zewsząd.

– Zaufaj mi. Ja też się stresuję, myślisz, że nie. Moje serce zaraz eksploduje, tak szybko krew krąży w żyłach. Jak to mówią „Głowa do góry i do przodu”. – Nogi mi się lekko rozjeżdżały na boki, więc zacząłem zaciskać je mocno w kolanach.

– Okej. Stań na chwilę, bo muszę się trochę ogarnąć. – Zaczęła poprawiać ubranie. – Tak pędziłeś, że mam wszystkie włosy w nieładzie.

– Wyglądasz pięknie. – Pomogłem przygładzić włosy, które naprawdę wyglądały, jakby pół dnia stała przed dmuchawą, ale tego jej na pewno nie powiem. – Już, bo tak ulizałaś, że wyglądasz, jakbyś dopiero co wyszła spod prysznica. – Wsunąłem palce pomiędzy blond kosmyki i nastroszyłem lekko, przyciągając jej twarz ku sobie. – Idziemy?

– Tak. – Słyszałem, jak przełknęła ślinkę, częstując krzywym uśmiechem.

Otoczyłem Nancy ramieniem, ale nie z chłodu i robiąc parę szybkich, głębokich wdechów, przeszliśmy przez wahadłowe drzwi, zatrzymując wzrok na członkach rodziny. Wbijała mi paznokcie w skórę, a ja, zamiast krzywić się z bólu, czułem, jak wzrasta we mnie ekscytacja.

– Już jesteśmy. Dawno się przebudziła? Mówiła coś? Jak się czuję? – dopytywałem. Ostatnio tak pobudzony byłem, kiedy brałem kolejną kreskę amfetaminy.

– Pół godziny temu. Jest w trakcie badania. Lekarka powiedziała, że później będziemy mogli do niej wejść. Pojedynczo i na chwilkę – oznajmił ojciec miękkim głosem.

Widziałem ulgę na jego twarzy i nie była już taka posępna jak ostatnimi dniami.

– Jestem taki szczęśliwy, że mógłbym góry przenosić. – Rzuciłem się ojcu w ramiona, całkowicie zapominając o Nancy. Gdy zerknąłem w bok, zauważyłem jak stoi tam, taka samotna i wystraszona, że od razu odzyskałem jasny umysł.

Przywołałem biedaczkę do siebie skinięciem głowy i chwyciłem mocno za dłoń, krzyżując nasze palce.

– Ojcze, przedstawiam ci Nancy Morgan – wyrecytowałem z dumą.

– Miło mi dziecko. – Wyciągnął ku niej dłoń. – Nazywam się Tom Green. – Przycisnął ją do siebie, jakby się znali od lat i witali po dłuższym niewidzeniu. – Jestem zaskoczony… syn przyszedł z dziewczyną i dane mi było ją poznać.

– Ojcze! – Płonąłem ze wstydu i poczerwieniałem na twarzy jak burak. – Przecież mówiłem, że jak się uda, to ją poznasz. – Zwalczyłem głupkowaty uśmiech i skarciłem go wzrokiem.

– Witaj dziecko, jestem Catherine – ciotka Justina, a to mój mąż Brian. – Wymienili uściski dłoni.

– Miło mi – zabrał głos Brian, lustrując Nancy ciekawskim spojrzeniem. – Szkoda, że w takich okolicznościach.

– Mnie również. – Nancy rozejrzała się dokoła i wlepiła we mnie wzrok, jakby błagała o pomoc, więc wsparłem ją ramieniem. – Umieram – wyszeptała i wzdrygnęła się, dając do zrozumienia, że potrzebuje czegoś więcej niż ramienia. Przygarnąłem ją do siebie i zamknąłem szczelnie w ramionach, dając szybkiego buziaka w usta.

– Tego pana już widziałaś w cukierni. – Odstąpiłem kawałek, robiąc przestrzeń, aby mogła bez problemu poruszać ręką. – Szwagier Sam i jego żona, a moja siostra Nicole.

– Witaj kochana. Bardzo nam miło. – Nicole dosłownie wyrwała mi Nancy z ramion, otaczając swoim. – Nie chowaj się tak w nim, nie zjemy cię – zażartowała. – Wiem, że jest się do czego przytulić, ale zdążysz jeszcze na nim powisieć później.

Gdy zobaczyłem zaskoczony wyraz twarzy mojej ukochanej, nie wytrzymałem i zacząłem się głośno śmiać. Siostra już ją kupiła, co było mi na rękę. Prawdę powiedziawszy, mogłem nareszcie odetchnąć z ulgą, bo byłem zestresowany bardziej, niż mogłoby się wydawać.

Uściski dłoni, przytulanie, prześwietlanie wzrokiem, niepewne uśmiechy i poklepywanie po plecach. Tak to całe przywitanie Nancy, przez moich bliskich mniej więcej wyglądało w moich oczach. Sama również się odprężyła, bo na trupio bladą twarz powróciły kolory.

Obyło się bez przepytywania – na razie – itd. Może dlatego, że byliśmy w szpitalu i się krępowali, a może nie chcieli jej osaczać, jak sępy. Po zawadiackich minach siostry i ciotki zorientowałem się, że już wzięły ją sobie na celowniki.

Nancy zelżyła uścisk na mojej dłoni i oddychała równym tempem, już nie patrząc na mnie litościwym wzrokiem. Objąłem ją w pasie, stając za jej plecami i pocałowałem w czubek głowy, ciesząc się, że jest tutaj ze mną. Nie musiała nic mówić, wystarczyło, że stała obok i wspierała mnie samą obecnością.

– Co tak stoisz z boku i przyglądasz mi się, jakbyś nie widział mnie od paru dni – zagadnąłem, widząc dziwnie zachowującego się Aidena. Szurał nogami i był nadęty jak indor. – Zawiesiłeś się, czy co?

– Nic z tych rzeczy. Jestem w szoku, że przyszedłeś tutaj z nią. – Jego wzrok był zimny i marszczył mocno brwi, kiedy zerkał na Nancy. Wyglądał, jakby był na mnie zły, a ja zastanawiałem się, o co może mu chodzić? Gdy dzwonił, jego głos był oschły, ale teraz był uszczypliwy – nawet nieżyczliwy.

– Masz z tym problem? – wypaliłem i spiorunowałem go wzrokiem, dopatrując się czegoś, co mogłoby mi dać podpowiedź na jego wredne zachowanie.

– Nie – burknął od niechcenia i usiadł na ławce, taksując wszystkich dokoła. Uśmiechnął się krzywo i spuścił głowę.

– Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziała ciotka Catherine zniżonym głosem, podchodząc do nas. – Od czasu, jak do ciebie zadzwonił, coś go ugryzło i furczy na każdego. Siedział tam, tak jak teraz i mruczał coś pod nosem. – Moje oczy zerknęły w jego stronę. – Wydaje się zdenerwowany, ale czym, nie mam pojęcia – Spojrzała na mnie, jakby szukała we mnie przyczyny jego zachowania. – Od paru dni dziwnie się zachowuje, a wczoraj, gdy weszłam do jego pokoju, w pośpiechu zamknął laptop. – Przechylała się do nas coraz bliżej i szeptała coraz ciszej, że ledwo co wyłapywałem, co do nas mówi.

– Rozumiem ciociu – odszepnąłem, gładząc Nancy po ramieniu.

Domyślałem się czegoś, ale na razie postanowiłem zachować tę kwestię dla siebie. Mogłem się mylić.

Ciśnienie mi skoczyło i czułem, jak unoszą się włoski na rękach. Nagle poczułem wokół siebie powiew chłodnego powietrza, a wcale nie było zimno, wręcz przeciwnie. Kątem oka widziałem, jak Aiden wysyła w naszą stronę lodowate spojrzenia, jakby miał ochotę wstać i dać mi w ryj.

– Chyba zazdrości ci dziewczyny. – Ciotka zmarszczyła czoło, klepiąc mnie po plecach. – Tyle razy mówiłam mu, aby sobie kogoś znalazł. On jednak idzie w zaparte i ciągle mówi „Nie”. Jest bardziej uparty od ciebie Justinie. – Wyszczerzyła się i odeszła, kierując w stronę wujka Briana.

Zaschło mi w gardle i poczułem tarcie przy przełykaniu śliny. W ciągu kilkunastu minut zwrot o sto osiemdziesiąt stopni w traktowaniu mojej osoby przez kuzyna.

Czyżby to było to, pomyślałem, czując rosnący w moim ciele niepokój?

Z sali mamy wyszła lekarka i podając pielęgniarce dokumenty, westchnęła, a my otoczyliśmy ją, czekając, co ma nam do powiedzenia. Aiden stanął blisko mnie i Nancy. Był spięty i podbródek mu drgał. Nie spojrzał jednak w naszą stronę, wpatrując się zaborczo w lekarkę. Przekręciłem mocniej głowę w jego stronę i dostrzegłem, jak dotyka przedramienia Nancy. Przejechał po nim opuszkami palców i uniósł delikatnie kąciki ust.

Zrobił to specjalnie i chciał, abym to zobaczył, ale po co?

Zagotowałem się i popchnąłem ukochaną krok do przodu, stając czujnie za jej plecami, niemal nie wciskając jej w swoje ciało. Nie spojrzałem już więcej na kuzyna i zignorowałem ten wyskok, tłumiąc go w zarodku, choć miałem wielką ochotę wymierzyć mu piąchę w szczękę.

Wykorzystał okazję, bo ona nawet nie zwróciła uwagi, że to nie ja jej dotknąłem, pomyślałem, robiąc głębokie wdechy dla spokojności.

– Pacjentka czuje się dobrze. Serce pracuje normalnie i wygląda na to, że niebezpieczeństwo kolejnego zawału zażegnane. Organizm wspomagany kroplówkami wzmocnił się, a odczyty EKG z ostatniej doby, są zadowalające. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Pielęgniarka pobrała krew i jutro zobaczymy, jak wypadną wyniki. To by było na tyle. Macie państwo jakieś pytania?

– Długo będzie jeszcze przebywać w szpitalu? – Ojciec nie mógł się już doczekać, kiedy zasiądą razem przy kuchennym stole, delektując się smakiem, świeżo parzonej kawy.

– Jak nie będzie żadnych komplikacji, to myślę, że około trzech, czterech dni – stwierdziła lekarka.

Nastała cisza. Nikt o nic nie pytał, bo to, co usłyszeliśmy, wystarczyło i wiedzieliśmy, jak się sprawy mają.

– Można do niej wejść. Prosiłabym, aby odbyło się tak, jak wcześniej ustaliliśmy, dobrze? – Lekarka potrząsnęła lekko rzęsami i podciągnęła wyżej okulary, które spoczywały teraz, na samym koniuszku nosa.

– Oczywiście pani doktor. Dziękujemy za informację – Ojciec pokłonił się i jako pierwszy, wszedł do sali.

Lekarka pożegnała się i odeszła, a my rozsiedliśmy się na ławkach i czekaliśmy na swoją kolej. Nancy przytuliła się do mojego boku i skrzyżowała nasze palce w obu dłoniach, patrząc na mnie swoim ciepłym wzrokiem. Zrobiło mi się gorąco i tak błogo, że wsparłem głowę na jej i przymknąłem powieki, czując ciepły oddech na torsie.

***

 

Aiden wstał, poprzeciągał się i opuścił korytarz, nie mówiąc ani słowa. Może to i lepiej, pomyślałem, bo zaczynał mi działać na nerwy. Ojciec spędził z mamą pięć minut, po nim wszedłem ja, niechętnie zostawiając ukochaną samą. Widziałem jednak w jej oczach, że nie ma mi tego za złe.

– Synku – powiedziała cichym, zachrypniętym głosem i uniosła lekko dłoń. – Chodź tu do mnie kochany – zakasłała, bo mówienie drażniło poobcierane gardło i tchawicę. – Śniłam o tobie na okrągło.

Łzy napłynęły mi do oczu i podszedłem szybkim krokiem, całując wyciągniętą ku mnie dłoń. Trząsłem się, choć nie odczuwałem zimna. Objąłem ją delikatnie i dałem całusa w czoło. Oczy śmiały się, gdy napotykałem jej łagodny uśmiech. Twarz rozpromieniała na maksa, bo dwie kobiety, które kochałem, były całe i zdrowe.

– Nareszcie mogę usłyszeć twój kojący głos. Tak za nim tęskniłem – westchnąłem cichuteńko. – Przyznam ci się, że pogubiłem się i na krótką chwilę straciłem wiarę w ciebie mamo. Myślałem, że odejdziesz i zostawisz nas samych z ojcem.

– Kochany mój. – Łza popłynęła jej po policzku, którą od razu otarłem palcem. – Walczyłam z całych sił z upiorem, który zawładnął ciałem i nie chciał mnie wypuścić. Pokonałam go i złapałam upragniony oddech Otworzyłam ciężkie powieki, które puściły od razu, kiedy tamten stwór rozpłynął się w powietrzu.

– Zawsze byłaś dzielna. Zniosłaś moje wybryki, nieobecność ojca, to co tam dla ciebie jakaś zjawa. – Wyszczerzyłem się, patrząc w jej rozświetlone oczy. – Moja bohaterka.

– Co tam u ciebie kochany. Dużo mnie ominęło?

– Troszkę. – Wierciłem się, nie mogąc usiedzieć na tym taborecie. Ojciec wspominał, o swojej niespodziance?

– Tak. Nareszcie po pięciu latach rozłąki, będziemy w jednym miejscu. – Uniosła lekko kąciki ust. – Mówił, że ty też sprawiłeś mu miłą niespodziankę. Ma na imię Nancy i czeka na korytarzu. – Puściła oczko i ścisnęła mocniej dłoń.

– Już wypaplał. – Skrzywiłem się, bo to ja pierwszy chciałem jej o tym powiedzieć.

– Był taki dumny i nie wytrzymał. Mówił, że wyglądacie trochę śmiesznie, bo ona jest taka malutka i drobniutka, ale wiesz, że nie mówił tego w złym sensie.

– Wiem i miał rację. To nie ma znaczenia, bo wzrostu nikt sobie nie wybiera. Jest kimś, na kogo czekałem i się w końcu doczekałem. Zakochałem się w niej, jak wariat, po paru dniach znajomości, uwierzysz?

– Tak, bo wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Chciałabym ją poznać, ale nie w tym stanie, nie na tym łóżku – jęknęła. – Oczy ci się świecą, gdy o niej mówisz.

– Aż tak to po mnie widać mamo? – Czułem, jak się rumienię. Poliki mi płonęły. – Aiden też się szybko zorientował, że zionę szczęściem.

– Widać i to jak. Mówiłeś jej już coś o sobie? – kaszlnęła, ale zaraz znów się uśmiechnęła.

– Po łepku, te najcięższe momenty ze swojego życia. Gdy zobaczyłem jej minę, gdy zdała sobie sprawę, kim byłem, myślałem, że to już koniec i odejdzie, a ona to zrozumiała i odrodziłem się na nowo. – Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy. – Przede mną najgorszy mój sekret, który będę musiał jej wyznać. Na razie milczę, bo chcę wybadać i zagadnąć ją w tym wątku – odchrząknąłem nadmiar śliny.

– Nie wydaje mi się kochany, aby to był dobry pomysł, aby to odwlekać. Co, jeśli cię odtrąci, a co gorsza znienawidzi, że nie byłeś z nią szczery. Jesteście w takim wieku, że pragniecie bliskości i wszystko sprowadza się do seksu. Niedługo skończysz dziewiętnaście lat dziecko.

– Wiesz, że nie przechodzi mi to słowo przez gardło. Postaram się uświadomić ją jak najszybciej. Obiecuję ci to mamo. – Oddychałem z trudem na samą wizję tej rozmowy.

– Ona, w jakim jest wieku? – Pokiwała głową na boki, bo denerwowała ją ta moja blokada.

– Jest w wieku Aidena. Nie pytałem, kiedy ma urodziny. – Mama i te jej pytania, jakby książkę pisała. Oby tylko nie zaczęła mnie uświadamiać, bo wyjdę z siebie i stanę z boku. Ja opuszczę salę, a ten drugi „Ja”, będzie jej słuchał.

– Młodziutka. Pamiętaj, aby…

– Mamo. – Zarumieniłem się ponownie i urwałem jej wypowiedź w pół słowa. – Wiem i przestań, proszę. Nie jestem już dzieckiem i wiem na ten temat tyle, ile powinienem wiedzieć.

– Jak ten czas szybko leci. Niedawno przewracałeś się i wołałeś za mną, gdy za długo mnie nie widziałeś, a teraz jesteś już dorosłym mężczyzną. – Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze bardzo powoli. – Jak w szkole, podgoniłeś zaległości?

– Tak. Została mi tylko chemia, z której kompletnie mi nie idzie. Nie ogarniam tych wszystkich pierwiastków, wzorów, analiz i obliczeń. Komu to do życia potrzebne. Jednak muszę to zaliczyć, bo słaba ocena obniży mi średnią na świadectwie. Wystarczy, że musiałem powtarzać jedną klasę.

– Dasz radę synku.

– Jak nie ja, to kto. – Uniosłem brwi i przechyliłem głowę, słysząc otwierające się drzwi. Zza nich wyłoniła się ręka, a za nią druga, pukając w zegarek palcami.

– Ciotka – parsknąłem i pożegnałem mamę pocałunkiem w polik. – Kocham cię i wracaj szybko do zdrowia. – Wyszedłem, a raczej przecisnąłem się, bo ciotka już blokowała drzwi.

***

 

Wychodząc na korytarz, od razu poszukałem wzrokiem Nancy. Siedziała tam, gdzie ją zostawiłem, ale nie sama. Obok niej siedział Aiden blisko – stanowczo za blisko – i trzymał jedną rękę na jej kolanie, a drugą za plecami.

– Już? – Zerwała się z twardej ławki i ruszyła w moją stronę. Moje oko wyłapało coś niepokojącego, gdy wstawała, mianowicie to, że ręka kuzyna prześliznęła się po całej długości jej pleców.

– Tak – rzuciłem, zaciskając szczękę. Wkurwiłem się, aż mną wzdrygnęło, ale ugryzłem się w język, a następnie ścisnąłem zębami miękkie fałdy policzka, aby ochłonąć i nie robić awantury w szpitalu. – Wyjdźmy stąd. Potrzebuję świeżego powietrza. – Kątem oka zauważyłem, jak Aiden gładził swoją dłoń, a po chwili przysunął pod nos i zaczął wąchać. Spiąłem mięśnie, ale zdołałem się opanować. To chyba wyłącznie dzięki Nancy, która to wyczuła i uszczypnęła mnie mocno w biceps.

– Co jest? – zagadnęła, kiedy byliśmy już za drzwiami i schodziliśmy schodami. – Dlaczego jesteś taki napięty? – Uniosła pytająco brew i dotknęła mojego twardego od wzburzenia policzka.

– Kiedy Aiden usiadł obok ciebie kotku? – Zajrzałem jej głęboko w oczy, przytrzymując twarz dłońmi.

– Zaraz po tym, jak wszedłeś do mamy. – Patrzyła na mnie ze zdziwieniem. – Chciał, abym nie czuła się osamotniona, nawet objął mnie ramieniem.

– Rozumiem. – Gul mi skakał w przełyku, a nogi rwały się, aby wrócić tam, skąd wyszedłem i wyjebać kuzynowi w mordę.

– Aiden był bardzo spięty. Tak samo, jak ty teraz. – Zmrużyła powieki. – Chyba zdenerwował się, że mnie tutaj przyprowadziłeś. Tak odczytałam jego zachowanie i niemiły ton, po naszym przyjściu.

– Nie wiem, co go ugryzło. – Kipiałem ze złości. – Później z nim porozmawiam, bo nie podoba mi się to, co on robi. Parę godzin temu był całkiem inny.

– Jak uważasz. – Przejechała palcem po mojej pulsującej szyi. – Co robimy teraz? – Spojrzała na mnie, a ja, jak ręką machnął, przestałem rozpamiętywać to, co zrobił kuzyn i skupiłem się na mojej słodkiej, dzikusce.

– To. – Zatopiłem się w jej namiętnych ustach i docisnąłem ciało do zimnych kafelków na ścianie.

Penetrowałem buzię tak łapczywie, że język nieomal przywitał się z jej migdałkami. Mruczała uroczo i odpłacała mi się tym samym. Mój – żołnierz – znów, powstał i upominał się o swoje. Przywarłem do niej najmocniej, jak się dało i ocierałem się, jak jeleń o drzewo, chcąc pozbyć się ciążącego mu poroża.

Byłem tak zamroczony i podniecony, że nawet tutaj, na tym szpitalnym korytarzu miałem wizję, jak zdzieram z niej ubranie i wchodzę w nią, jak nóż w chleb, a ona jęczy i błaga mnie, abym ją pieprzył do utraty tchu.

– Kurwa. – Oprzytomniałem, uświadamiając sobie, że tracę nad sobą kontrolę.

Odsunąłem się i łapałem łapczywie oddech, sapiąc jak parowóz. Nancy działała na mnie lepiej niż najlepsze lekarstwo na ból głowy. Odzyskiwałem powoli świadomość i dopiero po chwili poczułem coś, co mnie jeszcze bardziej oszołomiło. Nie wiem, nawet kiedy, Nancy wsunęła mi dłoń w spodnie i przez majtki poznawała penisa. Zacisnęła na nim swoją maleńką dłoń i trzymała, jakby miała w dłoni ogórka, którego przeznaczyła na kanapki.

Jęknąłem głośno, aż echo poniosło mój głos do głębi korytarza. Poruszyłem się i ponownie przycisnąłem ją plecami do kafelków. Odnalazłem usta i niecierpliwymi ruchami przedzierałem się przez ubrania, aby sięgnąć piersi. Dotarłem i chwyciłem dwa wzgórki, chowając w swoich dłoniach. Wierciłem się i napierałem biodrami na nią, a ona zaczęła poruszać dłonią na moim członku w górę i w dół, doprowadzając pobudzone zmysły do furii.

Masowałem mięciutkie piersi, które dopasowywały się do moich dłoni. Czułem, jak sutki robią się coraz twardsze i kłują delikatnie we wnętrze dłoni.

Ja pierdolę. Jak to będzie szło, w tak szybkim tępię, to nasza znajomość zakończy się szybciej, niż planowałem. Miłość – miłością, ale do drugiej bazy pozostał jeden, maleńki krok, który zmniejszał swój rozkrok z minuty na minutę.

Nagle usłyszałem delikatne chrząknięcie i odskoczyłem od Nancy jak poparzony. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem młodą dziewczynę w czerwonym szlafroku, która uśmiechała się od ucha do ucha, a ja płonąłem na całym ciele i wbiłem wzrok w jej bladą twarz.

– Na końcu korytarza jest nieczynna toaleta. Nikt tam nie zagląda, więc możecie skorzystać, bo jeszcze chwila i zrobicie przedstawienie tutaj, na korytarzu – rzuciła i ruszyła dalej schodami w dół.

Nie odpowiedziałem nic, bo zapomniałem języka w gębie. Zerknąłem spod rzęs na ukochaną, która również była czerwona jak dojrzały pomidor. Przybliżyłem się i wsparłem o nią swoim ciałem, opierając ręce o ścianę.

– Zaskoczyłaś mnie kotku. Nadal nie mogę uwierzyć, że go dotknęłaś, tak sama z siebie. O mało nie wziąłem cię tutaj, przy wszystkich – zamruczałem, mrużąc oczy. – Gdyby nie ta dziewczyna, wątpię, czy zdołałbym się pohamować i poprzestać tylko na tym.

– Przy tobie tracę kontrolę nad sobą – wydukała łamiącym się głosem. – Mój mózg usypia i pozwala mi robić, co chcę. – Zerknęła na mnie spod rzęs. – Hannah pytała mnie ostatnio jaki masz sprzęt, a ja nie umiałam jej odpowiedzieć, bo nie wiedziałam, jaki masz. – Oblizała wargi. – Ciekawość wzięła górę i teraz już wiem.

– Więc jakiego mam? – Nie mogłem przestać zerkać na jej piersi, których nie zdążyłem odkryć do końca.

– Olbrzymiego. – Zrobiła przerażoną minę. – Widziałam takie w filmach i powiem ci, że zawsze współczułam tym dziewczynom. To musiało boleć – powiedziała, co wiedziała, a mi ręce opadły i roześmiałem się w głos.

– Nic je nie bolało kotku – śmiałem się przez zaciśnięte zęby, bo tłumienie nie wchodziło w rachubę. Nie potrafiłem zapanować nad tym odruchem. – Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, że takie duże członki często wprowadzane są do cipki tylko na pewną długość. Każda cipka jest inna. Jedna długa, druga krótka. Dochodzi do końca tunelu i dalej nie pójdzie.

– Jak tak teraz mówisz, to rzeczywiście tak było. – Wyszczerzyła się, jakby przepraszała za to, że w ogóle żyje. – Twój jest taki długi i gruby – pokazała na swojej ręce – a moja cipka taka maleńka, o taka – pokazała swoją dłoń – co chyba miało oznaczać jej długość.

– Jesteś niemożliwa. Mierzyłaś sobie, że jesteś tego taka pewna? – Byłem ciekaw, co mi odpowie. Czekałem na to zaciskając wargi, aby nie parsknąć śmiechem prosto w jej twarz.

– Nie mierzyłam. Niby jak? Miałam sobie wsadzić tam linijkę, czy ołówek z podziałką? – Przygryzła wargę.

– Nie mierzyłaś, to nie wiesz, a już panikujesz. Potrafisz swoimi teoriami doprowadzić człowieka do łez. – Wziąłem głęboki oddech i zwilżyłem wargi, na samą myśl o jej oblepionej śluzem cipce. – Idziemy przewietrzyć głowy, bo w mojej szumi do tej pory. – Złapałem Nancy za rękę i pokonaliśmy resztę schodów, kierując się w stronę wyjścia. – Mam świetną miejscówkę, w którą cię właśnie porywam. – Objąłem ją ramieniem i ramię w ramię opuściliśmy teren szpitala.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania