Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
PODCIĘTE SKRZYDŁA /27
NANCY
Zerwałam się na równe nogi i pochwyciłam telefon – leżał na szafce nocnej.
– Zaspałam! – wrzasnęłam i pędem ruszyłam do łazienki.
Po przyspieszonej toalecie, włożyłam, co było pod ręką i wybiegłam z domu. Z językiem na brodzie dotarłam do szkoły – zdążyłam akurat na początek drugiej lekcji.
– Przepraszam za spóźnienie – wydukałam.
– Siadaj, Nancy – powiedziała nauczycielka od chemii. – Nic cię nie ominęło. Powtarzamy wczorajsze zagadnienia.
Ze spuszczona głową poczłapałam do ostatniej ławki i usiadłam obok uśmiechniętej Hannah.
– Mówiłam, że siedzenie po nocach i nadrabianie materiału, zaowocuje tym, że w końcu zaśpisz – dogryzła mi przyjaciółka. – Nie za dużo czasu poświęcasz Justinowi? Ostatnio kompletnie zapomniałaś o nauce, o mojej osobie już nie wspomnę.
– Nie miej mi tego za złe – wyszeptałam. – Wiesz, że to przejściowe. Kiedy tylko Justin rozmówi się ostatecznie z Amber, porozmawiam z mamą i może pozwoli nam nadal ze sobą być.
– Wierzysz we wróżki? – prychnęła.
– No… nie – odburknęłam posępnie i otworzyłam zeszyt. – Dlaczego mama musi być taka uparta? Nie rozumie, że te zakazy, niszczą moją psychikę i zaburzają logiczne myślenie. Gdybym nie musiała ukrywać związku z Justinem i aranżować spotkań po kryjomu, zapewne miałabym więcej czasu, aby popracować nad egzaminami. Moglibyśmy się uczyć razem, a tak…
– Bądź wdzięczna losowi, że jeszcze nie odkryła twoich kłamstw.
– Racja. – Obdarzyłam Hannah szerokim uśmiechem. – Do końca życia i jeden dzień dłużej będę ci dziękować za wsparcie i pomoc w tej całej maskaradzie.
– Nie gadaj tyle i lepiej skup intelekt na lekcji, bo znów wyjdziesz stąd z pustą głową.
– Za chwilę – wydukałam. – Muszę jeszcze coś załatwić. – Wyjęłam telefon i napisałam do Amber, aby na przerwie przyszła na tyły szkoły. Teraz mogłam skupić myśli na wykładzie.
Nudy jak zawsze. Dzwonek był jak powiew świeżego powietrza. Przed opuszczeniem klasy, zagadnęłam Aidena i razem poszliśmy za szkołę – Amber dołączyła do nas po chwili.
– Dlaczego kazałaś mi tutaj przyjść? – rzuciła opryskliwym głosem. – Będziesz nawijać o Justinie i błagać, abym dała mu spokój?
Spojrzałam na Amber spode łba – nic nie powiedziałam, bo to nie było moje zadanie.
– Nie. – Justin właśnie wyszedł zza winkla. – Wyjaśnimy sobie coś raz na zawsze – głos miał stanowczy i oschły. – Ostrzegałem, abyś dała sobie spokój, ale jak widzę, nie wzięłaś moich słów na poważnie.
Amber zastygła bez ruchu z szeroko rozwartymi ustami. Aiden również wyglądał na skołowanego i chyba nie wiedział, o co Justinowi chodzi?
– Daj mi swój telefon, Amber – poprosił.
– Oszalałeś. Po co ci on? – Zrobiła skwaszoną minę i nie wykonała najmniejszego ruchu. – Nie ma mowy.
– Nie wkurwiaj mnie, dziewczyno i daj. – Wyciągnął rękę, ściągnął brwi i czekał.
– Justin, co ty znów odpierdalasz? – Aiden stanął obok Amber. – Będziesz sprawdzał, czy cię zdradza, czy co?
Zaczynało wrzeć, a mina Justina wskazywała na to, że jedzie na oparach cierpliwości.
– Daj mi ten pierdolony telefon! - zagrzmiał. – Ogłuchłaś?!
– Masz. – Amber wcisnęła aparat w dłoń Justina i rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu. – Nic tam nie znajdziesz.
– Nie bądź tego taka pewna – syknął i zaczął przeglądać galerię. – Co to jest? – Podsunął komórkę pod jej nos; na wyświetlaczu było zdjęcie, jak leżą objęci w łóżku. – Zwróć uwagę na datę.
Amber pobladła, ale nie zamierzała siedzieć cicho.
– Chyba wyraźnie widać, co to. Zdradzasz Nancy na okrągło i śmiesz mnie pytać, co to za fotka? – oświadczyła. – Przyłazisz do mnie i błagasz, abym się tobą zajęła. Niby jesteś tak zakochany, a kisisz ogórka u mnie.
– Amber, jeszcze jedno kłamstwo padnie z twoich ust, a obiecuję, że ci przypierdolę!
– Justin, uspokój się, stary! – wtrącił Aiden; widział, że kuzyn nie jest w najlepszej formie. – Czarno na białym widać to, o czym przed chwilą powiedziała.
– Naprawdę? – ryknął Justin. – Łże jak zwykle z resztą. Amber, chociaż raz powiedz prawdę?! Wiesz, że to zdjęcie, to fotomontaż. Po co mącisz Nancy w głowie i robisz ze mnie potwora? Od dawna cię nie tknąłem i nie tknę.
– Wiesz co…? Zamknij japę i przyznaj, że nie potrafisz wytrzymać bez mojej cipki? – fuknęła Amber dość głośno. – Bawisz się Nancy, bo chcesz ją zaciągnąć do łóżka. Zresztą, mówiłeś Aidenowi nie raz, że ją przelecisz, więc nie zwalaj teraz na mnie, że pomiędzy wami mącę.
– Widzisz to? – Justin drżącą dłonią wskazał na fotkę w aparacie. – Teraz spójrz tutaj? – Podwinął ubranie i obnażył nagi tors – na sercu miał naklejoną folię.
– Nie rozumiem? – Amber wytrzeszczyła oczy i zlustrowała go wzrokiem. – Zrobiłeś dziarę i co z tego?
– Tak – głos mu się załamał. – Dokładnie cztery dni temu, Alek świadkiem, bo on to robił. Teraz spójrz uważnie na zdjęcie i odpowiedz sobie na pytanie, czego tam brakuje?
– Amber, w co ty pogrywasz! – ryknął Aiden. – Myślałem, że dałaś sobie spokój, a ty dalej wtykasz nos tam, gdzie nie trzeba!
– Teraz bronisz kuzyna?! – Amber kipiała ze złości. – Już zapomniałeś…
– Zamknij mordę! – Aidenem zatelepało. – Pierdolisz od rzeczy, bo Justin już nie jest na każde twoje skinienie. Nawet fakt, że jesteś z nim w ciąży, nie zmienił tego, że on cię po prostu nie chce!
– Mam dość – huknęła i odeszła, burcząc pod nosem.
– Nie wpierdalaj się pomiędzy nas, bo tego, co łączy mnie i Nancy, nikt nie rozwali, rozumiesz, wariatko?! – krzyknął za nią Justin.
– Ale jaja. – Aiden przejechał dłonią po włosach i spojrzał na kuzyna. – Gdyby nie tatuaż, miałbyś problemy, aby tę fotkę racjonalnie wytłumaczyć. Co sobie wydziarałeś?
– Nie twoja sprawa – zbył go. – Zachowaj mądrości dla siebie i spieprzaj stąd – powiedział Justin. – Sprawa wyjaśniona, a teraz pozwól, że zajmę się ukochaną. – Pochwycił mnie w ramiona i zasypał pocałunkami.
– Spadam… spadam, bo bierze mnie na wymioty.
– Debil – przyznał Justin i przywarł do mnie wargami.
Chwila przyjemności trwała stanowczo za krótko – rozbrzmiał dzwonek. Umówiliśmy się po lekcjach w parku.
Spotkanie z Justinem rozpaliło zmysły i już wiedziałam, że powrót do domu nie wchodzi w rachubę. Później napiszę do mamy i wymyślę jakąś historyjkę.
***
– Długo czekasz? – Podeszłam do Justina; zerwał się z ławki i pochwycił mnie w ramiona.
– Nie bardzo. – Kreślił językiem kółeczka na moich wargach. – Co napisałaś mamie?
– To, co zwykle. Nauka u Hannah – odparłam miękko i zatopiłam palce w połyskujących w blasku słońca włosach ukochanego. – Jak na razie, nie przebąkuje, że za dużo u niej przesiaduję.
– Chodźmy stąd, bo jesteśmy za bardzo na widoku. Wyjątkowo dużo ludzi dzisiaj w parku. – Złączyliśmy ręce i poszliśmy na skraj; było tam więcej drzewek i krzaków.
– Myślisz, że Amber mamy już z głowy? – zagadnęłam, obserwując profil Justina.
– Oby, bo przy następnej próbie zagnojenia mi życia, nie wiem, czy dam radę zachować stoicki spokój. Tak mi podniosła ciśnienie, że do końca lekcji nie umiałem się pozbyć szumu w uszach.
– Aż tak?
– Cierpliwość, to nie jest moja najmocniejsza cecha – burknął. – Ostatnio i tak nadzwyczaj łagodnie przyjmuję niektóre ataki na moją osobę. Mówiłem ci, jak dwa dni temu siostra wpadła do mojego pokoju i zaczęła drzeć japę, że przeze mnie Sam zaczął nadużywać piwa. Myślałem, że mnie szlag trafi po tych słowach, ale przygryzłem język i zachowałem milczenie.
– Całkowicie nie w twoim stylu – zarechotałam. – Nie zbeształeś jej ani nie pokazałeś drzwi?
– No, nie. – Spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. – Będą ze mnie ludzie.
– Może… – prychnęłam.
– Co? – Justin zaczął mnie gilgotać i podszczypywać w okolicy żeber. – Nie wierzysz we mnie?
– Tego nie powiedziałam, ale trudny z ciebie przypadek – rzuciłam. – Nie wszystkie klepki masz na swoim miejscu.
– Cofnij to. – Zawiesił na mnie wzrok. – Jeden… dwa…
– Odwołuję wcześniejsze słowa – pokładałam się ze śmiechu. – Nadrobiłeś zaległości w nauce z pierwszego półrocza, więc uznajmy, że jednak potrafisz myśleć.
– No – fuknął. – Idziemy do cukierni?
– Nie chcę iść na miasto – oświadczyłam. – Mama ma dzisiaj wolne i nie chciałabym na nią trafić.
– Racja – przyznał mi rację. – Więc… nasze miejsce nad rzeką?
– Okej. – Zarzuciłam mu ręce na szyję i stając na palcach, sięgnęłam soczystych ust. – Kupimy po drodze gofry z marmoladą?
– Jasne.
Wtuleni w siebie jak kangurki w torbę mamy, ruszyliśmy do pobliskiej budki z goframi. Nie było kolejki, więc nie czekaliśmy długo na zamówienie. Obładowani słodkościami skierowaliśmy się na obrzeża parku.
Pełną kuksańców przechadzkę przerwał telefon; wibrował i wibrował. Wyjęłam go od niechcenia z kieszeni i zmarszczyłam brwi, kiedy dostrzegłam, że to mama. Miałam wątpliwości, czy wcisnąć zieloną słuchawkę. Po szybkiej analizie postanowiłam nie odbierać; po pewnym czasie aparat umilkł.
– Kogo to widzą moje oczy? – Znałam ten głos. – Zamiast wpaść i odwiedzić zapomnianego przez wszystkich kumpla, ty chodzisz po parku bez celu. Gdyby nie Nancy, powiedziałbym ci do słuchu.
– Billy! – Justin rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. – Co tutaj robisz? – Przybili żółwika i padli sobie w ramiona. – Zakupy?
– Widzisz, abym jakieś przy sobie miał? – oznajmił chłopak. – Idę po Kim. Weszła do fryzjera, aby pofarbować włosy. Później lecimy do kina. Wszedł nowy horror. Dołączycie? – Zmierzył nas zawadiackim spojrzeniem.
– Co myślisz? – zapytał Justin.
Szczerze, nie miałam ochoty zasłaniać oczu i drżeć ze strachu, bo jakiś potwór wyrośnie mi nagle przed oczyma.
– Na horror, to ja się nie piszę – wydukałam; poliki mi poczerwieniały.
– Nie lubisz? – Billy wyciągnął przed siebie ręce i zaczął naśladować Zombie; dobrze mu to wychodziło.
– Lubię, ale adrenaliny miałam ostatnio w nadmiarze, więc podziękuję.
– Trudno. – Billy wygiął usta w podkówkę. – Kiedy wpadniecie na działkę?
– Z tym może być trudno, bo oficjalnie nie jesteśmy razem, a to, że nas teraz widzisz, to czysty przypadek, bo właśnie zmierzaliśmy w ustronne miejsce.
– Zazdrosna dziewczyna? Chłopak? – Billy wytrzeszczył oczy.
– Zaborcza i staroświecka matka – oznajmiłam beznamiętnym głosem. – Zaparkowała w średniowieczu i nie da sobie nic wytłumaczyć. Dla niej, jak Justin zrobił Amber dziecko, to musi ją poślubić i takie tam.
Billy pokiwał głową i poklepał Justina po ramieniu. Wiedział o wszystkim, bo Justin nie umiał utrzymać języka za zębami. Fakt był taki, że potrzebował rady, a kto doradzi lepiej, niż najlepszy przyjaciel.
– Ja pierdolę, co za niedzisiejszy tok myślenia. – Uśmiechnął się i zerknął na godzinę w telefonie. – Muszę lecieć… powodzenia i wpadnijcie kiedyś. Będziemy na działce do końca lata.
– Nie obiecuję – rzucił Justin.
Odszedł, a my ruszyliśmy przed siebie.
***
– Nancy! – zagrzmiało za moimi plecami.
Podskoczyłam, przełknęłam ślinkę i zamarłam – stało się to, czego próbowaliśmy z Justinem uniknąć.
Mama podeszła do nas szybkim krokiem. Jej twarz była zaciągnięta, a usta zagryzione.
– Na tym polega nauka u Hannah?! – ryknęła. – Jak mogłaś mnie okłamać i postąpić wbrew temu, co ustaliłyśmy?!
Spojrzałam na ukochanego – zbielał i nie wiedział, jak postąpić w zaistniałej sytuacji.
– Mamo, ja…
– Porozmawiamy w domu! – Poczerwieniała z nerwów. – Zawiodłam się na tobie – obniżyła ton, kiedy dostrzegła, że przechodzący obok ludzie przystają i podziwiają przedstawienie.
– Proszę pani – zabrał głos Justin. – Nic złego nie robimy. Kocham Nancy i ciągnie nas do siebie.
– Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć, ale sytuacja uległa zmianie. Nie muszę chyba wywlekać spraw oczywistych dla wszystkich?
– Nie wiążę przyszłości z Amber, jeśli o to pani chodzi? – przyznał. – Nie zostawię jej samej, ale nikt nie zmusi mnie, abym postąpił wbrew sobie. To, że będę miał dziecko, nie stoi na przeszkodzie, abym mógł tworzyć związek z Nancy.
– Nie zezwolę córce, alby zawracała sobie tobą głowę, rozumiesz? – oświadczyła stanowczo. – Porozmawiam z twoim ojcem i kategorycznie zakończymy to, co do niczego dobrego nie prowadzi.
– Mamo! – uniosłam głos. – Pomyślałaś o mnie… o tym, co ja czuję i czego chcę?
– Cały czas o tym myślę, dziecko. Wiem, że nie pochwalasz moich decyzji i metod wychowawczych, ale z czasem mi za to podziękujesz.
– Niech pani pozwoli córce być szczęśliwą. Połączyło nas coś niezwykłego i kiedy dołoży pani starań, aby to zniszczyć, pogrąży pani córkę w depresji.
– Nie przesadzaj – fuknęła. – Temat uważam za zamknięty. Nie chcę cię więcej widzieć w okolicy córki, zrozumiano? Nancy, idziemy.
– Mamo…
– Do domu, bez dyskusji. – Poczułam jej silny uścisk na ramieniu i szarpnięcie.
Przechyliłam głowę i spojrzałam smutnym wzrokiem w stronę załamanego Justina – to był koniec.
JUSTIN
Ojciec zaraz po moim powrocie do domu strzelił kazanie umoralniające – matka Nancy dotrzymała słowa i o wszystkim mu powiedziała. Minęły już dwa tygodnie od feralnego wydarzenia w parku, a ja nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca i co tu owijać w bawełnę – przeszedłem załamanie nerwowe. Nie miałem ochoty ani siły na nic. Ojciec zapisał mnie na sesje do psychologa – nie poszedłem ani razu, bo nie miałem ochoty słuchać czyjegoś pierdolenia.
Bolało mnie serce, więc lepiej iść do kardiologa. Nie chodziłem do szkoły, bo nie potrafiłem zwlec udręczonego ciała z łóżka. Aiden zaglądał do mnie codziennie i opowiadał o Nancy – była w takim samym stanie co ja, z tą różnicą, że chodziła do szkoły, bo musiała.
Dwa dni temu wydukał, że zbliżył się z Nancy i zaproponuje jej związek. Zagotowałem się, ale kiedy ochłonąłem, doszedłem do wniosku, że może to i lepiej. Aiden był w porządku i może odgoni jej myśli ode mnie i naszej nieszczęśliwej miłości.
Leżałem na łóżku i patrzyłem na żyrandol – znałem jego każdy zakamarek i załamanie w obudowie. Telefon, który leżał nieopodal mojej głowy, zawibrował. Za każdym razem miałem cichą nadzieję, że to Nancy, ale matka dała jej szlaban na wszelką elektronikę. Parę razy napisała: „Co słychać”?, z numeru Hannah oraz swojego – jak przechwyciła – rozpamiętując to, co pomiędzy nami było i do czego doszło. Aiden mówił, że jest zastraszona i zapewne dlatego nie chciała ryzykować, że matka coś zauważy, albo wyczyta z twarzy Hannah, że dziewczyna kłamie.
Pochwyciłem komórkę i zerknąłem w wiadomości, kliknąłem i wyświetliłem zapis:
AIDEN: Nancy mnie odrzuciła. Jestem zły na ciebie, siebie i ją. Jak długo jeszcze będzie żyć w bajce i myśleć, że będziecie razem? By to wszystko szlag trafił!!! Ty też cały czas szukasz sposobności, aby ją spotkać i umacniasz w przekonaniu, że ten stan minie i rodzice w końcu zmienią zdanie odnośnie do was. Wkurwia mnie to!
Od razu mu odpisałem:
JA: Nie wieszaj na mnie psów, bo to nie moja wina. Serce nie sługa. Odpuść i poszukaj gdzie indziej. Mało dziewczyn się obok ciebie kręci.
AIDEN: Nigdy nie odpuszczam. Osiągnę cel, zobaczysz. Znienawidzisz mnie, ale jak napisałeś „Serce nie sługa”.
W stanie kompletnego lenistwa i wegetacji upłynęły mi kolejne dwa dni. Ojciec cały czas zaglądał i namawiał, abym poszedł do lekarza – odmawiałem.
Siedziałem apatyczny na skraju łóżka, kiedy zawibrował telefon. Nie zerknąłem nawet w jego stronę, bo podejrzewałem, że to znów Aiden z pretensjami. Irytowała mnie jednak migająca kontrolka, więc odczytałem:
NANCY: Nie mogę tak dalej. Spotkajmy się dzisiaj O 17 w altance. Kocham cię i tęsknię.
Myślałem, że oszaleję. Jak ja na to czekałem. Depresja odeszła, jak ręką machnął, a rozkołatane serce o mało nie wyskoczyło z piersi Cieszyłem się jak głupi. Nie odpisałem, bo po co. Dobrze wiedziała, że przyjdę.
Wiedziałem, że jedno spotkanie nic nie zmieni – jeszcze pogorszy sprawę. Cóż jednak miałem poradzić, kiedy całym sobą się do tego rwałem. Zerknąłem na zegarek – pierwsza – więc postanowiłem się trochę ogarnąć. Zacząłem od golenia, bo zarosłem jak goryl.
Prysznic, świetne ubranie, perfumy i punkt czwarta byłem gotowy do drogi. Byłem tak podjarany, że z tego wszystkiego zapomniałem telefonu i musiałem zawrócić.
Tramwaj miałem za pół godziny, więc luzik – zdążę. Na miejscu byłem dziesięć minut przed czasem. Otworzyłem altankę, aby się przewietrzyła.
Usiadłem na zewnątrz i wypatrywałem najukochańszej. Już dziesięć po piątej, a jej ciągle nie było. Wyjąłem telefon z zamiarem zatelefonowania, kiedy do moich uszu dobiegły dźwięki głośnego klaskania – nie – bicia brawo.
Gdy się odwróciłem, zamurowało mnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania